Julia Dauksza, Mariusz Sepioło
Ilustracja: Frycz i Wicha
26 kwietnia 2022
Antyukraińskie treści rozsiewane w mediach społecznościowych mogą docierać do kilku milionów osób. Za takimi narracjami stoją ludzie związani z prokremlowskimi organizacjami, narodowcy i dawni antyszczepionkowcy skazywani za mowę nienawiści.
Maj 2017 r. Pod ambasadą Ukrainy w Warszawie zbierają się uczestnicy kolejnej miesięcznicy wołyńskiej. Głos zabiera stremowana, drobna brunetka, która w antyukraińskim środowisku zasłynie z rozsyłania samochodowych naklejek „Wołyń Pamiętamy”. To Katarzyna Sokołowska z Opola, obecnie prezeska fundacji Wołyń Pamiętamy i twórczyni profili społecznościowych, które trafiają do setek tysięcy ludzi. Trafiają – i dezinformują.
Sokołowska przemawia pod ambasadą: „Nigdy nie zapomnimy o wyrządzonych nam krzywdach i przyjdzie taki dzień, że władza w naszej ojczyźnie będzie w naszych rękach, i wtedy przekonacie się, Ukraińcy, jaki jest prawdziwy głos Polaków! Tak nam dopomóż Bóg, czołem wielkiej Polsce!”.
Dla tych, którzy jej słuchają, Ukraińcy to wyłącznie banderowcy, a historia Ukrainy to jeden temat: rzeź wołyńska.
Udokumentowane próby zaogniania relacji między Polakami a Ukraińcami przez rosyjską propagandę sięgają 2014 r. Teraz dezinformatorzy – na czele z Sokołowską – próbują manipulować emocjami Polaków i wpływać na ich stosunek do ukraińskich uchodźców.
Korzystając z narzędzia do monitoringu mediów społecznościowych Brand24 sprawdziliśmy, jak w kilku ostatnich tygodniach wykorzystywane były treści odwołujące się do trudnych historycznych stosunków polsko-ukraińskich. Sprawdziliśmy, kto próbował wpłynąć na nastroje, na przykład przekierowując uwagę od współczesnych rosyjskich zbrodni na historyczne zbrodnie na Wołyniu.
Bandera przebija sufit
Tuż przed wybuchem wojny analitycy Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych (IBIMS) alarmują o nietypowym zjawisku w sieci. W języku analityków nazywa się to „ponadnormatywną aktywnością publikacyjną” – coraz częściej pojawiają się frazy i słowa takie jak „banderowcy” w kontekście negatywnym, „UPA” w kontekście „mordercy Polaków” oraz „Ukraińcy” w kontekście słów „mordować Polaków”.
Nietypowy ruch, generowany z kilkuset kont na Twitterze, to pierwszy przykład przerzucania się antyszczepionkowców na treści prorosyjskie.
Historie warte uwagi.
Zapisz się na nasz Newsletter
żeby żadnej nie przegapić
IBIMS prognozuje, że tendencja będzie rosła, a celem aktywności kont jest takie złamanie ograniczeń algorytmów, żeby zaczęły przekierowywać uwagę odbiorców na temat rzekomego zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski i Polaków ze strony Ukraińców.
Skutek? Według Google Trends 24 lutego (w dniu inwazji Rosji) następuje tak zwane przebicie – zainteresowanie hasłami dotyczącymi rzezi wołyńskiej wzrasta o ponad 5000 proc. Gdy Rosjanie bombardują ukraińskie miasta i próbują zająć lotniska, wielu internautów wpisuje w wyszukiwarce hasła związane z rzezią wołyńską i UPA.
Dzięki narzędziu, które firma Brand24 udostępniła badaczom dezinformacji, mogliśmy śledzić ruch w sieci przez następne tygodnie.
Pomocna dłoń przykrywa Buczę
Śledzilimy debatę o Ukrainie i Ukraińcach w mediach społecznościowych. Sprawdzaliśmy zarówno konkretne hasztagi antyukraińskich akcji (#niewspieramukrainy #tonienaszawojna #stopukrainizacjipolski #ukrainskieludobójstwo #tujestpolska #wolynpamietamy) jak i hasła wykorzystywane w debacie o:
- rzezi wołyńskiej
- UPA, Banderze i banderowcach
- „ukrainizacji”
W ostatnich dniach obserwujemy kolejną falę wzrostu ilości wzmianek fałszywie sugerujących "ukrainizację", ale wręcz "banderyzację" Polski. Dowolny przejaw empatii, czy pomocy ludziom uciekającym przed wojną jest niestety wskazywany jako przykład "banderyzacji". pic.twitter.com/atNUUURRAM
— Demaskujemy dezinformację (@przeciw_wojnie) April 25, 2022
Analizowaliśmy zwłaszcza momenty, w których wzrastała popularność kombinacji tych hasztagów i przyglądaliśmy się temu, kto kształtował debatę w kluczowych momentach.
Trend nadal ma tendencję wzrostową – mimo kolejnych fal uchodźców i odkryć kolejnych zbrodni wojennych popełnianych przez rosyjskich żołnierzy na ukraińskich cywilach, w polskich mediach społecznościowych coraz więcej osób dyskutuje o UPA i rzezi wołyńskiej.
Niektóre kampanie w polskiej sieci były na tyle zauważalne, że zainteresowały także zagranicznych analityków. Ich uwagę przyciągnęła między innymi kampania uruchomiona przez fundację Wołyń Pamiętamy, dwa tygodnie przed początkiem inwazji – przeanalizowali ją badacze Digital Forensic Research Lab (DFRlab), odnajdując w lutym posty z hasłem „nie wspieram banderowskiej Ukrainy” na 23 stronach i 3 grupach na Facebooku. Na kolejnych 29 grupach anonimowe (już usunięte) konta dystrybuowały podobny slogan ze zdjęciem pomnika Stepana Bandery. Badacze wyłapali też kilka mniejszych kampanii wzywających do wstrzymania rzekomych planów polskiego zaangażowania militarnego po stronie Ukrainy.
Największe zaangażowanie zyskała kampania fundacji Wołyń Pamiętamy – do niej jeszcze wrócimy.
Kolejny gorący moment debaty to kwiecień – wtedy po odwrocie rosyjskich wojsk z okolic Kijowa znaleziono setki ciał cywili zabitych przez Rosjan w Buczy.
Jak donosiło OKO.press, główny kanał rosyjskiej telewizji Rossija 1 emituje wówczas materiał o UPA (z fragmentami fabularnego „Wołynia” Wojciecha Smarzowskiego) by przekonać odbiorców, że Rosja walczy z nazistami. Równolegle na polskim Twitterze zaczyna trendować słowo „Wołyń”.
EUvsDisinfo (projekt grupy zadaniowej Unii Europejskiej, mający na celu prognozowanie i reagowanie na rosyjską dezinformację) pisze wówczas: „Trendowanie ‘rzezi wołyńskiej’ na polskim Twitterze zostało zainicjowane lub przynajmniej wsparte przez rosyjskie farmy trolli. Po 5 kwietnia trend zanikł. Duża część postów na ten temat została opublikowana przez polskich Twitterowiczów o zdecydowanynych poglądach skrajnie prawicowych i antyukraińskich, ale nie miałyby one dość zasięgu, by zdominować trendy Twittera. Rolę odegrała ‘pomocna dłoń’ – skoordynowane działanie [w oryg.: inauthentic behaviour], w tym złośliwe wykorzystanie botów i sztucznej inteligencji. Takie działania to standardowe zagrywki z podręcznika Kremla.” [tłum. red.]
Ukry i trolle
Z danych, które przeanalizowaliśmy z pomocą narzędzia Brand24, wynika że za wygenerowanie 75 proc. wszystkich dyskusji związanych z hasztagami #niewspieramukrainy #tonienaszawojna #ukrainskieludobójstwo (od początku lutego użyto tych hasztagów ponad 500 razy) odpowiedzialna jest Katarzyna Sokołowska – prezeska fundacji Wołyń Pamiętamy. Ta sama, która demonstrowała pod ambasadą Ukrainy i ta sama, której działania na Facebooku zwróciły uwagę analityków DFRLab. Treści z konta Katarzyny Sokołowskiej mogły dotrzeć do ponad 2,8 mln odbiorców.
Nawet w przypadku dużo bardziej ogólnych, a co za tym idzie – większych i bardziej zniuansowanych debat wokół hasła „Wołyń” (ponad 11 tys. wzmianek na samym Twitterze od początku lutego) konto Sokołowskiej generowało 26 proc. całej debaty, zostawiając daleko w tyle resztę użytkowników. Od 3 do 5 kwietnia – gdy na Twitterze trendował Wołyń, „przykrywając” masakrę w Buczy – było to natomiast aż 65 proc. całej debaty. Najpopularniejszym linkiem podawanym dalej w tej dyskusji była zbiórka pieniędzy na cele statutowe fundacji.
Czyli na co? W sprawozdaniach na stronie czytamy, że tymi celami są m.in.: „przywrócenie pamięci współczesnych pokoleń o ludobójstwie dokonanym przez nacjonalistów ukraińskich (…) przedstawienie stosunków polsko-ukraińskich zgodnie z prawdą historyczną (…) wyrażenie szacunku i wdzięczności tym Ukraińcom, którzy z narażeniem własnego życia ratowali Polaków przed banderowcami”. Aktywność szefowej fundacji w sieci weryfikuje te hasła: szczególnie daremne jest doszukiwanie się w niej szacunku do współcześnie żyjących Ukraińców.
Przykłady Twitterowej aktywności Sokołowskiej z początków wojny cytuje w swoim raporcie stowarzyszenie Nigdy Więcej:
„W dniu, w którym rozpoczęła się wojna, Sokołowska napisała: ‘Czy zmierzające do nas hordy Ukraińców ktoś będzie «prześwietlał»?’ oraz ‘NieWspieramUkrainy ToNieNaszaWojna’. (…) Jej kolejne przykładowe komentarze to: ‘Nie wspieram banderowskiej Ukrainy!!!’ (26 lutego), ‘W jakiej walucie są opłacane owieczki, które za wszelką cenę chcą zakopać temat ukraińskiego ludobójstwa na polskim narodzie? W dolarach 25,7%. W szeklach 64,9%. W hrywnach 9,4%’ (10 marca), (…), ‘Otwórzcie oczy!!! To nie są uchodźcy wojenni, tylko przesiedleńcy!!!’ (17 marca) oraz ‘Głupie poliniactwo [Polin po hebrajsku oznacza Polskę – red.] przyłożyło rękę do całkowitej ukrainizacji Polski’ (25 marca). Ponadto Sokołowska powieliła wpisy: ‘(…) Ludzie! Co się w Polsce dzieje? Czy damy radę przegonić to żydo-banderowskie towarzycho, czy już Polak nie ma NIC do gadania?’ (24 lutego), ‘Na razie ukry pokazują nam brak szacunku i pogardę’ (20 marca), ‘Ukrainizacja trwa’, (25 marca).”
Wśród innych wpływowych lub szczególnie aktywnych użytkowników Twittera, które generowały sztuczny ruch w pierwszych dniach wojny, można znaleźć kilku antyukraińskich influencerów. To np. PolitWerkstatt – „etatowe” antyukraińskie konto sympatyzujące z Konfederacją (reklamowało listę wyborczą Konfederacji).
Inny użytkownik to Aximia (konto obecnie zawieszone), konto znane w spiskowej infosferze jako prorosyjski „Ekspres Geopolityczny”, publikujące wiadomości z rosyjskiej propagandy i teorie spiskowe już od 2014 r.
Duża część pozostałych kont antyukraińskich albo została niedawno utworzona, albo podobnie jak Aximia została skasowana po interwencji Twittera. Dało się zauważyć liczne konta antyszczepionkowe rozsiewające treści antyukraińskie, a także opisywane już m.in przez Konkret24 konta antyszczepionkowe o na wpół zautomatyzowanej aktywności.
Podsumowując: w twitterowych debatach o Wołyniu w sieci prym wiedzie Sokołowska i prorosyjskie trolle. Grono jest szersze, gdy pojawiają się tematy Stepana Bandery, banderowców i UPA. Tu znajdujemy konta, które w analizowanym okresie zamieszczały na ten temat średnio nawet po 8 i więcej wzmianek dziennie.
Opolanka wchodzi na scenę
Skąd się wzięła Sokołowska, której antyukraińskie wpisy docierają do setek tysięcy użytkowników?
Mieszka w Opolu. Tu – jak ustalił bloger śledzący prorosyjską aktywność w Polsce Marcin Rey – prowadziła najpierw firmę cateringową, a potem – do 2019 r., kiedy zawiesiła działalność – sklep internetowy z odzieżą patriotyczną (wąsko rozumianą: w asortymencie znajdowały się głównie koszulki „Polski Lwów” i „Wołyń pamiętamy”).
W wywiadzie udzielonym dezinformacyjnemu kanałowi eMisjaTv Sokołowska opowiadała, że jej rodzina ucierpiała w czasie II wojny na Wołyniu.
W okolicach 2017 r. przedsiębiorczyni radykalizuje się i zamienia w antyukraińską aktywistkę. Nową kartę zaczyna w momencie, w którym zaczyna się nasz artykuł – od wystąpienia pod ambasadą ukraińską w Warszawie w maju 2017 r. Pikietę organizuje wówczas Ruch Społeczny Porozumienie Pokoleń Kresowych, któremu przewodniczy Andrzej Łukawski, działacz kresowy.
W spotkaniu biorą udział m.in. Jerzy Robert Nowak, znany z antysemickich wypowiedzi w Radiu Maryja oraz Rafał Mossakowski, twórca dezinformacyjnego kanału Centrum Edukacyjne Polska (wcześniej: Centrum Edukacji Powiśle) i członek komisji rewizyjnej Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich, a także Eugeniusz Sendecki, obecnie pokazujący się na antyszczepionkowych demonstracjach w towarzystwie Nabila Malaziego z prorosyjskiej partii Zmiana. Nad ich głowami powiewają flagi dwóch nacjonalistycznych organizacji:
- Obozu Wielkiej Polski (OWP) – proputinowskiego i antyukraińskiego stowarzyszenia nacjonalistów, którego działacze przyjmowali pieniądze od agitatora Aleksandra Usowskiego. W 2014 r. za rosyjskie pieniądze zorganizowali cykl pikiet poparcia dla prorosyjskich separatystów, na których wznosili hasła „Wołyń pamiętamy, banderowcom żyć nie damy” czy „Donieck, Warszawa, wspólna sprawa”
- Narodowego Świtu – stowarzyszenia, które w marcu 2018 r. zmieni nazwę na Narodowy Front Polski (NFP). Jego założycielem jest były działacz OWP, Marcin Ż., ps. Żółty (związany z półświatkiem). Dziś prezesem NFP jest Wojciech Olszański vel Aleksander Jabłonowski, znany prorosyjski antysemita.
Marcin Ż. jest pod ambasadą, z opaską z napisem „Polski Lwów”. Taką samą ma Katarzyna Sokołowska. To dla niej ważny moment. Po pięciu latach przyzna na Facebooku, że to właśnie wtedy, pod ambasadą, „wszystko się zaczęło”.
Człowiek „Żaby” walczy z Banderą
W 2017 r., gdy Sokołowska po raz pierwszy udziela się publicznie, w środowisku antyukraińskich agitatorów widać wzmożenie. Właśnie tam znajdzie mentora.
Jak opisywał Marcin Rey, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski ogłosił powstanie Honorowego Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa Polaków na Kresach Wschodnich. W jego skład weszli m.in. ówczesny szef ONR Aleksander Krejckant, lider prorosyjskiej Falangi Bartosz Bekier, przedstawiciel brygady mazowieckiej ONR Robert Bąkiewicz, a także czołowi politycy prawicy, w tym ówczesny wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk i wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
W komitecie zasiada też Marcin „Żółty” Ż., rocznik ‘71, znany z antyukraińskich akcji. „Żółty” publicznie przyznaje się do odsiadki w więzieniu i związków z gangiem Jerzego W. ps. „Żaba”, częścią gangu pruszkowskiego odpowiedzialną za przemyt narkotyków.
Ks. Isakowicz-Zaleski przedstawia „Żółtego” jako współorganizatora „miesięcznic wołyńskich”. Ż. przez chwilę był jednym z moderatorów facebookowej grupy Braterstwo Polsko-Rosyjskie oraz producentem koszulek „Banderowiec nie jest moim bratem”.
W 2018 r. Ż. wchodzi do rady fundacji tworzonej przez Sokołowską.
Sokołowska zaczyna działalność społeczną od wyprodukowania 4 tys. naklejek z napisem „Wołyń Pamiętamy”. W 2018 r. ustawia przy autostradzie A4 billboard upamiętniający rzeź na Wołyniu. Podobne plakaty pojawiają się później w Olsztynie, Wrocławiu i Opolu, mateczniku Sokołowskiej. Skąd ma na to pieniądze? Fundacja „Wołyń Pamiętamy” zbiera je na internetowych zrzutkach.
W 2018 r. Sokołowska – za pieniądze zebrane na internetowych zrzutkach – ustawia przy autostradzie A4 billboard upamiętniający rzeź na Wołyniu
Zbiera też na koncert, który ma się odbyć w 2020 r. w rocznicę rzezi wołyńskiej – ostatecznie uzyskane w ten sposób ponad 20 tys. zł przekaże na murale o tematyce wołyńskiej, oficjalnie z powodu pandemii. Cały czas jest aktywna w mediach społecznościowych. Na samym Facebooku posiada co najmniej kilka profili pod różnymi nazwiskami, z których administruje otwarte i zamknięte grupy takie jak np. „Lwów na zawsze polski” czy „Ukraińskie ludobójstwo na południowo-wschodnich Kresach RP”.
Jedyna działalność jej fundacji, o której można się dowiedzieć z publicznie dostępnych sprawozdań, to produkcja wlepek, naklejek, billboardów i murali.
Podwykonawcy trollingu
Jak wynika z naszej analizy, top 10 kont polskiego Twittera z największymi zasięgami piszących o banderowcach to bliski krąg Katarzyny Sokołowskiej w mediach społecznościowych. To m.in Jacek Międlar (udostępniała jego wpisy ponad 60 razy od początku inwazji) i współpracująca z nim Katarzyna Treter-Sierpińska, bloger Piotr Wielgucki i kilka innych kont, które należą do tej samej bańki.
Narodowiec Jacek Międlar, były ksiądz, prawicowym celebrytą stał się w 2016 r. Założył portal wprawo.pl, gdzie wypowiada się też Sokołowska.
Od kilku lat Międlarem interesują się polskie służby. W grudniu 2019 r. były ksiądz został zatrzymany przez ABW za „propagowanie faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego”. Międlarowi postawiono zarzuty za wzywanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych i wyznaniowych i za stosowanie gróźb. Jak pisała wrocławska „Gazeta Wyborcza”, chodziło o wpis na blogu, w którym Międlar pisał o „Polsce w cieniu żydostwa” i wzywał: „Zbrójmy się więc, jak tylko możemy, w broń palną, organizujmy w szwadronach i komandach, rozpoznawajmy i inwentaryzujmy swoją lokalną V kolumnę, wspierajmy, szkolmy w walce, czytajmy i uczmy się – bądźmy nieustraszeni, bezwzględni oraz gotowi na poświęcenie”.
Na Twitterze Międlar udostępnia nie tylko wpisy Katarzyny Sokołowskiej, ale także Katarzyny Treter-Sierpińskiej, przedstawiającej się jako publicystka wprawo.pl.
Przed wybuchem wojny Treter-Sierpińska zajmowała się głównie tematem pandemii. Mówiła m.in., że „covidowe szczepionki dla dzieci to bandytyzm”. Teksty podważające prawdziwość pandemii i skuteczność szczepień zebrała w książce wydanej przez firmę Jacka Międlara. W dorobku Treter-Sierpińskiej znajduje się też pozycja „Żydzi, gender i multikulti, czyli oszustwo i szajba”, również wydana nakładem wprawo.pl.
Teraz Treter-Sierpińska na Twitterze sugeruje m.in., że prezydent Zełenski występuje publicznie pod wpływem alkoholu, a to, co spotyka Ukraińców ze strony armii rosyjskiej, zestawia z rzezią Woli w czasie powstania warszawskiego (w domyśle: Ukraińcy nie mają tak źle – to jeden z typowych zabiegów z katalogu kremlowskiej propagandy).
Podważanie tragedii zwykłych Ukraińców i drwina z ukraińskich władz to obecnie główne zajęcie innego aktywnego hejtera – Piotra Wielguckiego, znanego jako Matka Kurka.
Wielgucki opinii publicznej dał się poznać jako bloger skazany za znieważenie Jurka Owsiaka określeniami „król żebraków i łgarzy” i „hiena cmentarna”. Został też skazany za zniesławienie w dwóch procesach cywilnych wytoczonych przez prezesa fundacji WOŚP. Najpierw chodziło o sugestie, że Owsiak poleciał do Nowego Jorku za pieniądze zebrane od darczyńców. Drugi proces dotyczył epitetów, za które Wielgucki został wcześniej skazany w procesie karnym.
Wielgucki przez cała lata monotematycznie skupiał się na krytyce Jurka Owsiaka i WOŚP. Po wybuchu pandemii zajął się nowym tematem – portalowi Frondy mówił, że „media bredzą, żadnej pandemii nie ma”. Na założonym przez siebie portalu Kontrowersje.net pisał o histerii napędzanej przez polityków, a naukowców podkreślających zagrożenia związane z COVID-19 porównywał do chińskich komunistów z czasów Mao Zedonga.
W dorobku Treter-Sierpińskiej znajduje się też pozycja „Żydzi, gender i multikulti, czyli oszustwo i szajba”, również wydana nakładem wprawo.pl
Od 24 lutego Wielgucki skupia się niemal wyłącznie na antyukraińskiej dezinformacji i hejcie. Na Twitterze, gdzie obserwuje go 18,7 tys. użytkowników (na niedawno stworzonym profilu; pierwotny został zablokowany przez platformę) sugeruje, że prezydent Zełenski jest pod wpływem narkotyków, podważa doniesienia o rosyjskich atakach na ludność cywilną i drwi ze zwykłych Ukraińców, sugerując, że nie lubią pracować, a na święta wielkanocne wyjeżdżają z Polski po to, by za chwilę wrócić po 500+.
Wspólnota zatrzymanych
W listopadzie 2019 r., miesiąc przed zatrzymaniem Jacka Międlara przez ABW, także Katarzyna Sokołowska została wezwana na policję w związku z jej hejterskimi komentarzami wobec Ukraińców na portalach społecznościowych. Przedstawiciele służb (sama Sokołowska mówi o policji działającej na zlecenie warszawskiej prokuratury) odwiedzili ją w mieszkaniu. Opolanka przekazała im wtedy laptop, telefon komórkowy i hasła do kont w mediach społecznościowych.
Efekt? Kilkanaście zarzutów szerzenia mowy nienawiści postawione przez prokuratora Macieja Młynarczyka z Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga-Północ. Pierwsza rozprawa ma się odbyć w czerwcu. Sokołowska – jak twierdzi – czeka na nią z utęsknieniem, żeby udowodnić, że „jako Polka jest dyskryminowana we własnym kraju”.
Śledztwo jest częścią projektu „Od dezinformacji do nienawiści” realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG.