Mattias Carlsson / Expressen
Holger Roonemaa / Delfi Estonia
Jonas Halbe, Carina Huppertz, Frederik Obermaier, Timo Schober / Paper Trail Media
Ilustracja: Mart Nigola / Delfi Estonia
12 marca 2024
- Dwa tygodnie po ujawnieniu powiązań Rosyjskiego Czerwonego Krzyża (RCK) z machiną Kremla rośnie dyplomatyczna presja na Międzynarodową Federację Czerwonego Krzyża (IFRC)
- Kilku głównych darczyńców IFRC i europejskie rządy są zaniepokojeni naszymi odkryciami w sprawie „Kremlin Leaks”
- Tymczasem Rosyjski Czerwony Krzyż angażuje się w militarne szkolenia dla uprowadzonych ukraińskich dzieci, przyszłych janczarów Putina
Rosyjski Czerwony Krzyż (RCK) nawiązał oficjalną współpracę z organizacją objętą sankcjami, która „reedukuje” dzieci deportowane przez Rosję z okupowanej Ukrainy. RCK angażuje się również w rosyjskie, patriotyczne obozy wojskowe, na których ośmiolatków uczy się strzelać z kałasznikowa i walczyć nożami.
Pod koniec lutego VSquare i jego międzynarodowi partnerzy ujawnili, w jaki sposób Władimir Putin planuje usunąć Międzynarodowy Czerwony Krzyż z okupowanych terytoriów w Ukrainie, żeby zastąpić go rosyjską filią znanej organizacji, lojalną wobec Kremla.
W śledztwie „Kremlin Leaks” opisaliśmy, jak kilku członków zarządu RCK otwarcie wspiera wojnę przeciwko Ukrainie. Rzekomo neutralna organizacja pomocowa nagradzała rosyjskie firmy zbrojeniowe, a przynajmniej do lutego prezes RCK Paweł Sawczuk działał w organizacjach propagandowych, które wspierają armię bronią, sprzętem i pieniędzmi. Wszystkie one są objęte sankcjami.
Czerwony Krzyż i rosyjska Zetka
Sawczuk, który zasiada również w zarządzie Międzynarodowej Federacji Czerwonego Krzyża (IFRC), jest członkiem „centralnego sztabu” Ogólnorosyjskiego Frontu Narodowego. Organizacja, objęta sankcjami za pracę na rzecz propagandy Kremla, została założona przez samego Putina. Znana jest m.in. z posiadania praw do znaku towarowego „Z”, symbolu wojny Rosji przeciwko Ukrainie.
Rzecznik Departamentu Stanu USA określa ustalenia „Kremlin Leaks” jako „niezwykle niepokojące”. Według niego rząd USA był w kontakcie z IFRC w opisywanych przez nas sprawach.
Szwedzkie Ministerstwo Spraw Zagranicznych – kolejny kluczowy darczyńca Międzynarodowej Federacji Czerwonego Krzyża – stwierdza w specjalnym oświadczeniu, że kontaktowało się z IFRC po opublikowaniu „Kremlin Leaks” w celu „omówienia poruszonych kwestii wraz z innymi darczyńcami”.
– Potrzebna jest teraz pełna jasność w tych kwestiach. Oczekujemy, że IFRC podejmie szybkie działania zgodnie ze swoim statutem, który obejmuje zawieszenie lub wydalenie [RCK] – mówi nam rzecznik szwedzkiego ministerstwa.
Również brytyjski rząd po naszej publikacji śledzi rozwój wydarzeń. – Zapewniono nas, że nasza pomoc nie została przekazana [Rosyjskiemu Czerwonemu Krzyżowi] w 2022 r., ani w żadnym momencie od czasu nielegalnej inwazji Rosji na Ukrainę – mówi rzecznik brytyjskiego MSZ. Według niego MSZ czeka na wynik dochodzenia w sprawie zarzutów ujawnionych w „Kremlin Leaks”.
Szkoła janczarów w Arteku
Samo IFRC do tej pory wydało z siebie enigmatyczny komunikat o przyglądaniu się zarzutom wobec RCK i jej prezesa Sawczuka – nie wiadomo jednak, co oznacza ten przegląd i kiedy się skończy. IFRC naciska, żeby nie mylić przeglądu z oficjalnym dochodzeniem.
Podczas gdy IFRC niespiesznie przygląda się powiązaniom między Rosyjskim Czerwonym Krzyżem a rosyjskimi organizacjami promującymi wojnę Putina przeciwko Ukrainie, VSquare i jego partnerzy – w tym Delfi (Estonia), „Expressen” (Szwecja), „Der Spiegel”, ZDF i Paper Trail Media (Niemcy), „Der Standard” (Austria), Tamedia (Szwajcaria), YLE (Finlandia) i „The Guardian” (Wielka Brytania) – zdobyli nowe dowody na związki RCK z rosyjską wojną i propagandą.
W styczniu 2024 r. przewodniczący Rosyjskiego Czerwonego Krzyża Paweł Sawczuk podpisał umowę o współpracy z obozem dziecięcym Artek na zaanektowanym Półwyspie Krymskim. Na stronach internetowych RCK i samego Arteka można znaleźć zdjęcia Sawczuka i dyrektora Arteka Konstantina Fedorenki podpisujących porozumienie. W jakiej sprawie? Chodzi o „zacieśnianie współpracy w zakresie edukacji młodych ludzi” i „uwalnianie potencjału przyszłych liderów i obywateli w odpowiedzialnym społeczeństwie”.
Brzmi neutralnie. Ale należący do rosyjskiego rządu Artek nie jest zwykłym obozem dla dzieci. W ostatnim czasie właśnie tam przetrzymywana jest część dzieci deportowanych przez Rosjan z okupowanej Ukrainy. Sam Fedorenko, szef Arteka, jest objęty sankcjami przez UE, Wielką Brytanię i USA za zaangażowanie w uprowadzenia ukraińskich dzieci i organizowanie dla nich obozów wojskowych i „patriotycznych”.
Zarówno prezydent Rosji Władimir Putin, jak i jego komisarz ds. praw dziecka Marija Lwowa-Biełowa, są poszukiwani przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za zbrodnie wojenne – m.in. za porywanie ukraińskich dzieci.
Proszony o komentarz Sawczuk odesłał nas do działu prasowego RCK. Na nasze maile z pytaniami nie odpowiedział.
IFRC uznało, że nie będzie komentować nowych ustaleń „Kremlin Leaks”. „Informacje te zostaną dodane do roszczeń, które analizujemy przed podjęciem decyzji o naszych kolejnych krokach” – poinformowało nas biuro IFRC.
Dzieci na wojnie informacyjnej
Humanitarian Research Lab prowadzone przez Yale School of Public Health uznaje Artek za jeden z obozów, które uniemożliwiają ukraińskim dzieciom powrót do domu. „Rodzice opisywali (…), że nie byli w stanie uzyskać informacji o statusie lub miejscu pobytu dziecka po zawieszeniu jego powrotu” – czytamy w raporcie współprowadzonego przez Yale Conflict Observatory, które monitoruje, analizuje i zachowuje dowody zbrodni wojennych w Ukrainie.
Artek organizuje obozy dla dzieci z władzami i organizacjami rządowymi, takimi jak Młodzieżowa Armia (Junarmia), biuro prokuratora generalnego i Specjalny Komitet Śledczy, Urząd Więziennictwa czy Kolegium Floty Czarnomorskiej.
Ultra-patriotyczny ruch Młodzieżowej Armii jest oficjalnie wspierany przez rosyjskie Ministerstwo Obrony i sponsorowany z federalnego budżetu przeznaczonego na prowadzenie wojny informacyjnej.
Gdy USA nałożyły sankcje na Młodzieżową Armię w kwietniu 2023 r., określiły ją jako „inicjatywę stworzoną przez rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu, odpowiedzialną za militaryzację i propagandę wśród uczniów na okupowanych obszarach Ukrainy”.
Jeden z kursów, które Młodzieżowa Armia organizuje z ministerstwem obrony w Arteku, nosi nazwę „Przyszli dowódcy”. Według raportu Conflict Observatory, do tej pory ok. 50 ukraińskich dzieci wzięło udział w takim obozie, podczas którego obsługiwały sprzęt wojskowy, prowadziły ciężarówki i uczyły się obsługi karabinów.
W raporcie zacytowano jednego z organizatorów, według którego celem obozu było krzewienie „patriotyzmu i miłości do [rosyjskiej] ojczyzny”, a odwiedzający go funkcjonariusze Młodzieżowej Armii uczyli dzieci „koncepcji ojczyzny i wymaganiach wobec przyszłych obrońców ojczyzny”.
W Rosji od lat trwa zakrojona na szeroką skalę militaryzacja społeczeństwa, rozpoczyna się już w podstawówce. Tysiące klubów wojskowo-patriotycznych, obozów letnich i szkół w całym kraju zachęcają dzieci do lojalności wobec reżimu Putina i armii.
Kałasznikow dla ośmiolatka
Młodzieżowa Armia, z setkami tysięcy członków, jest jedną z największych takich organizacji. Dzieci, począwszy od ośmiolatków, na ćwiczeniach przebierają się w mundury khaki oraz berety z dwugłowym orłem i czerwoną gwiazdą.
Zasadnicza część ruchu koncentruje się wokół broni, strzelania i szkoleń wojskowych, ale obejmuje również opiekę medyczną. Rosyjski Czerwony Krzyż regularnie uczestniczy w tego typu wojskowych obozach dla dzieci.
Na zdjęciach, które zdobyliśmy, przedstawiciele Rosyjskiego Czerwonego Krzyża w symbolicznych biało-czerwonych kamizelkach stoją ramię w ramię z mężczyznami w kamuflażu i uczą małe dzieci strzelania z kałasznikowa. Nie jest to jednorazowa akcja – znaleźliśmy dziesiątki przykładów takich szkoleń, od Sosnowego Boru nad Zatoką Fińską po Kamczatkę nad Morzem Beringa.
W mieście Chanty-Mansyjsk każdego lata odbywa się obóz wojskowo-patriotyczny o nazwie „Dziecięcy Specnaz” (osławione rosyjskie siły specjalne). Wyposażony jest w wieżę strażniczą, przy wejściu strzegą go uzbrojeni mężczyźni. „Dzieci specnazu” ćwiczą walkę z użyciem noża, strzelanie z karabinów i bieganie po torach przeszkód. Rosyjski Czerwony Krzyż był zaangażowany w szkolenie ich z pierwszej pomocy. Na zdjęciach z obozu widać pracowników Rosyjskiego Czerwonego Krzyża z dziećmi w mundurach maskujących.
Wojskowo-patriotyczny klub Kaskad zorganizował w lutym w Moskwie szkolenie (wraz z organizacją weteranów Braterstwo Walki). Instruktorami byli weterani wojskowi, uczestnikami ośmio- i dziewięciolatkowie, większość w wojskowych panterkach. Na zdjęciach ze szkolenia dzieci pozują z personelem Czerwonego Krzyża.
Na stole przed nimi leżą dwa kałasznikowy.
IFRC milczy, zdjęcia znikają
Ani RCK ani IFRC nie odpowiedziały na pytanie, na ile takie działania są zgodne z zasadami Czerwonego Krzyża. Po wysłaniu do IFRC pytań o pracowników RCK pozujących z karabinami Kałasznikowa, strona internetowa Braterstwa Walki usunęła zdjęcie ze szkolenia.
Po pytaniach do IFRC również OgólnorosyjskiFront Narodowy usunął informacje o stanowisku Sawczuka w swoim sztabie centralnym.
Zgodnie ze statutem IFRC naruszenia zasad powinny być zbadane przez Komitet Zgodności i Mediacji, któremu przewodniczy Kristiina Kumpula z Finlandii.
W ubiegłym roku IFRC została skonfrontowana z wątpliwym zachowaniem innej organizacji członkowskiej. Gdy okazało się, że Białoruski Czerwony Krzyż był zaangażowany w uprowadzenia ukraińskich dzieci, komisja kierowana przez Kumpulę wszczęła dochodzenie. Kilka miesięcy później białoruski oddział Czerwonego Krzyża został zawieszony w prawach członka IFRC.
W przypadku Rosyjskiego Czerwonego Krzyża może to nie być takie proste. IFRC musiałaby podjąć działania przeciwko krajowemu oddziałowi jednego z dwóch walczących krajów. Nieoficjalnie wiadomo, że nie chce tego robić – boi się o dostęp pracowników Międzynarodowego Czerwonego Krzyża do jeńców wojennych przetrzymywanych w Rosji, boi się również odcięcia kanału komunikacji z Moskwą.
Kristiina Kumpula twierdzi, że IFRC „bada roszczenia” dotyczące RCK i czeka na informacje od rosyjskiego oddziału. Nie ujawnia jednak, który organ IFRC przeprowadza „badanie”. – Po zakończeniu wyjaśnień zostaną podjęte decyzje dotyczące dalszego postępowania w tej sprawie – ucina szefowa Komitetu Zgodności i Mediacji IFRC.
„Kremlin Leaks” to seria tekstów opisujących dokumenty, które wyciekły z tzw. wewnętrznego bloku politycznego administracji Putina, kierowanego przez Siergieja Kirijenkę. W poprzednich tekstach opisaliśmy wysiłki Kremla zapewniające Putinowi zwycięstwo w wyborach prezydenckich w marcu i ujawniliśmy, jak Czerwony Krzyż stał się częścią rosyjskiej machiny propagandowej.
Pliki, z których najnowsze pochodzą z grudnia 2023 r., zdobyli dziennikarze Delfi Estonia. Dokumenty udostępnili do wspólnego zbadania redakcjom Expressen (Szwecja), Meduza oraz iStories (niezależne media z Rosji), Paper Trail Media, Der Spiegel i ZDF (Niemcy), Der Standard (Austria), Tamedia (Szwajcaria), YLE (Finlandia), The Guardian (Wielka Brytania), VSquare i FRONTSTORY.PL.