Skip to content
Menu

Nienawiść
pod mikroskopem

Mariusz Sepioło
Zdjęcie: Bartłomiej Kudowicz / Forum

29 czerwca 2023

W lipcu 2022 r. pisaliśmy o ofiarach mowy nienawiści. Pokazywaliśmy, że może mieć realny wpływ na życie jednostek i grup społecznych, wywoływać strach i poczucie bezsilności.

Dziś piszemy o tych, którzy mowę nienawiści badają i zwalczają. Są zgodni: najgorsze skutki przynosi wtedy, gdy jest sterowana z politycznej „góry”. 

Katedrę uniwersytecką zamienia często na salę sądową. Występuje jako biegły sądowy lub przedstawiciel społeczny w sprawach karnych o przestępstwa z nienawiści. W takiej roli Jacek Mazurczak – socjolog z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, badacz ruchów ekstremistycznych – ma szerokie uprawnienia. Dostarcza fachowej wiedzy, ale też dowodów i konkretnych, prawnych rozwiązań.

– W jednej ze spraw udowodniliśmy, że u osób LGBT pokrzywdzonych przestępstwami z nienawiści może występować tzw. średni uszczerbek na zdrowiu – zdrowiu psychicznym. A takie przestępstwo musi być ścigane z urzędu – tłumaczy. W tym konkretnym przypadku udało mu się doprowadzić do powołania biegłych, którzy u ofiar agresji ze względu na orientację seksualną badali występowanie symptomów zespołu stresu pourazowego.

Mazurczak jest także związany z Fundacją Instytut Bezpieczeństwa Społecznego (IBS). Wcześniej był urzędnikiem: głównym specjalista ds. monitorowania przestępstw z nienawiści w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji w latach 2014–2016. Dziś mówi, że był to jeden z najlepszych okresów w jego życiu. Co udało mu się osiągnąć?

– Pracowaliśmy z funkcjonariuszami zajmującymi się przestępstwami nienawiści w komendach wojewódzkich. Robiliśmy szkolenia, poznawaliśmy ich problemy, ograniczenia. Razem wypracowaliśmy metodykę działań, która zaczęła przynosić skutki – mówi. Przykład? Koncerty neonazistowskich kapel. Dzięki sieci specjalistów znających temat ekstremizmu i specyfikę własnego regionu, udawało się takie imprezy namierzać i zawczasu rozwiązywać.

Wierzymy, że dziennikarstwo śledcze to dobro publiczne.
Zostań naszym patronem, wesprzyj nas na Patronite.

Wspieraj Autora na Patronite

Najpierw mowa, potem czyny

Według Mazurczaka, mowie nienawiści można przeciwdziałać. Jak? Jedną z metod jest prowadzenie kampanii skierowanych do dużych grup społecznych, do ludzi, którzy nie mają z mową nienawiści do czynienia tak często jak eksperci. Przykładem takiego projektu jest Fundusz dla Odmiany, można z niego dostać dofinansowanie na projekty wspierające społeczność LGBT w małych miejscowościach. Projekty finansowane z funduszu realizowane są np. w kołach gospodyń wiejskich.

Skuteczne może być tworzenie równoległych strategii narracyjnych. – Wiemy, że po stronie prawicowej, niekoniecznie skrajnej,  znajduje się siła nazywana przez psychologów społecznych prawicowym autorytaryzmem (RWA), która przeciwstawia się przemocy, nieprzestrzeganiu zasad – tłumaczy Mazurczak. – Osoby o wysokim poziomie RWA chętniej popierają zakaz mowy nienawiści. Można skierować kampanię także do nich.

Z obserwacji Mazurczaka wynika, że choć to organizacje ekstremistyczne produkują mowę nienawiści, sprawcami przestępstw z nienawiści rzadko są ich działacze. Atakują „zwykli ludzie”, odbiorcy nienawistnych wpisów, którzy gniew i frustrację karmią treściami z mediów społecznościowych. To oni – uważa  Mazurczak – decydują się na przemoc pod wpływem ekspozycji na mowę nienawiści wcześniej produkowaną przez ekstremistów.

Dziś organizacjom pozarządowym i badaczom politycy rzucili kolejne wyzwanie: możliwe referendum w sprawie migrantów. Jakie skutki może przynieść kampania niechęci wobec przyjmowania „innych”?

– Jedna z analiz, którą wykonałem w MSWiA, pokazywała jak w kontekście kryzysu migracyjnego w 2015 r. rosła liczba przestępstw z nienawiści wobec osób pochodzenia arabskiego i muzułmańskiego – mówi Jacek Mazurczak. – Najpierw więcej było przestępstw mowy nienawiści. Potem, już poza siecią, rosła liczba realnych przestępstw. Teraz też możemy się spodziewać takiego wzmożenia. Niestety może się to wiązać z przemocą fizyczną. 

Nie jestem kaznodzieją

Mateusz Krępa to doktorant w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego i członek grupy naukowców Badaczki i Badacze na granicy. Współtworzył raporty o sytuacji migrantów na polsko-białoruskiej granicy. Wnioski?

– Jest takie pojęcie jak sekurytyzacja migracji. Polega na tym, że migrantów przedstawia się jako zagrożenie dla bezpieczeństwa. W Europie ma to długą historię, w Polsce jest dosyć nowe – tłumaczy Krępa. – To nie tylko kwestia języka, ale też konkretnych działań. O sekurytyzacji możemy również mówić nawet jeśli migracja nie jest nazywana zagrożeniem, ale w praktyce migranci są kontrolowani, monitorowani i nakładane są na nich limity. 

„Żaden człowiek nie jest nielegalny” – marsz sprzeciwu wobec kryzysu humanitarnego na granicy białorusko-polskiej. Warszawa, 11.12.2021. Zdjęcie: Wojtek Radwanski / Archiwum Protestów Publicznych

Najbardziej jaskrawe przykłady takiego podejścia w Polsce? Stalowy płot na granicy z Białorusią i push-backi, czyli wypchnięcia migrantów z powrotem na stronę białoruską mimo obowiązującego prawa: konwencji genewskiej, Karty praw podstawowych Unii Europejskiej i ustawy o udzielaniu ochrony cudzoziemcom. Polskie władze chcą tymi sposobami zapewniać bezpieczeństwo, ale zdaniem Krępy osiągają odwrotny skutek.

– Badania prowadzone w Austrii i Wielkiej Brytanii pokazują, że potęgowanie poczucia naznaczenia, pokazywanie, że uważamy kogoś za niebezpiecznego, może być przeciwskuteczne i prowadzić do radykalizacji – mówi Mateusz Krępa. – Jeśli ktoś ciągle czuje się podejrzany i naznaczony, to może zacząć szukać akceptacji np. w środowiskach przestępczych lub o radykalnej ideologii. Minimalizowanie poczucia marginalizacji zmniejsza frustrację i w konsekwencji ryzyko radykalizacji. 

Przyznaje: w postępowaniu polskich władz widzi elementy ksenofobii, islamofobii, a nawet rasizmu. Bo jako „zagrożenie dla bezpieczeństwa” nie są postrzegani migranci z Ukrainy, którzy jeszcze przed wybuchem wojny masowo otrzymywali pozwolenie na pobyt i pracę. Jednak polska polityka wobec migracji ma wiele niuansów: tam, gdzie zaczyna się potrzeba łatania rynku pracy, w którym brakuje siły roboczej, kończy się retoryka o „bezpieczeństwie” – niezależnie od kraju pochodzenia migrantów. 

W swojej pracy Krępa stara się zachować naukowy chłód i bezstronność. – Dane trzeba zbierać rzetelnie, nawet jeśli nam się nie podobają – mówi. – Trzeba zachować odpowiednią próbę, reprezentatywność. W przypadku badań nad migracją jest o to trudno. Ale nie mogę np. wybrać tylko osób o wyższym wykształceniu, żeby uzyskać określone informacje. Muszę się starać, żeby obraz był pełny. Muszę też być odpowiedzialny za bezpieczeństwo badanych. Zadbać, żeby to, o czym mówią uczestnicy wywiadów, nie zagroziło im jako całej grupie. 

Arkusze nienawiści

Ada Tymińska to doktorantka w Międzydziedzinowej Szkole Doktorskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Oprócz tego kulturoznawczyni, publicystka i artystka. Dzięki stypendium Miasta Stołecznego Warszawy tworzy inspirowaną historią mówioną i jej własnymi wspomnieniami powieść o rzece Wiśle. 

Z mową nienawiści styka się codziennie jako działaczka współpracująca z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Zbiera i analizuje opasłe bazy danych danych wypełnione internetowym hejtem: ksenofobią, rasizmem, antysemityzmem. Tysiące wierszy w tabelce w Excelu, jeden gorszy od drugiego, jeszcze bardziej podły, bardziej okrutny. 

Czy potrafi zachować naukowy dystans, obiektywizm badaczki? – Należę do nurtu badawczego, który jest zaangażowany, odrzuca totalny obiektywizm jako rodzaj sztucznego konstruktu. W organizacji pozarządowej działania zaczynają się zawsze od konkretnego problemu, który determinuje wiele możliwych interpretacji. Badania służą więc znalezieniu sposobu, jak ten problem rozwiązać, a nie tylko obserwować i opisać. W organizacji pozarządowej ważny jest określony system wartości, który za nią stoi, i który jest ramą dla badań. Bardziej niż o poznanie jakiegoś zjawiska, chodzi o zmianę rzeczywistości – tłumaczy Tymińska. 

Jest autorką raportów o mowie nienawiści skierowanej do migrantów z polsko-białoruskiej granicy i uchodźców wojennych z Ukrainy. W badaniu „Granice nienawiści” pisze, że zapoczątkowany w 2021 r. kryzys na granicy polsko-białoruskiej rozbudził stereotypy znane sprzed kilku lat. W mediach społecznościowych pisano o migrantach jako „nachodźcach”, których „najazd” ma zagrać Unii Europejskiej, przypisywano im związki z terroryzmem i dewiacje seksualne, nawoływano do bezpośredniej przemocy, co np. w przypadku zamieszek w Przemyślu w marcu 2022 r. przekładało się na fizyczne ataki.

W raporcie „Przyjdą i zabiorą”, skupiającym się na mowie nienawiści wobec Ukraińców, Tymińska pisze o ponad 90 tys. nienawistnych wpisach. Ich analiza pokazuje, że hejt wzmaga się z dwóch powodów: przy okazji głośnych medialnie wydarzeń i dzięki odgórnej stymulacji przez polityków, publicystów i skrajnie prawicowych influencerów. 

Marsz Przeciw Nienawiści na Grochowie – mieszkańcy warszawskiej dzielnicy Grochów zorganizowali marsz w proteście przeciw agresywnym zachowaniom wobec obywateli Ukrainy i Białorusi przebywającym w Polsce. Warszawa 13.09.2022. Zdjęcie: Wojtek Radwanski / Archiwum Protestów Publicznych

Przykłady? O „Ukropolinie”, „ukropadlinie”, „polakożercach” i „banderowcach” pisano w social mediach szczególnie chętnie, gdy w maju 2022 r. na warszawskim Nowym Świecie doszło do głośnego morderstwa mężczyzny. Antyukraińscy i prorosyjscy użytkownicy Twittera od razu ogłosili, że sprawcami są Ukraińcy. Nienawiść wobec migrantów ze wschodu sączyła się do momentu gdy okazało się, że zarzuty w sprawie postawiono trzem młodym mężczyznom – o polskim obywatelstwie.

Innym przykładem odgórnej stymulacji hejtu była kampania pod hasłem „stop ukrainizacji Polski”, za którą stało środowisko polityka Konfederacji Grzegorza Brauna (pisaliśmy o tym we FRONTSTORY w sierpniu 2022 r.).

Wymknąć się algorytmom

Oba raporty powstały w ramach projektu Counter-hate, który w badaniu mowy nienawiści wykorzystywał sztuczną inteligencję. Najpierw specjalnie zaprojektowane do tego oprogramowanie „uczyło się” retoryki nienawiści, by potem rozpoznawać ją w mediach społecznościowych. 

– Najpierw musieliśmy zgromadzić jak najwięcej wypowiedzi, które miały charakter mowy nienawiści. Robiliśmy to, wykorzystując zestaw słów kluczy, które pozwalały nam te wypowiedzi skuteczniej odnajdywać. Później wprowadzaliśmy wypowiedzi do systemu, który na tej podstawie uczył się, jak rozpoznać i kategoryzować mowę nienawiści. Potem musieliśmy sprawdzać, czy zgromadzone przez system wpisy wypełniają cechy mowy nienawiści z definicji, którą sobie przyjęliśmy – tłumaczy Tymińska.

System oparty na sztucznej inteligencji nie jest doskonały. Rezultaty, które daje, naukowcy i tak muszą poddawać krytycznej analizie. Inne ograniczenie wynika ze specyfiki hejtu. Bo mowa nienawiści – czytamy w raporcie – jest jak mityczna hydra: w miejsce przebrzmiałego, niemodnego lub skompromitowanego epitetu, pojawia się kilka nowych. Hejterzy są kreatywni a kolejne neologizmy i sploty językowe wyrastają w sieci jak grzyby po deszczu. O czym to świadczy? – Są w niej emocje, coś pobudzającego, co motywuje do „wymykania się” algorytmom – twierdzi badaczka.

Jeśli dany post zostanie uznany za nienawistny i zablokowany, z pewnością pojawią się kolejne, omijające zasady dyskusji. – Autorzy mowy nienawiści to bardzo żywy, aktywny organizm, który ciągle wymyśla i reprodukuje kolejne neologizmy – mówi Tymińska.

Internetowi giganci, którzy masowo handlują informacjami o użytkownikach, ograniczają do nich dostęp badaczom i dziennikarzom. – Z wielkich serwisów społecznościowych ttylko Twitter umożliwiał szeroki dostęp do treści – mówi Tymińska. Jednocześnie Twitter jest jednym z głównych miejsc, w którym mowa nienawiści może się swobodnie rozprzestrzeniać. 

Chociaż stara się zachować naukowy dystans, rosnąca nienawiść ją boli i frustruje. Denerwuje ją ostatni pomysł rządzących: referendum w sprawie migrantów. Według badaczki to powrót do retoryki z 2015 r., gdy na kampanii antyimigranckiej PiS zbijał polityczny kapitał.

Przyznaje: nienawiść nie jest kwestią bezpieczeństwa, zdrowia, życia lub śmierci. – Jestem Polką, mam obywatelstwo kraju Unii Europejskiej, żyję w związku heteroseksualnym. Jestem kobietą, ale kobietą z dużego miasta, z dużym kapitałem kulturowym. To jest wygodna pozycja – mówi. Jej znajomym żyjącym w homoseksualnych związkach zagraża nie tylko mowa nienawiści, ale fizyczna agresja: – Mnie coś może wkurzać i mogę o tym mówić, ale nie zostanę przez to pobita na ulicy. 

Protest aktywistek i aktywistów Młodzieżowego Forum LGBT+ przed siedzibą MEN. Warszawa 26.07.2021. Zdjęcie: Rafał Milach / Archiwum Protestów Publicznych

Wkurzenie czasem przekuwa w działanie. Czasem wychodzi z roli badaczki i jest po prostu obywatelką. – Chodzę w marszach, zabieram głos w debacie publicznej, publikuję artykuły – tłumaczy. – Pozwalam sobie na reakcję, bo uważam, że emocje to część życia społecznego. 

Blokada na wiedzę

Doktor Maciej Duda to prawnik i kryminolog z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Jeszcze jako doktorant pisał referat o symbolach nienawiści. Postanowił zrobić badanie terenowe: wziął telefon z aparatem i wybrał się na spacer po własnym osiedlu, dużym blokowisku w Olsztynie.

– Na każdym bloku znajdowałem swastyki i krzyże celtyckie. Materiał do prezentacji zebrałem w pół godziny – opowiada. Podkreśla: nawet „niewinne” graffiti na bloku, które codziennie mijamy w drodze do pracy, to przejaw mowy nienawiści: – A mowa nienawiści to przestępstwo. Kodeks karny mówi, że powinniśmy o nim poinformować organy ścigania. 

W polskim społeczeństwie świadomość takiego obowiązku jest niska. Tak samo jak wiedza o tym, że mowa nienawiści jest ścigana tak samo jak rozbój czy kradzież.

Od jakiegoś czasu naukowe podejście do badania nienawiści w Polsce to wyzwanie. Maciej Duda przyznaje: do 2017 r. jego praca była łatwiejsza, bo prokuratura udostępniała naukowcom statystyki dotyczące takich przestępstw. Od sześciu lat te statystyki nie są publikowane. 

Zanim nad skalą polskiej nienawiści zapadła zasłona urzędowego milczenia, Duda zdążył napisać o niej doktorat. Przeanalizował m.in. 72 sprawy karne (z art. 119, 256 i 257 kodeksu karnego) dotyczące przestępstw nienawiści z kilku miejsc w Polsce. Jeden z wniosków: rzadko w tego typu sprawach zapadały wyroki bezwzględnego więzienia (tylko w 5 analizowanych przypadkach). Dominują grzywny i kary w zawieszeniu. 

Inna obserwacja: sprawcy nie mają świadomości, że to co robią, jest przestępstwem. Najczęściej popełniają je pod wpływem otoczenia, chwilowego impulsu, nie potrafią ich wyjaśnić. Dla nich to często kolejny chuligański wybryk. Niewielka część przestępstw z nienawiści popełniana jest przez działaczy radykalnych organizacji. Większość popełniana jest przez tych, którzy nienawiścią zostali „zarażeni”. 

Teoria wybitych szyb

Sieć, tłumaczy Maciej Duda, daje poczucie anonimowości i stępia samokrytykę. Sprawcy  to w większości ludzie młodzi, od wieku nastoletniego do mniej więcej trzydziestki. Mniej więcej połowa przypadków mowy nienawiści (i w ogóle przestępstw z nienawiści) popełniana jest pod wpływem alkoholu. 

W ostatnich latach do przyczyn mowy nienawiści doszła kolejna: frustracja ekonomiczna. Polacy, zdaniem Dudy, postrzegają imigrantów jako konkurencję w dostępie do pieniędzy, pracy i pomocy socjalnej. Stąd nienawiść wobec imigrantów z Ukrainy, a wcześniej – głównie uchodźców z Bliskiego Wschodu. 

Duda podkreśla: polityka kryminalna to ostateczność. – Najpierw powinno się stawiać na politykę społeczną – mówi. – Rozmawiać o edukacji, naprawieniu relacji społecznych, sytuacji ekonomicznej. Powinniśmy patrzeć, skąd takie poglądy się biorą, gdzie ta nienawiść się zaczyna: w rodzinie, w szkole, w grupie rówieśniczej? Prawo karne powinno wkraczać tam, gdzie problemów społecznych nie da się rozwiązać innymi narzędziami. 

Dlaczego to takie ważne? W kryminologii, tłumaczy, znana jest „teoria wybitych szyb”. Zaczyna się od tego, że ktoś na murze maluje gwiazdę Dawida na szubienicy. Jeśli nie zgłosimy tego policji albo nie zmusimy właściciela budynku, żeby ją zamalował, za chwilę ktoś domalouje drugą, a potem kolejne. Potem ktoś wybija szyby w żydowskim sklepie. Wybite szyby są sygnałem do eskalacji. Kolejnym etapem mogą być fizyczne ataki. Podobnie jak w stworzonym przez amerykańskiego psychologa Gordona Allporta modelu piramidy nienawiści. Tu mowa nienawiści jest podstawą, fundamentem. Na niej zbudowane są kolejne poziomy: marginalizacja i dehumanizacja, dyskryminacja i wykluczenie, przemoc, a na końcu: eksterminacja. 

– Ludobójstwo w Rwandzie nie wzięło się znikąd – mówi Maciej Duda. – Do zabijania Tutsi przez Hutu najpierw wzywało Radio Tysiąca Wzgórz.

Tekst jest częścią projektu „Od dezinformacji do nienawiści” realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG.

Avatar photo

Mariusz Sepioło

Dziennikarz FRONTSTORY.PL. Publikował reportaże i wywiady m.in. w „Tygodniku Powszechnym” i „Polityce”. Autor kilku książek reporterskich: „Klerycy”, „Himalaistki”, „Ludzie i gady”.

CZYTAJ WIĘCEJ