#OSzustwa
Dzwonię po twoje
pieniądze
Anastasiia Morozova
Maciej Możański
Grafiki: James O’Brien, OCCRP
3 kwietnia 2025
- Przez cztery lata dwie fałszywe sieci call-center oszukały ponad 30 tys. ludzi. Prowadząc biura w Gruzji, Izraelu i Europie wyłudziły ponad ćwierć miliarda dolarów
- Oszuści kuszą inwestycjami i handlem kryptowalutą. Golą ofiary do żywego dzięki łatwemu dostępowi do globalnego systemu bankowego i możliwości zacierania śladów dużą liczbą tzw. usług płatniczych
- Dzięki wyciekowi danych, który zdobyli dziennikarze szwedzkiej telewizji (SVT), w ramach naszego wspólnego śledztwa odkryliśmy, jak wyglądały kulisy tej operacji. Odnaleźliśmy część ofiar
Liliana Molina rezyduje w call center w Tbilisi. Kilka tygodni marca i kwietnia 2024 r. spędza na linii z Markiem, brytyjskim handlowcem, przekonując go do inwestycji w kryptowalutę i akcje, na których nie można stracić, wyłącznie zyskać.
Gdy w końcu Mark się poddaje i zgadza zainwestować w kryptowaluty, Liliana (to tylko roboczy pseudonim pracownicy oszustów) otwiera aplikację Telegram i wysyła prośbę do działu finansowego call center: „Potrzebuję danych z Wielkiej Brytanii na siedem tysięcy” – pisze. W ciągu kilku minut dostaje fakturę na nazwisko Brytyjczyka z prośbą o zapłatę 7 tys. funtów na rzecz bułgarskiej firmy z kontem w cyfrowym banku Revolut.
Mark po raz pierwszy wysyła pieniądze. Ostatecznie na oszustwie straci co najmniej 25 tys. funtów – podobnie jak 30 tysięcy innych ofiar.
Przekaż 1,5% na ważne tematy i niewygodne pytania.
KRS: 0000367130 FUNDACJA REPORTERÓW
Liliana i jej koledzy na telefonicznych i internetowych oszustwach w latach 2022-2025 zarobili ponad 35 mln dol. Wiemy to, bo dane oszustów – dokumenty i pliki audio z ich call center – trafiły do dziennikarzy. Dzięki nim wiemy również, że podobna, ale większa operacja w Izraelu i Uniii Europejskiej, przyniosła tej samej siatce ponad 240 mln dol.
W ramach międzynarodowego śledztwa OCCRP poznaliśmy kulisy złodziejskiej operacji Scam Empire.
Podziemne systemy płatności
Oszustwo przy pomocy call center wymaga wprawy – zwłaszcza w wyprowadzaniu pieniędzy ofiar z banków, które mają mechanizmy przeciwdziałania oszustwom. Dlatego złodziejskie centra telefoniczne proszą ofiary, aby otwierały konta w bankach cyfrowych – te zazwyczaj są mniej rygorystyczne w kontroli oszustw. Potem działaniom przestępców pomagają podmioty nazywane „dostawcami usług płatniczych”.
W normalnych warunkach dostawcy usług płatniczych to firmy, które pomagają legalnym podmiotom otrzymywać płatności elektroniczne od klientów. Zapewniają im łączność oraz bezpieczeństwo w ramach globalnego systemu bankowego.
W dokumentach Scam Empire, które poznaliśmy dzięki wyciekowi, odnaleźliśmy cały, dziwny ekosystem nieuregulowanych dostawców usług płatniczych. W jego ramach wykorzystuje się rachunki w głównych bankach, prowadzonych przez firmy pośredniczące, aby szybko (i niewykrywalnie) przenosić pieniądze na całym świecie.
Słuchaj Podcastu Śledczego
Podziemne systemy płatności są w stałym kontakcie z oszustami dzięki Telegramowi. Po kontakcie z dostawcą usług płatniczych i wymianą informacji na temat operacji finansowej ofiary (nazwisko, narodowość, kwota transakcji), przestępcy szybko dostają dane specjalnie przygotowanego konta bankowego, na które można je przelać. Cel – nie wzbudzić podejrzeń, że właśnie dokonuje się przestępstwa.
Morawiecki zachęca na Onecie
Złodzieje działali w Europie i państwach byłego ZSRR. W Polsce, gdzie ofiarami tego schematu padło ponad 600 osób, działało co najmniej sześć platform: Equitiz, LeverageSix, Toro Banc, Rivo Banc, Novo Brokers i Infinity4X (jak wynika z naszego śledztwa, tylko w ramach gruzińskiej siatki było ich aż siedem). W ramach bliźniaczej, izraelsko-europejskiej operacji, działało aż 79 platform.
Platformy reklamowane były jako innowacyjne, korzystające z AI do pomnażania zysków. Reklamy pojawiały się na popularnych portalach, takich jak Bankier.pl, Onet.pl, i w mediach społecznościowych. Reklamy nielegalnie korzystały z wizerunków znanych osób, często kojarzących się z sukcesem finansowym (jak Elon Musk) albo pełniących funkcje publiczne (Andrzej Duda, Mateusz Morawiecki).
Na naszą prośbę sprawę sprawdza Jakub Kudła, szef działu prawnego w Grupie RASP, wydawcy Onetu. „Nazwa podmiotu (LeverageSix) nie znajduje się na liście zleceń reklamowych Onetu. Należy zastrzec, że reklama mogła zostać wykupiona w ramach powszechnego u wydawców zautomatyzowanego systemu Programmatix przez inny podmiot” – tłumaczy prawnik. Reklamodawcy są sprawdzani w rejestrze ostrzeżeń publicznych KNF i w UOKiK, czy nie działają w rajach podatkowych, dodatkowe sprawdzenie mogą wykonać działy bezpieczeństwa i finansowy. Zastosowanie tych procedur dla reklam z systemu Programmatix jest niemożliwe.
Na listę ostrzeżeń publicznych KNF z kilku działających platform wpisana została jedynie LeverageSix. KNF złożył też do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu „prowadzenia działalności w zakresie obrotu instrumentami finansowymi bez wymaganego zezwolenia lub upoważnienia”. Dwa inne śledztwa, w sprawie Toro Banc i Equitiz, zostały umorzone „ze względu na niewykrycie sprawcy”.
Część platform – jak Novo Brokers, Rivo Bank czy Infinty4X – zawiesiła swoje adresy URL. Inne platformy − jak Equitiz, pod zmienionym po raz kolejnym adresem − nadal działają.
Jak to możliwe, że tylko jedna platforma oszustów została wpisana na czarną listę KNF? Dlaczego w tych sprawach w Polsce prowadzono tylko trzy śledztwa?
KNF tłumaczy, że jeśli do nadużyć dochodzi w spółkach innych niż te, które każe jej ścigać ustawa, Komisja niewiele może zrobić. Jedyne, co może, to przeprowadzić analizę ich działalności i skierować zawiadomienie do organów ścigania. I podpowiada, żeby o platformy oszustów pytać w policji i prokuraturze.
Wierzymy, że dziennikarstwo śledcze to dobro publiczne.
Zostań naszym patronem, wesprzyj nas na Patronite.
To jest pranie pieniędzy
Nazwy niektórych dostawców mają wskazywać, że specjalizują się w określonych rynkach (Wielka Brytania Local, Australia Local,). Większość z tych, które zbadaliśmy, nie jest prawnie zarejestrowana. Pobierają od 10 do 17 proc. od transakcji – znacznie więcej, niż w tych legalnych (dla porównania: PayPal pobiera 5-procentową opłatę za przelewy międzynarodowe).
Kathryn Westmore, która w Royal United Services Institute (RUSI) kieruje pracami nad polityką w zakresie przestępstw finansowych, uważa, że ten system przypomina usługi dla przemytników narkotyków. Helena Wood, szefowa polityki publicznej w Cifas, brytyjskiej organizacji zajmującej się zapobieganiem oszustwom, uważa, że dostawcy usług płatniczych pozwalają oszustom na outsourcing operacji: – Zasadniczo to usługa prania brudnych pieniędzy – uważa Wood.
Pliki z call centers pokazują, że oszuści nakłaniali ofiary do otwierania rachunków w bankach cyfrowych lub firmach zajmujących się transferem pieniędzy. Klientom tłumaczyli, że te instytucje zadają mniej pytań. Przestrzegali przed dużymi bankami, które albo uniemożliwiają klientom wzbogacenie się, albo nie są „przyjazne kryptowalutom”.
Bankiem, z którego najczęściej korzystały ofiary gruzińskiego call center, był Revolut, znany bank online. Spośród ponad 5 tys. transakcji inspirowanych przez złodziei 598 przeszło przez Revolut. Przesłuchujemy nagrania z call center: – Czasami banki narzekają, gdy otrzymujemy jakieś środki lub gdy inwestujemy w kryptowaluty, prawda? – zagaduje potencjalną ofiarę jeden z oszustów. – Dlatego bardzo przydatne będzie zainstalowanie Revoluta.
Sam Revolut twierdzi, że „traktuje oszustwa i ryzyko zorganizowanej przestępczości niezwykle poważnie” oraz ma „solidne procedury zapobiegające niewłaściwemu wykorzystaniu Revolut do nielegalnych celów”. To nie do końca prawda – jak ujawniliśmy to właśnie m.in. przez Revolut przechodzą płatności dla sabotażystów, których na Zachód wysyła Rosja.
Tylko nie mów o kryptowalucie
Ponownie słuchamy nagrań z call center: oszust tłumaczy ofierze, aby zapisała słowo w słowo, co ma powiedzieć bankowi, tłumacząc płatności przez firmę Wirex: – Możesz zapisać to na kartce: „Używam Wirex do podróżowania. Używam go od ponad czterech lat. Mój syn polecił mi go, ponieważ kiedy podróżuję za granicę, Wirex daje mi kartę, której mogę używać” [Wirex nie odpowiedział na prośbę o komentarz – red.].
W przypadku Brytyjczyka Marka oszuści namawiali go do otwarcia konta w brytyjskiej bankowości cyfrowej Chase. „O wiele łatwiej jest to zrobić z Chase”, napisała do niego Liliana Molina na WhatsApp. A jeśli Chase zakwestionuje transakcję? „Powiedz bankowi, że 7 tys. funtów było przeznaczone na bilety do teatru”.
Chase odmówił nam odpowiedzi na pytania dotyczące konta Marka, powołując się na klauzulę prywatności.
Gdy Liliana wysłała Markowi fałszywą fakturę, ten jeszcze tego samego dnia przesłał środki na bułgarskie konto Revolut (Revolut nie odpowiada na pytania dotyczące tego przypadku, powołując się na poufność klientów i ochronę danych).
Mark początkowo był sceptyczny. Ostatecznie przekonała go fałszywa strona internetowa, która pokazywała, że jego pieniądze są starannie inwestowane w „gwarantowane zyski”.
Gdy Mark w końcu się godzi, Liliana Molina konsultuje się z kierownikiem finansowym swojego call center. Ten sugeruje wysłanie go za pośrednictwem litewskiej giełdy kryptowalut – ale konto Marka jest zbyt nowe. Dlatego operacją zajmuje się pośrednik o nazwie Bankio (ostrzegając, by broń Boże nie posługiwać się w przelewach słowami „inwestycja” lub „kryptowaluta”). W ciągu zaledwie dziewięciu minut Bankio wystawia fakturę dla Marka.
Firma Bankio nie istnieje. Z naszego z wycieku wynika, że jest powiązana z podobnym dostawcą usług, Anywires. Oba podmioty dzieliły brytyjski numer telefonu komórkowego i adres w Edynburgu. Telefon już nie działa.
Do zeszłego miesiąca Anywires miał profesjonalnie wyglądającą stronę internetową, na której twierdził, że współpracuje między innymi z Revolut i Wise (Revolut twierdzi, że strona używała jego logo bez pozwolenia). Strona internetowa Anywires podawała również adres kontaktowy na przedmieściach Rygi, stolicy Łotwy – prowadził on do mieszkania na pierwszym piętrze postsowieckiego bloku.
Przekonał mnie prezydent Duda
Kim są ofiary telefonicznych przekrętów? To klienci platform tradingowych czy ci, którzy chcieli spróbować inwestycji wspartych sztuczną inteligencją. Niektórzy z nich przez trzy miesiące zainwestowali po blisko 90 tys. euro.
Dotarliśmy do części ofiar.
− Zachęciła mnie reklama na bankier.pl: trading z wykorzystaniem AI. Zostałem oszukany na ponad 20 tys. zł w euro i kryptowalutach. Do tej pory dzwonią do mnie rosyjsko brzmiący naciągacze z informacją, że pomogą mi wypłacić pieniądze, jeżeli tylko zainstaluję ich oprogramowanie – mówi Tomasz (inwestował na platformie Equitiz).
Krzysztof nigdy nie słyszał o Equitiz. Inwestował na platformie Rivo Banc (zachęciła go reklama w internecie), stracił ponad 15 tys. euro. Janusza do założenia konta na Toro Banc i wpłacenia depozytu zachęciła z kolei reklama z wizerunkiem premiera Morawieckiego. Annę do inwestycji przekonała stopa zwrotu i reklama z prezydentem Dudą. Bożena na konto na platformie LeveregeSix przelała ponad 2 tys. euro.
Żadne z nich nie odzyskało pieniędzy.
Mimo różnych nazw platform, wszyscy padli ofiarami tej samej siatki oszustów. Niezależnie od platformy schemat wyglądał identycznie. Leszek: − Założyłem konto na Equitiz. Od razu zadzwonili i dowiedziałem się, że muszę wpłacić przynajmniej 250 euro. Potem miał zadzwonić do mnie broker – wspomina mężczyzna. − Człowiek, z którym rozmawiałem po rejestracji twierdził, że firma ma oddział w Polsce i podlega Komisji Nadzoru Finansowego.
− Wpłaciłem minimalną kwotę, wtedy zadzwonił broker. To był pierwszy raz, gdy zapaliła mi się czerwona lampka. Mówił niepoprawną polszczyzną, z obcym akcentem. Pytał o doświadczenie w inwestowaniu, obiecywał zyski. Okazało się, że reklamowana „sztuczna inteligencja” to zwykłe zlecenie sprzedaży z limitem ceny − coś, co oferuje każde biuro maklerskie. Broker próbował mnie przekonać, że inwestowanie wspomagane AI jest dostępne dopiero od 5 tys. euro – mówi mężczyzna.
Leszek sprawdził firmę – nie miała oddziału w Polsce, centralę rzekomo w Anglii czy w Szwajcarii. Na jakich zasadach w takim razie firma podlegała KNF- owi? Mężczyzna dowiedział się, że brokerzy mają licencje maklerskie, otrzymał też dane rejestrowe angielskiej spółki i dokument potwierdzający licencję polskiego maklera.
Im więcej pytań zadawał, tym bardziej broker stawał się nerwowy. Potem stał się wulgarny. Leszek wycofał się z platformy. Na swoje pieniądze czeka od sierpnia.
JAK DZIAŁALI ZŁODZIEJE
- W sieci pokazują się reklamy promujące platformę tradingową. Pojawiają się na znanych portalach, wykorzystując wizerunki znanych osób.
- Po zarejestrowaniu się na platformie klient otrzymuje telefon z call-center od konsultanta. To pierwszy kontakt – ma przekonanać ofiarę o innowacyjności i bezpieczeństwie platformy tradingowej.
- W trakcie pierwszego kontaktu konsultanci namawiają na wpłacenie środków na konto.
- Gdy skuszony perspektywą zysków klient decyduje się wpłacić depozyt, „opiekę” nad nim w ramach call center przejmuje inny konsultant – tzw. „specjalista do spraw finansowych”
„Konsultanci finansowi” stoją wyżej w hierarchii: mają pod ręką fałszywe tożsamości i zmyślone CV. Są przeszkoleni, jak wyłudzać jak najwięcej pieniędzy od ofiar. Do każdego klienta przypisany jest jeden opiekun. Buduje to relację i zaufanie ofiary, która stopniowo naciągana jest na coraz większe kwoty. - Zbudowanie zaufania ofiary do „pracownika” platformy miało również drugie dno. Chodziło o to, aby klienci zainstalowali na swoich komputerach program – AnyDesk. Sam program jest legalny i może być przydatny, bo umożliwia zdalny dostęp do danego urządzenia. Pracownikom call centers umożliwiał jednak zdobycie dostępu do danych wrażliwych ofiar – w tym kont bankowych.
- Kolejnym krokiem przestępców jest przepranie pieniędzy.
Pokaż nam swoje numery
Wszyscy nasi rozmówcy opowiadają, że niedługo po zarejestrowaniu na platformie dostawali telefony od „konsultantów”, którzy namawiali na wpłatę pieniędzy. Anna, oszukana przez kilka platform: − Wpłata miała wynosić około tysiąca złotych, w przeliczeniu na euro. Proponowali, że to oni będą obracać gotówką, bo jestem niedoświadczona. Zyski rosły szybko, po miesiącu na każdej z platform zarabiałam ok. 10 tys. euro.
Problemy zaczęły się, gdy Anna chciała wypłacić środki. Miała podać numer karty kredytowej i 3-cyfrowy kod z drugiej strony karty.
Trzycyfrowy ciąg, znajdujący się na kartach kredytowych i debetowych, to CVV lub CVC (card verification value bądź card verification code) − unikalny ciąg cyfr drukowany na kartach płatniczych. W przypadku transakcji dokonywanych za pomocą karty podanie kodu CVV/CVC oznacza, że zgadzamy się na transakcję.
Posiadając tylko dwie informacje, numer karty oraz jej kod CVV/CVC, oszuści mogą dokonywać transakcji z konta, do którego przypisana jest karta.
Czy banki mogły zablokować podejrzane płatności, widząc niespodziewanie duże przelewy z rachunków klientów?
Anna: − Usłyszałam od konsultanta, że platforma, na której inwestowałam, nie współpracuje z moim bankiem. Zasugerował, abym założyła rachunek na Revolucie. Gdy to zrobiłam, kontakt się urwał.
Dlaczego scammerzy chcieli, aby Anna założyła osobny rachunek bankowy – i dlaczego w brytyjsko-litewskim Revolucie? Założony przez Nikołaja Storonskiego „neobank” to wyceniana obecnie na blisko 45 mld. dol. instytucja finansowa, rodzaj banku, działającego w ponad 35 krajach. To, co przekonuje do siebie przestępców, to cyfrowość Revoluta i to, że jego konta nie posiadają numeru IBAN. Mają za to vIBAN – czyli wirtualny IBAN.
Tropy wiodą do Łodzi
Operacja, którą prowadzili cyberprzestępcy nie mogłaby się powieść, gdyby nie gąszcz spółek-krzaków – zwanych z angielska firmami proxy. To rejestrowane w różnych krajach podmioty, prowadzące rzekomo działalność gospodarczą, mniejsze elementy maszynki do wyprania pieniędzy.
W Polsce działało ich siedem. Sprawdziliśmy wszystkie. Severide – wpisana w maju 2023 r. do tzw. rejestru działalności w zakresie walut wirtualnych – miewała po 300 tys. euro obciążeń miesięcznie, chociaż (oficjalnie) nie miała wtedy przychodów. W ramach polskiej części operacji działały ponadto 4Word Solution (która od najbardziej poszkodowanej finansowo ofiary, angielskiego przedsiębiorcy Stuarta Daburna, otrzymała trzy przelewy na łączną sumę ponad 62 tys. funtów); Coinmagnet (również posiadająca zezwolenie na obrót kryptowalutami), Greaceanu, Lebanex (z wpisem do rejestru w kwietniu 2022), FCB 16, Mondax Technology, Globus Solutions (wpisana do rejestru w czerwcu 2022 roku), Arhegonos (który przewija się w śledztwie Radia Swoboda) oraz Cidrus.
Cidrus jest szczególnie interesujący: to kolejny podmiot, który uzyskał pozwolenie na obrót kryptowalutami dzięki wpisowi w maju 2022 r. do krajowego Rejestru działalności w zakresie walut wirtualnych. Firma dostała przelewy między innymi od brytyjskiej firmy Zherex Developement Ltd., powiązanej ze spółką IsraelCrypto, kluczową dla całej operacji. Przychody polskiej spółki w 2023 r. wyniosły zaledwie 45 tys. złotych, jednak wydatki – niemal milion. Cidrus wciąż ma oficjalne zezwolenie KNF-u na prowadzenie swojej działalności.
Wszystkie zostały założone przez obywateli Grecji, Cypru oraz Libanu. Wszystkie znajdują się również w tym samym miejscu – w Łodzi. Zarejestrowane zostały przez kancelarię radcy Radomira Studzińskiego. Większość jako swoją siedzibę podaje w dodatku ten sam adres, pod którym znajduje się wirtualne biuro.
Czy prawnik wiedział, komu i po co rejestrował spółki? Radomir Studziński odmawia informacji na temat szczegółów współpracy z klientami, powołuje się na tajemnicę zawodową.
Przyznaje, że o nielegalnych call center nie wiedział.
Urząd niczego nie sprawdzał
Prawnik tłumaczy, że od czterech lat, odkąd powstał rejestr działalności w zakresie kryptowalut, Polska stała się popularnym miejscem, w którym stosunkowo łatwo było uzyskać wpis do rejestru – wystarczył wniosek oraz oświadczenie, że spełnione są wymogi do prowadzenia działalności w zakresie wirtualnych walut. Na etapie wpisu Urząd go nie weryfikował. Same kryteria były niskie – obejmowały niekaralność i co najmniej roczne doświadczenie w handlu kryptowalutami.
Regulacje dotyczące rejestru działalności w zakresie kryptowalut zostały wprowadzone w 2021 r. Rejestr istnieje, ale nie można się już do niego dopisać. Znajduje się w nim ponad 1800 podmiotów (uwzględniając wykreślone). Dla porównania – w tym samym czasie w innych państwach UE funkcjonowało maksymalnie po kilkadziesiąt podmiotów z licencją kryptowalutową.
Od końca 2024 r. obowiązuje rozporządzenie MiCA, które wprowadza surowe wymogi dotyczące uzyskania licencji na handel kryptowalutami. Polska „wciąż pracuje nad ustawą adoptującą te regulacje do polskiego porządku prawnego”.
Brytyjczyk Mark, który stracił oszczędności życia namówiony przez Lilianę Molinę, zgłosił oszustwo brytyjskiej policji Action Fraud. Nie była mu w stanie pomóc (część pieniędzy wróciło do niego za pośrednictwem Refundee, prywatnej firmy zajmującej się odzyskiwaniem pieniędzy).
Mark żyje w stresie. Jest zadłużony, o kłopotach wie jedynie jego dziewczyna i przyjaciel. Co powiedziałby oszustom, gdyby kiedykolwiek był w stanie się z nimi skonfrontować? Mężczyzna wpada w złość: – Chyba tyle: dlaczego uważacie, że zasługujecie na prawo do niszczenia ludzkiego życia?
Współpraca: Greete Palgi (Delfi Estonia), Inese Braže (Re:Baltica), Šarunas Černiauskas (Siena.lt), Begoña Ramirez (InfoLibre), Tom Stocks, Holger Roonemaa, Lawrence Marzouk, Margaux Farran, Richard Smith (OCCRP)
Przekaż 1,5% na ważne tematy i niewygodne pytania.
KRS: 0000367130 FUNDACJA REPORTERÓW