PRIWIET,
PRZEJĘLIŚMY
TWOJE KONTO
Anna Gielewska, Konrad Szczygieł
Ilustracja: KDdesignphoto / Shutterstock
5 kwietnia 2021
Od miesięcy dochodzi do skutecznych cyberataków na maile i konta w mediach społecznościowych polskich polityków, dziennikarzy i żołnierzy. W internecie lądują półnagie zdjęcia radnych, sfingowane anonse na portalach z ogłoszeniami prostytutek i fake newsy o radioaktywnej chmurze znad Litwy. Co łączy te ataki? Nasze śledztwo pokazuje, że tropy wiodą do hakerskiej grupy „Ghostwriter”, która realizuje rosyjskie cele. – Przejętych kont są już tysiące. To tykająca bomba – twierdzą nasze źródła w służbach specjalnych.
Akcje dezinformacyjne z użyciem zhakowanych kont powtarzają się już regularnie co kilka tygodni, ale wzbudzają jedynie chwilowe zainteresowanie mediów. Choć niezidentyfikowanym hakerom udało się przejąć konta marszałek Sejmu, kilku członków rządu, grupy posłów (w tym członka komisji ds. służb specjalnych) i samorządowców, politycy wciąż nie traktują zagrożenia poważnie.
Haker zarzuca przynętę
Wszystko zaczyna się od phishingu. To atak, w którym hakerzy fałszują korespondencję z mediów społecznościowych lub innych usług elektronicznych, żeby wyłudzić od ofiary login i hasło. Skuteczny atak phishingowy umożliwia hakerom przejęcie skrzynki mailowej, listy kontaktów czy zdjęć, a jeśli skrzynka podpięta jest pod media społecznościowe lub to samo hasło używane jest w kilku portalach, mają otwarte drzwi do innych kont czy zawartości telefonu ofiary. Przejęte w ten sposób konta na Twitterze i Facebooku wykorzystywane są następnie w ataku dezinformacyjnym. Dziwne wpisy polityków, choć są najbardziej widowiskowym aspektem akcji, to tylko ostatni akord tej operacji. W ataku wykorzystywane są też fejkowe strony, które podszywają się pod domeny instytucji państwowych, zhakowane i prawdziwe strony mediów lub polityków, a także korespondencja wysyłana z przejętych kont e-mail.
To długofalowa, zorganizowana i szeroko zakrojona operacja dezinformacyjna – wymagająca dużego zaangażowania sił i środków. Jej dokładne cele są wciąż niejasne. Z naszych ustaleń wynika, że grupa, która stoi za serią ataków, mogła już zdobyć olbrzymią liczbę wrażliwych danych od kluczowych osób w państwie.
– Operacja pozyskiwania „kompromatów” [informacji, które można wykorzystać, żeby kogoś skompromitować – red.] na temat posłów, dziennikarzy, analityków trwa od wielu miesięcy. Adresy mailowe, które były celem phishingów, nie są przypadkowe. Na celowniku znajdują się też członkowie rodzin polityków – mówi nasz rozmówca ze służb.
Historie warte uwagi.
Zapisz się na nasz Newsletter
żeby żadnej nie przegapić
Chodzi o adresy niedostępne publicznie. To świadczy o tym, że ofiary ataków zostały wcześniej dokładnie wyselekcjonowane i wybadane. – To znaczy, że w grę wchodzi profilowanie, szantaż, szpiegostwo i operacje manipulacyjne – przyznaje inny z naszych rozmówców. Przyjrzeliśmy się tej operacji. Kto za nią stoi? Jaki jest jej cel?
Haker zostawia ślady
„Mega skandal! Litewskie służby specjalne oskarżają Polskę o szkolenie ekstremistów!”, „Seksafera w MON. W tle skandalu prezydent Duda, szef litewskiej dyplomacji i amerykańscy generałowie”, „Państwowa Agencja Atomistyki alarmuje! Zagrożenie radiologiczne na terenie Polski”. To tylko kilka tytułów, które pojawiły się w ostatnich kilkunastu miesiącach na portalach i kontach w mediach społecznościowych, do których włamali się cyberprzestępcy.Z kolei niebezpiecznik.pl zwrócił uwagę, że prawdopodobnie doszło do przejęcia całego systemu tworzenia treści PAA lub nawet firmy obsługującej instytucje administracji rządowej. Państwowa Agencja Atomistyki jeszcze tego samego dnia dementuje fałszywą informację, a Marek Budzisz po kilku godzinach informuje, że odzyskał dostęp do twitterowego konta.
Atak – jak zwrócił uwagę portal Konkret24 – zbiega się w czasie z rozmowami rządów Polski i Francji o budowie w Polsce elektrowni atomowej.
Jak wskazują nasze źródła, adresy mailowe Budzisza i Walickiego znajdowały się wcześniej na długiej liście adresów zaatakowanych w ramach zorganizowanej operacji phishingowej. Tej samej, w której hakerzy przejmowali skrzynki posłów i członków rządu.
Ustaliliśmy, szukając pochodzenia zdjęcia, którego używali hakerzy, że fałszywy tekst umieszczony na sfabrykowanej stronie to manipulacja autentycznym komunikatem VATESI o konsultacjach publicznych w sprawie składowiska odpadów radioaktywnych, który na lokalnych stronach pojawił się zaledwie parę godzin wcześniej (o 4.52). Strona vatesl.lt powstała tego samego dnia, kilka godzin przed atakiem.
Haker łowi w wojsku
Również pozornie błahe, złośliwe ataki na polityków, choć wyglądają na próbę wywołania skandalu obyczajowego, mają drugie dno.
25 lutego 2021 r. przestępcy wykorzystują do ataku stronę internetową marszałek Sejmu Elżbiety Witek, stronę prawicowego tygodnika tysol.pl, konto wiceministra nauki i senatora PiS oraz prywatne zdjęcia żołnierki sił NATO. Jak wygląda atak?
Najpierw atakujący pozyskują – prawdopodobnie z maila lub prywatnego profilu na Facebooku – niepublikowane zdjęcia kobiety z misji wojskowych.
Następnie w serwisie z ogłoszeniami prostytutek pojawia się sfabrykowany anons o treści: „Mój talent już poruszył serca i pozostał na długo w pamięci wielu światowych liderów, VIP-ów oraz generałów”. Anons opatrzony jest podpisem i zdjęciami wykradzionymi z profilu facebookowego żołnierki (fotografia profilowa i pamiątki z misji wojskowych). Jest też zdjęcie zrobione podczas misji w Kuwejcie, w towarzystwie prezydenta Andrzeja Dudy.
Zrzut anonsu publikuje przejęte konto wiceministra nauki Włodzimierza Bernackiego na TT i fejkowe konto senatora PiS Marka Martynowskiego. Pierwsze komentuje wpis i robi mu zasięg, drugie spamuje zrzutem opiniotwórcze konta w sieci.
Zanim historia rozniesie się po mediach społecznościowych, dzieje się coś jeszcze – zrzut z fałszywego wpisu na koncie TT wiceministra nauki ląduje na poselskiej stronie internetowej Elżbiety Witek. Zrzut opatrzony jest spreparowanym opisem: „W związku z propozycją sekretarza stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Włodzimierza Bernackiego obecnie Komisja Obrony Narodowej prowadzi dochodzenie w sprawie prostytucji w Wojsku Polskim i publicznego znieważenia Prezydenta”.
Hakerzy idą dalej – włamują się na stronę prawicowego portalu tysol.pl, gdzie publikują fejkowy artykuł oparty na sfabrykowanym wpisie na stronie marszałek Witek. Całość ilustrują zaś kolejnymi zdjęciami żołnierki – tym razem w samolocie wojskowym – wykradzionymi z jej prywatnego profilu.
O tym, że sprawa nie ma nic wspólnego z historią obyczajową, świadczy też wzmianka o szefie litewskiej dyplomacji Gabrieliusie Landsbergisie. Autorzy sfingowanego tekstu na tysol.pl piszą, że miał się on spotkać – na swoją osobistą prośbę – z podporucznik w czasie oficjalnej wizyty w Polsce w lutym 2021. Polityk miał jednak poznać żołnierkę już wcześniej, gdy odwiedzał polskich pilotów w litewskiej bazie lotniczej w Szawlach. Hakerzy kończą swój sfabrykowany tekst słowami: „Nasz rozmówca potwierdził, że MON regularnie wykorzystuje kobiety, w tym funkcjonariuszy, do świadczenia usług towarzyskich dla VIP-ów”.
Tak spreparowany fake news następnego ranka zostaje rozdystrybuowany na Litwie przez zhakowane konta Litwinów.
Litewskie MSZ błyskawicznie zaprzecza fałszywym doniesieniom. Redakcja tysol.pl zdejmuje tekst i informuje, że jej strona została przejęta.
Zapytaliśmy Kancelarię Sejmu, czy wie, że także marszałek Sejmu padła ofiarą tego ataku oraz jak tłumaczy wpis na stronie internetowej Elżbiety Witek (strona nadal jest w konserwacji). Centrum Informacyjne Sejmu (CIS), mimo próśb, nie odpowiedziało precyzyjnie, czy wie o włamaniu na stronę internetową Elżbiety Witek. Zamiast tego wymienia szczegółowo, które konta w mediach społecznościowych prowadzi, i informuje, że „Kancelaria Sejmu nie bierze (…) udziału w działaniach posłów, związanych z ich kontami w mediach społecznościowych”.
Gdy analizujemy publicznie dostępną zawartość konta żołnierki, naszą uwagę przykuwają jej fotografie ślubne. Analiza konta wskazuje, że jej mężem jest najprawdopodobniej żołnierz związany z misjami zagranicznymi, w tym – w przeszłości – z jednostką wojsk specjalnych z zachodniej Polski. Czy on także mógł być celem ataku? Dzwonimy do niego z pytaniem o włamanie na konto jego żony. Twierdzi, że to pomyłka i odrzuca połączenie. Chwilę później zmienia zawartość profilu na Facebooku – publiczne wcześniej zdjęcia z bohaterką tweetów Bernackiego, stają się niedostępne.
Haker szantażuje posła
Gdy w listopadzie 2020 roku na Facebooku i Instagramie posła Marcina Duszka (PiS) pojawiają się jego zdjęcia w towarzystwie – jak twierdził fałszywy wpis – roznegliżowanej asystentki, wśród komentatorów przeważają opinie o zemście kochanki lub bujnym życiu towarzyskim młodego posła.Tymczasem gdy przyjrzeć się historii wpisów w mediach społecznościowych posła Duszka, sprawa przestaje być oczywista. Okazuje się, że jego konto zostało zhakowane na długo przed udostępnieniem zdjęć „asystentki” lub też hakerzy włamali się do niego dwukrotnie.
W październiku – niespełna miesiąc przed wyciekiem zdjęć rzekomej asystentki Duszka – jego konto na Twitterze udostępnia link do tekstu z portalu prawy.pl: „Polska w epicentrum walki. NATO szykuje się do wielkiej wojny z Rosją”. W tym samym czasie, w odstępie kilku minut, identyczny wpis pojawia się na innych kontach należących do polityków PiS – Joanny Borowiak i Andrzeja Melaka. To ostatnie konto udostępni go również w popularnej zamkniętej grupie Facebookowej popierającej premiera Morawieckiego.
Tekst, który zamieszczają, to fejkowy artykuł. Portal Konkret24, który opisywał ataki hakerskie na polityków PiS, informował: „Spreparowany tekst ze strony space24.pl, z innym tytułem (oryginalny dotyczył utworzenia centrum operacji kosmicznych), pojawił się na witrynie z lokalnymi wiadomościami Obserwator Nadodrzański ono24.info i na stronie prawy.pl”. Przeróbka polegała na zmianie tytułu i dopisaniu trzech akapitów – była w nich mowa o planach NATO, by zwiększyć liczebność wojsk sojuszu w Polsce, Litwie i Łotwie.
Jak twierdzą nasze źródła, większość dotychczas zhakowanych e-maili to skrzynki prywatne – głównie w domenach wp.pl, ale także interia.pl i onet.pl.
O skrzynkach na wp.pl mówił też w dzienniku „Polska The Times” poseł Duszek: – Wiemy już, że na początku października do części z nas włamano się na skrzynki pocztowe w Wirtualnej Polsce. Przy czym 6 października włamano się również na moją pocztę, umieszczając dziwną, zaszyfrowaną wiadomość. Po około miesiącu dostałem jeszcze jedną wiadomość o szantażu i ewentualnym wycieku materiałów, które mnie skompromitują, jeśli nie będę wykonywał poleceń szantażysty. Ta wiadomość samoczynnie zniknęła z mojej skrzynki. Nie potraktowałem jej zatem poważnie, uznając za głupi żart. Ten zbiór dziwnych i nieprawdziwych, a także wykradzionych z prywatnej korespondencji treści, pojawiał się na naszych profilach nie wiadomo skąd. Tak jakby ktoś miał nagle dostęp do wszystkich naszych kont i haseł.
Większość dotychczas zhakowanych e-maili
to skrzynki prywatne – głównie w domenach wp.pl,
ale także interia.pl i onet.pl
Przeszukaliśmy sieć pod tym kątem. Ustaliliśmy, że konta na wp.pl mają m.in. żołnierka, biuro poselskie Marka Suskiego, a także partner w PR-owej spółce R4S, Robert Pietryszyn – wszystkie te konta były wykorzystane w atakach w styczniu i lutym 2021 roku.
Po miesiącu od pierwszych anty-NATO-wskich tweetów opublikowanych na zhakowanym Twitterze posła Duszka, na jego Instagramie nieznani sprawcy publikują prywatne zdjęcia jego partnerki. Kilka dni później na kontach posłów PiS pojawiają się fake newsy wymierzone w relacje polsko-litewskie. Tym razem hakerzy wykorzystują facebookowe konta Jarosława Chmielewskiego (byłego radnego PiS we Włocławku), Joanny Borowiak oraz innego posła PiS, Arkadiusza Czartoryskiego, a także podrobioną stronę litewskiej policji informującą o rzekomym zatrzymaniu na terytorium Litwy wyszkolonych w Polsce terrorystów.
Haker widmo atakuje NATO
Te same strony, które hakerzy wykorzystują w pierwszym ataku z udziałem konta posła Duszka (umieszczając na nich fake newsa o wojennych przygotowaniach), były już wcześniej hakowane i wykorzystywane w podobnych atakach. Portali prawy.pl i ono24.info użyto także w ataku na Akademię Sztuki Wojennej w kwietniu 2020 roku, przed wyborami prezydenckimi. Na stronie Akademii pojawił się wówczas sfabrykowany list generała Ryszarda Parafianowicza, ówczesnego rektora, podważający sojusz polsko-amerykański. Następnie fejkowy tekst o tym liście udostępniały lokalne (zhakowane wcześniej) strony, w tym właśnie ono24.info i prawy.pl (a także lewy.pl). Do rozprowadzenia tekstu w mediach społecznościowych posłużyły konta FB bezpośrednio związane z Niezależnym Dziennikiem Politycznym, kwalifikowanym jako witryna z rosyjską propagandą.
Konta związane z NDP były pierwszymi, które udostępniały fejkowe teksty, a tym samym rozprowadzały operację w polskich mediach społecznościowych. To silna poszlaka, że za atakiem stała machina rosyjskiej dezinformacji, zwłaszcza że do rozprowadzenia materiału o rzekomym liście generała po anglojęzycznej sieci posłużyła strona The Duran, także wymieniana jako kremlowska tuba.
Jedna z największych amerykańskich firm śledzących cyberprzestępstwa – FireEye – łączy atak na Akademię Sztuki Wojennej (a także serię wcześniejszych ataków na portale informacyjne i rządowe) z prorosyjską grupą hakerów, którą ochrzciła kryptonimem „Ghostwriters”.
FireEye prześledziła wymierzone w NATO operacje dezinformacyjne z 2019 i 2020 r. w przestrzeni informacyjnej Europy Środkowo-Wschodniej, wiążąc przynajmniej kilkanaście ataków z działalnością jednej grupy: „Kampania Ghostwriter wykorzystuje tradycyjne działania z katalogu ataków cybernetycznych i taktykę operacji informacyjnych do promowania narracji mających na celu osłabienie spójności NATO i podważenie poparcia dla Sojuszu na Litwie, Łotwie i w Polsce. (…) Do rozpowszechniania treści wykorzystywane są m.in. fałszywe emaile” – piszą w swoim raporcie eksperci FireEye.
FireEye zidentyfikowało siatkę fikcyjnych postaci (personas) – autorów widmo, udających dziennikarzy i analityków, dystrybuujących w sieci fałszywe treści. Stąd nazwa grupy „Ghostwriters”.
Do ataku „Ghostwriters” FireEye zaliczają nie tylko włamanie do ASzWoj, ale też atak na prawicowy portal niezalezna.pl w maju 2020 roku. Hakerzy podszywają się wtedy pod dziennikarkę prorządowej „Gazety Polskiej” Katarzynę Gójską. Pod koniec maja, gdy w Europie trwały ćwiczenia wojskowe Defender, w portalu The Duran pojawiło się tłumaczenie sfabrykowanego wywiadu Gójskiej z amerykańskim generałem Christopherem G. Cavolim, dowódcą amerykańskich sił lądowych w Europie. Teza wywiadu? Polska jest źle przygotowana do ćwiczeń, kraje bałtyckie mają braki w wyposażeniu, a dalszy sojusz z USA stoi pod znakiem zapytania. Publikacje odnoszące się do wywiadu zostały „podłożone” na lokalnych portalach: zary-zagan.pl, regionalna.pl, olsztyn24.com, radioszczecin.pl, ale także w niezalezna.pl, polanddaily.com, telewizjarepublika.pl.
Podobna sytuacja powtórzyła się we wrześniu 2020 roku. Artykuł „Polska i Litwa wzywają do wysłania wojsk na Białoruś” został podłożony w portalu Związku Polaków na Białorusi, znadniemna.pl, w „Poland Daily”, a także na prawy.pl (artykuł wisi tam do dzisiaj). Fake news jest przerobioną kompilacją tekstu ze strony polskiego MSZ oraz tweeta ówczesnego litewskiego szefa dyplomacji Linasa Linkeviciusa o spotkaniu z liderką białoruskiej opozycji Swiatłaną Cichanouską.
Atak zbiegł się w czasie z masowymi protestami białoruskiej opozycji.
Według niezaleznej.pl atak został dokonany z Rygi, stolicy Łotwy. Na atak zareagowało litewskie MSZ: „Po włamaniu do portalu polanddaily.com ukazał się fałszywy artykuł, w którym zarzucono ministrom spraw zagranicznych Litwy i Polski, że 'za zamkniętymi drzwiami’ dyskutowali o wysłaniu sił pokojowych na Białoruś. Fałszywa informacja została również opublikowana na liveleak.com. Aby zwiększyć jego widoczność, sfałszowany list litewskiego MSZ o rzekomej rozmowie z polskim ministrem został wysłany do redakcji tygodnika 'The New Yorker’ w USA”.
Wszystkie ślady – wątek NATO, relacje polsko-litewskie, fałszywy artykuł, zhakowane portale informacyjne, podszywanie się pod maile – wskazują na sposób działania „Ghostwriters”. Pojawia się jednocześnie „nowy element”: tym razem hakerzy do rozpowszechniania fake newsa wykorzystują przejęte konto twitterowe naczelnego „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza, które obserwuje blisko 100 tys. osób.
Kilka dni później dochodzi do udanej próby „złowienia” poselskich skrzynek. Odtąd fałszywe treści zaczynają rozprowadzać po polskich mediach społecznościowych przejęte konta na Twitterze i Facebooku, do których hakerom udało się włamać dzięki skutecznym phishingom.
Haker działa brawurowo
Nasza analiza wskazuje na duże podobieństwo między działaniami „Ghostwriters” z 2019 i 2020 roku a trwającą serią cyberataków na konta polskich polityków. To przede wszystkim zbieżność celów, narracji, ale także technik działania. Atakujący w identyczny sposób rozprowadzają treści w sieci, włamując się na portale niszowych mediów i witryny instytucji lub tworząc fałszywe strony, łudząco podobne do stron publicznych instytucji (jak w przypadku strony litewskiej policji i litewskiego urzędu do spraw energii nuklearnej). Ważnym – i nowym – elementem ataków jest użycie kont polityków w mediach społecznościowych (przejętych wskutek phishingu), które pozwalają na uzyskanie większych zasięgów i rozprowadzenie treści bez pozostawiania śladów, takich jak w przypadku ataku na ASzWoj, gdy fejkowe treści rozprowadzały konta związane z Niezależnym Dziennikiem Politycznym.
Potencjalnie włamania na skrzynki polityków służą również pozyskaniu wrażliwych informacji do przyszłego wykorzystania operacyjnego, czyli na przykład szantaży lub profilowania.
Choć beneficjentem ataków jest Rosja, nie znaczy to, że ataki są prowadzone bezpośrednio przez rosyjskie służby. Według naszych rozmówców „Ghostwriters” mogą być grupą pośredniczącą. – Zwłaszcza że atakujący zostawiają dużo śladów. To są brawurowe ataki z użyciem dużych zasobów, ale nieszczególnie wyrafinowane – mówi nasz rozmówca ze służb specjalnych.
Przypomnijmy: wspólnym mianownikiem wszystkich ostatnich ataków jest wątek polsko-litewski. Dezinformacja wymierzona w relacje między dwoma krajami nasiliła się w ostatnich miesiącach – wynika ze wspólnego raportu Fundacji „Info Ops” i litewskiej organizacji Res Publica.
„Rosyjskie operacje dezinformacyjne wymierzone w stosunki polsko-litewskie nie są incydentalne (…). To elementy przemyślanej, wyrafinowanej strategii, której celem jest osiągnięcie długofalowych celów. Analizowane oddzielnie, mogą wydawać się marginalne lub nieistotne” – czytamy w raporcie.
Zapytaliśmy litewskie MSZ i MON o kampanię ataków wymierzonych w relacje polsko-litewskie. „Oceniamy je jako część systematycznych ataków przeciwko zachodnim demokracjom, naszym sojusznikom z NATO oraz stosunkom polsko-litewskim. Celem ataków jest nie tylko rozpowszechnianie fałszywych informacji, ale także sondowanie reakcji władz litewskich i polskich, identyfikowanie ewentualnych słabych punktów” – odpowiedziało MSZ Litwy na pytania Fundacji Reporterów.
Litewskie MON wymienia z kolei, że w 2020 roku Litwa padła ofiarą przynajmniej dziewięciu takich ataków. „Ich autorzy testują wciąż nowe narzędzia, ale strategia i główne cele pozostają takie same. Operacje informacyjne mają na celu osłabienie więzi transatlantyckich, atomizację społeczeństwa i osłabienie zaufania do demokratycznych rządów. W 2020 roku ataki odbywały się jednocześnie na Litwie i w Polsce. Sprawcy szybko wykorzystywali dezinformację wokół globalnych i lokalnych tematów (pandemia COVID-19, ćwiczenia wojskowe Defender-2020 i protesty na Białorusi)” – pisze MON Litwy.
Haker ma dwa sposoby
Od października 2020 r. polskie media odnotowały kilkanaście ataków z użyciem fałszywych wpisów na przejętych przez hakerów kontach. Ofiarą ataków padło przynajmniej 18 osób (m.in. Włodzimierz Bernacki, Tomasz Sakiewicz, Robert Pietryszyn, Marek Budzisz, a z niewymienionych wcześniej m.in. minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg i Marek Surmacz, radny sejmiku wojewódzkiego i zastępca szefa GIOŚ).
Ale od naszych źródeł wiemy, że lista adresów mailowych, które były obiektem kampanii phishingowej, liczona jest w tysiącach. Hakerzy działają na dwa sposoby: albo wykorzystują świeżo złowione konto do ataku dezinformacyjnego, publikując na nim fałszywe treści, albo nie ujawniają się od razu, wyczekując na odpowiedni moment.
Tak było w przypadku ataku na polityka PiS Marka Suskiego, na którego profilu twitterowym znalazły się sugestywne fotografie lokalnej radnej PiS. Z nieoficjalnych informacji wynika, że prywatny adres mailowy radnej dużo wcześniej pojawiał się na liście zaatakowanych kont. Konto Suskiego na TT było połączone z jego prywatną skrzynką na wp.pl. Czy poseł sejmowej komisji do spraw służb specjalnych przechowywał tam dane wrażliwe?
Prokuratura Rejonowa w Grójcu prowadzi postępowanie w sprawie podszycia się pod Marka Suskiego, utrudnienia dostępu do konta na Twitterze, wprowadzenia nowych danych i usunięcia hasła. „Zawiadomienie o przestępstwie złożone przez Marka Suskiego, jak i dotychczasowe ustalenia poczynione w toku śledztwa nie wskazują na możliwość ujawnienia informacji niejawnych” – informuje nas rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Beata Galas.
Po ataku na Suskiego także niektórzy inni posłowie speckomisji odnotowali próby włamań na swoje konta, m.in. Marek Biernacki. – Uważam że powinniśmy się tym zająć. Jako speckomisja mamy w planach rozmowy o cyberbezpieczeństwie – mówi nam poseł Biernacki.
Zdaniem naszych rozmówców ze służb, zamieszczanie na przejętych kontach w mediach społecznościowych fałszywych wpisów świadczy o tym, że hakerzy uzyskali już wcześniej od ofiary wszystko, co chcieli. – Mleko się rozlało. A niefrasobliwość polityków, posłów, członków rządu w sprawie bezpieczeństwa cyfrowego jest niepojęta. Liczba wrażliwych informacji na niezabezpieczonych kontach jest żenująca. Te dane, które już mogły zostać przejęte, to może być w niedalekiej perspektywie krytyczny problem – słyszymy od jednego z naszych rozmówców.
Od naszych źródeł wiemy, że lista adresów mailowych, które były obiektem kampanii phishingowej, liczona jest w tysiącach
Można się spodziewać, że te już pozyskane „uśpione” skrzynki mailowe mogą być wykorzystane do kolejnych operacji. – Wyobraźmy sobie, że takie 30-40 zhakowanych teraz kont nagle w kampanii wyborczej robi wielki shitstorm [burzę w mediach społecznościowych – red.] w ostatniej chwili. To już jest wtedy nie do opanowania – mówi nasz rozmówca w służbach.
Z kolei w sytuacji gdyby właściciel zhakowanego konta nie zorientował się, że doszło do ataku i skrzynka została przejęta (a w ślad za tym być może całe urządzenie) – nic nie stoi na przeszkodzie, by cyberprzestępcy czytali korespondencję i wysyłali wiadomości – w imieniu ministra, posła lub wpływowego analityka. A po wszystkim zacierali ślady, kasując wysłane maile.
Trójgłowy smok (nie) ściga hakera
Kto w Polsce zajmuje się ochroną najważniejszych osób w państwie przed atakami w sieci? W teorii za cyberbezpieczeństwo odpowiada trójgłowy smok w postaci Zespołów Reagowania na Incydenty Bezpieczeństwa Komputerowego. NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa – Państwowy Instytut Badawczy) odpowiada m.in. za nadzór nad samorządami czy uczelniami publicznymi. GOV (prowadzony przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego) odpowiada za ochronę m.in. administracji rządowej czy NBP. Ostatni zaś – MON (prowadzony przez resort obrony) zajmuje się ochroną w cyberprzestrzeni podmiotów podległych resortowi obrony, w tym Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Cyberbezpieczeństwem zajmują się także „pozostałości” po resorcie cyfryzacji przeniesione do kancelarii premiera.
A jak to wygląda w praktyce?
– ABW niespecjalnie chce się tym zajmować – kwituje nasze źródło.
– A Służba Kontrwywiadu Wojskowego (podległa MON)? Biorąc pod uwagę, że w grę wchodzi operacja pośrednio związana ze służbami obcego państwa?
– Hehe. SKW? Please, bez komentarza.
Zapytaliśmy biuro prasowe ABW, czy seria cyberataków na polityków jest elementem kampanii dezinformacyjnej. Kto i w jaki sposób reaguje, gdy okazuje się, że członek rządu padł ofiarą ataku hakerskiego i przejęte zostało jego konto w social mediach albo mail?
„Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie komentuje sprawy” – odpisał nam zespół prasowy ABW. O rozmowę na temat cyberbezpieczeństwa poprosiliśmy rzecznika koordynatora służb specjalnych Stanisława Żaryna, publikującego na stronach rządowych analizy dotyczące dezinformacji. Do momentu publikacji nie odpisał jednak na naszego maila.
Na pytanie, czy prokuratura prowadzi postępowania z zawiadomienia ABW lub innych służb dotyczące cyberataków na polityków, warszawska prokuratura odpowiedziała krótko: „Nie ustalono postępowań spełniających kryterium zapytania”.
Podobne pytania wysłaliśmy do kancelarii premiera. „W ciągu 12 miesięcy zaobserwowano kilkadziesiąt ataków na prywatne konta poczty elektronicznej oraz prywatne konta w serwisach społecznościowych wykorzystywane przez osoby publiczne. Dokładna skala tych ataków nie jest znana, gdyż nie wszystkie z nich zostały zgłoszone przez osoby, które były ich celem” – odpowiedział nam Wydział Promocji Polityki Cyfrowej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. „Postępowania w przypadku zgłoszonych przez osoby poszkodowane ataków prowadzone są przez organy ścigania – prokuraturę i policję. KPRM nie posiada potwierdzonych informacji o źródłach ataków na polityków”.
Według naszych rozmówców, tak duża i długofalowa operacja powinna zostać uznana za tzw. incydent krytyczny. Jednak mimo kilku spotkań ABW, KPRM i RCB [Rządowe Centrum Bezpieczeństwa] nie potraktowano jej na tyle poważnie.
Zamiast tego pełnomocnik rządu do spraw cyberbezpieczeństwa Marek Zagórski (były minister zlikwidowanego resortu cyfryzacji) wysłał w listopadzie 2020 roku pismo do marszałek Sejmu adresowane do klubów parlamentarnych o uruchomieniu skrzynki mailowej do obsługi zgłoszeń o atakach phishingowych. KPRM przygotowała też dla posłów kolorową broszurę o tym, jak bezpiecznie korzystać z internetu.
Haker napastuje kobiety
Zapytaliśmy kilku posłów o te materiały – żaden z naszych rozmówców nie zwrócił na nie uwagi.
– Posłowie mają to gdzieś. Ile było dyskusji o bezpieczeństwie urządzeń, z których logują się na zdalne posiedzenia Sejmu… Na cyberbezpieczeństwo posłów nie ma przełożenia nikt. To jest dramat i sekwencja facepalmów – opowiada rozmówca mający do czynienia z tą tematyką.
Kancelaria Sejmu przekonuje, że organizuje szkolenia z cyberbezpieczeństwa – zwolnieni są z nich jednak ci, którzy w sejmowych ławach zasiadają od lat.
Informatycy z Kancelarii Sejmu mają zdalną kontrolę nad służbowymi tabletami, które otrzymują posłowie – mogą aktualizować oprogramowanie i wysyłać alerty bezpośrednio do posłów. „Kancelaria nie bierze natomiast udziału w działaniach posłów, związanych z ich kontami w mediach społecznościowych. Posłowie robią to samodzielnie i na własną odpowiedzialność” – podkreśla Centrum Informacyjne Sejmu.
17 listopada 2020 roku, czyli dwa dni przed widowiskowym atakiem na posła Duszka, Janusz Korwin-Mikke wraz z trzema innymi posłami Konfederacji (Krzysztofem Tudujem, Krzysztofem Bosakiem i Michałem Urbaniakiem) wysyłają interpelację w sprawie ataków na skrzynki posłów i wspominają o otrzymaniu „kilkunastu tysięcy niechcianych wiadomości i interakcji z liczbą kilkuset, może kilku tysięcy fałszywych kont internetowych i podmiotów trzecich, jak firmy i instytucje”.
Janusz Korwin-Mikke, jeden z liderów Konfederacji, od lat bryluje w prorosyjskich mediach, takich jak Sputnik, i publicznie wypowiada się zgodnie z narracją Kremla. W 2014 roku mówił w RIA Nowosti, że „aneksja Krymu to rzecz zupełnie naturalna” i przekonywał, że Polska powinna ją uznać. Kilkanaście miesięcy później poleciał przez Moskwę na Krym.
Gdzie posłowie Konfederacji szukają źródeł operacji? Autorzy interpelacji pytają o związki między atakami na ich skrzynki a hasłem „to jest wojna”, pojawiającym się na protestach kobiet przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.
„Czy organy odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa oraz ochronę porządku publicznego i ochronę polskich parlamentarzystów badają lub zbadają sprawę tego ataku pod kątem próby destabilizacji sytuacji politycznej w Polsce i próby destabilizacji porządku konstytucyjnego, m.in. wobec regularnie głoszonego hasła 'to jest wojna’?” – pytają przedstawiciele Konfederacji.
Autor interpelacji nie odpowiedział na naszą prośbę o rozmowę.
Dwa tygodnie wcześniej wulgaryzmy pod adresem strajkujących kobiet sypały się ze zhakowanego i przejętego konta posłanki Borowiak na Twitterze.
Poseł Koalicji Obywatelskiej Jan Grabiec, przewodniczący sejmowej komisji cyfryzacji, innowacyjności i nowych technologii mówi, że niedługo po pierwszych atakach phishingowych parlamentarzyści dostali na służbowe tablety powiadomienia, żeby zachować ostrożność w trakcie korzystania z sieci. Czy spotkał się z folderami szkoleniowymi?
– Klub Koalicji Obywatelskiej rozesłał do posłów informację o procedurach obrony przed cyberatakami – informuje poseł, choć w pierwszej chwili nie jest w stanie sobie przypomnieć żadnych folderów czy broszur. Gdy pytamy, czy będzie autoryzował wypowiedzi, prosi, by przesłać je na maila… prywatnego. Tłumaczy, że ze służbowego nie sposób korzystać – przepełniony jest spamem.
Współpraca: Julia Dauksza
Pierwsza wersja raportu Fundacji Reporterów, w języku angielskim, została opublikowana na serwisie vsquare.org 30 marca. Dzień po tej publikacji niemiecki program informacyjny Tagesschau ujawnił wyniki badań ekspertów ds. cyberbezpieczeństwa z grupy Mandiant. Z ich ustaleń wynika, że w ramach tej samej akcji hakerów z „Ghostwriters”, wymierzonej w polskich polityków, zainfekowane wiadomości trafiały również do polityków z niemieckiego i ukraińskiego parlamentu.