„1 PROCENT NA ANDRZEJA”.
JAK DUDA WYGRAŁ WYBORY?
Konrad Szczygieł (Fundacja Reporterów), Jacek Harłukowicz („Gazeta Wyborcza”), Sebastian Klauziński (OKO.press)
Ilustracja: Ink Drop / Shutterstock
17 kwietnia 2021
Gdy w 2020 r. wyborcze zwycięstwo Andrzeja Dudy wisi na włosku, Nowogrodzka podnosi alarm: wszystkie ręce na pokład! Z odsieczą przybywa przyjaciel Adama Hofmana, ekspert od manipulacji w sieci. Podsuwa firmę, która pomaga zdobyć Dudzie drugą kadencję.
Radek Tadajewski (sam używa zdrobnienia imienia) to czarodziej biznesu i magik nowych technologii – taki wizerunek samego siebie kreuje w nielicznych wywiadach.
Hipsterskie oprawki okularów, skarpetki w bałwanki, przekleństwo dla skrócenia dystansu, czasem przesadna gestykulacja. Tadajewski zostawia rozmówców z niezachwianym poczuciem, że tak wygląda i zachowuje się nowoczesny człowiek sukcesu. W ostatnich latach bardzo dba o to, by publicznie nie kojarzono go z opisanym przez nas „układem wrocławskim”.
W wyniku wspólnego śledztwa dziennikarzy OKO.press, Fundacji Reporterów i „Gazety Wyborczej”, ustaliliśmy, że to dzięki znajomościom z „układem”, związane z Tadajewskim firmy pracowały przy kampaniach wyborczych PiS oraz bezpośrednio dla centrali partii.
Zdobyliśmy dowody, że w 2014 r. firmy te pomogły wyjść PiS-owi z sondażowego dołka. A w kampanii prezydenckiej w 2020 roku zwyciężyły dla Andrzeja Dudy kampanię w internecie.
Część związanych z Tadajewskim firm oferuje zaawansowane narzędzia marketingu w sieci. Biznesmen będzie je rozwijał za rządów PiS dzięki olbrzymim, publicznym dotacjom – m.in. 40 milionom złotych z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
Jak ujawniliśmy 15 kwietnia 2021 r., w uzyskaniu finansowania pomógł mu list intencyjny rektora Akademii Sztuki Wojennej, a w zdobyciu listu – Bartłomiej Misiewicz, były rzecznik Antoniego Macierewicza.
Niech nas nie zobaczą
Tadajewski to najbardziej przezroczysty człowiek z „układu wrocławskiego”.
Od studiów zna się dobrze z Robertem Pietryszynem – partnerem w PR-owej spółce R4S, założonej przez byłych działaczy PiS.
To dzięki niemu poznaje byłych, wpływowych polityków PiS: Dawida Jackiewicza i Adama Hofmana. Cała czwórka bywa na tych samych imprezach, rodziny Tadajewskiego i Hofmana razem jeżdżą na narty, Tadajewski bawi się na urodzinach Hofmana latem 2020 roku – ale o ich zażyłości wiedzą nieliczni.
Dziś Tadajewski jak ognia boi się wiązania go z „hofmanowcami” (jak ludzie z PiS nazywają członków „układu wrocławskiego”).
Historie warte uwagi.
Zapisz się na nasz Newsletter
żeby żadnej nie przegapić
„Na Nowogrodzkiej [siedziba PiS] przyznawanie się do »hofmanowców« jest gorzej widziane niż przyznanie się do pedofilii” – mówi jeden z naszych rozmówców.
Oficjalnie Kaczyński zabrania współpracy z wyklętymi „hofmanowcami”, ale w 2020 roku właśnie Tadajewski trafi z powrotem na Nowogrodzką jako człowiek, który ma uratować kampanię Andrzeja Dudy w Internecie.
Ale ta przygoda zaczęła się kilka lat wcześniej.
Duda: A co ja mogę?
Lato 2011 r. Malowniczo położony Pałac na Wodzie w Staniszowie, u podnóża Karkonoszy. To od niedawna posiadłość Waldemara Tadajewskiego, ojca Radka. Do pałacu zjeżdża biznesowa i polityczna śmietanka Dolnego Śląska. Wśród gości – Robert Pietryszyn, ówczesny prezes Stadionu Wrocław, kolega Tadajewskiego juniora. Na imprezę do pałacu zabiera ze sobą innego kolegę ze studiów – rzecznika PiS Adama Hofmana.
Imprezę z wielką pompą – dla bliskich współpracowników i znajomych – organizuje Grupa Trinity. To działający od 2010 r., zarządzany przez Tadajewskiego wehikuł inwestycyjny. Jednym z biznesów, w który inwestuje GT, jest wrocławska agencja marketingowa Webber&Saar, która zapewnia firmom wysoką pozycję w wyszukiwaniach w Google.
Komercyjny rynek marketingu w sieci jest ciasny, więc Tadajewski szuka żyły złota w polityce. On sam opowiada o tym barwnie – gdy wszyscy w marketingowym Klondike wypłukują w pocie czoła małe grudki złota, po drugiej stronie rzeki leżą odlane sztabki, które można zarobić w sieci na usługach dla polityków.
Dla Tadajewskiego rejs na drugą stronę rzeki jest krótki: gdy Hofman zostaje rzecznikiem PiS, przyprowadza go na Nowogrodzką.
Były pracownik centrali PiS: „W 2014 r., przed wyborami do Europarlamentu, pojawiła się u nas mała, nieznana wrocławska spółka Webber&Saar. Miała działać w internecie. Padło nazwisko »Tadajewski«. Zaczęliśmy badać, kto ją przyprowadził”.
„A ktoś musiał? Nie bierzecie firm z rynku?” – pytamy.
„Kampanie wyborcze mają własną dynamikę, wszystko dzieje się szybciej. Firmy trafiają wyłącznie z polecenia. W wypadku Webber&Saar tropy prowadziły do Adama Hofmana – co nas zaskoczyło, bo gdzieś koło tej spółki znaleźliśmy Wiesława Kaczmarka z SLD. Wybuchła awantura, ale było za późno, żeby się wycofać. Pamiętam scenę z parkingu na Nowogrodzkiej.
Ówczesny szef sztabu – Andrzej Duda – idzie do auta, ktoś go zahacza: »A co z tą wrocławską spółką od czerwonych?« Duda tylko rozłożył ręce: »A co ja mogę?!«”.
Według samego Tadajewskiego, Kaczmarek – były minister skarbu w rządzie SLD – pojawił się w jego biznesach, bo jest jego wujkiem. Co ciekawe sam Tadajewski, to były działacz lewicowego SdPL. Neofita, który prywatnie opowiada dziś, że politycy to dyletanci.
Stworzymy ci pozytywną opinię
Członkowie układu z Wrocławia są jak bohaterowie „Ziemi Obiecanej”. Zaczynają od zera, bardzo chcą osiągnąć sukces, jesionki z Bytomia zamienić na płaszcze z Burberry. Scena sprzed lat, którą opowie nam jeden z rozmówców, rozgrywa się na stadionie we Wrocławiu. W biurze szefa stadionu Roberta Pietryszyna gości Radosław Tadajewski. „Zobacz” – mówi gospodarz. „Nie mamy jeszcze trzydziestki, a jak wysoko zaszliśmy? Dokąd trafimy po czterdziestce?”.
Znaczący krok w górę to wybory 2014 roku.
Dotarliśmy do prezentacji agencji Webber&Saar, przygotowanej dla PiS przed tymi wyborami. „Negatywne opinie cieszące się wysoką popularnością mogą stać się niebezpieczną bronią w rękach konkurencji politycznej” – przestrzegają marketingowcy od Tadajewskiego.
Proponują, jak zadbać o wizerunek w sieci: liczy się promocja opinii pozytywnych i zepchnięcie wątków negatywnych poza pierwszą stronę wyników wyszukiwania. „W ramach działań SERM [zarządzanie reputacją w wyszukiwarce – red.] konieczne jest: tworzenie opinii pozytywnych na wybranych forach internetowych oraz w portalach opiniotwórczych i społecznościowych”.
Cena takiej usługi? Miesięczny abonament to 5 300 zł netto. Oferta jest kompleksowa: zawiera propozycję budowy stron internetowych, prowadzenia profili w mediach społecznościowych i płatnych kampanii na portalach informacyjnych. Jednorazowy koszt to w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Związane z Tadajewskim W&S pracuje przy kampanii PiS do europarlamentu w 2014 r. – zarobi na tym 550 tys.zł.
Gdy do Państwowej Komisji Wyborczej trafiają rozliczenia z kampanii, media przez chwilę rozpisują się o W&S. “Newsweek” donosi, że firma powiązana jest z Adamem Hofmanem poprzez jego żonę, która pracuje wtedy w jednej ze spółek z Grupy Trinity. Ale sprawa szybko ucichnie. Przez następne lata nikt nie skojarzy Tadajewskiego z „układem”.
Jeden procent dla Andrzeja
Webber&Saar obsługuje nie tylko kampanię wyborczą, ale też samą centralę PiS. Za swoje usługi w 2014 r. wystawi partii faktury na ponad 170 tys.zł, a w 2015 r. na 19 tys. zł.
Gdy z PiS-em żegnają się w 2014 r., po „aferze madryckiej”, Adam Hofman i Mariusz Antoni K. wydaje się, że przygoda „hofmanowca” Tadajewskiego w PiS się kończy. Czy na długo?
Wiosna 2020 r., trwa kampania prezydencka. Trzaskowski i Duda idą łeb w łeb. Mówi człowiek, który pracował przy kampanii Andrzeja Dudy: „Na Nowogrodzkiej padło hasło: »wszystkie ręce na pokład!« Zaczęły się gorączkowe telefony. Ktoś przypomniał sobie wtedy o Tadajewskim”.
Tym razem to Tadajewski występuje w roli pośrednika – przyprowadza do PiS zaprzyjaźnioną agencję marketingową z Wrocławia – hyperCREW.
„Ruszyliśmy z projektem »Jeden procent dla Andrzeja«. Chodziło o to, żeby tyle głosów wyrwać dla Dudy w internecie” – mówi nasze źródło ze sztabu PiS – „I udało się”. Andrzej Duda wygrywa wybory różnicą 2 punktów procentowych.
Firma hyperCREW w trzy tygodnie zarabia na jego kampanii 1,5 mlnzł. To jeden z wyższych wydatków komitetu. W PKW odnajdujemy trzy faktury z tej spółki – za „stworzenie i przeprowadzenie targetowanej kampanii marketingowej w kanałach digitalowych”.
Projekt: psychotargetowanie
Projekt hyperCREW to część najnowszego pomysłu Tadajewskiego na zarabianie pieniędzy.
Jego fundusz inwestycyjny – Czysta3.vc dostaje w 2018 r. 40 mln zł z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Środki pochodzą z funduszy unijnych. Zgodnie ze złożonym w NCBiR projektem, fundusz ma je inwestować w innowacyjne spółki. Przy inwestycjach doradza m.in. Dawid Jackiewicz, człowiek „układu wrocławskiego”.
Jedną z „innowacyjnych” firm zasilonych przez fundusz jest hyperBiz. Krótko przed wyborami w 2020 r. dostaje 800 tys. zł. Ma je wydać na „Opracowanie technologii, która umożliwi pogłębioną analizę i wyciąganie wniosków z aktywności na kontach użytkowników social media”.
W skrócie: za unijne pieniądze będzie pracować nad profilowaniem użytkowników Twittera, czyli psychotargetowaniem.
Wspólnicy hyperBIZ – Paweł Bobyk i Andrzej Rabsztyn – to jednocześnie właściciele zaangażowanej w ubiegłoroczną kampanię Andrzeja Dudy firmy hyperCREW.
Na fakturach hyperCREW, złożonych przez PiS w Państwowej Komisji Wyborczej, widnieje adres w Nowym Sączu. Na obrzeżach miasta, w niewysokim biurowcu, jak z koszmaru architekta, swój niewielki pokój mają pracujący w firmie informatycy.
„Chcieliśmy porozmawiać o kampaniach marketingowych w internecie” – zagajamy. „To trzeba z szefem. Proszę zostawić kontakt” – mówi jeden z informatyków.
„A na czym polega psychotargetowanie?”
„Psychotargetowanie to nie tutaj. We Wrocławiu w biurze są psychologowie i reszta ekipy i się tym zajmują” – odpowiada informatyk i obiecuje, że przekaże kontakt Pawłowi Bobykowi.
Paweł Bobyk nigdy nie odpowie na nasze pytania o udział hyperCREW w kampanii Dudy. A na maila wysłanego do hyperCREW odpisze nam prawnik Tadajewskiego, mec. Maciej Zaborowski, który zasłynął reprezentując Zbigniewa Ziobrę i Daniela Obajtka. Odeśle nas do sprawozdań z kampanii złożonych w PKW i – tradycyjnie już – zagrozi pozwem.
Gdy o szczegóły współpracy z hyperCREW pytamy Kancelarię Prezydenta RP, ta kieruje nas do komitetu wyborczego, komitet zaś do PKW – czyli do trzech faktur, w których usługi hyperCREW za 1,5 mln zł opisane są jednym zdaniem.
Mikrotargetowanie dla makrozysku
Według naszych źródeł, kampania hyperCrew zapewniła Andrzejowi Dudzie drugą kadencję. Na czym polegała?
W branżowym portalu znajdujemy analizę kampanii wyborczej w internecie, opublikowaną kilka dni przed pierwszą turą. Jej autorem jest Paweł Bobyk, szef hyperCREW.
„Sztab urzędującego prezydenta opiera [kampanię online – red.] na bardzo precyzyjnych komunikatach targetowanych do grup docelowych, zdefiniowanych przez otoczenie PAD jako kluczowe w kontekście walki o reelekcję. Tych ostatnich współpracownicy Andrzeja Dudy wyodrębnili kilkanaście” – pisze Bobyk.
Skąd Bobyk ma tak szczegółowe informacje, co i jak definiuje otoczenie prezydenta? Czy właśnie tym zajmowała się w kampanii jego firma?
Na wspomnianym branżowym portalu Bobyk zdradza, że potencjalnych wyborców targetuje się także pod względem geograficznym. Sztab wykorzystuje fakt, że Duda w czasie pierwszej kadencji odwiedził wszystkie 380 powiatów. I tak np. mieszkańcom Kartuz wyświetla się w mediach społecznościowych reklama, na której Andrzej Duda dziękuje Kartuzom, mieszkańcom Karpacza – Karpaczowi itd.
Karolina Iwańska, ekspertka fundacji Panoptykon: „Kampanie wyborcze zawsze były w pewnym sensie targetowane. Politycy inny przekaz kierowali do starszej publiczności, inny do młodych matek. Sztaby wyborcze operowały na deklaracjach z badań, preferencjach politycznych wyborców czy własnych analizach. Teraz jednak Facebook pozwala im dotrzeć do konkretnych grup odbiorców w oparciu o ich prawdziwe zachowania, a nie deklaracje.
Chcesz dotrzeć ze swoją reklamą do młodych matek? Dotrzesz do młodych matek. Nie musisz wysyłać sztabowców, żeby rozdawali ulotki pod przedszkolami.
Z punktu widzenia marketingowego to niewątpliwa zaleta, ale pytanie, czy w sprawach politycznych reklama powinna być targetowana w oparciu o obserwację i analizę aktywności w sieci. Czynności, które w internecie podejmujemy w zupełnie innym celu: żeby porozmawiać ze znajomymi, zrobić zakupy, dowiedzieć się czegoś – są wykorzystywane do tego, żeby ułatwiać targetowanie nas przez sztaby wyborcze”.
Gutenberg cię sprofiluje
Marzec 2018 r.. W portalu naTemat ukazuje się wywiad z Radkiem Tadajewskim. Biznesmen po raz pierwszy i jedyny występuje wtedy w mediach w roli człowieka, który ma do powiedzenia coś o kampaniach wyborczych. Zdradza, że związana z nim firma w przeszłości pracowała dla dużej partii politycznej: „Kupowaliśmy odpowiednie formy reklamowe i na bazie wiedzy, którą mieliśmy, oferowaliśmy różnym grupom wyborców różne informacje”.
„Chodzi o PiS?” – dopytuje dziennikarz.
„Tak, media o tym pisały, bo współpraca była w pełni jawna, a faktury spółki składane w PKW wraz ze sprawozdaniami komitetów wyborczych. Łatwo ustalić lata tej współpracy, nie tylko na podstawie faktur, ale też pozytywnego przełomu w notowaniach PiS w tamtych latach” – chwali się biznesmen.
Jak firma Tadajewskiego zapewniła PiS przełom w notowaniach? Jak sam wyjaśnia – dzięki narzędziom do „podgrzewania tematów”.
Jego człowiek tworzy na portalu społecznościowym 20 fanpejdży, na których płatnymi kampaniami „grzeje się” ruch. Mogą być na przykład o tym, że benzyna jest za droga, albo że pielęgniarki za mało zarabiają. Po 24 godzinach 15 z tych fanpejdży się wyłącza, bo nie zaglądają na nie internauci. Zostaje 5, na których promowanie kieruje się resztę budżetu. Po następnych 24 godzinach zostają 2 fanpejdże, gdzie do kupionych 1000 lajków dołącza 10 tys. prawdziwych, zwabionych ludzi.
Jeden z naszych rozmówców: „Na tym polega prawdziwa propaganda w internecie – nie na tępym uderzaniu ilościowym, tylko na śledzeniu tego, co przynosi efekt i znajdowaniu tych linii narracyjnych, które wpływają na ludzi. Ludzie zaczynają wchodzić z nimi w interakcje”.
Algorytm X
Wywiad Tadajewskiego w naTemat, to w dużej mierze reklama jego biznesu. Ukazuje się w czasie, gdy media na całym świecie rozpisują się o aferze Cambridge Analytica (CA). Dzięki pozyskiwaniu danych o internautach CA manipulowała zachowaniami w sieci, pracując przy kampaniach Donalda Trumpa i wokół Brexitu.
Portal naTemat pisze: „Polska firma robi to, co Cambridge Analytica”. Chodzi o nowy biznes Tadajewskiego – spółkę 1450.
Nazwał ją tak, by upamiętnić przełomowy wynalazek Jana Gutenberga, który w 1450 r. opatentował maszynę drukarską.
Na samym starcie w 2018 r. 1450 SA sięga po publiczne pieniądze – ponad 3 mlnzł unijnej dotacji na „opracowanie innowacyjnej platformy internetowej służącej budowaniu i analizowaniu wizerunku w sieci”. Co za te pieniądze ma zamiar robić Tadajewski?
1450 pracuje nad algorytmami – nazwijmy je X i Y – które będą śledzić użytkowników sieci i kategoryzować zamieszczane przez nich komentarze na podstawie emocji. Ale żeby algorytm mógł zadziałać, musi najpierw wiedzieć, według jakiego klucza ma zbierać dane o internautach.
Jeden z ludzi znających mechanizm algorytmu Tadajewskiego:
„Teoria była taka, że mając algorytm można go użyć w polityce. Jadąc na spotkanie do małej miejscowości, do Żnina czy Augustowa, można sprawdzić precyzyjnie, o czym ludzie tam mówią. I lepiej niż ktokolwiek inny manipulować wyborcami.
Algorytm miał zasysać informacje z całej sieci, dawać super informacje o użytkownikach. To, co Cambridge Analytica opowiadała o mikrotargetowaniu użytkowników – to była ambicja Radka. Chciał na tysiąc sposobów docierać do bardzo małych, precyzyjnie dobranych grup”.
Odnajdujemy ofertę, którą w listopadzie 2018 roku, spółka 1450 kieruje do naukowców i ośrodków badawczych. „Wykonawca opracuje strukturę profili autorów (…), zawierającą nie mniej niż 10 typów osobowości. Każdy z tych 10 profili musi zostać opisany poprzez dane demograficzne i psychograficzne. (…) Algorytm (…) będzie określał profil internauty na podstawie zbieranych danych”.
Na samym starcie w 2018 r. 1450 SA sięga po publiczne pieniądze – ponad 3 mln zł unijnej dotacji na „opracowanie innowacyjnej platformy internetowej służącej budowaniu i analizowaniu wizerunku w sieci”. Co za te pieniądze ma zamiar robić Tadajewski?
1450 pracuje nad algorytmami – nazwijmy je X i Y – które będą śledzić użytkowników sieci i kategoryzować zamieszczane przez nich komentarze na podstawie emocji. Ale żeby algorytm mógł zadziałać, musi najpierw wiedzieć, według jakiego klucza ma zbierać dane o internautach.
Jeden z ludzi znających mechanizm algorytmu Tadajewskiego:
„Teoria była taka, że mając algorytm można go użyć w polityce. Jadąc na spotkanie do małej miejscowości, do Żnina czy Augustowa, można sprawdzić precyzyjnie, o czym ludzie tam mówią. I lepiej niż ktokolwiek inny manipulować wyborcami.
Algorytm miał zasysać informacje z całej sieci, dawać super informacje o użytkownikach. To, co Cambridge Analytica opowiadała o mikrotargetowaniu użytkowników – to była ambicja Radka. Chciał na tysiąc sposobów docierać do bardzo małych, precyzyjnie dobranych grup”.
Odnajdujemy ofertę, którą w listopadzie 2018 r., spółka 1450 kieruje do naukowców i ośrodków badawczych. „Wykonawca opracuje strukturę profili autorów (…), zawierającą nie mniej niż 10 typów osobowości. Każdy z tych 10 profili musi zostać opisany poprzez dane demograficzne i psychograficzne. (…) Algorytm (…) będzie określał profil internauty na podstawie zbieranych danych”.
Oprócz tego, algorytm ma przeszukiwać media społecznościowe i katalogować pojawiające się tam komentarze, według tego, jakie emocje wyrażają – w jednym szeregu negatywne, w kolejnym pozytywne, w następnym neutralne itd. Wszystko po to, by wiedzieć, kto, co i w jakim tonie pisze w sieci.
Tadajewski jeździ po świecie i szuka kupców na swoje algorytmy. Jak ujawniliśmy w poprzedniej części naszego śledztwa, szukał również dojść w MON-ie, a pomagał mu były rzecznik resortu obrony Bartłomiej Misiewicz.
NATO? Radek dzwoni!
W wywiadzie dla naTemat Tadajewski mówi, że interesuje go walka z dezinformacją i fake-newsami. O „identyfikacji działań dezinformacyjnych” mowa jest też we wniosku o unijne dofinansowanie dla algorytmu rozwijanego przez 1450.
Tadajewski dużo rozmawia o dezinformacji z Bartłomiejem Misiewiczem, którego uważa za eksperta w tej dziedzinie. Ze swoją prezentacją trafia do Akademii Sztuki Wojennej. Dzięki podpowiedzi Misiewicza zwraca się do StratCom – analitycznej instytucji założonej przez państwa członkowskie NATO. To jedna z najważniejszych agencji badających rosyjską dezinformację w Europie. Tadajewski zjawia się w jej centrali w Rydze i oferuje współpracę.
Pytamy StratCom, co dla nich robił. „Pan Tadajewski i jego firma zaoferowali swój produkt do monitorowania mediów internetowych, który był testowany przez NATO StratCom, jednak po teście nie dokonaliśmy zakupu produktu” – informuje nas rzeczniczka StratCom, Linda Curika.
Dlaczego nie zdecydowali się na zakup? „Na rynku istnieje cała paleta podobnych narzędzi, zaproponowane przez nich rozwiązanie było tylko jednym z wielu” – tłumaczy Curika.
Gdy wysyłamy do Tadajewskiego pytania o współpracę ze StratComem oraz o to, czym w Internecie zajmuje się spółka 1450, w imieniu biznesmena odpisuje nam jego adwokat Maciej Zaborowski: „Spółka 1450 SA dostarcza system do wykrywania nienaturalnych działań w przestrzeni internetowej. Oferowana platforma jest najbardziej zaawansowanym narzędziem dostępnym dla podmiotów cywilnych, pozwalającym na wczesne wykrywanie nienaturalnych działań informacyjnych w Internecie”.
Ja, Tadajewski
W nowoczesnym marketingu narzędzia rozwijane przez firmę 1450 mogą dawać w Internecie przewagę – pozwalać obserwować kto, co i kiedy mówi na temat firmy lub produktu. Lub partii politycznej.
W 2018 r. spółka 1450 SA zarobi 340 tys. zł. W 2019 r. już blisko pół miliona zł.
Przez cały ten okres Tadajewski utrzymuje towarzyskie relacje z „układem wrocławskim”. Jego rodzina jeździ na narty z rodziną Hofmana, Tadajewski bawi się na jego urodzinach. Sam Hofman stwierdził w rozmowie z nami, że
R4S korzystała z rozwiązań, które rozwija Tadajewski, ale zrezygnowała, bo były zbyt drogie.
Tadajewski zaprzecza kontaktom i współpracy z R4S. Na profilu na Instagramie dzieli życie między Brazylię, Wrocław i Borneo. W Warszawie korzysta z mieszkania w luksusowym wieżowcu w centrum. Z okien widzi biurowiec, w którym urzędują Hofman i Pietryszyn.
30 stycznia 2018 r., wrzuca na Twittera zdjęcie kubka do kawy na tle nocnej panoramy miasta. Na kubku odcina się czerwone logo z napisem: Cambridge Analytica.
Półtora miesiąca później wybuchnie afera, która ujawni, że firma specjalizująca się w psychotargetowaniu wpływała na wyniki wyborów w USA, Wielkiej Brytanii i na całym świecie.
Współpraca: Wojciech Cieśla, Fundacja Reporterów