Skip to content
Menu

Deska ze śladami tortur

Julia Dauksza, Grzegorz Broniatowski, Mariusz Sepioło
Ilustracja: Ricardo Weibezahn / ICIJ

2 marca 2023

Mimo sankcji ekskluzywne drewno – tek – trafia przez polskie porty do Europy. Zyski z handlu rzadkim towarem wspierają brutalny reżim w azjatyckiej Mjanmie

  • Mamy dowód na to, że polska firma sprowadziła tek z Mjanmy do Polski już po wprowadzeniu unijnych sankcji
  • W 2022 r. polskie służby odprawiły transporty drewna tekowego warte 1,78 mln euro. Kontenery przypłynęły prosto z Azji – żadnego nie zatrzymano
  • Każdy zakup teku z Mjanmy jest nielegalny. Ale polskie władze nie widzą problemu, a służby przerzucają się odpowiedzialnością za przymykanie oka na handel rzadkim drewnem

Śledztwo FRONTSTORY.PL i 39 partnerów medialnych z całego świata ujawnia kulisy handlu zakazanym drewnem tekowym z Mjanmy i wady systemu kontroli, który miał zatrzymać wycinkę tropikalnych lasów. 

Na rynku jest obiektem pożądania. Ma piękną, miodową barwę, jest niezwykle trwały i odporny na wilgoć. Ceny teku, tropikalnego drewna z Azji, sięgają kilku tysięcy euro za metr sześcienny. Europejskie firmy robią z niego pokłady jachtów i motorówek, meble i ekskluzywne tarasy. 

Drewno tekowe. Zdjęcie: K REEM STUDIO / Shutterstock

Głównym źródłem drewna jest Mjanma (historycznie znana jako Birma), azjatyckie państwo nad Zatoką Bengalską. Najlepszy gatunkowo tek rośnie tylko tam, w monsunowych lasach. Te od dziesięcioleci dewastuje brutalna wycinka – obrońcy przyrody z Global Forest Watch szacują, że w ciągu ostatnich 20 lat z powodu wyrębu teku Mjanma straciła lasy o powierzchni odpowiadającej powierzchni Szwajcarii. 

Polska, tekowy hegemon

Europa wie o wycince – od dekady w Unii obowiązuje rozporządzenie EUTR (European Timber Regulation), które nakazuje handlującym tekiem zachowanie ostrożności i nie sprowadzanie drewna z nielegalnych (lub niepewnych) źródeł. 

Europa wie również, że w Mjanmie rządzi wojskowa junta, która łamie prawa człowieka. Kraj jest pogrążony w chaosie i przemocy. Lasy Mjanmy kontroluje państwowy monopolista, Myanma Timber Enterprise (MTE), całkowicie zależny od rządzącej junty. 

Tekst powstał we współpracy z redakcjami „Der Spiegel”, Paper Trail Media, NDR i Profil.

Tekst jest częścią projektu Deforestation Inc, transgranicznego śledztwa
Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ).

Historie warte uwagi.
Zapisz się na nasz Newsletter
żeby żadnej nie przegapić

Już od 2017 r. Komisja Europejska wie, że nie istnieje ani system, ani pojedynczy certyfikat, który potwierdzałby zgodność mjanmarskiego drewna z europejskimi przepisami. Każda deska wyjeżdżająca z Mjanmy do Unii powinna być uznana za podejrzaną.

W grudniu 2020 r. instytucje państw członkowskich Unii – w tym polski Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ) – wspólnie uznają, że importerzy powinni powstrzymać się od sprowadzania drewna z Mjanmy. 

W lutym 2021 r. dochodzi w Mjanmie do przewrotu. W czerwcu UE wprowadza sankcje na tamtejszą, państwową firmę MTE, mającą monopol na eksport drewna. 

Międzynarodowe śledztwo ICIJ, którego częścią jest nasz tekst, udowadnia, że część państw Unii, w tym Polska, nie przestrzega tych ograniczeń. Skutek? Brutalny reżim zarabia na handlu tekiem, podczas gdy jego europejscy partnerzy reklamują się jako „zrównoważeni”, sprzedając meble, tarasy i jachty z mjanmarskiego drewna.   

Po wprowadzeniu sankcji tek powinien zniknąć z rynków. Ale europejskie i amerykańskie firmy tylko w 2022 r. ściągnęły z Mjanmy drewno o wartości ponad 47 mln dol. Do Polski trafiły transporty drewna tekowego o wartości 1,7 mln euro. 

To oznacza, że Polska jest drugim po Włoszech największym importerem teku w Unii. 

– Brak odpowiedniego stosowania EUTR w Polsce zachęca firmy handlujące nielegalnym drewnem do importu do UE przez Polskę – zauważa Ranja Łuszczek, prawniczka z Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, organizacji działającej na rzecz ochrony środowiska.

Deska jak Rolls-Royce

„Drewno egzotyczne to Rolls-Royce wśród materiałów tarasowych. Co więcej, o ile luksusowa limuzyna może nie być idealnym wyborem na niektóre polskie drogi – egzotyczne gatunki drewna to idealny wybór na polskie cztery pory roku” – zachwala w 2019 r. w materiałach marketingowych Darina Lazarova, project manager firmy JAF Polska. Azjatycki tek, poetycko określany w materiałach firmy jako „niekwestionowany władca lasów monsunowych”, do niedawna królował w jej ofercie. 

JAF Polska należy do austriackiej spółki JAF-GROUP AG z siedzibą w Stockerau. To potentat, handluje drewnem w 18 krajach, głównie europejskich. Jej filia w Polsce działa od 2008 r., przez pierwszą dekadę jej prezesem był Austriak – Alexander Flatischler, dziś partner w innej austriackiej spółce z branży leśnej.

Obecnie JAF Polska nie ma prezesa, kieruje nią polsko-austriacki zarząd. Główna siedziba mieści się w Gądkach pod Poznaniem. Firma ma także magazyn i biuro w Małopolu pod Warszawą, a w Robakowie koło Poznania linię cięcia płyt. 

W ostatnich latach generowała wielomilionowe przychody, ale też równie wielkie koszty, co w bilansach rocznych przynosiło regularne straty. Dopiero rok 2021 zakończyła na sporym plusie: z 10 mln zł zysku netto.

Handlowaliśmy, ale żałujemy

Na przełomie czerwca i lipca 2022 r., na wniosek centrali GIOŚ, JAF Polska kontroluje Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska (WIOŚ) z Poznania. Sprawdza, czy spółka ściągała nielegalny tek z Mjanmy. 

Inspektorzy stwierdzają, że JAF Global w latach 2017-2019 (jeszcze przed nałożeniem sankcji) kupiła 260 m sześc. drewna tekowego z Mjanmy, jego odbiorcą była jej polska spółka-córka. Sama JAF Polska w 2018 r. kupiła 17 m sześc. teku – również z Mjanmy. 

Gesa Hoffmann z biura prasowego austriackiego koncernu twierdzi: „W 2017 r. zamówiliśmy trzy kontenery, a w 2018 r. jeden kontener. Tylko nieznaczne ilości drewna z Mjanmy były przedmiotem handlu naszej grupy”. Według niej koncern bardzo rzadko handluje zapasami, które zostały mu po wprowadzeniu sankcji.

Podczas kontroli w polskiej firmie WIOŚ stwierdza, że działa w niej System Zasad Należytej Staranności (ang. Due Diligence System), ale z poważnymi dziurami: brakuje elementów, których wymaga prawo (m.in. opisu, nazwy handlowej i rodzaju produktu, nazw zwyczajowych gatunków drzew, pełnej nazwy naukowej, kraju pozyskania, ocen ryzyka). 

W lutym 2022 r. niemieckie służby celne znajdują zgłoszenie dla drewna tekowego z Mjanmy, które ma trafić do Polski. To pierwszy od lat taki ładunek. Niemcy alarmują austriackie i polskie służby, a także policję kryminalną i Interpol. Z partnerami z niemieckiej telewizji NDR i austriackiego magazynu Profil ustalamy, że odbiorcą ładunku, który postawił na nogi Niemców, miała być firma JAF Polska.

Po informacji od niemieckich służb, w listopadzie 2022 r., polscy inspektorzy zaczynają w firmie kolejną kontrolę. Sprawdzają jej działalność na przestrzeni ostatnich pięciu lat (kontrola trwa do dziś). WIOŚ konsekwentnie odmawia przekazania nam swoich ustaleń w tej sprawie.

Gesa Hoffmann twierdzi, że JAF Polska nie ściągała mjanmarskiego teku – w lutym 2022 r. „kupiła jeden kontener” od estońskiej firmy. Tek miał trafić do klientów z Polski, Estonii i Finlandii. „JAF Polska nie dokonała przywozu towarów do UE, lecz zrobił to estoński hurtownik. Dlatego też wszystkie obowiązki wynikające z EUTR musiały być wypełnione przez hurtownika” – broni się Hoffmann.

To ciekawe, bo z danych Eurostatu (unijnej agencji statystycznej) wynika, że Estonia nie prowadziła handlu zagranicznego drewnem tekowym. 

Według rzeczniczki w przypadku obrotu tekiem za pośrednictwem hurtownika z Estonii „najprawdopodobniej prawo zostało nagięte lub naruszone”. Hoffmann: „Zawiodły mechanizmy kontroli wewnętrznej. Bardzo tego żałujemy”.

Kilka dni później w odpowiedzi na kolejne pytania – tym razem austriackich dziennikarzy – rzeczniczka koncernu w końcu przyznaje: w lutym 2022 r., w wyniku błędu, JAF Polska kupiła birmański tek (tak brzmi nazwa handlowa tego drewna) ścięty w Mjanmie już po wprowadzeniu sankcji. Dodaje też, że drewno zostało wysłane z Mjanmy do Gdańska (a zatem w ogóle nie wjeżdżało do Estonii), przeszło odprawę celną na granicy niemieckiej, , a następnie zostało przetransportowane do JAF Polska. 

To ważne – to pierwsze (i na razie jedyne) oficjalne potwierdzenie, że polska firma importowała tek z Mjanmy już po wprowadzeniu sankcji na azjatycką juntę.

Blokada na handel z reżimem

Od 2022 r. śledzenie obrotu tekiem jest łatwiejsze: World Customs Organization stworzyło osobny kod celny dla kategorii „drewno tekowe cięte lub piłowane wzdłuż” – wcześniej import teku krył się w pojemnej kategorii „drewno egzotyczne”. Dzięki temu wiemy, że tylko w 2022 r. do Polski trafił tek prosto z Mjanmy, wart 1,7 mln euro. 

Ciągle są jednak wątpliwości co do prawdziwej ilości importowanego teku. Z danych Eurostatu wynika, że od kwietnia do grudnia 2022 r. importowano do Polski 180 ton drewna tekowego z Mjanmy. Z danych GIOŚ z kolei, że w 2022 r. importem tego towaru do Polski zajmowała się jedna firma, której nazwa nie pada – ale w 2022 r. GIOŚ kontrolował pod tym kątem tylko JAF Polska. Firma JAF Polska z kolei twierdzi, że od kwietnia 2022 r. nie prowadzi żadnego importu drewna z Mjanmy.

Usiłujemy rozwikłać, z czego wynikają te rozbieżności. Czy zatem 180 ton drewna z Mjanmy mogła importować inna firma z Polski? Jeśli tak – jaka? O to pytamy w GIOŚ i WIOŚ w Poznaniu. Do czasu publikacji nie dostajemy odpowiedzi.

Po przewrocie wojskowym w lutym 2021 r. junta w Mjanmie kontroluje całą gospodarkę, w tym przemysł leśny i MTE, tamtejszego leśnego monopolistę. Reżim sprzedaje cenne drewno na aukcjach, żeby finansować swoje działania.

Społeczność międzynarodowa niemal powszechnie blokuje obecnie rządzącą juntę. Stany Zjednoczone i Unia wprowadziły sankcje na MTE. Departament Skarbu USA wprost nazywa MTE kluczowym zasobem gospodarczym reżimu, który jest odpowiedzialny za trwające „brutalne ataki na ludność Birmy, w tym zabijanie dzieci”. 

Pacyfikacja protestu w Taunggyi, Mjanma, 10.03. 2021 r. Zdjęcie: R. Bociaga / Shutterstock

Od czasu przewrotu działacze ekologiczni obserwują gwałtowny wzrost nielegalnego wyrębu lasów. Powód? Dla armii sprzedaż drewna to sposób na zdobycie gotówki. Junta aresztuje również działaczy ekologicznych – i ich rodziny – aby zniechęcić do monitorowania nielegalnych wyrębów. 

Według oficjalnych rządowych danych z 2022 r., junta w ciągu niecałego roku zarobiła ponad 106 mln dol. na eksporcie produktów z drewna. Pomagają jej europejskie firmy, które wciąż znajdują nowe sposoby na omijanie sankcji.

Są kraje, które już kilka lat temu próbowały je namierzyć. W 2018 r. Niemcy przyjęły interpretację zgodną z opinią ekspertów KE: nie ma sposobu, żeby legalnie importować drewno tekowe z Mjanmy. Importujesz tzw. birmański tek? Dla Niemców jesteś podejrzany. 

Tropiony za uczciwość

Kwiecień 2022 r., do drzwi willi w Hamburgu puka policja z nakazem przeszukania. Otwiera Stephan Bührich, 66-letni dyrektor zarządzający WOB Timber, były lobbysta przemysłu drzewnego. Tego samego dnia policja dokonuje nalotu na siedzibę i magazyn WOB Timber, konfiskuje drewno tekowe o wartości 1 mln euro. Według tygodnika „Der Spiegel” chodzi najprawdopodobniej o tek z Mjanmy.

Dziennikarze ustalają, że drewno dotarło do Niemiec z przystankiem w chorwackiej Rijece. Odbiorcą miała być tamtejsza firma Viator Pula – ale ta nie ma nawet magazynu, prawdopodobnie jest jedynie przykrywką. W lewym handlu tekiem istotną rolę odgrywają miejsca, w których kontrole są rzadkie lub można ich w ogóle uniknąć.

Ciężarówka z tekiem rusza z Rijeki na północ. Miejsce przeznaczenia to hamburska dzielnica Billstedt. Tam, między przejazdem kolejowym a dopływem Łaby, mieści się firma WOB Timber. W latach 2018-2019 miała ściągać tek z Mjanmy przez Chorwację aż 14 razy. 

Luty 2023 r. Stephan Bührich siedzi w kawiarni hotelu Elysée w Hamburgu. W spotkaniu z dziennikarzami „Der Spiegel” towarzyszy mu konsultant PR. Bührich nie chce rozmawiać o toczących się przeciwko niemu dochodzeniach. Później poinformuje na piśmie, że WOB Timber kupiła tek legalnie.

Bührich twierdzi, że po raz pierwszy był w Mjanmie w 1993 r. Potem przestał importować tek z Azji i od 2018 r. kupuje go wyłącznie z krajów Unii, zgodnie z prawem. 

Wyprać drewno przez Tajwan

Dziennikarze „Spiegla” ustalają, że ponad dziesięć lat temu Stephan Bührich kupił spore ilości teku z Mjanmy za pośrednictwem krajów trzecich. W tym czasie Unia nałożyła już ograniczenia na handel drewnem po tym, jak władze Mjanmy brutalnie spacyfikowały demonstrantów.

Bührich dogaduje się z indyjskim przedsiębiorcą, który ma pomóc w imporcie. Wkrótce do portu w Hamburgu przypływa drewno tekowe, wcześniej przeładowane na Tajwanie. 

Bührich po latach będzie twierdził, że drewno było przetworzone na Tajwanie, więc zmiana pochodzenia była uzasadniona. Inne transporty, z Malezji lub Singapuru, również przypłynęły do Niemiec z fałszywymi dokumentami.

Proceder przynosi Bührichowi zysk, ale też spore kłopoty. W kwietniu 2021 r. zapada wyrok: biznesmen z Hamburga zostaje skazany na 21 miesięcy więzienia, rząd konfiskuje z jego firm ponad 3 mln euro.

Bührich składa apelację. Jest przekonany o legalności dostaw z Tajwanu. Sprawa toczy się do dziś przed Federalnym Sądem Najwyższym. Przypadek Bühricha czeka równolegle na opinię Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. 

W jego historii odnajdujemy polski wątek: Stephan Bührich jest właścicielem firmy Timber Team Polska. Według informacji „Der Spiegel” część dostaw teku miała trafić do Rawicza, do magazynów właśnie tej firmy.

Sprawdzamy: firma oferowała birmański tek jeszcze w maju 2021 r.

Bührich nie odpowiada na pytanie o import teku przez swoją polską firmę.

Kierunek: Rawicz

Timber Team Polska powstała w 2003 r. jako filia niemieckiego WOB Timber. Zarejestrowana jest we Wrocławiu, ale działa w Rawiczu. Tworzą ją Stephan Bührich, Wilhelm Widok – Niemiec polskiego pochodzenia (skazany z Bührichem w tym samym procesie o handel nielegalnym tekiem) i do 2016 r. Polak Maciej Kociołko.

Ustaliliśmy, że polska filia pojawia się w niemieckim śledztwie dotyczącym działalności WOB Timber w latach 2019-2021. Environmental Investigation Agency – międzynarodowa organizacja pozarządowa monitorująca nadużycia w dziedzinie środowiska i klimatu – a za nią niemieccy śledczy, przyglądają się importowi teku, które sprowadzał WOB Timber  i którego część miała trafić do magazynu w Rawiczu.

Timber Team Polska w Rawiczu. Zdjęcie: Frontstory.pl

W kwietniu 2021 r. w polskiej sieci pojawia się ogłoszenie: przedsiębiorstwo Duraj’s Wood szuka drewna do „Opracowania innowacyjnej w skali świata technologii produkcji hybrydowej deski tarasowej”. Przetarg jest publiczny, bo to projekt współfinansowany z unijnych pieniędzy (dystrybuuje je Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, NCBiR). Do wykonania prototypów firma potrzebuje po 5 m sześc. teku birmańskiego, mahoniu afrykańskiego (khaya) i teku afrykańskiego (znanego jako iroko).

W maju 2021 r. – na miesiąc przed wprowadzeniem sankcji na drzewnego monopolistę z Mjanmy – zapada rozstrzygnięcie. Do przetargu zgłosiły się tylko dwie firmy: WOB Timber GmbH sprzedaje drewno khaya i iroko za ponad 52 tys. zł, zaś tek za niemal 140 tys. zł – Timber Team Polska.

Jednym z warunków przetargu jest potwierdzenie pochodzenia materiału. Timber Team Polska musiała więc sprzedać tek z legalnym certyfikatem. Przedstawiciel Duraj’s Wood nie chce rozmawiać o transakcji, oficjalnie boi się ujawnienia tajemnic patentowych. Certyfikat? Był, ale nie możemy go zobaczyć. 

Na nasze pytania nie odpowiada NCBiR, które sfinansowało projekt „hybrydowej deski”.

Milczy także Timber Team Polska – wysyłamy do firmy pytania, ale do czasu publikacji nie dostajemy odpowiedzi. 

Wcześniej w firmie z Rawicza podajemy się za klientów zainteresowanych podobną transakcją – potrzebujemy 5 m sześc. teku. Oddzwania do nas handlowiec. Informuje, że dla polskiej firmy Bühricha tek to już przeszłość. Dlaczego? To proste, „drewno było zbyt słabej jakości”.

Deforestation Inc., trwające od 2022 r. międzynarodowe śledztwo prowadzone przez Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ)  i 39 partnerów medialnych (w tym Frontstory.pl), ujawnia również wady globalnego systemu mającego na celu zapobieganie wylesianiu i przeciwdziałanie zmianom klimatycznym.

Pokazuje, w jaki sposób audytorzy środowiskowi i tak zwane firmy certyfikujące dawały znak jakości produktom związanych z wylesianiem, pozyskiwaniem drewna w strefach konfliktów i innymi nadużyciami.

Tekst powstał we współpracy z redakcjami „Der Spiegel”, Paper Trail Media, NDR i Profil.

Tekst jest częścią projektu Deforestation Inc, transgranicznego śledztwa
Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ).

Avatar photo

FRONTSTORY.PL

Magazyn Fundacji Reporterów

CZYTAJ WIĘCEJ