Mariusz Sepioło, Konrad Szczygieł/Frontstory.pl
Šarūnas Černiauskas/Siena.lt/OCCRP
Alexander Yarashevich/Belarusian Investigative Center
Inese Liepiņa/Re:Baltica
Zdjęcie: Litewska Służba Celna / Siena
3 kwietnia 2023
Rok od wprowadzenia sankcji na Rosję i Białoruś, w Polsce bez przeszkód działają spółki handlujące rosyjskimi i białoruskimi towarami
Importują m.in. produkty z drewna i ropy – sklejkę, pellet, masę bitumiczną
Razem z międzynarodowym zespołem dziennikarzy śledczych pokazujemy, jak firmy ze Wschodu omijają sankcje. I jak cierpi na tym polski biznes
Od roku poszczególne biznesy i całe branże omijają embargo – i nadal bogacą się na handlu towarami zza wschodniej granicy Polski. Mimo nałożonych przez Europę sankcji, działające od lat i świeżo założone firmy zarabiają na imporcie z Rosji i Białorusi. Wszystko pod nosem polskich władz, często w ścisłym centrum Warszawy, w pobliżu ministerstw i ukraińskiej ambasady.
Fałszerstwo? Żaden problem
Mimo sankcji w Polsce doskonale prosperują handlarze produktami drewnianymi z Rosji i Białorusi.
Jeszcze przed ich nałożeniem (kolejne pakiety sankcji były wprowadzane od lutego do czerwca 2022 r.) państwo Łukaszenki było jednym z największych (spoza UE) dostawców drewna dla Europy. Tylko w 2021 r. Białoruś sprzedała Unii surowiec wart 1,37 mld euro.
Gdy została zablokowana sankcjami, dostawy drewna ruszyły nagle z Kazachstanu i Kirgistanu – import z Kazachstanu do Unii zwiększył się aż 8 tysięcy razy. Tymczasem lasy to zaledwie 4,5 proc. terytorium Kazachstanu i 5 proc. Kirgistanu. Drewno oficjalnie przybywa więc do Unii z krajów niemal pozbawionych lasów, o krajobrazie często stepowym.
W pierwszej części naszego śledztwa ujawniliśmy, jak pellet produkowany na Białorusi, z fałszywymi dokumentami, skupuje litewska firma Vivalsa. Jej współudziałowcem jest Saulius Girčys, polityk litewskiej partii socjaldemokratycznej. Spotkaliśmy się z Girčysem, podając się za osoby zainteresowane kupnem pelletu.
Na spotkaniu polityk zaproponował, że sfałszuje dokumenty, żeby ukryć pochodzenie towaru. – Napiszę, co zechcecie. Dla mnie to bez różnicy – mówił. – Na pellecie nie ma napisu, który mówiłby gdzie został wyprodukowany. Nie ma tego również w naszych dokumentach. Kupujesz ode mnie, litewskiego sprzedawcy. Jeśli chcecie, mogę napisać „pellet drzewny LT”. To nie problem – zapewniał.
Po naszej publikacji, 22 grudnia 2022 r., Girčys gęsto tłumaczył się w audycji w litewskim radiu publicznym (LRT) z nielegalnych działań. Wyznał wtedy, że pellet kupił od należącej do Łotysza Sergejsa Azubinsa polskiej firmy PLRBL.
Polski łącznik z Kirgistanem
Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że PLRBL była pośrednikiem: kupiła pellet od kirgiskiej firmy Admit, a sprzedała litewskiej firmie Vivalsa. Towar nawet na chwilę nie znalazł się w Polsce. Pojechał bezpośrednio na Litwę.
Według dokumentów przewozowych, ciężarówka białoruskiej firmy Euro-2006 została załadowana 22 tonami pelletu 14 października 2022 r. w Biszkeku. Stamtąd ładunek pojechał na granicę białorusko-litewską i trafił do magazynu. Osiem dni później białoruscy celnicy odnotowali w dokumentach przekroczenie granicy z Litwą. Z pobliskiego magazynu transport wiozła litewska firma Versatio, a odebrała ją już należąca do litewskiego polityka Sauliusa Girčysa firma Vivalsa. W dokumentacji znajdujemy również fakturę z 27 września 2022 r. na trzy kolejne transporty – w sumie 66,15 ton pelletu o wartości 23,1 tys. euro.
Problem w tym, że (jak już wcześniej ustaliliśmy) kirgiskie certyfikaty na handel pelletem w UE są fałszowane, a sam towar w rzeczywistości pochodzi z Białorusi. W grudniu 2022 r. władze Kirgistanu oficjalnie stwierdziły, że eksport drewna z całej strefy ekonomicznej Eurasian Economic Union, której Kirgistan (i Białoruś) jest częścią, wynosi dokładnie 0 ton, co oznacza, że każdy wywóz drewna z Kirgistanu to tak naprawdę przemyt i odbywa się poza instytucjami państwa.
Drewno? No tak, z Białorusi
Ostatni dzień stycznia 2023 r., dworzec kolejowy Warszawa Wschodnia. W kawiarnii postawny Białorusin Vitalij, prokurent polskiej spółki PLRBL, popija kawę. Jest tu przejazdem w interesach, z Białej Podlaskiej przez Warszawę do Lublina. Tam siedzibę ma firma, którą Vitalij reprezentuje. Działająca na polskim rynku od 2019 r. PLRBL oficjalnie zajmuje się głównie budowlanką i legalizacją pracy osób zza wschodniej granicy Polski. Oprócz tego – handluje nielegalnym na terenie Unii pelletem ze Wschodu.
Żeby sprawdzić, jak działa ten proceder, umawiamy się z nim na spotkanie. Na wizytówce podpisuje się jako dyrektor wykonawczy. Do Warszawy przyjeżdża pociągiem. Wysoki, barczysty, mówi z wyraźnym wschodnim akcentem.
Podajemy się za właścicieli firmy budowlanej. Opowiadamy o kontraktach na wschodzie kraju. Potrzebni są nam robotnicy, kierowcy, operatorzy koparek. Vitalij tłumaczy: PLRBL ma takich ekspertów, że otworzą nam butelkę piwa łyżką koparki.
Zapewnia też, że jego firma załatwia formalności. Jakie? Na przykład wizy dla pracowników. Białoruskim urzędnikom trzeba dać łapówkę, ale dzięki temu wizy są szybciej.
Pytamy o pellet. Słyszeliśmy, że PLRBL takie transakcje załatwiała – a my na białoruski pellet mamy klienta. – Możemy wam pomóc – przekonuje Vitalij. – A co potrzeba? Mamy spółki w Kirgistanie i Kazachstanie. To już nasza kombinacja.
🪵❗Importują produkty z drewna i ropy – sklejkę, pellet, masę bitumiczną. Bez przeszkód, mimo wprowadzenia sankcji na Rosję i Białoruś. W nowym śledztwie pokazujemy, jak firmy ze Wschodu omijają sankcje. I jak cierpi na tym polski biznes. pic.twitter.com/6waPxsjSgt
— FRONTSTORY.PL (@FRONTSTORY_PL) April 3, 2023
Vitalij dodaje, że po nałożeniu europejskich sankcji producenci z branży drewna wyjechali z Białorusi do Kirgistanu i Kazachstanu. Dzięki temu pellet legalnie przekracza granicę Unii Europejskiej.
Czy drewno pochodzi z Białorusi? – No, tak, tak – mówi Vitalij. Więcej szczegółów nie zna, ale postara się pomóc. Zostawia numer do białoruskiego współpracownika. On już nam wszystko ogarnie.
Oleg załatwi, Sergejs zaprzecza
Do białoruskiego współpracownika dzwonimy tuż po spotkaniu z Vitalijem. Podajemy się za kupców pelletu.
Pracownik PLRBL potwierdza: pelletem handluje, ale nie chce rozmawiać o szczegółach. Proponuje spotkanie w Białorusi. Jest podejrzliwy: – Pracuję tylko z zaufanymi ludźmi, muszę najpierw wiedzieć więcej o waszej firmie.
Chwilę później dzwonimy do właściciela PLRBL – Sergejsa Azubinsa – już jako dziennikarze. Mówimy, że nasz informator opowiedział nam, że PLRBL wozi pellet pochodzący z drewna z Białorusi, a nie – jak wskazywałby certyfikat – z Kirgistanu.
Azubins odpowiada, że musiałby zapytać o to swoich menedżerów, przecież pracuje dla niego wiele osób, on sam nie zna szczegółów każdej transakcji. Czy zaprzeczy, że drewno pochodziło z Białorusi? – Wszystko może się zdarzyć na tym świecie – stwierdza filozoficznie.
Handel nielegalnym pelletem? Łamanie europejskich sankcji? Azubins idzie w zaparte: jego pracownicy wszystko sprawdzają a on sam nie ma zamiaru trafić na czarną listę. Według niego to do celników należy sprawdzenie, czy importowane drewno jest legalne. A skoro towar przekracza granicę, to dokumenty – przygotowane przez kontrahentów z Kirgistanu – muszą być w porządku.
Kiedy tłumaczymy, że według litewskich celników certyfikaty na pellet z Kirgistanu i Kazachstanu są fałszywe, Azubins się denerwuje. Prosi o przesłanie mailem pytań i kończy połączenie.
Na maila nie odpowiada.
Biznesmen z „małej Rosji”
Kim jest Azubins? Właściciel spółki PLRBL ma 34 lata, mieszka w bloku w łotewskim Daugavpils (pol. Dyneburg.) To 80-tysięczne miasto w południowej Łotwie, przy granicy z Litwą i Białorusią. Zwane jest czasem „małą Rosją”, bo prawie połowa jego mieszkańców to Rosjanie. Wielu przyjechało tu do pracy w przemyśle jeszcze za czasów Związku Radzieckiego.
Azubins jest właścicielem spółki DSM Meistari i współwłaścicielem innej – Betonblock. Pierwsza zajmuje się budową dróg i autostrad, druga produkcją wyrobów betonowych. DSM Meistari wygrywała przetargi na miejskie i państwowe inwestycje drogowe. Większość to drogi miejskie lub parkingi. Spółka realizowała też na Łotwie niewielkie zlecenia kanalizacyjne przy międzynarodowej kolejowej inwestycji Rail Baltica i budowę największej sceny plenerowej na Łotwie – „Mezaparks Stage”.
W lipcu 2022 r. łotewskie media informowały, że władze miasta Daugavpils anulowały kontrakt z DSM Meistari na jedną z miejskich inwestycji. Spółka, jak tłumaczyli samorządowcy, nie była w stanie wywiązać się z terminów. Ta zapowiedziała, że zaskarży decyzję w sądzie, ale dotąd nie ma informacji, czy to zrobiła.
Betonblock specjalizuje się w produkcji betonu i wyrobów betonowych. W zeszłym roku ta spółka Azubinsa osiągnęła prawie 784,2 tys. euro przychodu i ponad 60,1 tys. euro zysku.
Z drewnem spółki Azubinsa oficjalnie nie mają nic wspólnego. W internecie znaleźliśmy jednak oferty sprzedaży pelletu na łotewskich portalach zakupowych. Opublikował je Sergejs Azubins.
Jedziemy do Lublina, gdzie zarejestrowana jest polska spółka Azubinsa – PLRBL. Ma mieć siedzibę w przemysłowej dzielnicy na obrzeżach miasta. Ale w biurze nikogo nie zastajemy. Mieści się tu teraz inna firma, zajmująca się legalizacją pracy i pobytu obcokrajowców. W jej zarządzie są m.in. Białorusini, którzy mieszkają w Polsce i pracują dla PLRBL.
Admit: damy wam certyfikat
Zarejestrowana w Lublinie firma zamknęła 2020 r. na sporym minusie, ze stratą sięgającą 300 tys zł. Znalazła dla siebie jednak nową niszę – pośrednictwo w handlu pelletem. Umowę na handel pelletem z kirgiskim Admitem podpisała w sierpniu 2022 r. – w tym samym miesiącu, kiedy Admit został zarejestrowany.
Gdy dzwonimy do siedziby spółki w Kirgistanie i podajemy się za firmę z Białorusi, przedstawiciel Admita cieszy się, że pomoże w sprzedaży drewna z Białorusi do Europy. Chętnie tłumaczy: – Wysyłamy drewno do Polski, Litwy i Łotwy. Także do Niemiec i Włoch.
Po prostu weźmiemy wasze produkty tak, jakby nie było żadnych problemów.
Pracownik Admita sugeruje, że najbezpieczniej jest transportować drewno przez Polskę lub Łotwę, ponieważ w tym krajach „zadaje się najmniej pytań”.
– Robicie certyfikaty drewnu? Czy zdobywacie własne? – dopytujemy.
– Oczywiście, jest to certyfikowana działalność. My, jako producenci, całkowicie certyfikujemy produkty. Cały komplet dokumentów.
Litwa kontroluje, Polska odnotowuje
W poprzednim śledztwie o rosnący import drewna z Kazachstanu i Kirgistanu pytaliśmy w Krajowej Administracji Skarbowej i Ministerstwie Finansów. Polskie władze przyznały, że odnotowały wzrost importu z egzotycznych kierunków, ale nie podały szczegółów – ile ton importowano, jakiej wartości, czy jakikolwiek transport skonfiskowano.
Kiedy ponownie o to pytamy, wydział prasowy KAS zapewnia, że kontrole graniczne są prowadzone z „uwzględnieniem sankcji na Białoruś”. Precyzuje, że od 1 stycznia 2022 r. do początku lutego 2023 r., do Polski przewieziono z Kirgistanu w sumie 5,3 tys. ton drewna opałowego, w tym pelletu. Do końca listopada 2022 r. polscy celnicy ani razu nie doszukali się nieprawidłowości w dokumentacji towaru. Zapytaliśmy też o okres listopad-marzec 2023 r. Do czasu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
W śledzeniu przemytu polskich celników znacznie wyprzedzili ich litewscy koledzy. W połowie listopada ogłosili, że zaostrzają kontrole importu drewna z Kazachstanu i Kirgistanu, żeby powstrzymać obchodzenie sankcji. Ale według Vygantasa Paigozinasa, zastępcy dyrektora litewskich celników, przemytnicy już nauczyli się, jak omijać ograniczenia.
Również w Łotwie celnicy potwierdzili, że zatrzymali trzy transporty produktów drewnianych z podejrzanymi papierami z Kazachstanu i Kirgistanu. Według nich trudno jest udowodnić prawdziwe pochodzenie ładunku.
Sklejka fałszowana cyrylicą
Równie łatwo płynie do Unii Europejskiej sklejka z Rosji i Białorusi. Dotarliśmy do dokumentów, z których wynika, że jednymi z czołowych importerów tego towaru są polskie spółki.
Wiemy, że rosyjską sklejkę – już po wprowadzeniu sankcji – importowały co najmniej 23 polskie firmy. Kupowały ją od dwóch spółek zarejestrowanych w Kazachstanie. Tak jak w przypadku pelletu, towar przechodził przez granicę na sfałszowanych dokumentach lub dzięki pośrednictwu spółki zarejestrowanej w Kazachstanie, ale całkowicie zależnej od realnych właścicieli z Białorusi.
Jak ustaliliśmy, jedna z dostarczających polskim firmom sklejkę spółek – QazFanCom – skupuje towar w Rosji i na podstawie fałszywej dokumentacji wysyła go do Unii Europejskiej. Druga – Manufaktura Plus z siedzibą w Kazachstanie – jest pośrednikiem, dzięki któremu towar pochodzący z Białorusi może przechodzić przez granicę Unii Europejskiej.
Skąd to wiemy? Manufaktura Plus to firma założona przez ludzi związanych z zależną od reżimu Łukaszenki spółką Pinskdrev (białoruski dyktator w 2011 r. podpisał dekret, na mocy którego kontrolę nad firmą przejęło państwowe przedsiębiorstwo Bellesbumprom, również z branży drzewnej). Pinskdrev jest największym na Białorusi producentem sklejki (36,6 proc. rynku w 2018 r.) i mebli (47,25 proc. w 2018 r.). Dzięki spółkom zarejestrowanym poza Białorusią może wciąż handlować z Europą.
Ryzyko – nie, bezpieczeństwo – tak
W apartamentowcu na warszawskim Muranowie swoje biuro ma firma R. Na stronie w sieci chwali się, że jest wiodącym importerem materiałów drewnopochodnych. Drzwi otwiera mężczyzna, przedstawiający się jako prezes spółki. Gdy pytamy jak się nazywa, nie chce zdradzić. – Nie muszę tego panu mówić – odpowiada ze wschodnim akcentem. Na papierze wspólnikami firmy jest dwoje obywateli Białorusi, prezesem – również Białorusin.
Pytamy o sklejkę z Kazachstanu. Odpowiedź: – Nie powiem panu nic o drewnie z Kazachstanu, bo my nie ściągamy nic z Kazachstanu.
Ale prezes mija się z prawdą. Według danych eksportowych od wybuchu wojny w Ukrainie firma R. łącznie 36 razy kupowała sklejkę od firmy QazFanCom. Czyli sklejkę oficjalnie z Kazachstanu, a tak naprawdę – z Rosji.
– Skąd wiecie, że sklejka, którą ściągacie, nie pochodzi z Białorusi lub Rosji?
Prezes łamanym polskim: – My mamy procedury. Ryzyko – nie, bezpieczeństwo – tak.
Spółka zamknęła 2021 r. zyskiem na poziomie ponad 16 mln zł. Sprawozdania za 2022 r. jeszcze nie opublikowała.
Większość z 23 firm, o których wiemy, może się pochwalić równie imponującymi zyskami. Rekordzistka tylko w ubiegłym roku wypracowała 29,8 mln zł zysku (przy 346,3 mln zł przychodów).
Masa z państwową dotacją
Dom wypełniony meblami z rosyjskiej sklejki można w Polsce przykryć rosyjską papą. Na przykład z koncernu Technonicol – rosyjskiego giganta na rynku produkcji materiałów do izolacji dachów.
Technonicol produkuje masy bitumiczne, czyli potocznie papę – czarną maź do uszczelniania dachów. Technonicol do produkcji papy używa głównie rosyjskiej ropy – koncern ma w Rosji kilkadziesiąt zakładów, stamtąd sprowadza do Europy swój produkt.
Firma powstała w latach 90. Mit założycielski to historia dwóch studentów Moskiewskiego Instytutu Fizyki i Technologii, którzy zakładają dekarską firmę. Studentami są Igor Rybakow i Siergiej Kolesnikow. W 1995 r., krótko po upadku Związku Radzieckiego, otwarli pierwszy zakład produkujący papę, dziś w samej Rosji mają ich kilkadziesiąt.

Rybakow to multimilioner z listy 100 najbogatszych Rosjan według „Forbesa”. Jest influencerem, ma kanał na YouTube w którym opowiada, jak zdobyć fortunę. Wydaje książki, prowadzi fundację a w wolnych chwilach żegluje i nagrywa piosenki. Jego biznesowy partner jest bardziej dyskretny, dogląda biznesu nie udzielając się publicznie. Żaden z nich wprost nie wspiera wojny prowadzonej przez putinowską Rosję. Ale też głośno i wyraźnie się jej nie sprzeciwia.
W październiku 2022 r. władze Ukrainy umieściły Rybakowa i Kolesnikowa na liście sankcyjnej. Mimo tego, zarówno polskie jak unijne władze, nie mają nic przeciwko handlowi rosyjską papą.
Polski dom z rosyjskim daszkiem
W Polsce działają trzy firmy, których beneficjentami rzeczywistymi – czyli z których czerpią zysk – są Kolesnikow i Rybakow. Wszystkie wchodzą w skład grupy związanej z rosyjskim Technonicolem. Sam Technonicol działa w Polsce od 2005 r. Ale mocno przyspiesza na polskim rynku dopiero kilka lat później.
– Siłowo działający rosyjski biznes bitumiczny zaczął dawać nam się we znaki w 2010 r. Dostawaliśmy coraz więcej sygnałów o firmie Technonicol, która zaczęła penetrować rynek i rozpychać się w agresywny sposób – mówi Konrad Machula, prezes Stowarzyszenia Producentów Pap, które zrzesza największych działających na rynku producentów masy bitumicznej.
Jak tłumaczy Machula, za sukcesem Technonicola stoją warunki, w jakich Rosjanie produkują masę bitumiczną. – W Federacji Rosyjskiej produkcja membran bitumicznych jest dotowana, dając przewagę rosyjskim producentom i narzędzia do agresywnej penetracji rynku europejskiego. Na dodatek w 2007 r. Unia Europejska zniosła akcyzę na import surowców z Rosji służących do budowy infrastruktury, w tym na asfalt, z myślą o produktach do budowy dróg i mostów – mówi Machula.
Technonicol wykorzystał ten przywilej: mimo że masa bitumiczna służy głównie do izolacji dachów, z technologicznego punktu widzenia ma wiele wspólnego z asfaltem. – Prawnicy rosyjscy tłumaczyli, że membrany bitumiczne, które produkują, to nic innego niż asfalt, tylko że w rolce. To dawało im dużą przewagę i konkurowali z nami na nierównych zasadach – nie ukrywa emocji Machula. I przywołuje statystyki. Według wyliczeń stowarzyszenia, rosyjski produkt stanowił w 2021 r. już 1/5 polskiego rynku papy.
Według danych przedstawianych przez Stowarzyszenie Producentów Pap w ostatnich trzech latach import rosyjskiego produktu do Polski był najwyższy spośród wszystkich europejskich krajów.
– Mali i duzi inwestorzy kupując papę firmy Technonicol wspierają wojnę! My z kolei stoimy przed problemem zamykania linii produkcyjnych lub nawet całych zakładów, dziś już w wielu firmach wstrzymujemy produkcję, a zatrudniamy ponad 3,5 tys. pracowników – mówi Machula.
Kto zwraca uwagę na oligarchów?
Agresja Rosji na Ukrainę zmieniła postrzeganie rosyjskiego biznesu w Europie. Wiele firm objętych zostało sankcjami, wielkie marki wycofały swoje produkty z Rosji, a Unia Europejska wprowadziła embargo na surowce z Rosji. Technonicol, mimo że sprzedaje produkty, które powstają z rosyjskiej ropy, bez przeszkód działa w Polsce.
Przedstawiciele Stowarzyszenia złożyli w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji wniosek o wpisanie Technonicola na listę sankcyjną. Bez rezultatów.
Do tej pory na polską listę sankcyjną trafiło 38 osób i 42 podmioty. Ich aktywa zostały zamrożone, a możliwości prowadzenia biznesu ograniczone.
Co na to sami biznesmeni? Do czasu publikacji Technonicol nie odpowiedział na naszą prośbę o komentarz.
Czy przepisy sankcyjne są wystarczające by eliminować z polskiego rynku podmioty powiązane z rosyjskimi oligarchami? Justyna Nykiel, radca prawny w międzynarodowej firmie audytorskiej Grant Thornton uważa, że nie: – Regulacjom powinno towarzyszyć wydanie wiążących interpretacji tych przepisów, które mogłyby pomóc przedsiębiorcom w prowadzeniu działalności zgodnie z regulacjami oraz aktywne działania władz, mające na celu weryfikację przestrzegania tychże regulacji.
Eksperci uważają, że proces wpisywania na listę sankcyjną jest nieprzejrzysty. – Przy każdej osobie, czy podmiocie wpisanym na listę, pojawia się krótka wzmianka wskazująca na powody umieszczenia ich na liście, nie ma natomiast oficjalnych informacji i komunikatów wskazujących na to, w jaki sposób dokonana została weryfikacja – mówi Justyna Nykiel.
Dr Katarzyna Witkowska z firmy konsultingowej Crido: – Nie ma jasnych przesłanek, co decyduje o tym, że ktoś zostaje wpisany na listę sankcji. To są przede wszystkim decyzje polityczne, uznaniowe. Cały czas poruszamy się w bardzo miękkiej sferze. I nadal nie mamy pomysłu, jak z jednej strony chronić wartości, które są dla nas, Europejczyków, ważne, a z drugiej strony skutecznie eliminować osoby i podmioty, które naszych praw zupełnie nie szanują i nie mają poszanowania dla integralności terytorialnej, zdrowia, życia, wolności seksualnej. I robią to pośrednio, w białych rękawiczkach, bo przecież ci oligarchowie nie walczą na froncie, ale ich pieniądze zasilają rosyjskie państwo – mówi ekspertka.
Aktualizacja: w opublikowanej pierwotnie wersji tekstu wkradł się błąd – opisywana przez nas faktura dla firmy Vivalsa z 27 września 2022 r. była oczywiście wystawiona na kwotę 23,1 tys. euro, a nie 23,1 mln euro. Przepraszamy.
Artykuł powstał przy wsparciu Journalismfund.eu.
W ramach śledztwa ukazały się także publikacje Belarusian Investigative Center (Białoruś), Re:Baltica (Łotwa).