Skip to content
Menu

Kto zarabia
na uchodźcach?

Mariusz Sepioło, Anastasiia Morozova/FRONTSTORY
Olga Ratmirova, Kseniya Viaznikoutsava, Alina Yanchur/BIC
Sarunas Cerniauskas, Migle Kranceviciute /Siena.lt
Daiva Repeckaite
Zdjęcie: Michal Kosc / Forum

7 czerwca 2023

  • Mimo wysokiego muru granicę z Białorusią co miesiąc przekraczają tysiące ludzi. W transporcie na Zachód pomagają im zorganizowane gangi.
  • Przeniknęliśmy do internetowych grup, na których znajdują zarówno migrantów, płacących za usługę od kilkuset do kilku tysięcy dolarów, jak i kierowców. 
  • Czy Straż Graniczna panuje nad sytuacją? Uchodźców, którzy pokonują mur zbudowany za 1,6 mld zł jest już tak dużo, że Niemcy rozważają wprowadzenie kontroli na granicach z Polską

Sultan ma nieco ponad kwadrans: podbiec do stalowego muru, oprzeć wysoką drabinę, wdrapać się na wysoki na pięć i pół metra szczyt i upewnić, że patrol Straży Granicznej właśnie odjechał. Jeśli strażników nie ma – przeciąć lub obłożyć szmatami drut kolczasty, zejść na polską stronę i liczyć na to, że nie połamie nóg. Gdy wszystko pójdzie zgodnie z planem z lasu odbierze go opłacony kurier.

Ludzi takich jak Sultan (Afgańczyk, z kraju uciekł przed represjami Talibów) są tysiące. Przybywają z Bliskiego Wschodu: Iraku, Pakistanu, Syrii. Ostatnio – także krajów Afryki Środkowej. Kto pomaga im jechać dalej, do Niemiec i innych krajów? Kim są kurierzy? Kto i jak nimi zarządza? Kto na tym zarabia? 

Sto tysięcy za transport

Polskie władze oficjalnie zapewniają, że sytuacja jest pod kontrolą. W ubiegłą sobotę prezes PiS wystąpił w Kopczanach na Podlasiu, koło muru na granicy. Ogłosił, że ogrodzenie „umożliwiło zatrzymanie ofensywy Aleksandra Łukaszenki i Władimira Putina przeciwko Polsce’. I że dzięki jego budowie tereny przygraniczne i cała Polska jest bezpieczna.

Jak jest naprawdę? Prześledziliśmy działania zorganizowanej grupy przestępczej, która przerzuca na Zachód migrantów z Polski, Łotwy i Litwy, ale także z Bułgarii i Chorwacji. Przeniknęliśmy do dwóch zamkniętych kanałów na Telegramie, na których przemytnicy dostają zlecenia na transport uchodźców – głównie do Niemiec.

Poznaliśmy sposób, w jaki rekrutowani są przemytnicy – zbierani są na grupach, na których można znaleźć ogłoszenia o pracy. W tym – przy transporcie pasażerów. W rzeczywistości chodzi o odebranie migrantów znad granicy i dostarczenie  ich do dowolnego miejsca w Europie. Stawka: od 500 do 1500 dolarów za pasażera.

Tekst jest efektem międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego z udziałem Siena.lt (Litwa), BIC (Białoruś) i FRONTSTORY.PL (Polska).

Wierzymy, że dziennikarstwo śledcze to dobro publiczne.
Zostań naszym patronem, wesprzyj nas na Patronite.

Wspieraj Autora na Patronite

Od połowy marca do 18 maja tylko jeden z czatów, które śledziliśmy, opublikował zaproszenia do przewiezienia ok. 2700 osób. Ponad połowa tych zleceń dotyczyła Polski.

Z danych, które zebraliśmy wynika, że biznes przemytu ludzi przez Białoruś jest warty miliony dolarów. Jak ustalili dziennikarze litewskiej telewizji publicznej, pośrednik w przemycie zarabia nawet 100 tys. euro za zorganizowanie szmuglu dla jednego transportu z migrantami.

Tłum wali przez zaporę 

Telegramowych grup z ofertami dla „kierowców” znaleźliśmy ponad 20. To oznacza, że przemytnicy potrzebują wielu przewoźników, a co miesiąc przez pilnie strzeżony mur przedostają się – znikając potem gdzieś na Zachodzie – tysiące migrantów.

Wyniki naszego śledztwa pokrywają się z oficjalnymi danymi niemieckiego Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych – według niego liczba nieuprawnionych wjazdów przez Polskę w ostatnim czasie znacząco wzrosła. Według Ministerstwa w pierwszym kwartale 2023 r. niemieckie służby wyłapały 4013 takich przypadków. To oznacza, że obecnie najwięcej osób wjeżdża do Niemiec nielegalnie właśnie przez Polskę. To dlatego przygraniczne landy zaczęły domagać się wprowadzenia kontroli na granicach z Polską. Na razie władze federalne odrzucają ten pomysł, zapowiedziały jedynie wzmocnienie tamtejszych służb.

Z kolei polska Straż Graniczna podaje, że w pierwszym kwartale tego roku dokonała 1204 „ujawnień” – tak w swojej nomenklaturze nazywa złapanie człowieka, który nielegalnie przekroczył granicę. To nie oznacza jednak, że zatrzymała tyle osób – na granicy SG stosuje tzw. pushbacki, czyli odstawia schwytanych z powrotem na Białoruś. Ci z kolei zazwyczaj  podejmują kolejne próby a to oznacza, że statystyki SG mogą uwzględniać po kilka razy te same osoby.

Migranci zatrzymani przez litewskie służby, 31.12.2021. Zdjęcie: Litewska Straż Graniczna

Dlatego trudno obliczyć, ile osób – i którymi trasami – przedostaje się na teren UE. Własne statystyki prowadzą poszczególne państwa, ale też organizacje. W kwietniu na jednej z monitorowanych przez nas grup pojawiły się zlecenia na odbiór łącznie 1422 osób (ze wszystkich granic UE z Białorusią). Z kolei niemiecka Bundespolizei w kwietniu zatrzymała 2427 osób, które nielegalnie wjechały do Niemiec przez granicę z Polską.

Część migrantów, którzy dotarli do Niemiec, mogła przybyć z Litwy lub Łotwy – ale według polskich działaczy humanitarnych tylko od marca do połowy maja przez 5,5-metrowy mur przedostało się co najmniej 2 tys. osób (tyle odzywało się do organizacji z prośbą o pomoc). I tutaj szczyt zgłoszeń – ponad 1 tys. osób – przypada na kwiecień.

To oznacza, że zapora za 1,6 mld i system ochrony granicy jest nieszczelny.

Aaaaby zostać kierowcą

Na początku maja szosą z Hajnówki do Białegostoku toczy się terenowa toyota. Choć może pomieścić tylko pięciu pasażerów, w aucie jedzie ściśniętych jedenaście osób. 

Strażnicy zatrzymują auto do kontroli. Gdy proszą o dokumenty, kierowca, 34-letni Uzbek, gwałtownie rusza, zaczyna uciekać. Niedługo potem pędzący samochód wypada z jezdni, dachuje. Dwoje pasażerów ginie w wypadku. 

Oprócz kierowcy terenową toyotą jedzie 10 migrantów, zabranych przez Uzbeka spod białoruskiej granicy. Mężczyzna prowadzący samochód zostanie aresztowany i usłyszy zarzuty: spowodowania katastrofy w ruchu lądowym i pomocnictwa w nielegalnym przekroczeniu granicy.

Poprosiliśmy Straż Graniczną o komentarz do naszych ustaleń w sprawie liczby migrantów omijających mur za 1,6 mld zł. Do czasu publikacji nie dostaliśmy odpowiedzi.

Podczas gdy władze Polski twierdzą, że kryzys jest pod kontrolą, co miesiąc setki ludzi nielegalnie przekraczają granicę i są przemycani na Zachód. Ich podróż zaczyna się w internecie: zwykle na jednej z wielu grup dyskusyjnych na komunikatorze Telegram. To tam znajdują ogłoszenia o transporcie do Europy. Otwarte, rosyjskojęzyczne kanały rekrutują kierowców, arabskojęzyczne – pasażerów na różne szlaki.

Nie robią tego wprost. Twórcy jednego z większych kanałów udają, że służy on publikacji wiadomości o „migracji do Polski”. Są tu więc ceny za kurs taksówką (a nie koszt przemytu), i podziękowania od zadowolonych klientów za bezpieczne dotarcie do celu. 

Kierowcy, którzy pomyślnie przejdą rozmowę z rekruterem (najczęściej przez komunikator Telegram), są dodawani do zamkniętego czatu. Od połowy marca do 18 maja tylko jeden z czatów, który monitorowaliśmy, opublikował zaproszenia do przewiezienia około 2700 osób. Siatka przemytników dodała ogłoszenia dotyczące przewozu ponad 1000 osób z Polski i kolejnych 1000 z Bułgarii oraz znacznie mniejszej liczby osób w Łotwie, Litwie i Chorwacji.

Zainteresowanie jest duże. A ścieżki, którymi migranci trafiają do Europy, czasem nieoczywiste: tylko jedno ogłoszenie z połowy marca mówiło o 228 migrantach czekających na odbiór przez przemytników w Bułgarii.

Siatki przemytników to poważny problem dla całego regionu. – Tylko w tym roku od stycznia wszczęliśmy 34 dochodzenia karne i aresztowaliśmy 40 przemytników. W tym roku mamy szansę pobić rekord, ustanowiony w 2022 r., kiedy aresztowaliśmy ponad 200 przemytników – mówi reporterom naszego partnera Siena.lt Rustamas Liubajevas, szef litewskiej Straży Granicznej.

Polska Straż Graniczna każdej doby zatrzymuje od kilkudziesięciu do ponad stu osób próbujących przekroczyć granicę polsko-białoruską. Twierdzi też, że od początku 2023 r. zatrzymała ponad 300 organizatorów i pomocników w przemycie. 

Baćka grozi i sprowadza

Nie wiemy, czy przeładowaną toyotą z Hajnówki jechali ludzie, którzy wykupili usługę na jednej z grup na Telegramie. Ale na jednym z kanałów znajdujemy ogłoszenie z 4 maja – na dzień przed wypadkiem – przemytnicy szukają chętnych do przewozu 10 osób z Polski (kierowca miał zarobić 600 dolarów od osoby). Do innego, śmiertelnego wypadku doszło 18 maja w Litwie – tamten przypadek dotyczył grupy migrantów odebranych w Łotwie, auto przewoziło 6 migrantów z Syrii. Cztery dni przed incydentem administrator grupy na Telegramie zamieścił ogłoszenie o transporcie 6 osób z Łotwy. Cena: 1000 dolarów za osobę.

Ogłoszenie z grupy na Telegramie

Kryzys migracyjny wzdłuż wschodnich granic UE, który trwa od 2021 r., to odwet Aleksandra Łukaszenki za międzynarodowe sankcje. Po tym, jak reżim brutalnie rozprawił się z opozycją, dziennikarzami i aktywistami podczas wyborów w 2020 r., Unia odpowiedziała sankcjami wobec przedsiębiorstw i oligarchów związanych z Łukaszenką. 

W maju 2021 r., w płomiennym przemówieniu wygłoszonym w białoruskim parlamencie dyktator po raz pierwszy oficjalnie zagroził, że kończy z powstrzymywaniem migrantów i handlu narkotykami. Szybko spełnił groźbę: tysiące migrantów, głównie z Bliskiego Wschodu, ruszyło na Białoruś. Trasą – jak ustaliło m.in. FRONTSTORY – przez Irak. Potem w asyście białoruskiej straży granicznej próbowali forsować granicę, kierując się w stronę Litwy i Polski.

W 2021 r. w całej Unii liczba wniosków o azyl ledwo zbliżyła się do poziomu sprzed pandemii. Jednak w przypadku małej Litwy ten rok oznaczał sześciokrotnie więcej wniosków o azyl niż w roku poprzedzającym pandemię. Większość wniosków o azyl została odrzucona – pozytywną decyzję otrzymało tylko pięciu Irakijczyków na 2 tys. złożonych przez nich wniosków. W Polsce w 2021 r. złożono ponad 3,6 tys. wniosków, z czego ponad 1,4 tys. odrzucono. 

Polska i Litwa to nie jedyni unijni sąsiedzi Białorusi. Od sierpnia 2021 r. Łotysze uniemożliwili przejście granicy 12,5 tys. osobom, ale aż pół tysiąca otrzymało pozwolenie na wjazd ze względów humanitarnych. 

Dziś w Łotwie toczy się też 26 postępowań karnych w sprawie przemytników. Złapano tylko płotki – tych, którzy przewozili lub zamierzali przewozić migrantów. Do dziś nie wpadł żaden z organizatorów przemytu. 

Przynajmniej część z przemytników prawdopodobnie należy do większych siatek. W 2021 r. Straż Graniczna wszczęła 35, a w 2022 r. 23 postępowania przygotowawcze dotyczące nielegalnej imigracji, w których badano wątki udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku prowadzi obecnie trzy takie postępowania.

Fly Baghdad, enter EU

Rodzina Diyara z irackiego Kurdystanu długo się zastanawia, jak bezpiecznie wysłać syna do Europy. Trasa przez Białoruś wydaje się najlepsza. Ojciec Diyara uzgadnia szczegóły wyprawy z przemytnikiem: ten otrzyma zapłatę dopiero, gdy młody Kurd znajdzie się w Unii. – Przyleciałem na międzynarodowe lotnisko w Mińsku, tam wbito mi białoruską wizę do paszportu. I to wszystko. Sprawdzili tylko, czy mam wystarczająco pieniędzy, żeby zostać na Białorusi – opowiada Diyar.

Na lotnisku Diyar dostaje kolorowy folder turystyczny po rosyjsku, spotyka też młodą Białorusinkę. Potem jest samochód do hotelu, kilka dni oczekiwania na znak i wreszcie, 10 lipca 2022 r., od nieznajomego Białorusina słyszy, że czas ruszać w drogę. Diyar, wieziony przez przemytników, wjeżdża autem do Litwy.

Zgodnie z najnowszymi wytycznymi Agencji Unii Europejskiej ds. Azylu m.in. irackie mniejszości z terenów Syrii kontrolowanych przez Kurdów, kobiety uwikłane w konflikty, osoby prześladowane w Kurdystanie mogą mieć uzasadnione obawy przed represjami. Ale dokument stwierdza też, że wiele z tych osób może znaleźć schronienie w dużych, irackich miastach: Bagdadzie, Basrah i Sulaymaniyah. 

Reporterzy Belarusian Investigative Center (BIC) dotarli do dokumentów które dowodzą, że za wywołanie fali migracji współodpowiadają dyplomaci powiązani z irackim rządem i liniami lotniczymi. I że odwiedzali Mińsk na wiele miesięcy przed wybuchem kryzysu. 

Przykład? Majid Al-Qaysi, konsul honorowy Białorusi w Bagdadzie i agent niedużych linii lotniczych – Fly Baghdad i syryjskiego Cham Wings. Jego udział w organizacji przemytu migrantów ujawniliśmy we FRONTSTORY w grudniu 2021 r. Teraz wiemy, że od października 2020 r., na wiele miesiecy przed wybuchem kryzysu, odbył kilka podróży do Mińska. Miesiąc przed słynna zapowiedzią Łukaszenki spotkał się z białoruskim wiceministrem spraw zagranicznych. Oficjalnie spotkanie dotyczyło „pogłębienia interakcji obu krajów w dziedzinie edukacji i turystyki”.

Wkrótce potem Fly Baghdad stał się głównym przewoźnikiem migrantów, a Al-Qaysi jednym z wielu, którzy bogacą się dzięki szmuglowi ludzi.

Zapoluj w bagnie na granicy

Al-Qaysi to tylko jeden z gromadki konsulów honorowych i dyplomatów Iraku, Syrii i innych państw Bliskiego Wschodu, którzy tuż przed kryzysem migracyjnym meldują się na Białorusi. Tylko częścią tych wizyt białoruskie władze pochwalą się oficjalnie. Te, które zostają upublicznione, zwykle ograniczają się do ogólnych stwierdzeń na temat rozwoju współpracy i stosunków dwustronnych. 

Poprosiliśmy iracki MSZ o komentarz do pielgrzymek konsulów do Mińska – nie dostaliśmy odpowiedzi. Reporterom BIC udało się za to skontaktować z białoruską partnerką Al-Qaysiego. Nie chciała pomóc w kontakcie z mężem, ale zaprzeczyła, że ma związek z napędzaniem kryzysu na granicach.

Wśród ukaranych unijnymi sankcjami znalazły się m.in. iracka agencja turystyczna i firma zarządzana przez administrację Łukaszenki. Obie wykorzystały osobiste tereny łowieckie Łukaszenki do przerzucenia co najmniej 1350 osób z Bliskiego Wschodu na Białoruś. To Oskartour, białoruska firma obywateli Iraku, oraz Tsentrkurort, firma Dyrekcji Zarządzania Nieruchomościami Prezydenta Białorusi. 

Kluczową postacią w obu jest Dmitrij Korobow, były wysoko postawiony urzędnik białoruskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Dawniej specjalizował się w zwalczaniu przestępstw gospodarczych, gdy odszedł do cywila został zarządcą w Oskartour i osobiście koordynował napływ strumienia migrantów. To Korobow do przerzutu ludzi z Bliskiego Wschodu miał wymyślić patent „na myśliwego”. 

Siedziba Ministerstwa Spraw Wewnętrzbych Białorusi w Mińsku. Zdjęcie: Anna Chervonets / Wikimedia Commons, CC 3.0

O co chodzi? Dyrekcja Zarządzania Nieruchomościami Prezydenta Białorusi (rządowa instytucja, przez wielu uważana za prywatną własność Łukaszenki) ma wiele nieruchomości. Wśród nich kilka hoteli, które służą do przerzutu migrantów. Do Dyrekcji należy też Tsentrkurort, agencja, która ułatwia migrantom podróż w stronę Europy. Dyrekcja kontroluje również Białoruskie Stowarzyszenie Myśliwych i Rybaków (BOOR), do którego należą spore tereny łowieckie.

Co u ciebie, mafioso?

Do 2021 r. polowanie na terenach łowieckich BOOR to ekskluzywna usługa dla bogatych. Sytuację zmienia decyzja Łukaszenki – od maja do czerwca 2021 r. grubo ponad tysiąc obywateli Iraku dostaje białoruskie wizy, oficjalnie biorą udział w polowaniach. Po przylocie masowo ruszają w stronę granicy. 

Dziennikarze BIC zdobyli zapisy rozmów telefonicznych Dmitrija Korobowa – prawdopodobnie pochodzą z podsłuchów założonych przez białoruskie władze, które wyciekły po ataku hakerskim na tamtejsze MSW. Wynika z nich, że Korobow był zaangażowany w ściąganie Irakijczyków już na kilka miesięcy przed wybuchem kryzysu. Utrzymywał też dobre stosunki z wysoko postawionymi funkcjonariuszami białoruskich organów ścigania.

Korobow kilka razy rozmawia z Andrejem Saczkowem, szefem milicji w Mińsku. „Co robisz w Iraku?” – pyta Saczkow 26 lutego 2021 r. Odpowiedź Korobowa jest lakoniczna: „Biznes, białoruski styl”.

Kilka dni później Saczkow i Korobow znów mają kontakt. Korobow zaprasza szefa policji kryminalnej na lunch. Rozmowa zaczyna się od żartu Saczkowa: „Co tam, mafioso?”.

Ostatecznie policjant odmawia spotkania: „Zwariowałeś? Jaki pieprzony lunch, Dima! Nie mam czasu na lunch z tobą, łapówkarzu” – mówi Saczkow (potem jednak spotka się z Korobowem).

Kilka miesięcy później Korobow jest przytłoczony masą ludzi, których jego firma sprowadziła do Mińska z Bliskiego Wschodu. Martwi się, że jego klienci zostaną zatrzymani na granicy. W rozmowie z przyjacielem mówi, że czuje się jak bandyta. Przyjaciel proponuje mu miejsce w hotelu dla Irakijczyków. Korobow: „Natychmiast stamtąd spierdalają. (…) Będą ich łapać na granicy. Każdego pieprzonego dnia dostaję telefony od straży granicznej: jeden skurwiel zostaje złapany, potem kolejny. Czujesz się jak pieprzony bandyta”.

Irak otwiera furtkę

Ale po tygodniu zły nastrój mija i Korobow rozmawia z kolejną grupą, tym razem około 100 kurdyjskich migrantów. „Powiedziano mi, że nie mają żadnych bagaży. Nikogo to nie obchodzi – tak długo, jak długo kupują bilety, prawda? W drodze powrotnej samolot będzie w połowie pusty” – mówi.

Niektóre z podsłuchanych rozmów prowadzi z funkcjonariuszami białoruskiej straży granicznej. W jednej z nich skarży się, że sytuacja wymyka mu się spod kontroli: „Gonimy naszych Irakijczyków po całej Białorusi. Są rozproszeni jak pieprzone mrówki. Nie bawimy się dobrze, mamy przejebane. Władze zawaliły, nie ukarali dwóch pierwszych grup, które uciekły. Wcześniej urząd dostałby za to wpierdol. Teraz przymknęli na to oko. A Irakijczycy w Bagdadzie pomyśleli sobie: skoro tym dwóm grupom się udało, to czy my jesteśmy od nich gorsi? Ze wszystkich samolotów turystycznych 80 proc. to ci kretyni”.

Tymczasem wiadomość o łatwej furtce przez Białoruś rozeszła się poza Irak. – Pytałem znajomych i powiedzieli, że Białoruś wydaje [wizy – red.], można legalnie jechać z Białorusi do Polski, do Niemiec – mówi Omar (imię zmienione), który do Europy wyruszył z Syrii. Oddał paszport w biurze podróży, granicę z Libanem przeszedł bez dokumentów. Dopiero w Libanie, w salonie fryzjerskim, odebrał paszport wraz z wizą. Samolot na Białoruś zapakowany był pasażerami z Syrii, planującymi przeprawę do Unii. 

Młody Afgańczyk Sultan, który przeskoczył mur na początku tej historii, mieszka w obozie dla uchodźców w zachodniej Europie. Nie zamierza wyjeżdżać z Europy, nie planuje powrotu do kraju. Nie może jeszcze pracować (nie skończył 18 lat), ale chce skończyć studia i pójść do pracy. Ma plan, żeby utrzymywać siebie i bliskich, którzy zostali w Afganistanie.

Materiał powstał w ramach projektu z grantu Investigative Journalism for Europe (IJ4EU) Fund.

Tekst jest efektem międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego z udziałem Siena.lt (Litwa), BIC (Białoruś) i FRONTSTORY.PL (Polska).

 

Avatar photo

FRONTSTORY.PL

Magazyn Fundacji Reporterów

CZYTAJ WIĘCEJ