Rise Project (Rumunia)
Frontstory.pl (Polska)
Investigace.cz (Czechy)
Átlátszó (Węgry)
Context.ro (Rumunia)
Bird.bg (Bułgaria)
ICJK (Słowacja)
Zdjęcie: Wikimedia Commons
27 września 2023
Media są atakowane na całym świecie. Pogłębiony przez pandemię Covid-19 i związane z nią niezadowolenie społeczne trend wzmacniają politycy podżegający do nienawiści wobec tych, którzy ich krytykują.
We wschodniej części UE obserwujemy, jak efektem mogą być ataki fizyczne, w tym zabójstwo słowackiego dziennikarza Jana Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej. Badania przeprowadzone w Słowacji sugerują, że aby się chronić, niektórzy dziennikarze stosują autocenzurę.
The Organised Crime and Corruption Watch to wspólny projekt siedmiu redakcji śledczych należących do OCCRP (The Organised Crime and Corruption Reporting Project). W każdej edycji zespół bada temat przestępczości zorganizowanej lub korupcji i przedstawia najistotniejsze fakty.
Są to wspólne publikacje dziennikarzy z Investigace.cz (Czechy), Bird.bg (Bułgaria), Frontstory.pl (Polska), Rise Project (Rumunia) Centrum Śledcze im. Jána Kuciaka (Słowacja), Átlátszó (Węgry), Context Investigative Reporting Project (Rumunia).
Warunek demokracji
Istnienie niezależnego dziennikarstwa uważa się za warunek funkcjonującej demokracji liberalnej. Politolog Robert A. Dahl, jeden z najważniejszych teoretyków demokracji, uważa za absolutnie konieczne, aby obywatele mieli „dostęp do alternatywnych źródeł informacji, których rząd lub jakakolwiek inna pojedyncza grupa nie monopolizuje”. Rolę tę pełnią zazwyczaj media, dziennikarze i dziennikarki pracujący w interesie publicznym, którzy przestrzegają surowych standardów etycznych i zawodowych.
W ostatnich latach ta funkcja mediów ulegała systematycznej erozji. Ten niepokojący trend widzimy naprawdę wszędzie. Począwszy od Donalda Trumpa krzyczącego „fake news”, przez Jaira Bolsonaro mówiącego, że „puszki ze skondensowanym mlekiem powinny być wepchnięte w tyłki prasy”, a skończywszy na Viktorze Orbánie, który niszczy niezależne media i otwarcie przyznaje, że zastępuje liberalną demokrację „nieliberalną” lub „chrześcijańską demokracją” – pseudonimami dla autokracji. Nie jest zaskoczeniem, że wskaźnik wolności prasy Reporterów bez Granic (RSF) w dużym stopniu koreluje z innymi wskaźnikami wolności i jakości demokracji. Dla tych, którzy chcą wykorzenić samą demokrację, często jednym z pierwszych kroków jest złamanie kręgosłupa prasy. Kontrolowanie przepływu informacji – lub erozja samego pojęcia prawdy i zastąpienie go absurdalnymi pojęciami „alternatywnych faktów” – jest podstawowym krokiem dla każdego autokraty. Tak w przeszłości, teraźniejszości jak i przyszłości.

Obserwujemy to w Rumunii, gdzie w ciągu ostatnich kilku lat wzrosła liczba ataków na dziennikarzy i dziennikarki, takich jak tzw. operacje kompromatowe (oparte na kompromitujących treściach), naciski polityczne lub nie udzielanie dostępu do informacji publicznej. Widzimy to na Węgrzech, gdzie poszczególni pracownicy mediów i całe serwisy informacyjne były celem kampanii oszczerstw prowadzonych przez media powiązane z politykami i rządem. W Polsce dziennikarze i dziennikarki stali się celem ataków fizycznych nie tylko ze strony fanatycznych zwolenników nienawistnych polityków lub grup radykalnych, ale także ze strony przedstawicieli organów państwowych. W Czechach były premier podżegał do internetowego prześladowania dziennikarki śledczej, którą obwiniał o przegraną w wyborach. Bułgaria odnotowała poprawę w rankingach wolności mediów ze względu na zmianę rządu i demontaż imperium medialnego oligarchy Delyana Peevskiego (który jest obecnie objęty amerykańskimi „sankcjami Magnickiego”), ale paradoksalnie w tym samym okresie wzrosła liczba zgłaszanych ataków. W Słowacji, pomimo zabójstwa dziennikarza pięć lat temu, poziom nienawiści i zastraszania ponownie wzrósł do takiego stopnia, że sami dziennikarze i dziennikarki przyznają się do stosowania autocenzury, byle tylko mieć spokój.
Jest jednak nadzieja. Dostrzegamy również zaskakują niezłomność osób pracujących w mediach i ich zdolności do walki. W Słowacji, pomimo próby wyniszczenia, dziennikarstwo śledcze nie tylko nadal istnieje, ale sami dziennikarze i dziennikarki uruchomili wyjątkową inicjatywę monitorowania ataków i ochrony pracujących w zawodzie: safe.journalism.sk. Na Węgrzech i w Rumunii niezależne redakcje śledcze z powodzeniem walczyły w sądach z kampaniami oszczerstw. W Czechach dziennikarka śledcza nie ugięła się po tym, jak jeden z najpotężniejszych polityków w kraju podżegał do internetowych ataków na nią, ale poszła do sądu i odniosła zwycięstwo, które stanowi ważny precedens.
Jakie rodzaje ataków są najczęstsze we wschodniej części UE?
W tych biuletynach skupiamy się na krajach wschodniej części UE – Czwórce Wyszehradzkiej oraz Rumunii i Bułgarii. Cechą wspólną większości z nich – oprócz problemów z korupcją, jakością demokracji i praworządnością – jest to, że często nie gromadzą one dokładnych danych na temat problemów, z którymi się borykają. Tak jest również w przypadku ataków na dziennikarzy i dziennikarki.
Z wyjątkiem Słowacji, gdzie dopiero niedawno sami pracujący w zawodzie, zainspirowani podejściem holenderskim, zaczęli systematycznie przeprowadzać badania, żaden z tych krajów nie ma dokładnych danych liczbowych dotyczących incydentów z udziałem dziennikarzy i dziennikarek. Jednak najczęstszym rodzajem napaści w regionie są groźby, zazwyczaj słowne, bardzo często w internecie. Czasami dochodzi do nich w bardziej tradycyjny sposób – listownie. Na przykład w 2020 r. słowacki reporter śledczy Peter Sabo znalazł w skrzynce pocztowej nabój pistoletowy.
Inne powszechne rodzaje ataków obejmują dyskryminację, groźby prawne, szpiegostwo i szpiegostwo cybernetyczne – problem, na którym skupiliśmy się w osobnym biuletynie – a nawet odmowę akredytacji lub niewpuszczanie przedstawicieli określonych mediów na konferencje prasowe. Takie przypadki odnotowano w Czechach i Słowacji, gdzie przez lata partia Smer-SD i jej lider Robert Fico odmawiali odpowiedzi na pytania największych niezależnych dzienników SME i N. Ostatnio, w związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi, partia ta – a ma ona szansę na zwycięstwo – odmawia również udziału w przedwyborczych debatach TV Markíza, atakując jej obiektywizm i bezstronność.
Od czasu konsolidacji władzy przez Prawo i Sprawiedliwość polscy dziennikarze i dziennikarki muszą mierzyć się nie tylko z dyskryminacją i zagrożeniem dla ich stabilności finansowej i bezpieczeństwa pracy, ale także z wysoką liczbą ataków fizycznych i pobić. Na Węgrzech dziennikarstwo zmaga się z bardzo podobnymi trudnościami, a szczególnie paskudne kampanie oszczerstw wydają się być organizowane przez partię rządzącą i podmioty z nią powiązane.
Tam, gdzie dostępne są dokładne liczby, są one oszałamiające. W Słowacji dwie trzecie (66,2%) dziennikarzy i dziennikarek zgłosiło, że w ubiegłym roku doświadczyło jakiegoś rodzaju napaści; 76% tych incydentów stanowiły napaści słowne. Aż 85% uważa to za zagrożenie dla wolności słowa, a 16% przyznaje się do autocenzury w związku z rzeczywistymi lub domniemanymi zagrożeniami.
Pandemia znormalizowała ataki na operatorów kamer
Morderstwo jest ekstremalną formą przemocy. Jednak, chociaż ostatnio nie doszło do zabójstw dziennikarzy ani dziennikarek we wschodniej UE, rośnie liczba incydentów z przemocą fizyczną. Podczas pandemii wściekłe tłumy protestujących przeciwko ograniczeniom związanym z walką z COVID-19 często atakowały pracowników mediów. Postrzegali ich jako część „elity”, która egzekwowała wywołujące gniew regulacje.
Tendencja ta nie dotyczyła wyłącznie wschodniej części UE. Protestujący regularnie atakowali dziennikarzy i dzienniarki w Niemczech, podczas gdy w Holandii niektóre media zatrudniły ochronę, by towarzyszyła reporterom i reporterkom podczas protestów. W Słowacji w trakcie agresywnych protestów zaatakowano kamerzystów dwóch stacji telewizyjnych, których sprzęt został uszkodzony wodą i keczupem.

Polscy dziennikarze i dziennika również stają się celem ataków fizycznych i to nie tylko w związku z protestami przeciwko COVID-19. W październiku 2020 r. dwie dziennikarki zostały fizycznie zaatakowane we Wrocławiu podczas demonstracji przeciwko zaostrzeniu przepisów aborcyjnych. Relacje z protestów były również wielokrotnie utrudniane przez policję, która była na przykład w stanie zatrzymać dziennikarza i wywieźć go do komendy w innym mieście.
W 2021 r. fotoreporterzy dokumentujący kryzys migracyjny na granicy Polski z Białorusią zostali brutalnie zatrzymani przez żołnierzy polskiego wojska. W kwietniu 2022 r. prokuratura zamknęła śledztwo w sprawie przemocy policji wobec dziennikarzy relacjonujących demonstracje z 11 listopada 2020 r. z powodu niewykrycia sprawców – czytamy w raporcie o praworządności z 2023 roku. Nagranie wideo z tego wydarzenia ukazywało policjantów używających pałek do bicia pracowników mediów, mimo że nosili oni znaki PRESS lub byli wyraźnie rozpoznawalni jako pracujący w mediach. Według prokuratury funkcjonariusze policji na miejscu zdarzenia mieli na sobie maski lub kaski, co uniemożliwiało identyfikację sprawców. Co więcej, przesłuchiwani funkcjonariusze policji i ich przełożeni, którzy uczestniczyli w zdarzeniu, również nie byli w stanie nikogo zidentyfikować.
Na Węgrzech do ataków fizycznych na dziennikarzy i dziennikarki dochodzi zazwyczaj podczas protestów, które relacjonują, gdy protestujący rozpoznają ich i uważają reprezentowane przez nich media za „wrogów” swojej strony politycznej.
Poważny incydent miał miejsce podczas protestu zorganizowanego przez pro-fideszowskich influencerów: dwóch reporterów było tam napastowanych i uderzonych. Były również przypadki, w których ochroniarze użyli nadmiernej siły, utrudniając pracę dziennikarzom i dziennikarkom. W 2019 r. reporter ATV i lokalny przedstawiciel próbowali zbadać podejrzany przypadek nielegalnej kampanii podczas wyborów lokalnych. Zaatakowali ich członkowie prywatnej firmy ochroniarskiej zakontraktowanej do ochrony biur władz lokalnych, a w efekcie uszkodzony został sprzęt fotograficzny. Ekipa filmowa tego samego kanału została również popchnięta przez ochroniarzy w 2017 r., gdy próbowała sfilmować kontrowersyjny projekt budowlany w parku miejskim w Budapeszcie.
W Bułgarii dziennikarz śledczy Slavi Angelov został zaatakowany przed swoim domem w Sofii przez dwóch zamaskowanych mężczyzn uzbrojonych w metalowe rury, podczas gdy trzeci nagrywał atak telefonem komórkowym. Sprawa pozostaje nierozwiązana od 2020 r..
Historie warte uwagi.
Zapisz się na nasz Newsletter
żeby żadnej nie przegapić
Ataki słowne stwarzają warunki do eskalacji
Chociaż ataki fizyczne są z pewnością najbardziej szokujące, nie są one najczęstszym rodzajem agresji, jakiej może doświadczyć osoba pracująca w mediach. Znacznie częstsze są ataki słowne. Zwłaszcza gdy dochodzi do nich ze strony polityków, mogą one podsycać nękanie ze strony społeczeństwa i agencji państwowych, w tym zarówno kampanie oszczerstw, jak i nękanie prawne. Szczególnie SLAPP (Strategic Lawsuits Against Public Participation – działania prawne, których celem jest uciszenie, cenzura lub zastraszenie) pozostają poważnym problemem w wielu krajach.
W Polsce wielokrotnie dochodziło do werbalnych ataków na przedstawicieli i przedstawicielki niezależnych mediów podczas rządowych konferencji prasowych. Na przykład w maju 2023 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński nazwał dziennikarza TVN24 „przedstawicielem Kremla”. Międzynarodowa organizacja Media Freedom Rapid Response w swoim raporcie „Article’19” z marca 2022 r. wskazuje, że w Polsce praktyka SLAPP staje się coraz bardziej powszechna. Wyraża się ona na przykład poprzez pozwy składane przez urzędników państwowych przeciwko dziennikarzom i dziennikarkom lub aktywistom krytycznym wobec rządu. Cel jest zawsze ten sam: zastraszenie i uciszenie. W 2021 r. Towarzystwo Dziennikarskie, polska organizacja pozarządowa zajmująca się ochroną wolności mediów, opublikowało raport, w którym w latach 2015-2021 naliczyło łącznie 66 pozwów SLAPP przeciwko dziennikarzom i dziennikarkom i 58 spraw karnych, w tym 25 z art. 212 Kodeksu karnego. Ten ostatni jest szczególnie popularnym narzędziem utrudniania pracy mediom: przewiduje on, że dziennikarz lub dziennikarka mogą zostać skazani na karę do roku pozbawienia wolności za „zniesławienie” osoby publicznej.

Jak podaje Towarzystwo Dziennikarskie, spośród 187 pozwów sądowych (typu SLAPP, oskarżenia z art. 212 k.k., pozwy cywilne), najwięcej wytaczają: instytucje publiczne (41), a także spółki Skarbu Państwa (26), osoby powiązane z danym politykiem (26) oraz sami politycy (21). Najczęstszym celem pozwów są krytyczni wobec władzy dziennikarze i dziennikarki „Gazety Wyborczej” (73). Z informacji koncernu Axel Springer Polska (wydawcy m.in. portalu Onet.pl i tygodnika „Newsweek Polska”) wynika, że w latach 2016-2021 jego dziennikarze i dziennikarki byli pozywani prawie 100 razy. Autorzy najnowszego raportu Fundacji Batorego na temat poziomu praworządności również zwracają uwagę na problem pozwów SLAPP.
Na Węgrzech werbalne groźby karalne są jednymi z najczęstszych gróźb, z jakimi spotykają się osoby pracujące w mediach. W raporcie International Press Institute z 2017 r. wskazano, że dziennikarki częściej są celem ataków na Węgrzech niż mężczyźni wykonujący ten zawód (co jest zgodne z globalnymi trendami).
Nie ma dowodów na to, że takie groźby pochodzą od organów ścigania, służb wywiadowczych lub podobnych podmiotów. Takie nękanie jest jednak często wynikiem kampanii medialnych dyskredytujących serwisy informacyjne lub poszczególne osoby w nich zatrudnione. Na przykład w lutym 2023 r. reporter lewicowej gazety Mérce otrzymał groźby śmierci po tym jak relacjonował skrajnie prawicowy wiec. Przed incydentem prorządowe media fałszywie powiązały Mérce z brutalnymi atakami popełnionymi przez antyfaszystowskich aktywistów. Policja postawiła przeciwko napastnikowi zarzuty.
Choć nie jest to niezgodne z prawem, zdarzały się przypadki, gdy prorządowe węgierskie media atakowały konkretnych dziennikarzy i dziennikarki. W 2016 r. TV2 opublikowała oszczercze doniesienia na temat dziennikarki HVG, Zsófii Gergely, a jej zdjęcie pokazano w krajowej telewizji. TV2 została później zmuszona przez sąd do wypłaty odszkodowania za zniesławienie.
Media w ogóle były często przedmiotem kampanii oszczerstw, zarówno ze strony mediów powiązanych z rządem, jak i polityków. Direkt36, Telex i Átlátszó zostały oskarżone o bycie „finansowanymi przez zagranicznych agentów” i nazwane „zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego” w serii identycznych artykułów publikowanych przez wiele prorządowych serwisów informacyjnych, w tym państwową agencję informacyjną MTI.
Podobnie w Rumunii, ataki słowne są często związane z nękaniem przez agencje państwowe. Przykładem nękania reporterów jest sprawa Alina Cristea, dziennikarza będącego na celowniku Dyrekcji ds. Badania Przestępczości Zorganizowanej i Terroryzmu (DIICOT). Cristea został oskarżony o rozpowszechnianie pornografii dziecięcej. Według context.ro, Cristea poinformował wcześniej, że prokurator DIICOT naciskał na niego, aby nie publikował krytycznych artykułów na temat szefa policji okręgu Brăila. Ten sam departament oskarżył dziennikarkę–sygnalistkę z Rumuńskiej Narodowej Stacji Radiowej po tym, jak ujawniła, że jeden z jej szefów wykorzystywał fundusze publicznena prywatne potrzeby. Ostatecznie sprawa została oddalona przez sędziów.

Co więcej, dziennikarka śledcza Emilia Șercan spotkała się z groźbami i nękaniem po ujawnieniu plagiatu w pracy doktorskiej byłego premiera. Kampania zniesławiania i zastraszania rozpoczęła się w lutym 2022 r., po tym jak dziennikarka przedstawiła policji dowody na to, że jej zdjęcia były udostępniane na stronach internetowych dla dorosłych. Prywatne zdjęcia i dowody w sprawie zostały opublikowane na stronie internetowej byłego parlamentarzysty, Cristiana Rizea i rozpowszechnione na wielu innych stronach internetowych. W wyniku działań Șercan wszczęto sześć spraw karnych na podstawie dziesięciu złożonych przez nią skarg.
Według raportu Departamentu Stanu USA, oficer wojska groził małżonce redaktora naczelnego G4Media.ro. Kapitan Gabriel Cristian Alexandru z Uniwersytetu Obrony Narodowej skontaktował się z żoną Cristiana Pantaziego i groził jej, aby wywrzeć presję na dziennikarzu, zniechęcając go do opublikowania artykułu o profesorze z Uniwersytetu Obrony Narodowej, który rozpowszechniał teorie spiskowe i propagandę przeciwko Ukrainie i jej prezydentowi.
Obecni i byli urzędnicy państwowi wykorzystywali przeciwko dziennikarzom i dziennikarkom śledczym postępowania cywilne i skargi karne jako taktykę nacisku. W jednym z ostatnich przypadków międzynarodowy potentat górniczy Beny Steinmetz złożył dwa pozwy przeciwko RISE Project Romania i The Organised Crime and Corruption Reporting Project (OCCRP).

Steinmetz domagał się usunięcia przez Project Romania i OCCRP wszystkich dotyczących go artykułów. Biznesmen zwrócił się także do sądu o zakazanie obu platformom publikowania śledztw dziennikarskich na jego temat. Wniosek do sądu został złożony „bez wzywania stron”. Beny Steinmetz został skazany w 2016 r. w Rumunii na pięć lat więzienia, a w 2022 r. także na pięć lat w Szwajcarii, gdzie sąd podtrzymał wyrok w sprawie korupcji, obniżył jednak karę do trzech lat.
Bułgarscy dziennikarze i dziennikarki również spotykają się z podobnym połączeniem gróźb i nękania ze strony urzędników państwowych. W 2022 r. dziennikarz śledczy i członek OCCRP Atanas Tchobanov otrzymał ostrzeżenie z ambasady USA w Sofii, że istnieje bezpośrednie niebezpieczeństwo ataku na niego. Jego kolega Dimitar Stoyanov musiał przeprowadzić się za granicę po podobnym doniesieniu o zbliżającym się ataku pochodzącym z innych źródeł. W 2023 r. zarówno Tchobanov, jak i Stoyanov, którzy prowadzą portal śledczy BIRD.BG, stali się ofiarami instytucjonalnego ataku ze strony biura prokuratora generalnego Ivana Gesheva. Gershev twierdził, że spiskowali oni z przestępcami i politykami w celu usunięcia go ze stanowiska oraz opublikował korespondencję z ich źródłami dziennikarskimi. Tchobanov, który mieszka we Francji, był w 2020 r. celem francuskiej firmy wywiadowczej Avisa Partners, realizującej zlecenie dla bułgarskiego klienta.
W bazach danych słowackiej firmy ubezpieczeniowej, a nawet policji wyszukiwano informację na temat dziennikarzy i dziennikarek śledczych, którzy narazili się lokalnemu biznesmenowi, Marianowi Kočnerowi. Wyniki tych nielegalnych wyszukiwań zostały użyte przez zespół szpiegów zatrudnionych przez Kočnera do śledzenia dziennikarzy, w tym Jána Kuciaka. Zrobione w trakcie inwigilacji zdjęcia zostały później wykorzystane, gdy podwładna Kočnera zleciła zabójstwo dziennikarza. Kilka osób oskarżono o nielegalną inwigilację; jeden policjant został skazany na dwa lata więzienia za nielegalne przeszukania.
Rządy się nie przejmują
Po zabójstwie Jána Kuciaka, a zwłaszcza po wyborach w 2020 r., kiedy władzę przejęła opozycja, słowaccy politycy obiecali uchwalić legislację dotyczącą ochrony dziennikarzy i dziennikarek. Nowa koalicja zaczęła rządy z poparciem większości konstytucyjnej w parlamencie w 2020 r. i przyjęła zmiany w prawie prasowym, nie była jednak w stanie przyjąć w parlamencie proponowanych poprawek w prawie karnym. Oczekuje się, że poprawki zostaną rozpatrzone przez parlament jeszcze w tym roku po nadchodzących przedterminowych wyborach.
Podobnie w sąsiednich krajach nie ma specjalnych przepisów chroniących dziennikarzy i dziennikarek, mimo że pracują oni w interesie publicznym i są narażeni na wysokie ryzyko. Press Club Polska kilkakrotnie składał – bezskutecznie – w Sejmie projekt nowelizacji ustawy mającej na celu zwiększenie ochrony prawnej dziennikarzy i osób pracujących w mediach. Zgodnie z nim atak na dziennikarza, dziennikarkę lub osobę pracującą w redakcji (np. dźwiękowca lub operatora kamery) podczas lub w związku z ich pracą byłby ścigany z urzędu i karany jak napaść na funkcjonariusza publicznego. W Bułgarii jedyną godną uwagi poprawą jest niedawno uchwalone nowe ustawodawstwo dotyczące sygnalistów i sygnalistek, ale jego wdrażanie nadal wymaga poprawy.
Promykiem nadziei w wielu krajach jest sądownictwo, które pomaga niekiedy atakowanym dziennikarzom i dziennikarkom i może ustanawiać istotne precedensy. Na przykład na Węgrzech kampanie oszczerstw przeciwko niezależnym mediom zwykle nie łamią żadnego prawa, ale pojawiają się wyjątki: w 2023 r. Átlátszó z powodzeniem pozwał GONGO CÖF za zniesławienie.
Tymczasem w Bukareszcie sąd apelacyjny rozpatrzył apelację złożoną przez RISE Project i reportera Ionuța Stănescu w sprawie dwóch wyroków z lipca 2020 r. i marca 2021 r., które faworyzowały Ramonę Mănescu, byłą minister i obecną posłankę do Parlamentu Europejskiego. W ramach projektu RISE zbadano zarzuty nielegalnego uzyskania 31 mln euro poprzez transakcje na rynku nieruchomości z udziałem znajomych Mănescu, z czego 4 mln euro rzekomo trafiło do jej rodziny. Mănescu wygrała dwie sprawy przeciwko RISE, powołując się na brak dowodów łączących ją z transakcjami. Sąd apelacyjny nakazał jej jednak wypłacenie zadośćuczynienia dziennikarzom w wysokości 8 000 euro oraz pokrycie kosztów sądowych w wysokości 18 000 lei.
W Czechach dziennikarka śledcza wygrała precedensową sprawę: Po opublikowaniu śledztwa Pandora Papers, które ujawniło, że ówczesny premier Czech Andrej Babiš wykorzystał sieć spółek offshore do zainwestowania pieniędzy z nieznanego źródła w zakup nieruchomości w południowej Francji, partia ANO Babiša przegrała kolejne wybory. Obwinił on investigate.cz i Pavlę Holcovą owpłynięcie na wynik wyborów i podjął osobistą wendetę, podżegając do internetowego linczu. Holcová pozwała Babiša, a sąd orzekł na jej korzyść. Pozwany musiał przeprosić ją i pokryć wszystkie koszty prawne. To ważne orzeczenie, ponieważ ustanawia odpowiedzialność polityka za jego posty w sieciach społecznościowych oraz moderację komentarzy pod nimii.