#Piramidy z Rosji
Marihuana Cowboys
Daniel Flis, FRONTSTORY.PL
Krzysztof Story, FRONTSTORY.PL
Współpraca: Pol Pareja, elDiario.es
Wizualizacja: Anastasiia Morozova, FRONTSTORY.PL
Okładka: Mariusz Kula
24 kwietnia 2025
- Bohater gigantycznej afery Juicy Fields odnalazł się na Dolnym Śląsku
- Hrabia z Niemiec, zamieszany w przekręt, jak gdyby nigdy nic inwestuje tam w pałace i nieruchomości
- Prokuratura próbuje zabezpieczyć jego majątek. W tym czasie w radzie nadzorczej jego spółki zasiada były szef polskiej giełdy, Ludwik Sobolewski
Do Maciejowca, po dziurawym asfalcie od strony Pokrzywnika, wjeżdżają trzy nieoznakowane auta niemieckiej policji. Dojeżdżają do rozdroża. Szosa w lewo wjeżdża w dolinę Maciejowickiego Potoku i ciągnie się na zachód, na Lubomierz. Przy niej, wśród pagórków sudeckiego przedgórza, rozłożyła się wieś: sklep prowadzony przez żonę sołtysa, kilka agroturystyk, czerwień poniemieckiej cegły przeplata się z tynkami kilku nowych domów. Najbliższym większym miastem jest odległa o 20 kilometrów Jelenia Góra.
Kolumna aut omija wieś, skręca w prawo, pod górę. Szukają konkretnych numerów, mają nakazy przeszukań. Zmierzają w stronę podupadłego, XIX-wiecznego pałacu, dawnej posiadłości rodu von Kramstów. Jest 11 kwietnia 2024 r.
Mieszkańcy Maciejowca dobrze pamiętają ten dzień: Niemcy z początku mylą adresy i próbują skonfiskować laptopa leśniczemu. Niektórzy domyślają się, o co chodzi – po wsi od jakiegoś czasu krążą plotki o finansowych przekrętach, medycznej marihuanie i rosyjskiej mafii. I tak, powodem nalotu jest gigantyczny szwindel na setki milionów euro, z tysiącami poszkodowanych w całej Europie.
Tego dnia w Maciejowcu rozgrywa się finalny akt akcji Interpolu o kryptonimie „Operacja Stoner”, w której ponad czterystu funkcjonariuszy rewiduje 38 domów i zatrzymuje 9 osób w 11 krajach – od Polski po Dominikanę. Cel operacji: wyłapać złodziei, którzy stali za Juicy Fields.
Przed Juicy Fields oszuści ćwiczyli się w Polsce w podobnych operacjach. Czytaj pierwszą część naszego śledztwa:
Juicy Fields to piramida finansowa, która w pandemii skusiła tysiące ludzi obietnicą inwestycji w uprawy medycznej marihuany. Obiecywała niebotyczne zyski w zamian za inwestycje w hodowlę krzaczków z psychoaktywną rośliną. Dziś wiemy, że założyli ją przestępcy z Rosji (lub mający związki z tym krajem), a Juicy Fields nigdy nie uprawiało konopii w skali, o której opowiadało klientom. Cały biznes, zarejestrowany na początku w Niemczech, a później także Szwajcarii, Portugalii i Holandii, był przekrętem – zyski inwestorów były wypłacane z pieniędzy od nowych użytkowników, dopóki twórcy piramidy nie zwinęli biznesu.
Gang wyłudził 645 mln. euro od 550 tys. osób, głównie Europejczyków. To jeden z największych w ostatnich latach schemat Ponziego – spłacania inwestorów pieniędzmi z kolejnych inwestycji. Dla porównania: 645 mln euro to nieco więcej, niż Polska wyda w tym roku na mieszkalnictwo społeczne i komunalne.
Przekaż 1,5% na ważne tematy i niewygodne pytania.
KRS: 0000367130 FUNDACJA REPORTERÓW
Zysk rośnie wraz z trawką
Platforma Juicy Fields z wielką pompą rusza w Prima Aprilis, 1 kwietnia 2020 r. Europa, sparaliżowana covidem i domową izolacją, szuka inspiracji i odmiany w sieci. Komputer i zdalny kontakt z innymi stają się rzeczywistością dla milionów.
Przez stronę juicyfields.io każdy może szybko i prosto zainwestować w uprawę medycznej marihuany. Minimalny wkład – zaledwie 50 euro. Opowieść o nowym, atrakcyjnym biznesie, w który można wskoczyć bez wychodzenia z domu (pandemia), działa na wyobraźnię: medyczna „trawka” to branża legalna, nowa i rosnąca jak na drożdżach. To jakoś uzasadnia astronomiczne profity: Juicy Fields obiecuje swoim „e-growerom” – jak nazywa inwestorów – od 36 proc. do 66 proc. na każdej roślinie.
W branży konopnej poruszenie – oto zaczęło się zielone eldorado. Inwestorzy na kamerkach podglądają, jak rosną „ich” krzaczki, po około 100 dniach dostają pieniądze na konto, a Juicy Fields chwali się kolejnymi plantacjami i inwestorami. – Pokazała mi to znajoma z Portugalii – mówi Paweł Nowakiewicz, jeden z klientów oszukanych w aferze. – Zarabiała na Juicy konkretne pieniądze. Obserwowałem to przez parę miesięcy.

Paweł Nowakiewicz inwestuje 400 euro. Potem wpłaca kolejne 400, na próbę: – Z zawodu jestem finansistą, podchodzę do inwestowania z rezerwą. Ale widziałem, że to przynosi realne zyski. Później zobaczyłem, że spółka była notowana na niemieckiej giełdzie, podlegała nadzorowi finansowemu, konta bankowe też miała w Niemczech. Sprawdziłem, że mają pozwolenia na handel medyczną marihuaną – wspomina.
Słuchaj Podcastu Śledczego
Takich, którzy uwierzą w zyski z hodowli „trawki”, jest więcej. Pół roku później Juicy Fields pochwali się, że na platformie zarejestrowano ponad pół miliona kont. Alan Glance, oficjalny szef firmy, występuje w teledysku niemieckiego rapera do piosenki „Money, money, green”. Firma reklamuje się na festiwalach i branżowych imprezach. Na targi konopne w Barcelonie ekipa z Juicy Fields przywozi dwa luksusowe Lamborghini oklejone logo spółki.
Złodziej zwala na złodzieja
W Polsce Juicy Fields rusza z podobną pompą. – Działali na grubo: byli sponsorem festiwalu, krążyły ciężarówki z ich logo, były hostessy, wolontariusze, profesjonalne stoisko. Wszystko wyglądało legitnie – wspomina Grzegorz Klepaczka, założyciel kanału Siwy Brokuł na YouTube. Na Juicy Fields trafił na festiwalu Spannabis w Hiszpanii, potem na Kanaba Fest w Gdańsku. – W Gdańsku robiłem z nimi wywiad i zaproponowali mi współpracę za bardzo dobry hajs, ale nie chciałem w to wchodzić.

Na warszawskim festiwalu WeedFest, w maju 2022 r., Juicy Fields sponsoruje całą strefę edukacyjną. Zamiast Lamborghini pokazuje kontener z krzakami marihuany.
Do dzisiaj nie jest jasne, ile z reklamowanego produktu, czyli upraw medycznej marihuany, istniało naprawdę. Część firm zajmujących się hodowlą potwierdziła dziennikarzom francuskiego „Le Monde” współpracę z Juicy Fields (m.in. Sabores Purpura z Portugalii czy kolumbijski Kannabyte), ale na pewno nie w tej skali, jaką mamiono inwestorów. Paweł Nowakiewicz po testowych wpłatach, zaczął inwestować na poważnie. Najpierw kilka tysięcy euro, dwa miesiące później – ponad dziesięć tysięcy. W sumie utopił ponad szesnaście tysięcy euro.
W lipcu 2022 r., po dwóch latach działalności, zielona piramida upada. Z hukiem: na stronę Juicy Fields nie można się zalogować, nie da się wypłacić pieniędzy. – Przedstawiali to tak, jakby dobrzy ludzie z Juicy Fields padli ofiarą złych hakerów albo oszustów z wnętrza firmy – wspomina Nowakiewicz.
Jeszcze 6 lipca Polak dostaje maila o kolejnej, wielkiej inwestycji Juicy Fields – 5 mln euro, plantacje w RPA, cuda na kiju. Kilka dni później pieniądze wyparowują. Śledczy oszacują straty klientów na całym świecie na 645 mln euro. Ci nieustannie odbierają mejle, że to tylko chwilowe problemy i że zaraz wszystko wróci do normy.

Eldorado zmienia się w chaos. Niegdysiejsi inwestorzy (niektórzy stracili setki tysięcy euro) zaczynają własne śledztwa aby ustalić, kto ukradł im pieniądze. Szybko wychodzi na jaw, że wewnątrz samego Juicy Fields trwa podejrzana walka – od jakiegoś czasu spółka nie jest już jedną firmą tylko czterema osobnymi spółkami w Niemczech, Holandii, Portugalii i Szwajcarii. Do sieci zaczynają wyciekać dokumenty i paszporty organizatorów przekrętu. Złodzieje kłócą się między sobą.
W szczycie chaosu Paweł Nowakiewicz dostaje kolejnego mejla. Ma tytuł „Company announcement” i zaczynała się od zdania: „Na pewno słyszeliście już nazwisko grafa Friedricha”.
Wierzymy, że dziennikarstwo śledcze to dobro publiczne.
Zostań naszym patronem, wesprzyj nas na Patronite.
Niemiecki hrabia, wersja latino
Graf Friedrich prezentuje sam siebie jako filantropa, niemiecko-wenezuelskiego prawnika, arystokratę (tak wynika z jego oficjalnego biogramu). Serdeczny starszy pan, który lubi luksus i dobre cygara, jak opisują grafa jego współpracownicy.
Według ustaleń Paper Trail Media i Der Spiegel graf urodził się jako syn rolnika z Bawarii. Wielokrotnie zwabiał inwestorów do finansowania szemranych interesów. Był kilkukrotnie skazywany za oszustwa i nielegalne transakcje bankowe. Spędził w więzieniach dziesięć lat.
Nie jest jasne skąd pochodzi i na ile prawdziwy jest tytuł grafa, którym posługuje się mężczyzna. Ważniejsze jest jednak to, jak go wykorzystuje. Potrafi brylować na salonach, jest prezydentem Global Venezuelan Social and Business Club, wspierającego wenezuelskie biznesy na świecie. Do dzisiaj – już po wyjściu z aresztu – wrzuca tu i ówdzie zdjęcia ze spotkań w berlińskiej siedzibie klubu, z nieodłącznym portretem Simóna Bolívara w tle. Na pierwszym planie zdjęć: biznesmeni z różnych części świata lub polscy prawnicy.
Ale w wiadomości do inwestorów z 2022 r. postać grafa jawi się w nieco mniej arystokratyczno-klubowy sposób. Anonimowi „założyciele Juicy Fields” wyjaśniają w niej, że graf Friedrich podstępem przejął spółkę i próbował przejąć konta. To właśnie z tego powodu instytucje finansowe zamroziły pieniądze – a te nie zostaną odmrożone, dopóki nie zakończy się ich śledztwo w tej sprawie.
Mejl oznaczała mniej więcej tyle, że żaden z kilkuset tysięcy e-growerów Juicy Fields nie odzyska pieniędzy.
Co łączy grafa z Juicy Fields? Jak ustalił zespół dziennikarzy m.in. duńskiego DR.dk oraz niemieckich Paper Trail Media, Correctiv i Der Spiegel, niemieccy śledczy podejrzewają, że twórcy Juicy Fields zatrudnili grafa do prania pieniędzy. Według tajemniczych „założycieli” (tych od mejla o złym grafie), to właśnie on miał założyć holenderską spółkę Juicy Holdings BV, która przejęła cały biznes, i to on miał namaścić nowego prezesa.
Aby jeszcze bardziej zamącić, w oficjalnych dokumentach nazwisko grafa się nie pojawia. Formalnie właścicielem holenderskiej firmy jest szwajcarska spółka JuicyFields AG. We władzach tej ostatniej zasiadał m.in. brat Friedricha, graf Stefan.
Stratedzy wojen fasadowych
Lato 2022 r. to początek wojny (lub rzekomej wojny) między „założycielami” Juicy Fields a grafami. Na stronie Juicy Fields pojawia się odezwa do e-growerów, aby o pieniądze pytali grafa Friedricha. Ktoś wkleja na stronę jego zdjęcie, adres domowy w Berlinie, nazwisko adwokata, nazwy spółek, a nawet numer portfela z kryptowalutami.
Twórcy Juicy Fields pokazują też „dowody” na winę dawnego współpracownika. Zrzuty ekranu z rzekomej rozmowy o pieniądzach z Juicy Fields pomiędzy grafem a „Alexem Veimerem”, jednym z organizatorów piramidy. Graf pisze w niej, że „byłoby sprytnie” wykorzystać jako pośrednika LC Capital”.
LC Capital to nazwa jednej z polskich spółek grafa Friedricha. Jeszcze do niej wrócimy.
Kolejny rzekomy dowód to faktura dla Juicy Fields na 1,8 mln euro, na której miało zarobić polskie LC Capital.
Po ataku ze strony założycieli Juicy Fields graf Friedrich zakłada własną stronę z Juicy Fields w tytule – i publikuje własną wersję wydarzeń. Jak brzmi? Nigdy nie miał kontroli nad Juicy Fields a z pieniędzmi uciekła grupa założycieli. Graf – podobnie jak adwersarze – też sypie konkretami: przy każdym nazwisku pozycja w strukturach firmy, zdjęcie paszportu, numer telefonu, konta w mediach społecznościowych. W tej opowieści szefem wszystkich szefów jest Rosjanin Paul Bergolts.
Kancelaria grafa wydała też specjalne oświadczenie, w którym domagała się wyjaśnienia afery Juicy Fields. Tekst podkreśla, że to graf jest w całej sprawie ofiarą, nigdy nie miał dostępu do pieniędzy inwestorów, współpracuje ze służbami, a przede wszystkim 1 sierpnia 2022 roku sam skierował złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez założycieli Juicy Fields. Nie brakuje tu czarnego humoru: w oświadczeniu czytamy, że sami grafowie ostrzegli potencjalne ofiary przed inwestowaniem w Juicy Fields już 28 lipca 2022 r., czyli… dwa tygodnie po tym, jak twórcy piramidy zawinęli się ze wszystkimi pieniędzmi.
Późniejsze śledztwo hiszpańskiej, niemieckiej i francuskiej prokuratury wykaże, że Paul Bergholts to nazwisko-przykrywka. Ukrywał się za nim Siergiej Berezin. Ten sam, który według ustaleń łotewskiej policji stał za Recyclixem – założoną dekadę temu w Polsce piramidą (opisaliśmy ją w pierwszej części tej historii na FRONTSTORY.PL).

Recycling Cowboys. Jak oszuści z Rosji stworzyli piramidę finansową na śmieciach
Przez osiem lat śledztwa polska prokuratura postawiła zarzuty jedynie słupowi – i puściła go wolno.
Sprawdziliśmy: po nagłym zamrożeniu wypłat dla inwestorów Recyclixu na jego stronie i w mediach społecznościowych wybuchła niemal identyczna wojna jak ta, którą rozpętali ludzie od Juicy Fields. Już wtedy, w 2017 r., na witrynie Recyclixu zawisło zdjęcie Berezina i jego prawdziwe nazwisko (polska prokuratura miała go więc na tacy, ale nie udało się jej go zamknąć).
Fasadowe wojny po upadku piramid to część strategii oszustów – podział na „dobrych szeryfów” i „złych złodziei” ma zamydlić oczy tym, którzy wciąż liczą na odzyskanie pieniędzy.
Choć polska prokuratura miała prawdopodobnego głównego sprawcę na wyciągnięcie ręki, do dzisiaj nie postawiła zarzutów Berezinowi ani nie wystawiła za nim listu gończego. Nie udało jej się też odzyskać skradzionych pieniędzy. Z 39 mln. euro zainwestowanych w Recyclix odszukała jedynie 320 tysięcy.
Berezin mógł spokojnie budować nową, jeszcze większą piramidę finansową: Juicy Fields – do czasu, aż z hukiem eksplodowała.
Na tropie bursztynowej komnaty
Szukając polskich tropów grafa Friedricha trafiamy do maleńkiego Maciejowca na Dolnym Śląsku. Na wzgórzu, pośrodku okazałego parku, niszczeje dwupiętrowy pałac z tarasem i kolumnadą. Zabytek z połowy XIX wieku czasy świetności ma za sobą. Straszą powybijane okna, odrapany tynk odsłania cegły. Z ruiną kontrastuje nowy dach – jedyny remont, który przez siedem lat graf Friedrich faktycznie tu wykonał.

Dostępu do parku i pałacu broni płot, na bramie tablica informuje o trwającej przebudowie, choć wokół pałacu nie widać śladu żadnych robót. Inwestorem jest spółka L. C. (napis mazakiem na żółtej tablicy na bramie głosi „Tradycja od 1329 r.”). To spółka grafa Friedricha i jego polskiej żony, Aleksandry. Mieszkańcy Maciejowca snują domysły, że graf kupił pałac dla młodej wybranki, zabytek był jej oczkiem w głowie. I że Aleksandra to artystyczna dusza, oprócz inwestowania w zrujnowane pałace, prowadziła w Berlinie galerię sztuki.
Dolny Śląsk jest pełen opuszczonych i podupadłych dworków. Gdy zabytek kupuje ekscentryczny bogacz, roztacza wizje remontu i dalszych inwestycji (graf Friedrich oprócz pałacu chciał kupić pobliską kaplicę) oraz współpracy z mieszkańcami (żona grafa sponsorowała lokalne Mikołajki, wybrańców zabierała na przejażdżki helikopterem). Plany bogaczy budzą nieufność miejscowych, a gdy inwestor pochodzi z Niemiec, zaczynają się szepty o złotych pociągach i bursztynowych komnatach. W Maciejowcu do dzisiaj można usłyszeć, że rodzina grafa Friedricha szukała po okolicy georadadrem ukrytych skarbów.
Większość tych historii kończy się podobnie jak w Maciejowcu – żółtą tablicą na bramie i niekończącym się remontem.
Barwna historia pałacu nie ma bezpośredniego związku z Juicy Fields. Graf kupił go dwa lata przed powstaniem piramidy. Ale na tym jego dolnośląskie inwestycje się nie skończyły – i tu robi się naprawdę ciekawie.
Miałeś, hrabio, Złoty Róg
Niski budynek niedaleko pałacu mieści siedem mieszkań: trzy należą do spółki L. C., jedno do samego grafa, jedno do jego żony, część jest wynajmowana szukającym w Sudetach ciszy i spokoju turystom.
Sprawdzamy: graf Friedrich i jego spółka kupowali je w latach 2019- 2023. Czy to oznacza, że graf pieniądze z Juicy Fields wydawał na Dolnym Śląsku?
Nie znajdujemy na to dowodów. Ustalamy za to, że księga wieczysta dwóch mieszkań obłożona jest tak zwanym prokuratorskim zabezpieczeniem na wniosek berlińskiej prokuratury – nie można ich sprzedać do czasu zakończenia jej śledztwa w sprawie Juicy Fields.
Kolejny adres w Maciejowcu – duży, odnowiony dom, idealna miejscówka pod agroturystykę. Spółka grafa Friedricha kupiła go w 2021 r. Remont wygląda na ukończony, wewnątrz pali się światło, ale od mieszkańców słyszymy, że od chwili, gdy do Maciejowca zawitała międzynarodowa, policyjna „Operacja Stoner”, w budynku nic się nie dzieje. Gdy tylko schodzimy z chodnika i próbujemy podejść do drzwi wejściowych, wita nas syrena alarmowa. Ten dom też zabezpieczyła prokuratura.
Gdy 11 kwietnia 2024 r. kilkuset policjantów zatrzymuje twórców Juicy Fields od Dominikany po Polskę, a w Maciejowcu Niemcy mylą grafa Friedricha z miejscowym leśnikiem, grafa nie ma w pałacu. Graf Friedrich zostaje aresztowany w Berlinie.
Dziś śledztwo w sprawie Juicy Fields prowadzą niemiecka i hiszpańska prokuratura, sam graf wyszedł z aresztu. Na jego dolnośląskich nieruchomościach, wartych 5,5 mln zł, usiedli polscy śledczy. Oprócz mieszkań i domu w Maciejowcu prokuratura zabezpieczyła dwie działki i kamienicę w centrum pobliskiego Lubomierza. Skąd ta kamienica? Spółka grafa Friedricha kupiła ją od miasta. – Przetarg ustny, nieograniczony, odbył się w lutym 2022. Działka numer 78, kamienica znana jako „Złoty Róg”, sprzedana została ostatecznie za 350 tysięcy – recytuje Janusz Lichocki, wiceburmistrz Lubomierza.
„Złoty Róg”, zabytkowa, zrujnowana kamienica tuż za urzędem miasta, należy dziś do spółki L. C.. Budynek obserwują ze stoickim spokojem dwie postaci – rzeźby filmowych Kargula i Pawlaka, stojące przed wejściem do lokalnego muzeum. „Samymi swoimi” stoi cały Lubomierz, w mieście powstało wiele scen trylogii Sylwestra Chęcińskiego. – To było czwarte podejście do sprzedaży kamienicy – wspomina wiceburmistrz Lichocki. – Budynek straszył w samym centrum, pojawił się inwestor, mówił, że zrobi coś dobrego i odrestauruje zabytek.
Ówczesne władze miasteczka uwierzyły grafowi Friedrichowi, gdy roztaczał wizje inwestycji – choć już wtedy wszyscy wiedzieli, że podobne wizje remontu pałacu w Maciejowcu skończyły się fiaskiem. „Złoty Róg” spowija dziś półprzezroczysta siatka: zabezpieczenie, żeby tynk nie spadł komuś na głowę.
Inwestycjom grafa w Lubomierzu przygląda się dziś komisja rewizyjna. Bada sprawę „Złotego Rogu” i dwóch działek po drugiej stronie ulicy.
Pierwszą z nich graf Friedrich kupił w przetargu jesienią 2021 r. Na drugą miasto rozpisało przetarg ograniczony – startować mogli tylko właściciele przyległych terenów. Wygrał jedyny oferent, czyli spółka L. C. Działkę w samym centrum miasteczka kupiła w sierpniu 2023 r. za 99 tysięcy.
Marek Ciereszko, przewodniczący rady miejskiej uważa, że cena była nieadekwatna do wartości gruntu. Dlatego nowe władze po wyborach powołały komisję, która przygląda się transakcji.
Spa, prokurator i tonący okręt
Graf Friedrich zrobił wiele, by przekonać rajców Lubomierza do sprzedaży drugiej działki. W styczniu 2022 r. spotkał się z nimi, aby pokazać koncepcję nowej zabudowy. Towarzyszył mu wspólnik (a prywatnie szwagier), Maciej Podgórski. Przedstawili plany eleganckiego hotelu na 117 pokoi. Ich architekt przekonywał samorządowców: – Plusem tej naszej inwestycji jest to, że wprowadziliśmy dosyć dużo takiej powierzchni przeznaczonej na spa i basen. Naszym zdaniem to jest taki argument, który może przyciągnąć potencjalnych turystów.
– Zgodnie z zapisami aktu notarialnego właściciele mieli zacząć remont w ciągu trzech lat i skończyć go przed upływem pięciu. Tak się nie stało – mówi wiceburmistrz Lichocki. – Nie mamy kontaktu z panem Grafem Friedrichem. Reprezentuje go pełnomocnik, pan Podgórski.
W styczniu Maciej Podgórski spotkał się z władzami miasta. Przekazał, że spółka wciąż szykuje się do inwestycji, szuka źródeł finansowania. Nie wspomniał, że graf niedawno wyszedł z aresztu i ma zarzuty w aferze. Podobnie jak o tym, że na nieruchomościach grafa Friedricha siedzi prokuratura.
Macieja Podgórskiego, czyli brata żony grafa (tej od sponsorowania Mikołajek i helikoptera), odnajdujemy w jednym z mieszkań obok pałacu.
Zastajemy go rozciągniętego na tapczanie z nogą w gipsie. Rosły mężczyzna z rudawą brodą, opowiada, że tydzień wcześniej otarł się o śmierć, gdy ześlizgnął się w przepaść po oblodzonym stoku w Karkonoszach. Głośno zastanawia się, czy może odpowiedzieć na pytania dziennikarzy, w końcu uznaje, że nie odpowie. Wygląda na wystraszonego wizytą, nie wyprasza nas jednak przez dobre pół godziny.
Od czasu zatrzymań w „Operacji Stoner” – jak mówi – żyje w ciągłym strachu. Mimo to nadal jest prokurentem w spółce L. C., a w dwóch innych spółkach grafa – członkiem zarządu lub prezesem zarządu. Dlaczego nie wycofał się z interesów ze szwagrem? Och, po prostu nie chciał opuszczać tonącego okrętu. Czy okręt rzeczywiście tonie? Podgórski już podczas spotkania w Maciejowcu przekonuje nas, że graf Friedrich to niewinna ofiara złych ludzi.
Sprawdzamy – zanim stał się prawą ręką inwestora grafa Friedricha, Maciej Podgórski nie miał wielkiego doświadczenia biznesowego. Według sąsiadów zajmował się ubezpieczeniami i pomagał żonie sprzedawać ozdoby z plecionki. Gdy pytamy go o kwalifikacje biznesowe – nie odpowiada.
Już po spotkaniu w Maciejowcu wysyłamy mu kilka pytań mejlem. Odpowiedź przysyła jego adwokat: „Nie zrezygnowałem, ponieważ dzięki pełnionym funkcjom mam wgląd w wydarzenia wewnętrzne i wiem, że nie doszło do żadnych nadużyć ani oszustw. Pomimo obaw o bezpieczeństwo mojej rodziny, uważam, że rezygnacja mogłaby zostać odebrana jako przyznanie się do winy”.
Przegrani się nie chwalą
Ofiary Juicy Fields rozsiane są po całym kontynencie. W Niemczech do prokuratury zgłosiło się już ponad trzy tysiące ofiar. Nad Wisłą platforma nie była tak popularna, ale poszkodowanych nie brakuje (polscy inwestorzy Juicy Fields mieli własną grupę na rosyjskim Telegramie).
Polska prokuratura nie prowadziła jednak własnego śledztwa. Ustaliliśmy, że to na prośbę berlińskiej prokuratury zabezpieczyła majątek grafa i przeszukała jego nieruchomości na Dolnym Śląsku. Śledczy byli w Maciejowcu, we Wrocławiu, Warszawie i Piasecznie. Przesłuchali dwóch świadków i przejrzeli dwa telefony. Poza tym Policjanci Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości zatrzymali w Lublinie Nikołaja Michajluka, jednego z najbardziej zaufanych ludzi Berezina, i jego sprzęt elektroniczny. Rosjanin siedzi już w areszcie w Hiszpanii.
Ludzie w kręgu piramid – kto jest kim?
Większość z polskich ofiar Juicy Fields nie godzi się na rozmowę, chętnie (choć anonimowo) opowie za to, ile stracili na przekręcie. Nie ze strachu, po prostu nie widzą sensu rozgrzebywać ran. Nadziei na odzyskanie pieniędzy nie mają.
– To jest cały mechanizm psychologiczny i oszuści doskonale o tym wiedzą – mówi Paweł Nowakiewicz, finansista, który utopił w piramidzie pieniądze odłożone na swoją emeryturę. – Przede wszystkim wstyd, że dałeś się nabrać. Gdy przegrasz tyle, że musisz się przeprowadzić do mniejszego mieszkania, wtedy raczej się nie chwalisz.
W tej historii nawet nadzieja potrafiła słono kosztować. Po katastrofie sprzedawał ją szwedzki prawnik, Lars Oloffson. Przyjął pozę skandynawskiego szeryfa – byłego komandosa i eksperta z wieloletnim doświadczeniem w tropieniu międzynarodowych oszustw.
To on skontaktował dziennikarzy m.in. duńskiego portalu DR.dk z Igorem Kekshinem, współpracownikiem Berezina w Juicy Fields, który zdecydował się zeznawać przeciwko niemu.
Rola, jaką odegrał w tej sprawie jest jednak dwuznaczna. Zapowiadał prawną wojnę, skuteczne pozwy zbiorowe przeciwko architektom i akuszerom Juicy Fields (m.in. przeciwko Facebookowi, na którym oszuści się reklamowali) i odzyskanie pieniędzy. Według ustaleń redakcji „Svenska Dagbladet” do batalii można było dołączyć za jedyne 100 euro, później opłata wzrosła do 150 euro.
Siwe włosy, stanowcze spojrzenie i szumne zapowiedzi nie wystarczyły. Oloffson nie odzyskał ani grosza. Jego historię prześwietlili za to szwedzcy dziennikarze. W ich publikacji rzekomy szeryf okazuje się kolejnym oszustem, żerującym na desperacji ofiar Juicy Fields. W archiwach wojskowych nie ma śladu po jego karierze komandosa, Oloffson odbył jedynie obowiązkową w tamtych latach krótką służbę wojskową, ma za to na koncie już trzy wyroki za oszustwa finansowe i jedną odsiadkę w więzieniu w 2014 roku.
Skontaktowaliśmy się z Larsem Oloffsonen. Odpowiedział stanowczo, że wszystkie oskarżenia wobec niego są wyssane z palca i obiecał przesłać pozew, który skierował przeciwko redakcji „Svenska Dagbladet”.
Realne szanse na odzyskanie straconych pieniędzy są niewielkie. Śledczy w całej Europie, także w Polsce próbują przejąć majątek Juicy Fields ,ale firmy i spółki odpowiedzialne za piramidę w Niemczech i Holandii ogłosiły upadłość, zabezpieczyć udało się zaledwie kilka milionów euro.
Według Correctiv.org w toku śledztwa ustalono, że około pięciu milionów euro z Juicy Fields odnalazło się na giełdzie kryptowalut Garantex w Moskwie. To giełda objęta sankcjami USA.
Paweł Nowakiewicz na początku walczył, jak wielu oszukanych, prowadził własne śledztwo. Odpuścił: – W pewnym momencie musisz po prostu zacząć znowu żyć. Pewnie, że chciałbym odzyskać pieniądze. Ale nikomu się to jeszcze nie udało.
Od Lubomierza po Caracas
W mediach społecznościowych grafa próżno szukać informacji, że jest podejrzany w finansowym scamie stulecia. Coś o Juicy Fields? Marihuanie? O pałacach i kamienicach? Nic z tych rzeczy. Graf Friedrich na swoich socialach głównie komentuje wydarzenia z Wenezueli. Gdy tamtejszy dyktator Nicolas Maduro „wygrywał” ewidentnie sfałszowane wybory, graf napisał: „Bóg go poprowadzi” (w oryginale God will lead him on his path).
Choć od „Operacji Stoner” nikt nie widział go w Polsce, a on sam wydaje się bardziej zajmować tym, co w Caracas, niż w Maciejowcu, to nie oznacza końca jego biznesów. Ustaliliśmy, że w Polsce wciąż działają trzy spółki grafa: L. C., LC Alternatywna Spółka Inwestycyjna i LC Capital – ta sama, którą już poznaliśmy. Przypomnijmy: w szczycie skandalu twórcy Juicy Fields opublikowali screeny rozmowy, w której graf miał sugerować, aby jako pośrednika w transferze pieniędzy użyć właśnie LC Capital (graf twierdzi, że to fałszywka).
Do L. C. należą dolnośląskie nieruchomości, także te „prokuratorskie”. Pytamy o nie grafa mejlem, namawiamy na rozmowę, ale graf odpowiada przez adwokata: nie inwestował w Polsce pieniędzy z Juicy Fields, sam jest ofiarą piramidy, współpracuje ze służbami. Inwestycje w Polsce ruszą w „niedalekiej przyszłości”.
W jakim celu kupił tyle nieruchomości na Dolnym Śląsku? „Ten piękny region ma bogate dziedzictwo kulturowe i architektoniczne. Powodem inwestycji było rzeczywiste zainteresowanie renowacją i potencjał turystyczny, oraz rosnąca atrakcyjność historycznych nieruchomości na polskiej wsi” – odpisuje.
Były prezes, graf i Interpol
Pozostałe dwie spółki grafa zajmują się inwestycjami. LC ASI na swojej stronie informuje, że zbiera pieniądze na zakup portugalskiego banku (za kwotę 24 mln euro), na budowę luksusowego hotelu w Lubomierzu i remont Maciejowca. Pytamy o te biznesy ale graf odmawia komentowania spraw spółki, a Podgórski zaprzecza, że LC ASI chce przejmować portugalskie banki.
Członkiem rady nadzorczej LC ASI jest Ludwik Sobolewski, były prezes polskiej Giełdy Papierów Wartościowych. To nie pierwszy raz, gdy nazwisko Sobolewskiego pojawia się w dziwnym kontekście. W 2013 r. wyleciał ze stanowiska szefa giełdy bo wyszło na jaw, że jego współpracownik (na prośbę Sobolewskiego) szukał inwestorów dla filmu Patryka Vegi „Klątwa Faraona”. Jedną z głównych ról miała zagrać partnerka Sobolewskiego.
W 2018 r. Sobolewski wraz z Michałem N. założył platformę crowdfundingową Emerging Europe Marketplace. Według „Pulsu Biznesu” N. wcześniej był trzykrotnie skazany za przestępstwa gospodarcze. Rok przed wejściem w inwestycje z Sobolewskim spędził pięć miesięcy w areszcie.
Sobolewski dołączył do rady nadzorczej LC ASI w sierpniu 2024 r., już po aresztowaniu grafa. Co łączy go z człowiekiem, za którym biegają prokuratura z Interpolem? Skąd zna grafa Friedricha?
W rozmowie z FRONTSTORY.PL Sobolewski kilka razy podkreśla, że nie ma pojęcia ani o piramidzie, ani o roli grafa w Juicy Fields, nic nie wie aresztowaniach. Nie wie nawet, co dokładnie kryje się pod nazwą Juicy Fields. Twierdzi, że gdyby coś było nie w porządku, zajęłaby się tym Komisja Nadzoru Finansowego. Gdzie i kiedy poznał się z grafem Friedrichem, nie chce mówić.
KNF na nasze pytania odpisuje, że spółka grafa Friedricha została wpisana do rejestru alternatywnych spółek inwestycyjnych przed jego aresztowaniem. Może zostać z niego wykreślona np. kiedy Komisja dowie się o naruszeniu prawa.
Czy KNF wie, że graf Friedrich jest podejrzanym przez niemiecką prokuraturę w aferze Juicy Fields? „Informacje o których pisze Pan Redaktor” – odpowiada tajemniczo Komisja — „są obecnie przedmiotem zainteresowania Urzędu KNF”.
Ani „zainteresowanie” KNF, ani „Operacja Stoner”, czy inny widowiskowy nalot, nie przykryją bezradności służb wobec takich operacji jak Juicy Fields. Rok po zatrzymaniach większość architektów piramidy nadal nie ma zarzutów, śledztwa trwają. Według ustaleń śledczych gang wyłudził 645 mln euro. To, co uda się im odzyskać, będzie zaledwie ułamkiem tej kwoty. W Polsce zabezpieczone nieruchomości grafa Friedricha prokuratura wyceniła na 5,5 mln złotych. To dwa promile wszystkich strat. Lwia część pieniędzy rozpłynęła się w powietrzu jak dym z leczniczej marihuany.
Przekaż 1,5% na ważne tematy i niewygodne pytania.
KRS: 0000367130 FUNDACJA REPORTERÓW