Leïla Miñano, Maxence Peigné / Investigate Europe
Ilustracja: Federica Bonetti / Investigate Europe
1 czerwca 2022
Przez kilka lat Orpea, gigant na rynku domów opieki, wykorzystywał firmy z Luksemburga i Szwajcarii do wypłacania tajnych prowizji od transakcji we Francji. Pośrednicy opowiadają o systemie, który tworzyło najwyższe kierownictwo grupy.
Patrick Métais pamięta swoją pracę w Luksemburgu, jakby to było wczoraj. Były dyrektor medyczny Orpei przez rok, od stycznia do grudnia 2011 r., zarządzał spółką Health Luxembourg Invest (HLI). – Pracowałem dla Orpei już od dziesięciu lat, gdy Jean-Claude Marian, [założyciel firmy – red.] poprosił mnie o wyjazd do Luksemburga. Miałem założyć nową filię – wspomina w rozmowie z Investigate Europe.
Jean-Claude Marian kazał mu zrezygnować ze stanowiska w Orpei, teraz Patrick Métais miał dołączyć do HLI i zdobyć nowe domy opieki w Luksemburgu, na północy Francji i w Szwajcarii. Wyzwanie, ale wynagrodzenie 24 tys. euro miesięcznie było kuszące.
W tym czasie Orpea, światowy lider w dziedzinie opieki nad osobami starszymi, rosła jak na drożdżach. Dziś ten notowany na giełdzie w Paryżu gigant działa w 23 krajach i może się pochwalić siecią 1100 placówek medycznych z 111 800 łóżkami.
Ale Luksemburg nie był wyłącznie furtką do europejskiej ekspansji. Jak ustaliło Investigate Europe przyjazne podatkowo księstwo było również miejscem, w którym grupa otrzymywała tajne prowizje za transakcje związane z nowymi domami opieki. Przez lata Orpea i jej podwykonawcy korzystali z sieci luksemburskich i szwajcarskich spółek, aby ukryć przed francuskimi władzami finansowe machinacje. W pewnym momencie w operację zaangażowana była spółka Lipany, równoległa struktura Orpei, którą niedawno opisało Investigate Europe.
– Na początku HLI wydawało się całkowicie legalne – mówi Métais. Menedżer dzielił małe biuro na Boulevard Joseph II w Luksemburgu z innym partnerem Orpei, Jean-François Remy. – Nie znałem go zbyt dobrze. Miał się zająć stroną administracyjną, podczas gdy ja miałem się skupić na stronie medycznej – opowiada Métais.
Historie warte uwagi.
Zapisz się na nasz Newsletter
żeby żadnej nie przegapić
Remy, pośrednik z północnej Francji, pomagał międzynarodowej korporacji kupować nieruchomości i zdobywać zezwolenia na prowadzenie domów opieki. O Remym opinia publiczna po raz pierwszy usłyszała dzięki książce „Les Fossoyeurs” („Grabarze”), w której francuski dziennikarz Victor Castanet ujawnił, w jaki sposób Orpea, mimo że jest dotowana z pieniędzy publicznych, oszczędzała na kosztach pobytu starszych pacjentów. W czasie, gdy Métais zaczynał pracę w Luksemburgu, Remy był od ośmiu lat jednym ze współpracowników grupy.
Były dyrektor ds. rozwoju w Orpei Gérard Tubiana również był administratorem HLI, a były dyrektor finansowy grupy, Sébastien Mesnard, niemal co miesiąc przyjeżdżał do Luksemburga, aby kontrolować pracę HLI. Wszystko wskazywało na to, że HLI rzeczywiście była częścią Orpei.
Było jednak coś dziwnego: firma nie została założona przez Orpeę. Została zarejestrowana przez inną firmę, Yellowstone SA. Firma Yellowstone, której właścicielem jest Jean-François Remy, została założona w Luksemburgu w 2009 r. i przynajmniej na papierze jest całkowicie niezależna od Orpei.
Jean-François Remy przyznaje, że HLI zostało wykorzystane do wypłacenia mu wysokiej prowizji za plecami audytorów Orpei. Luksemburska spółka, jak twierdzi, została utworzona na polecenie Yves’a Le Masne’a, byłego prezesa Orpei (Le Masne nie odpowiedział na pytania Investigate Europe): „Le Masne obiecał mi 1,5 mln euro za zabezpieczenie 80-łóżkowego ośrodka w Vouziers, w regionie Ardenów [północna Francja]. Chciał mi zapłacić połowę przez Luksemburg, więc na jego prośbę utworzyłem HLI”.
Tajna prowizja
Kiedy Métais rozpoczął pracę w HLI w styczniu 2011 r., według jego słów spółka była wydmuszką, przeznaczoną do wypłacania jego hojnej pensji, z wysokimi kosztami operacyjnymi finansowanymi przez pożyczki z Orpei.
Wkrótce potem, w tym samym roku (zaledwie dwa dni po mianowaniu Metaisa), doszło do ciekawego przejęcia: 49 proc. udziałów w firmie zostało sprzedane jednej z oficjalnych spółek zależnych Orpei w Luksemburgu, Brige SA. Cena transakcji, 715 190 euro, była astronomiczna, biorąc pod uwagę, że HLI w tym czasie niemal nie miało wartości. Prawdziwa wartość udziałów wynosiła 15 190 euro, czyli 49 proc. kapitału HLI, wynoszącego 31 tys. euro. To oznacza, że zysk Jeana-François Remy’ego wyniósł dokładnie 700 tys. euro.
Przejęcie było sztuczką, która miała ukryć tajną prowizję dla Remy’ego. To pozwoliło Orpei ukryć to wynagrodzenie przed jej biegłymi rewidentami. Po co? Audytorów mogłoby zastanowić, dlaczego pośrednik miałby otrzymać taką kwotę za uzyskanie zezwolenia na prowadzenie domu opieki – gdyż władze francuskie wydają takie zezwolenia bezpłatnie.
Przejęcie oznaczało też dużo więcej gotówki w kasie Remy’ego. – Przekazanie akcji przynosi zysk podatkowy, ale nie tylko: nie ma wtedy konieczności płacenia podatku dochodowego ani składek na ubezpieczenie społeczne – tłumaczy nam ekspert podatkowy Eric Vernier.
Teoretycznie taka wypłata nie powinna być dokonywana za granicą, Remy jest obywatelem francuskim, pracującym we Francji i dla francuskiej firmy.
W 2013 r. policja przeprowadziła nalot na siedzibę Orpei w związku z innym śledztwem dotyczącym dziwnych płatności (opisujemy je w dalszej części artykułu).
Remy wspomina, że kierownictwo Orpei bardzo się bało, że śledczy natkną się na prowizję za ośrodek w Vouziers. – Chwilę później Gérard Tubiana, szef rozwoju Orpei, powiedział, że ustępuje ze stanowiska administratora HLI – opisuje Remy.
Tubiana, który pełnił tę funkcję od 2011 r., złożył rezygnację 6 stycznia 2014 r. Wciąż jednak Orpea i HLI były ze sobą zbyt powiązane, więc w 2014 r. tajny luksemburski partner Orpei, Lipany, przyszedł z pomocą i zatuszował ukrytą prowizję za ośrodek we Francji. W jaki sposób? – Otrzymaliśmy pismo od Toma Fabera, administratora Lipany, z informacją, że kupili 49 proc. udziałów Brige’a w HLI – mówi Remy.
Jego słowa potwierdza pismo z 6 stycznia 2014 r., podpisane przez dwóch dyrektorów Brige SA, w którym informują oni, że przenieśli swoje 49 proc. udziałów w HLI do spółki Lipany SA. Zanim dotarli do niej dziennikarze IE, firma Lipany działała w całkowitej tajemnicy. Dzięki przejęciu udziałów powiązania między Orpeą a HLI zostały zerwane. Przynajmniej na papierze,
Roberto Tribuno, były dyrektor generalny Orpei we Włoszech i rzeczywisty właściciel Lipany, zaprzecza związkom z tymi operacjami. – Nie znam pana Remy’ego i nic mi nie wiadomo o żadnych prowizjach wypłacanych przez HLI. Nie jestem zaangażowany w działalność spółek zależnych – deklaruje Tribuno w rozmowie z IE. Według niego Lipany kupiła udziały w HLI żeby rozwinąć nową działalność w Luksemburgu.
Pomimo tych środków ostrożności, Métais został przesłuchany przez policję w 2013 r. w sprawie swojej pracy w HLI. Policjanci pytali go też o związki Yellowstone z Orpeą. Również Remy musiał przekazać policji dokumenty związane z jego luksemburskimi firmami i interesami z grupą. W 2021 r. policja po raz drugi przeprowadziła nalot na siedzibę Orpea.
W jaki sposób Remy odebrał drugą połowę prowizji wysokości 1,5 mln euro? – Pozostałe 800 tys. euro zostało przelane do szwajcarskiego oddziału Yellowstone – zdradza Remy. Oprócz Yellowstone Luxembourg, Remy stworzył filie w Szwajcarii i Francji oraz spółkę-matkę na Cyprze.
Pytana o HLI i ukryte prowizje Orpea odmawia komentarza. „Państwa pytania dotyczą spraw które, według wiedzy grupy, są już przedmiotem postępowań karnych” – napisała Orpea w oświadczeniu przesłanym do IE. „Orpea, która w pełni współpracowała w trakcie postępowań, przekazuje śledczym wszystkie informacje”.
Le Masne, Marian i Tubiana nie odpowiedzieli na nasze e-maile. Podobnie Mesnard, który odszedł z Orpei po ujawnieniu przez IE sprawy spółki Lipany.
Dziwny przypadek Charleville-Mézières
Cicha prowizja dla Remy’ego nie jest jedyną podejrzaną transakcją między Orpeą a jej kontrahentami. W Szwajcarii i Luksemburgu założono kilka firm lub rachunków bankowych, które służyły do przekazywania prowizji pośrednikom organizującym dla grupy domy opieki. Jedna z takich transakcji (choć ostatecznie nie doszła do skutku), pokazuje modus operandi tego biznesu.
W kwietniu 2015 r. francuskie miasto Charleville-Mézières, w pobliżu granicy belgijskiej, sprzedało prawie 18 tys. m kw. gruntu w dawnej dzielnicy przemysłowej. Cel: budowa domu opieki. W lokalnej gazecie dziennikarze napisali, że działka wraz z koncesją na 80 łóżek została sprzedana „spółce zależnej firmy Orpea”. Zgodnie z protokołem rady miasta, uzgodniona cena wynosiła 178 tys. euro (10 euro za metr kwadratowy).
– Kolejny gigant „szarego złota” zagarniający dom opieki, który powinien należeć do ludzi – wzdycha Sylvain Dalla-Rosa, lokalny radny, który rozmawiał z IE. Ale jak wynika z dokumentów urzędu miasta, Charleville-Mézières nie negocjowało bezpośrednio z Orpeą. Przez wiele miesięcy kontaktowało się z inną francuską firmą należącą do Remy’ego, Yellowstone SAS, założoną w 2012 r. przez Yellowstone z Luksemburga.
– Yves Le Masne, [szef Orpei – red.], poprosił mnie o założenie tej firmy – wspomina Remy. – Pomysł był taki, że ja zajmę się transakcją, administracją i planowaniem urbanistycznym, a następnie sprzedam firmę Orpei za dwukrotnie wyższą cenę.
Ten trick miał ukryć kolejną tajną prowizję.
Burmistrz Charleville-Mézières, Boris Ravignon, osobiście przedstawił projekt radzie miasta. Nie ujawnił jednak, że miasto od miesięcy prowadziło negocjacje z nabywcą, którym była filia luksemburskiej spółki z siedzibą w raju podatkowym. – Rada pozwoliła na sprzedaż lokalnych gruntów firmie [Yellowstone], która twierdziła, że działa w imieniu Orpei – mówi Ravignon, były doradca prezydenta Sarkozy’ego. To ciekawe, bo w momencie zawierania transakcji żadne publicznie dostępne informacje nie łączyły Yellowstone SAS z Orpeą
Ostatecznie okazało się, że teren pod budowę domu opieki jest skażony, obiecane 178 tys. euro nie zostało wypłacone, a miasto zatrzymało działkę. Co się stało z licencją na 80 łóżek przyznaną Orpei? – Ten temat nie leży w kompetencjach miasta – ucina Ravignon. Orpea też nie udziela na ten temat informacji.
Zezwolenia na prowadzenie domów opieki są we Francji ściśle regulowane i trudno je zdobyć. Dlatego operatorzy domów opieki czasem sprzedają je oferentom z najwyższej półki.
Ostatecznie Orpea nie dostała domu opieki, mimo to pokryła część inwestycji Remy’ego, kupując Yellowstone SAS. Firma ta, wyceniana na 40 tys. euro, została przejęta za 35 tys. euro przez spółkę zależną Orpei, zajmującą się nieruchomościami. Yellowstone, przemianowana na Résidence Ardennaises, jest dziś wydmuszką.
Regionalna siatka
Burmistrz Ravignon miał prawo zaufać Remy’emu. Były negocjator Orpei urodził się o rzut kamieniem od Charleville-Mézières, w miejscowości Rouvroy-sur-Audry. Jego dziadek, znany miejscowy przedsiębiorca, miał rozległą sieć kontaktów biznesowych, był burmistrzem. – Remy powiedział nam, że zna polityków w radzie regionu, w Charleville-Mézières, a nawet doradcę prezydenta – zdradza IE jeden z byłych współpracowników Orpei (prosi o anonimowość).
– Ravignon i ja znamy się od zawsze. Z czasem został doradcą Nicolas Sarkozy’ego w Pałacu Elizejskim – opowiada Remy.
Spółki Remy’ego w Luksemburgu są dowodem na jego powiązania z wpływowymi osobami w północno-wschodniej Francji. W dokumentach Yellowstone SA odnaleźliśmy nazwisko Alaina Guillaumina, do 2014 r. dyrektora generalnego Departamentu Ardenów. Jak wynika z publicznych dokumentów, domy opieki regularnie wchodziły w zakres jego kompetencji. W 2013 r. Guillaumin podpisał regulamin ustalający siatkę cenową placówki w Orpei, nad której otwarciem pracował Remy.
Po zakończeniu pracy na stanowisku urzędnika Guillaumin został mianowany administratorem Yellowstone w latach 2018-2021.
Guillaumin nie odpowiedział na pytania Investigate Europe. Remy twierdzi jednak, że Guillaumin nie wyświadczył Orpei żadnej przysługi, gdy był urzędnikiem: – Zaproponowałem mu, aby został dyrektorem HLI, bo szukał dla nas finansowania, a to nadało mu większą wagę.
Remy ma 66 lat, nie pracuje już dla Orpei. Gdy z nim rozmawiamy zdaje się nie wiedzieć, dlaczego grupa zakończyła ich 15-letnią współpracę. – Myślę, że pod koniec wiedziałem zbyt wiele – uważa Remy. Także o życiu osobistym i wydatkach niektórych członków zarządu Orpei.
Czy Remy rzeczywiście wiedział za dużo? Grupa nie chce tego komentować.
Raj podatkowy z Polinezji
W 2003 r., na długo przed rozstaniem, międzynarodowa korporacja i biznesmen stworzyli podstawy swojej współpracy. Pierwszy kontrakt, jaki Remy wygrał dla Orpei, dotyczył domu opieki Patrice Groff, również w Charleville-Mézières.
Już wtedy ścieżka do tego biznesu prowadziła przez Luksemburg. Instrukcje dotyczące rodzaju płatności pochodziły według Remy’ego bezpośrednio od założyciela Orpei, Jean-Claude’a Mariana, obecnie emerytowanego multimilionera żyjącego na uchodźstwie podatkowym w Belgii.
Yellowstone jeszcze nie istniała, ale jej przodek, „Compagnie de conseils et services CSS SA”, służył temu samemu celowi. Firma, zarejestrowana w 2002 r. przez spółki fasadowe z wyspy Nuie, raju podatkowego w Polinezji, została wykorzystana do wypłacenia prowizji w wysokości – według Remy’ego – miliona franków. Sprawdzamy: w 2003 r. w sprawozdaniach finansowych CSS SA rzeczywiście widnieje kwota przelewu na 156 900 euro z tytułu świadczenia usług.
IE dotarł do innego byłego kontrahenta Orpei, który obok Remy’ego pełnił funkcję administratora CSS SA. Zachowując anonimowość potwierdza, że sam wysłał fakturę do międzynarodowego koncernu. Zdradza również, jak zakończyła się historia powiernika z Nuie: – Pewnego ranka przyjechała policja. Otworzyłem drzwi, a oni zabrali wszystkie akta.
Upadek CSS SA nastąpił po wizycie komorników, wysłanych przez urzędników z francuskich ubezpieczeń społecznych. Ponieważ firma nie była w stanie oddać 44 tys. euro zaległych składek na ubezpieczenia, sąd ogłosił jej upadłość. Została wykreślona z rejestru.
Ta niefortunna sytuacja nie przeszkodziła pośrednikom w kontynuacji lukratywnej współpracy z Orpeą. Ekspansja giganta dotarła również na południe Francji. I tam, w departamencie Bouches-du-Rhône, sprzedaż dwóch domów opieki miała związek z cichymi prowizjami wypłacanymi za pośrednictwem zagranicznych spółek. W sprawie jednej z nich francuska prokuratura finansowa prowadzi śledztwo – chodzi o oszustwa podatkowe i pranie brudnych pieniędzy (informację podał w październiku 2021 r. francuski magazyn „Challenge”). Dzięki kilku źródłom IE udało się prześledzić te transakcje.
W 2008 r. na rynku pojawiły się dwa nowe domy opieki: Les Alizées w Saint-Cyr-sur-Mer i Paul Cezanne w Aix-en-Provence. Jeden z głównych właścicieli, rodzina Fabre z Marsylii, chciała wycofać się z interesu. Georges Dubois, lokalny pośrednik, poinformował Léona Guimbretière’a, ówczesnego dyrektora ds. rozwoju w Orpei, o nadarzającej się okazji i obiekt w Saint-Cyr został sprzedany za 10 mln euro, a Aix-en-Provence za 15 mln euro.
Ale w tajnym porozumieniu z negocjatorami Orpei Fabre’owie zapłacili również ukrytą kwotę 2,5 mln euro. Pieniądze najpierw trafiły na konto Dubois w Hiszpanii, a następnie na konto Guimbretière’a w Szwajcarii. – Kiedy sprawdziłem swoje konto przecierałem oczy ze zdumienia – opowiada IE były dyrektor.
Guimbretière wraz z Dubois i Fabresem zorganizował wycieczkę do Genewy, aby podzielić się łupem. Remy pamięta ten dzień: – Guimbretière poprosił mnie, żebym zawiózł ich do Banca Svizzera Italiana.
Ten cieszący się złą sławą bank zostanie zamknięty w 2016 r. w następstwie (niezwiązanemu ze sprawą Orpei) sprawy korupcyjnej. – Poczekałem w holu, aż uporządkują swoje sprawy, a potem poszliśmy na lunch – wspomina Remy. – Wtedy właśnie dowiedziałem się o szwajcarskiej prowizji i o tym, że została ona przekazana przez Hiszpanię.
„To tylko pieniądze”
Dziś byli partnerzy próbują przerzucać się odpowiedzialnością. Guimbretière oskarża Remy’ego, że to on stał za całą akcją, że to on wybrał bank i posłużył się sfałszowanym dokumentem, aby przesłać pieniądze na swoje konto. Remy twierdzi, że po prostu znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Wersję tę potwierdza Patrice Fabre, który twierdzi, że miał do czynienia tylko z Guimbretière’em i Dubois.
Sprzedaż domu opieki była zdaniem Fabre’a koniecznością. Biorąc pod uwagę fatalną sytuację finansową domu Paul Cezanne, uznał, że to jedyny sposób na uratowanie majątku rodziny. Fabre nie zdradza, jaką dokładnie kwotę otrzymał. Mówi, że zadeklarował urzędowi podatkowemu pieniądze, które otrzymał ze Szwajcarii, i że ani on, ani jego ojciec nie zostali ukarani przez władze podatkowe za tę transakcję.
IE nie udało się skontaktować z Dubois. Guimbretière przyznaje, że otrzymał 500 tys. euro. Twierdzi, że to jedyne tego rodzaju wykroczenie w jego karierze.
Po 14 latach bohaterowie wciąż obwiniają się nawzajem za tę decyzję, która – jak podejrzewają francuscy prokuratorzy – miała na celu wzbogacenie się pośredników i sprzedawców przy jednoczesnym oszukaniu organów podatkowych.
Czy to zwykła machinacja, ucieczka przed podatkami? Niekoniecznie. Tego rodzaju manewr daje kupującym znaczną przewagę nad konkurentami w przetargach na nowe domy opieki. Takie praktyki pozwalałyby na płacenie wyższych cen, a dopłaty nie byłyby opodatkowane we Francji.
Czy Orpea wiedziała o podstępie lub zachęcała do niego? Nic na to nie wskazuje. Guimbretière upiera się, że grupa Orpei nie wiedziała nic o cichym układzie. Pytana o to Orpea powtarza, że będzie rozmawiać tylko z policją.
Pytana przez magazyn „Challenge” o tę sprawę Orpea twierdziła wcześniej, że jej kierownictwo nie było bezpośrednio zaangażowane w układ cichych prowizji i nie ma dostępu do akt sprawy.
Guimbretière został przesłuchany przez śledczych. Władze zmusiły go do zapłacenia ponad 400 tys. euro podatku. W październiku 2021 r. w ramach tego samego śledztwa funkcjonariusze antykorupcyjni przeszukali siedzibę grupy Orpea.
Prokuratura finansowa Francji prowadzi śledztwo w sprawie kontraktu Bouche-du-Rhône od 2017 r. i wkrótce może zakończyć sprawę. Podczas gdy akcje Orpei spadają na giełdzie z każdą nową informacją o praktykach wokół grupy, byli członkowie kierownictwa i pośrednicy czekają na wyniki śledztwa.
– Ta historia trwa od 14 lat – rozpacza Guimbretière. – Popełniłem jeden błąd i nie ma dnia, żebym go nie żałował. Kiedy ma się do czynienia z milionami, można stracić głowę, gdy chce się dostać swoją działkę.
Jednak w rozmowie telefonicznej z IE były szef działu rozwoju nadal próbuje patrzeć na wydarzenia wokół Orpei ze szczególnej perspektywy: – Przecież to tylko pieniądze. W końcu nikogo nie zabiliśmy, nikt nie zginął.
Edycja: Elisa Simantke