Skip to content
Menu

Klatka na Rysia

Mariusz Sepioło/Frontstory
Zdjęcie:Ralf Hüsges / Wikimedia Commons, CC 2.0

14 czerwca 2023

  • Zbudowany za 1,6 mld zł mur na granicy polsko-białoruskiej nieodwracalnie zmienił ekosystem Puszczy Białowieskiej
  • Zniszczone drzewa, rozjeżdżone drogi, zabite zwierzęta i zagrożone wyginięciem populacje ssaków – to efekty inwestycji

Wiosną 2022 r. w Puszczy Białowieskiej trwa budowa muru na granicy. Naukowcy z Białowieży chodzą po lesie z aparatami i szacują straty: setki okaleczonych drzew, plamy rozlanego cementu, puszki po smarze, plastikowe butelki, papier toaletowy i ludzkie odchody. Zniszczenia i śmieci znajdują i utrwalają na zdjęciach wokół kilku leśnych dróg. 

Ten krajobraz zostawiła po sobie spółka Budimex, główny wykonawca muru w Puszczy Białowieskiej. Mur ze stalowych przęseł i drutu kolczastego stanął w czerwcu ubiegłego roku. Ciągnie się przez 187 km granicy z Białorusią (w tym przebiegającej przez Puszczę), przez obszar Natura 2000 i ścisły rezerwat przyrody. Koszt? 1,6 mld zł. 644 mln zł polskie państwo zapłaciło za roboty budowlane, 589 mln zł wykonanie przęseł, a 332 mln zł – system elektronicznego monitoringu. 

Puszcza Białowieska to jedyny w Europie tak duży, bo liczący ponad 140 tys. hektarów las – wyjątkowy, bo w dużej części naturalny. Leży na pograniczu polsko-białoruskim, nieco mniej niż połowa Puszczy znajduje się po stronie polskiej. Tu żyje wiele chronionych gatunków, jak żubr czy ryś. Od 1979 r. na liście dziedzictwa przyrodniczego UNESCO.  

Wierzymy, że dziennikarstwo śledcze to dobro publiczne.
Zostań naszym patronem, wesprzyj nas na Patronite.

Wspieraj Autora na Patronite

Jeszcze tu wrócą

Zaczęło się latem 2021 r. To wtedy na granicach Białorusi z Litwą i Polską zaczęły pojawiać się grupy migrantów, próbujących dostać się na terytorium Unii. Większość z nich trafiało tu z pomocą współpracującego z przemytnikami reżimu Łukaszenki, co opisywaliśmy na FRONSTORY.PL.

Z biegiem miesięcy sytuacja na granicy coraz bardziej wymykała się spod kontroli, a dziennikarze i aktywiści coraz częściej informowali o nadużyciach służb i łamaniu praw człowieka. Rząd postanowił strefę przygraniczną zamknąć. Od grudnia 2021 r. przez 10 miesięcy mogli w niej przebywać tylko mieszkańcy. Turyści, ale także dziennikarze czy aktywiści, nie mieli wstępu do zony. 

Polski rząd próbował też odciąć drogę migrantom: początkowo na granicy rozłożono tylko zwoje drutu kolczastego. W październiku 2021 r. zapadła decyzja: migrantów odetnie stalowy płot. 

Wkrótce do zony zaczęły zjeżdżać ciężarówki ze stalowymi przęsłami. Pojawiły się też koparki Budimeksu – budowlanego giganta (tylko w ubiegłym roku wypracował pół miliarda zysku). Firma z hiszpańskim kapitałem (większościowych udziałowcem jest międzynarodowy koncern Ferrovial) dostała zlecenie dzięki specustawie, zezwalającej na podpisanie kontraktu z wybranym odgórnie wykonawcą. 

Oferty miały trafić do kilku przedsiębiorstw. Oprócz Budimeksu wybrano konsorcjum spółek Unibep i Budrex, które miały budować mur na dwóch innych odcinkach. Konsorcjum firm Polimex Mostostal, Mostostal Siedlce i Węglokoks dostarczyło stalowe przęsła. Co zdecydowało o przyznaniu kontraktów akurat tym przedsiębiorstwom? Specustawa tego nie określa. Mówi za to, że szczegóły kontraktów z wykonawcami nie stanowią informacji publicznej, dlatego dziennikarze ich nie poznają. Inwestor, czyli Straż Graniczna, do momentu publikacji tekstu nie odpowiedział na nasze pytania w tej sprawie.

Gdy prace w Białowieży ruszają, mieszkańcy dokumentują szkody: rozjechane leśne ścieżki, odrapane z kory drzewa, śmieci. 

Kolaż postów na temat muru w puszczy
Posty mieszkańców na temat budowy zapory w Puszczy Białowieskiej. Zdjęcie: FRONTSTORY.PL

W lutym 2022 r. białostocka „Gazeta Wyborcza” pisze, że jeden z robotników Budimeksu parkuje sprzęt na działce jednego z mieszkańców, a gdy ten protestuje, słyszy „wyp…laj”. – Pod samym płotem przejeżdżały ciężarówki. Z cementem, piaskiem, z metalowymi częściami. Teraz jest lepiej, ale zimą było strasznie – mówi nam mieszkanka domu przy drodze Browskiej, prowadzącej niemal do samej granicy. Opowiada o jeżdżących pod domem ciężarówkach i wozach straży i wojska. 

1 lipca 2022 r. zona zostaje otwarta. Dziewięć miesięcy później, kiedy przyjeżdżamy do Białowieży, ciągle widać tu ślady po ciężkich robotach. Przy drodze Browskiej po krótkim spacerze znajdujemy usypane przez Budimex ziemne pagórki. Przy drodze prowadzącej do muru we wsi Stare Masiewo natykamy się na ukryty w drzewach kontener z napisem „cargo van”. 

Dwie Białowieże 

– Rok po oddaniu muru potwierdza się to, o czym alarmowaliśmy jeszcze przed jego budową: mur jest barierą nie do przebycia dla zwierząt, ale nie sprawdził się w zatrzymywaniu osób uciekających przed wojną i prześladowaniami. Wystarczy drabina z marketu lub podkop – mówi Sylwia Szczutkowska, biolożka i geolożka, związana ze Stowarzyszeniem Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot. 

W marcu 2023 r. w Białowieży jest cicho i spokojnie, knajpki działają krócej, puste są szlaki turystyczne, hotele i pensjonaty. Jeszcze kilka miesięcy temu ulice i leśne drogi ścieżki rozjeżdżały koparki, wojskowe samochody i quady strażników granicznych. W Puszczy pomimo muru nadal są migranci. Nadal śpią pod gołym niebem, chorują, umierają. 

Obecni na miejscu aktywiści i lokalni mieszkańcy w rozmowach z FRONTSTORY wyliczają: tylko od marca do początku maja 2023 r. o pomoc prosiło 2 tys. osób znajdujących się już po polskiej stronie muru. Do prawie połowy aktywiści z pomocą dotarli bezpośrednio. Tylko w kwietniu polskie służby wypchnęły na białoruską stronę granicy co najmniej 350 osób.

Baner na płocie w Puszczy Białowieskiej
Baner na płocie w Puszczy Białowieskiej. Zdjęcie: FRONTSTORY.PL

Mur dzieli lokalnych mieszkańców. Jedni opowiadają, że dzięki niemu czują się bezpieczni. Dla innych mur to hucpa, bo przed niczym nie chroni a naruszył przyrodę. 

Powolna śmierć

Od lutego do listopada 2022 r. naukowcy z Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Uniwersytetu Warszawskiego w Białowieży monitorują to, co dzieje się w Puszczy przy budowie muru. Większość szkód, które dokumentują na zdjęciach, dotyczy Drogi Browskiej (naukowcy odwiedzają ją w sumie 26 razy). Na zdjęciach widać rozjechane, wciśnięte w koleiny ciężarówek małe gady, płazy i ptaki. 

– Martwe zaskrońce, padalce, żaby i ropuchy [wszystkie są w Polsce pod ochroną – red.] znajdowane na drodze to tylko część wszystkich ofiar, ponieważ zwierzęta zabite przez samochody są szybko usuwane przez drapieżniki: lisy, kuny, wilki, jenoty. Z tego powodu ich rzeczywista liczba musiała być dużo większa niż obserwowana. To tylko przykład jak zapora i jej budowa wpływają na zwierzęta. Należałoby ten wpływ badać od samego początku realizacji inwestycji, ale trzeba do tego podejść z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym, odpowiednią metodyką. My mamy metody i narzędzia, które pozwalają to badać. Ale nikt nas o to nie poprosił  – mówi dr Michał Żmihorski, biolog, profesor Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży. Siedzimy w jego biurze. Z okien widać senną o tej porze roku Białowieżę. Żmihorski przyjechał tu kilkanaście lat temu z Warszawy, by pracować naukowo, niedawno stanął na czele Instytutu.  

Efektem tak dużej inwestycji jest też hałas i odsuwanie się zwierząt od jego źródeł. Powstaje przestrzeń, w której dzikie ssaki czują się zagrożone. Dr Michał Żmihorski: – Ciężarówki przyjeżdżały, wysiadali z nich robotnicy, przeładowywali materiały, podpinali przyczepy, zrzucali kruszywo na ziemię, robili wykopy itd. Jeśli taka aktywność ma miejsce w lesie o takim stopniu naturalności i nasycenia gatunkami wrażliwymi jak Puszcza Białowieska, to jej negatywne oddziaływanie na przyrodę jest znaczne. 

Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zapewnia, że dla dużych ssaków (żubrów, dzików, wilków) w całym murze pozostawiono 24 duże przejścia, w teorii umożliwiające migrację zwierząt z jednej strony granicy na drugą. Ale naukowcy twierdzą, że luki nie działają, są zamknięte. – Do tego dochodzi drut żyletkowy rozciągnięty w dolinach rzek, którymi migrują zwierzęta – mówi Sylwia Szczutkowska. – Zwoje takiego drutu porzucono w wielu miejscach Puszczy jako śmieci pobudowlane. Znane są nam przypadki śmierci zwierząt zaplątanych w drut żyletkowy. To powolna i bolesna śmierć. 

Żegnaj, rysiu

Naukowcy z Białowieży mówią o możliwym wymieraniu populacji niektórych gatunków zwierząt. Na przykład rysia, z którego Polska jest bardzo dumna. – Populacja rysia w Puszczy Białowieskiej jest bardzo nieliczna po polskiej stronie i odizolowana od innych – tłumaczy prof. Bogdan Jaroszewicz z Białowieskiej Stacji Geobotanicznej. Spotykamy się w siedzibie stacji. Na stole przed nami rozłożona mapa Puszczy, na niej zaznaczone leśne drogi, które najpierw rozjeżdżało wojsko, potem budowlańcy. – Z powodu muru rysie po stronie białoruskiej nadal będą zasilane genami rysi przychodzących tam ze Wschodu. Natomiast nasze rysie w Polsce – już nie. Ta nasza populacja będzie się stopniowo osłabiać.

Zdjęcia satelitarne Puszczy Białowieskiej – przed budową zapory na granicy i po jej budowie

Dr Michał Żmihorski: – Z tego co wiemy, betonowa podmurówka muru została wpuszczona w ziemię bardzo głęboko i prawdopodobnie zatrzymuje wszystko, co większe od kuny lub lisa. Przemieszczanie się większych ssaków – wilków, dzików, saren, jeleni – zostaną przez tę barierę po prostu zatrzymane. Populacja rysia po stronie białoruskiej jest względnie stabilna. Szukając swojego miejsca, rysie przechodziły na Zachód, na polską stronę, gdzie świetnie się odnajdywały. Budując mur, odcięliśmy im tę drogę. Obawiamy się, że osobniki, które zostały u nas, nie będą w stanie stworzyć stabilnej, długotrwałej populacji. A ta z czasem osłabnie, a być może w kolejnych dekadach całkowicie zaniknie.

Korzenie problemu

Wraz z rozwojem kryzysu granicznego w Puszczy zaczęły się pojawiać nowe, nigdy wcześniej nie widziane tu gatunki roślin, na przykład wrzosowiec Corispermum leptopterum, gatunek stepowy. Naukowcy podejrzewają, że przywędrował z piachem i żwirem na budowę muru. Inne, w tym inwazyjne (np. niecierpek drobnokwiatowy, łac. Impatiens parviflora), rozprzestrzeniają się korzystając m.in. z rozjechanych leśnych dróg. 

– Nie widzimy jeszcze wszystkich konsekwencji budowy muru dla środowiska. Być może skutki kolonizacji Puszczy przez gatunki inwazyjne zobaczymy za kilka lat, a obniżenie różnorodności gatunkowej ssaków za kilka dekad – mówi dr Katarzyna Nowak z Białowieskiej Stacji Geobotanicznej. Razem z prof. Bogdanem Jaroszewiczem czy dr. hab. Michałem Żmihorskim była jedną z osób, które próbowały uzyskać zezwolenia na prowadzenie badań w Puszczy w czasie blokady – ostatecznie mogli dokumentować szkody wyłącznie poza strefą objętą zakazem. – Nie jest więc za późno na wdrożenie systemu monitoringu, obserwacji zachodzących zmian. 

– To, co tu zrobiono, woła o pomstę do nieba – mówi leśnik z Białowieży, proszący o anonimowość. Długą wyliczankę konsekwencji budowy muru zaczyna od tzw. korytowania dróg: drążenia gruntu pod nowy, świeżo nawieziony, służący potem jako nawierzchnia dla pojazdów. – Gdy stoimy na leśnej drodze w Puszczy i nad głową mamy koronę drzewa, to pod nogami mamy jego korzenie. Korytowanie dróg w Puszczy polegało na wycinaniu tych korzeni. Ale nie tylko na drogach. Jakieś 8-10 metrów od samego muru postawiono słupy potrzebne do poprowadzenia infrastruktury elektrycznej. Od słupa do słupa wydrążono koryto o głębokości 1,5 m. W tym korycie systemy korzeniowe drzew zostały po prostu wyrżnięte. Podcięte drzewa powoli wymrą, zaczną się przewracać. A to będzie pretekst do wycinania kolejnych, w głąb lasu. Bo będą zagrożeniem dla muru. 

Pokazówka dla władzy?

W czerwcu, na ok. 2 tygodnie przed zakończeniem prac przy budowie muru i otwarciem zony, okaleczone wcześniej drzewa przy drodze Browskiej, która biegnie wzdłuż Białowieskiego Parku Narodowego, zostają prowizorycznie zabezpieczone. Ok. 30 z 670 z nich zostaje owiniętych specjalnym materiałem do ochrony – ale tylko na kilka tygodni. Potem zabezpieczenia znikają. – Podejrzewamy, że zrobiono to tuż przed otwarciem zony – mówi dr Katarzyna Nowak z Białowieskiej Stacji Geobotanicznej. Znowu sięga po mapę:  – Kiedy przyjeżdżali przedstawiciele władz zabierano ich do drogi przy rezerwacie Wysokie Bagno, bo tamtędy blisko do granicy. Tu drzewa przydrożne były ładnie zabezpieczone przez cały czas. 

Biuro prasowe SG pytane o ochronę przyrody odpowiada, że przed budową muru został powołany „zespół ds. zapory na granicy”, w którego skład weszli przedstawiciele Ministerstwa Klimatu i Środowiska. „Są dla nas ekspertami w tym zakresie i wszelkie decyzje związane z ochroną środowiska były uzależnione od ich opinii” – pisze Anna Michalska, rzeczniczka SG. Kto znalazł się w składzie zespołu i jakie opinie wydawał? SG odsyła do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. 

Droga w Puszczy Białowieskiej.
Droga w Puszczy Białowieskiej, którą jeździł ciężki sprzęt w trakcie budowy zapory . Zdjęcie: FRONTSTORY.PL

Rzecznik prasowy GDOŚ Piotr Otrębski twierdzi, że dobór dróg dojazdowych do budowy był „optymalny”, a rosnące przy nich drzewa zostały „zabezpieczone lub oznakowane”. A rozjechane drogi? Według rzecznika, to wszystko stałe cechy tych dróg, występujące od lat, np. po opadach deszczu. Nie ma się czym martwić. 

Według rzecznika GDOŚ to nie mur odcina zwierzętom możliwość komunikacji, ale białoruska „sistema” – czasem oddalony od linii granicy o 1,5 km, a czasem przebiegający blisko niej, zbudowany jeszcze za sowietów pas zabezpieczeń, w tym z drutu kolczastego. Co na to eksperci? Według Instytutu Biologii Ssaków, rysie, łosie, wilki i niedźwiedzie przekraczały sistemę – o połowę niższą od polskiej bariery i pozbawioną betonowej podmurówki. Potwierdzają to dane, którymi dysponują naukowcy, m.in. na temat niedźwiedzia pojawiającego się po polskiej stronie Puszczy Białowieskiej.

Według Piotra Otrębskiego, GDOŚ miała na bieżąco informować opinię publiczną o działaniach eliminujących „potencjalny wpływ” muru na środowisko. Rzecznik nie wymienia jednak, gdzie, kiedy i w jakiej formie ukazywały się te informacje. 

Gdy o to samo pytamy Ministerstwo Klimatu i Środowiska, w odpowiedzi dostajemy mail o tej samej treści, co od rzecznika GDOŚ. Wiadomość różni się tylko podpisem.

Norwegowie mówią: sprawdzam

Koniec czerwca 2022 r. Do Budimeksu zgłasza się jeden z jego inwestorów: norweski fundusz The Government Pension Fund Global, który ma udziały w wielu dużych spółkach na całym świecie, w tym w kilkudziesięciu polskich (m.in. Asseco, Comarchu, Grupie Azoty czy KGHM). Jest zaniepokojony tym, co dzieje się w Puszczy.

Norwegowie nie inwestują w ciemno: decyzje o zakupie udziałów w danej firmie, uzależniają od opinii powołanej przez norweski rząd rady etyki (ang. Council of Ethics). Jej zadaniem jest sprawdzać, czy praktyki spółek, w których fundusz ma udziały, zgadzają się z jego wewnętrznym kodeksem. Jeżeli praktyki zostaną uznane przez radę za niezgodne z jej kodeksem, może ona zalecić wycofanie udziałów w danej spółce lub przynajmniej poddanie jej tzw. obserwacji. 

Spółek wykluczonych i obserwowanych jest cała lista. Wśród nich m.in. Jastrzębska Spółka Węglowa i PGE – obie z powodu inwestycji w energetykę węglową. W lutym 2023 r. rada objęła też obserwacją PKN Orlen (w którym posiada 1,18 proc. udziałów) z powodu przejęcia przez koncern mediów Polska Press. Rada uznała to za naruszenie praw człowieka.

Dotarliśmy do pisma skierowanego do Budimeksu przez norweskiego inwestora. Rada etyczna podkreśla, że mur jest zbudowany w miejscu światowego dziedzictwa, wzbudził obawy UNESCO, Unii Europejskiej i naukowców, a sama bariera poważnie wpłynie na funkcjonalną łączność korytarzy ekologicznych. 

Pismo do Budimexu w sprawie budowy zapory na granicy
Pismo skierowane do Budimexu w sprawie budowy zapory na granicy

Jest też zapis, który brzmi jak groźba: że działalność, która może szkodzić obiektom światowego dziedzictwa przyrodniczego, była już wcześniej podstawą do ich wykluczenia z norweskiego funduszu.

Konsultacje? Szczegółów nie podamy

Inwestor zadaje spółce szereg pytań. W jakiej formalnej procedurze Budimex otrzymał kontrakt na budowę muru? Jak mur został zaprojektowany i zbudowany (rada poprosiła spółkę o dostarczenie listy wykorzystywanej przy budowie infrastruktury: dróg, magazynów, parkingów, wytwórni betonu)? Jak Budimex określił ryzyko wpływu budowy płotu granicznego na obiekt dziedzictwa kulturowego? Jakie środki Budimex wprowadził, żeby złagodzić wpływ na środowisko, w szczególności wpływ na dzikie zwierzęta? W jakim stopniu Budimex rozważał wykorzystanie innych, alternatywnych projektów muru, żeby zmniejszyć negatywnego wpływu na las i dziką przyrodę?

Wiemy, że przed rozpoczęciem prac konsultował się z Instytutem Biologii Ssaków (do Białowieskiej Stacji Geobotanicznej się nie zgłosił). – Najpierw przyjechał pełnomocnik rządu. Pytał nas o lokalizację przejść dla dużych ssaków murze. Potem mieliśmy jeszcze spotkanie z Budimeksem. W dziwnej atmosferze, bo mieliśmy się wypowiadać o wpływie muru na środowisko, ale kiedy pytaliśmy o szczegóły projektu, o to, jak ten mur będzie skonstruowany, słyszeliśmy, że to tajne – mówi dr Michał Żmihorski. – A przecież musimy znać konkrety, żeby zaproponować konkretne rozwiązania techniczne możliwe do realizacji. Proponowaliśmy, żeby przejścia lub przerwy w zaporze znajdowały się na terenach podmokłych, bagiennych. Do dziś nie wiemy, czy nasze rekomendacje w ogóle zostały uwzględnione. Gdzie dokładnie są te przejścia? Jak wyglądają? Czy kiedykolwiek są otwarte, czy cały czas zamknięte? 

Spółka miała się też konsultować z Białowieskim Parkiem Narodowym. Nie wiemy jednak, co było przedmiotem konsultacji i jaki był ich efekt. Nasze źródła w BPN twierdzą jednak, że instytucja nie sprzeciwia się nakazom, które płyną „z samej góry”. Więc konsultacje na ostateczny efekt wpłynąć nie mogły. 

Pominięta dyrektywa

Czy budując mur Budimex trzymał się krajowych i europejskich przepisów dotyczących ochrony środowiska? Nasi rozmówcy mają co do tego wątpliwości. Agata Szafraniuk z organizacji prawników ClientEarth podkreśla, że mur graniczny przebiega przez sześć chronionych obszarów Natura 2000 (to nie tylko Puszcza Białowieska, ale też Ostoja Augustowska, Ostoja Knyszyńska, Dolina Biebrzy, Ostoja Nadbużańska i Poleska Dolina Bugu). A obszary Natura 2000 funkcjonują na podstawie unijnych dyrektyw: siedliskowej i ptasiej. W tym wypadku kluczowa jest ta pierwsza. 

W specustawie o budowie muru zapisano, że nie stosują się do niej wymogi m.in. prawa budowlanego, wodnego i środowiskowego. W efekcie, jak tłumaczy prawniczka, nie przeprowadzono oceny oddziaływania muru na cele ochrony obszarów Natura 2000, a to stanowi naruszenie art. 6 dyrektywy siedliskowej, który obowiązek wykonania takiej oceny na Polskę narzuca. Według Szafraniuk, nie zaplanowano też żadnych skutecznych rozwiązań mających minimalizować i kompensować spodziewane straty przyrodnicze. A z przestrzegania tych przepisów nie zwalnia nawet powołanie się na zapewnienie obronności państwa. 

Dyrektywę siedliskową można pominąć tylko jeśli spełnione są jednocześnie trzy warunki: 1) nie istnieją „alternatywne” rozwiązania dla danego przedsięwzięcia, 2) wykazany zostanie nadrzędny interes publiczny, 3) inwestor zaproponuje, jak zrekompensować zaburzenie obszarów Natura 2000. Jednak na wyjątek ten nie można powołać się bez przeprowadzenia oceny negatywnych skutków przedsięwzięcia na obszar Natura 2000, a ta powinna mieć miejsce jeszcze przed podjęciem decyzji o budowie bariery – nie w trakcie budowy lub po jej zakończeniu. Jak podkreśla Agata Szafraniuk, w przypadku muru na granicy tych warunków nie zachowano.

Radę etyki norweskiego funduszu pytamy, jak odnosi się do działań polskiego potentata budowlanego na terenie Puszczy. Przedstawiciel rady odmawia odpowiedzi, tłumacząc się „wymogami prawnymi”. O odpowiedzi udzielone norweskiemu inwestorowi chcemy też zapytać Budimex. Kiedy prosimy o rozmowę, biuro prasowe spółki odpowiada, że pytania o mur w Białowieży „powinny trafić wyłącznie do zamawiającego, czyli Straży Granicznej”. Pytania wysyłamy więc mailem do Straży. Odpowiedzi nie dostajemy. 

Współpraca: Grzegorz Broniatowski

 The Grey Green to  dziennikarski projekt Fundacji Reporterów.

Sprawdzamy, jak wykorzystywane są publiczne pieniądze na programy klimatyczne w Polsce. Śledzimy szarą strefę w ochronie środowiska.

Avatar photo

Mariusz Sepioło

Dziennikarz FRONTSTORY.PL. Publikował reportaże i wywiady m.in. w „Tygodniku Powszechnym” i „Polityce”. Autor kilku książek reporterskich: „Klerycy”, „Himalaistki”, „Ludzie i gady”.

CZYTAJ WIĘCEJ