Skip to content
Menu

Wyprostować plecy, otworzyć oczy

Rozmawiał: Lukáš Diko / ICJK
Ilustracja: James O’Brien / OCCRP

21 lutego 2023

To było bezprecedensowe, bezsensowne morderstwo, które nie powinno było się zdarzyć. Ludzie nie powinni przeglądać na oczy dopiero wtedy, kiedy niewinni padają ofiarą morderstwa – mówi redaktor naczelny Aktuality.sk Peter Bárdy pięć lat po zabójstwie dziennikarza Jána Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej.

Peter Bárdy – słowacki dziennikarz, komentator, od 2008 r. redaktor naczelny Aktuality.sk. Za czasów Petera Bárdy’ego w Aktuality powstał zespół zajmujący się dziennikarstwem śledczym, do którego należał Ján Kuciak. 21 lutego 2018 r. Ján został zamordowany wraz ze swoją narzeczoną, Martiną Kušnírovą, w ich domu w wsi Veľká Mača.

Jak oceniasz pięć lat, które minęły od zabójstwa, które dotknęło całą Słowację, a także twoją redakcję? 

Nie zdawałem sobie sprawy, jak szybko może przelecieć pięć lat. Zwykliśmy mówić, że lato to sezon ogórkowy i że odpoczywamy po wyborach, ale my w zasadzie nie mamy wolnego od chwili morderstwa, od lutego 2018 r. Wydarzenia, które relacjonujemy, wciąż się dzieją, społeczeństwo się zmienia, a w pracy dziennikarzy nie ma chwili spokoju. Myśleliśmy, że po zmianie rządu, czy zmianie systemu, będzie mniej spraw korupcyjnych, ale wciąż pojawiają się nowe tematy. Widzimy, że społeczeństwo jest zmęczone, a może nawet wściekłe, ale nawet w tych trudnych czasach staramy się dostarczać mu ważne informacje. Takie jak te, które dostarczaliśmy z Jánem. 

Twoje pierwsze spotkanie z Jánem Kuciakiem? 

Był ciepły, letni wieczór, gdy Marek Vagovič [słowacki dziennikarz śledczy pracujący wówczas w Aktuality.sk – red.] przyprowadził do restauracji w Bratysławie dwoje młodych ludzi. Byli to Veronika Šmiralová i Jano Kuciak. Jano zamówił piwo i rozmawialiśmy o tym, że chcemy stworzyć zespół śledczy w Aktuality, kierowany przez Marka, i że Jano będzie jednym z nowych w zespole. Długo milczał, a potem powiedział tylko kilka zdań, które uświadomiły mi, że w zasadzie nie rozumiem, czym on się zajmuje. W 2015 r. dziennikarstwo śledcze oparte na danych było czymś, co w Słowacji nie istniało. Potrzebowałem czasu, żeby zrozumieć, co może wnieść do Aktuality. Potem zrozumiałem, że będzie architektem nowego typu dziennikarstwa śledczego. Takiego, które w Słowacji nie miało wtedy jeszcze fundamentów. 

Pełna wersja wywiadu została  opublikowana w wersji angielskiej na vsquare.org, a w wersji słowackiej na icjk.sk

Historie warte uwagi.
Zapisz się na nasz Newsletter
żeby żadnej nie przegapić

Gdybyś miał przedstawić Jána Kuciaka jako dziennikarza i analityka danych, co byś powiedział? 

Po morderstwie wygłosiłem niefortunne zdanie, które niestety często cytowano – że Jano nie był dziennikarzem w prawdziwym tego słowa znaczeniu. I że gdy został dziennikarzem, został zamordowany. Nie chodziło mi o to, że nie był dobrym reporterem, ale że wykonywał przede wszystkim pracę analityczną. Na podstawie mnóstwa danych, nazw firm i sprawozdań finansowych szukał ciekawych powiązań, a na końcu szukał tego, co budziło podejrzenia działalności przestępczej lub nieuczciwych praktyk w biznesie. To było coś, czego do końca nie rozumiałem – nie mam wykształcenia ekonomicznego, nigdy nie angażowałem się w takie dziennikarstwo. Zajęło mi kilka miesięcy, może rok, aby załapać, co on właściwie robi. 

To, co powiem, może zabrzmi głupio, ale na początku nie uważałem jego pracy za dziennikarstwo.  Było to tak diametralnie różne od tego, co było standardem w Słowacji, że nie mogłem tego ogarnąć. Starałem się ukierunkować Jána na bycie dobrym „opowiadaczem” i pomimo tego, że jego artykuły były pełne liczb, połączeń i wykresów, tłumaczyłem, że powinien szukać historii, inaczej ludzie tego nie zrozumieją. Gdy pokazał mi szkic swojego ostatniego tekstu, o włoskiej mafii, odwróciłem się – siedział obok mnie – i powiedziałem: „Nie napisałeś tego, to się czyta jak Mario Puzo, jest znakomite”. Uśmiechnął się, był zadowolony.

To był ostatni raz, gdy widziałem Jána żywego. 

Peter Bárdy. Zdjęcie: Aktuality.sk

Jak dowiedziałeś się o morderstwie? Jak wpłynęło na redakcję i na ciebie osobiście? 

Dowiedziałem się w poniedziałek, gdy zadzwonił Jano Petrovič, mój zastępca. Powiedział, że w miejscowości Veľká Mača [wioska, w której Ján Kuciak mieszkał ze swoją narzeczoną Martiną Kušnírovą – red.] znaleziono dwie zamordowane osoby, a jedna z nich ma inicjały identyczne z inicjałami Jána Kuciaka. Byłem oszołomiony, nie uwierzyłem. Przez całą drogę do pracy myślałem, że to bzdura. Już wtedy niektóre media wypuściły informację, że dziennikarz Ján Kuciak został zabity, ale ja odmówiłem publikowania tej informacji. Powiedziałem: „To są bzdury, nie możemy tego opublikować, to nie mogło się zdarzyć”.

Wtedy zadzwonił Robert Kaliňák, ówczesny minister spraw wewnętrznych. Drżącym głosem powiedział, że to Ján i Martina zostali zamordowani. I że jest mu przykro. 

Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, co się wydarzyło. Mój mózg na chwilę się wyłączył, nie pamiętam, co robiłem. Moja koleżanka Peta Výberová twierdzi, że siedziałem na parapecie i powtarzałem: „Co ja mam teraz zrobić, co ja mam teraz zrobić?”. Zwołałem zebranie, poprosiłem ludzi w trasie, żeby się zatrzymali. Zdążyłem tylko powiedzieć, że zamordowali naszego Jano. Wszyscy zaczęliśmy płakać. 

Natychmiast poszedłem złożyć zeznania na policji, spotkałem się z komendantem, Tiborem Gašparem. W tym czasie do Bratysławy przyjeżdżały już dziesiątki dziennikarzy z całego świata, a ja miałem spotkanie, razem z grupą redaktorów naczelnych, z ówczesnym premierem Fico. To było po tym gdy urzędnicy położyli na stole milion euro jako ofertę dla tego, kto wskaże zabójców. 

To był trudny czas. Zmagaliśmy się z trzema rzeczami. Pierwsza to normalna praca redakcyjna. Druga – spotkania z dziennikarzami i śledczymi. Trzecią była moja osobista praca nad tą tragedią. To mnie naprawdę dotknęło. Zawsze będę wdzięczny panu Kuciakowi seniorowi i bratu Jána za to, że mnie wspierali i nie obwiniali w tych trudnych chwilach – o popełnienie błędu, o to,  że jako naczelny powinienem zrobić coś inaczej.

Czy teraz, gdy myślisz o tej sprawie uważasz, że można było zrobić coś więcej? 

W tamtym momencie zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Nie byliśmy obojętni. Kiedy biznesmen Marian Kočner zadzwonił do Jána i zagroził, że będzie zbierał na niego brudy, w tamtym momencie i w tamtym krajobrazie politycznym nie mogliśmy zrobić nic innego poza tym, że Jano złożył doniesienie do Prokuratury Generalnej. Nic z nim nie zrobiono.

Nie wiem, co jeszcze mogłem wtedy zrobić? Dwa dni przed morderstwem napisałem do Jána, że jeśli będzie chciał to pomogę mu się ukryć. Kończył wtedy tekst o Włochach. Nie bał się o życie ale chciał mieć więcej spokoju, żeby kończyć tekst. Zaproponowałem w grudniu, żeby pojechali z Martiną do Pragi, że załatwimy im hotel, że będzie mógł spokojnie pisać. Jano odpowiedział, że nie ma takiej potrzeby.

Naprawdę nie wiem, czy można było zrobić coś więcej. Myślę, że nie. Doniesienie przeciwko Kočnerowi zostało niestety zamiecione pod dywan. 

Co sądzisz o tym, że wszyscy, którzy najprawdopodobniej byli zamieszani w sprawę zabójstwa, wciąż nie zostały ukarane, mimo szybkiego zakończenia śledztwa? 

Dziś tak naprawdę czekamy „tylko” na werdykt sądu. Jeżeli chcemy mieć zaufanie do instytucji, do demokracji i do systemu, który jest sprawiedliwy, musimy czekać na wyrok, tak mocny pod względem dowodwoym, że niepodważalny.

Marian Kočner w trakcie procesu. Zdjęcie: Tomáš Madleňák / ICJK

Marian Kočner [oskarżony o zlecenie zabójstwa Jána – red.]  jest dobrze znany w Słowacji, ale jak wyjaśnić komuś z zagranicy, kim był w tamtym czasie?

Marian Kočner był oszustem, który od lat 90. balansował na krawędzi pomiędzy szarą i przestępczą strefą. Spekuluje się, że być może jest lub był współpracownikiem tajnych służb, które kryją jego działalność. Na pewno był bardzo blisko wpływowych osób w państwie, choćby Jaroslava Haščáka, wówczas szefa grupy finansowej Penta, który otaczał się ludźmi powiązanymi ze służbami. 

Kočner wiedział, jak łączyć ze sobą ludzi, a ponieważ był ekscentryczny i miał pieniądze, potrafił wejść w towarzystwo śmietanki towarzyskiej Bratysławy. Z Kočnerem wiąże się kilkadziesiąt znanych nazwisk, a każde z nich miało kiedyś lub nadal ma wpływ na gospodarkę państwa, na służby lub porusza się w elitacj politycznych. Marian Kočner mógł odnieść wrażenie, że jest poza prawem i że to, co dotyczy innych, nie dotyczy jego. Że może robić, co chce. I robił. 

Pamiętam jak mówiono o nim, że jest genialnym oszustem. Nie był genialny, on tylko wykorzystywał pewne sytuacje. Dlatego Ján Kuciak mógł dowiedzieć się, co biznesowo robił Kočner. Na konferencji prasowej skonfrontował go z jego oszustwami na VAT. Pokazywał mu to, co znalazł w publicznie dostępnych źródłach, a Kočner był kompletnie zaskoczony. Uznał, że Jano jest dla niego większym zagrożeniem niż organy ścigania. Że Kuciak może popsuć transakcje warte dziesiątki milionów euro. Dla mnie jest tym, który najprawdopodobniej zlecił zabójstwo Jána. 

To mógł być jeden z głównych motywów Kočnera, który zlecił zabójstwo Jána Kuciaka. Kiedy doszedłeś do wniosku, że za wszystkim może stać właśnie Kočner?

Zajęło mi to dłuższą chwilę. Na początku myślałem, że trop prowadzi do włoskiej mafii. Wyglądało na to, że mogło to być zlecenie z zagranicy. Ale gdy w badanie sprawy zabójstwa  włączyli się pierwsi włoscy dziennikarze – z gazety „La Repubblica” – powiedzieli: „To nie zostało zrobione przez Włochów”. 'Ndranghetta nie lubi mieć problemów, lubi spokój, to pomaga w interesach. Zrobił to ktoś, kto nie zdawał sobie sprawy z tego, jak ogromne konsekwencje społeczne będzie miało zabójstwo dziennikarza. 

Zacząłem wątpić w wątek 'Ndranghetty a z czasem, w kwietniu i maju, nabrałem przekonania, że najbardziej prawdopodobnym sprawcą moze być Kočner.

To, co wydarzyło się po morderstwie było czymś, czego nikt nie przewidział. W całym kraju powstał ogromny ruch, doszło do największych ulicznych protestów od czasu upadku komunizmu. 

Czy z perspektywy czasu uważasz, że Słowacja zmieniła się na lepsze po zabójstwie Jána i Martiny?

Za największą zmianę uważam to, że społeczeństwo obywatelskie otworzyło usta i wyprostowało plecy. [Po zabójstwie Jána] przestało być zrezygnowane i zaczęło głośno mówić o tym, co złego dzieje się w Słowacji i wskazywać rzeczy, które należało zmienić. To dzieje się w jakimś stopniu do dzisiaj. 

Owszem, możemy mieć poczucie, że rząd czy koalicja, która powstała w wyniku wyborów w 2020 r., nie spełniła naszych oczekiwań. Że stworzyła środowisko, w którym debata publiczna przestała być debatą a stała się wielką kłótnią. Że politycy w pewnym stopniu zniszczyli dziedzictwo, które powstało z ruchu po zabójstwie Jána i Martiny. Ale społeczeństwo obywatelskie odżyło w tamtych miesiącach, w lutym, marcu i kwietniu 2018 r. I to jest ważne. Znaleźliśmy siłę, by nie rezygnować z tego, że chcemy żyć w państwie, które jest sprawiedliwe. Które stoi na straży praworządności, które chroni porządnych ludzi, takich jak Ján i Martina. I które ściga Kočnerów. 

Po zabójstwie i ostatnich wyborach parlamentarnych wydawało się, że partia Smer Roberta Fico nie osiągnie dawnego poparcia. Dziś Smer znowu rośnie w sondażach. Jak według ciebie, w obliczu wzrostu populizmu i radykalnych haseł,  potoczą się przedterminowe wybory?

Wiemy, że Robert Fico i Smer zawsze budowali kampanie w oparciu o badania opinii publicznej. Robili badania w każdej sprawie. Przerażające jest, że szanse wyborcze Fico rosną wraz z popularnością jego retoryki. Kiedy straszy nas mówiąc, że rząd chce wysłać żołnierzy do walki w Ukrainie, czego przecież nie można zrobić bez zgody państw NATO. Politycy kłamią w wielu sprawach, ale ich słupki poparcia rosną. To nie świadczy o umiejętnościach Fico, to pokazuje stan dużej części wyborców, którzy wierzą w coś, co nazywam to nieliberalnym trumpizmem, w połączenie polityki Orbána z polityką Trumpa. 

Robert Fico w Brukseli, 2016 r. Zdjęcie: Alexandros Michailidis / Shutterstock

Liczę na to, że większość ludzi, którzy popierają Fico, 30 września w kabinie wyborczej zastanowi się i zamiast głosować sercem, zagłosuje rozumem. Wygrany Robert Fico wyrządzi Słowacji krzywdę a kłamstwa, które dziś opowiada, wykorzysta do tego, by zemścić się za wszystko, co go spotkało. Czyli [będzie próbował wpłynąć na] to, że organy ścigania prowadzą śledztwa wobec podejrzanych o działalność przestępczą. Zabetonuje nas w systemie, który pamiętamy z okresu Vladimíra Mečiara. Myślę, że nie chce tego nikt, komu zależy na Słowacji i na tym, aby była krajem, w którym żyje się bezpiecznie i szczęśliwie.

Czy po wyborach Słowacji może grozić typ oligarchicznej autokracji, jaką stały się Węgry?

Większość partii politycznych nie chce, aby Słowacja stała się drugimi Węgrami. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że powstanie swego rodzaju koalicja, której celem nie będzie rywalizacja ale doprowadzenie do sytuacji, w której Fico nie będzie premierem, a Słowacja wciąż będzie uznawana za demokrację typu zachodniego. Żeby kobiety, mniejszości seksualne, osoby wykluczone, nie musieli się obawiać o swoje prawa, żeby gospodarka była kierowana w sposób, który przyczyni się do poprawy jakości życia. Że część elektoratu nie będzie kupowania pakietami 14., 15., 16. emerytur. Myślę, że jest potencjał do stworzenia koalicji, która będzie chciała odpowiedzialnie kierować państwem. Zobaczymy.

Co zmieniło się w środowisku dziennikarskim po zabójstwie Jána i Martiny?

Od początku istniała grupa reporterów zainteresowana kontynuacją pracy Jána. Wykorzystaliśmy wszystkie źródła, jakie mieliśmy, przekazaliśmy ustalenia Jano kolegom dziennikarzom, aby pociągnęli jego tematy. Stopniowo oczywiście – to całkowicie logiczne i słuszne – zaczęliśmy znowu ze sobą konkurować, ale w przypadku niektórych mediów ta kolegialność i spójność pozostała. Tak jak przekonanie, że razem jesteśmy silniejsi i że możemy być konkurentami na rynku, ale nie musimy być dla siebie wredni. Z drugiej strony media będące własnością np. oligarchów poszły inną drogą. Bez skrupułów uprawiają propagandę lub wspierają ludzi odpowiedzialnych za przestępstwa, kwestionują ich winę, manipulują opinią publiczną. 

Media zachowują się różnie – nie chcę powiedzieć, że tak jak przed morderstwem – ale część z nich na pewno nie działa po to, aby uprawiać dziennikarstwo w interesie publicznym. Nic na to nie możemy poradzić. Tak dzieje się na całym świecie.

Czy dziedzictwo zmian w Słowacji, o których rozmawiamy, zostało pogrzebane?

Myślę, że wciąż jest obecne. Czuję je wokół siebie. Nie twierdzę, że dotyczy to całego społeczeństwa ale widzę, że ludzie są bardziej otwarci, nie boją się – a przynajmniej mniej się boją – zabierać głos gdy widzą, że coś nie jest w porządku. Wierzę, że ludzie przejrzeli na oczy. Ale nie lubię pytania, czy morderstwo Jána i Martiny miało jakieś znaczenie. Takie wydarzenia nie powinny mieć znaczenia. To było bezprecedensowe, bezsensowne zabójstwo, które nie powinno się wydarzyć. Zabicie niewinnych ludzi nie powinno sprawiać, że ludzie otwierają oczy. Jano nie był męczennikiem, Jano nie wybrał sobie śmierci. Ján i Martina zostali zamordowani.

Nadal uważam, że ważne jest to, że znaczna część społeczeństwa chce żyć w sprawiedliwym państwie, pod rządami prawa. I wierzę, że ta zmiana będzie trwała.

Pełna wersja wywiadu została  opublikowana w wersji angielskiej na vsquare.org, a w wersji słowackiej na icjk.sk

CZYTAJ WIĘCEJ