#Rosja
Doxing
Gdy dane stają się bronią Rosji
Anastasiia Morozova, Alicja Pawłowska, Anna Gielewska
Współpraca: Daniel Flis (FRONTSTORY), Tamara Kanuchova (VSquare), Tomas Madlenak, Karin Kovary Solymos (ICJK)
7 lipca 2025
- Rosjanie polują na dane tysięcy ludzi, których uważają za wrogów Putina. Dane służą im do doxingu – wystawiania ich na ataki w sieci
- Metodę sprawdzoną w Ukrainie stosują wszędzie – opublikowali listę Polaków wspierających Ukrainę, aktywistów, polityków i dziennikarzy
- W Polsce i w Europie nikt nie walczy z doxingiem
Mąż Kateryny, Ołeksij (imiona zmienione), zgłasza się do ukraińskiego wojska na ochotnika w pierwszych dniach wojny. Kateryna wciąż ma w pamięci, jak wychodzi z domu w mundurze, którego nigdy wcześniej nie nosił, z plecakiem pożyczonym od kolegi.
Ostatni raz rozmawiają kilka miesięcy później, potem kontakt się urywa. Po jakimś czasie Kateryna dostanie oficjalną informację: Ołeksij zaginął na froncie.
Zaginął bez wieści.
Kobieta tego nie rozgłasza. Po cichu, wraz z innymi rodzinami, próbuje zdobyć więcej wiadomości o jego jednostce: – Z czasem mieliśmy już nazwiska całej brygady, porównywaliśmy miejsca zaginięć, sprawdzaliśmy współrzędne – opowiada.
Poszukiwania skończą się niczym.
Słuchaj Podcastu Śledczego o doxingu:
Ale na Facebooku Kateryna trafia na zdjęcie Ołeksija, wrzucone przez nieznaną kobietę. Podpis pod fotografią po rosyjsku głosi, że mężczyzna jest poszukiwany. Kateryna pisze do autorki: skąd zna męża? Dlaczego wrzuca jego zdjęcie do sieci? Za co jest poszukiwany?
Konto obcej kobiety natychmiast znika.
Tydzień później na telefon 6-letniego syna Kateryny i Ołeksija przychodzą pogróżki: „Zostało wam niedużo czasu, ukronaziści”, „Niedługo po was przyjdziemy, bądźcie ostrożni”.
Wszystkie po rosyjsku, każda z nieznanego numeru.
Dziś Kateryna jest przekonana, że mąż od trzech lat siedzi w rosyjskich więzieniach. Nie ma z nim kontaktu. Ale dlaczego ktoś groził jej i dziecku? Kateryna nie zna odpowiedzi. Ale wie, że nie była jedyna. Podobne sytuacje zdarzają się setkom rodzin ukraińskich żołnierzy.
Kateryna i inni są ofiarami doxingu. To technika prześladowania, stosowana przez Rosjan, polega na pozyskiwaniu i upublicznianiu prywatnych informacji w sieci – aby zastraszać lub nękać ofiary. Amunicją mogą być adres domu, numer telefonu, miejsce pracy i inne, wrażliwe dane.
Do niedawna takie działania towarzyszyły walkom na ukraińskim froncie. W naszym śledztwie sprawdzamy, jak doxing przenika do europejskiego internetu.
Śledztwo powstało dzięki wspólnemu projektowi badawczemu ANTI-DOX, autorstwa FRONTSTORY.PL i think tanku International Centre for Counter-Terrorism (ICCT).
W ramach śledztwa wspólnie analizowaliśmy narzędzia Rosjan do zbierania i publikowania danych w sieci, a także boty i kanały na Telegramie. Wspólnie prześledziliśmy działania grup doxingowych, przeprowadziliśmy wywiady z ofiarami, odtworzyliśmy ścieżki, którymi doxerzy zdobywali dane o ofiarach.
Wierzymy, że dziennikarstwo śledcze to dobro publiczne.
Zostań naszym patronem, wesprzyj nas na Patronite.
Bójcie się o nich i o siebie
W mediach społecznościowych w Ukrainie codziennie pojawiają się nowe posty z prośbami o pomoc. Wszystkie podobne:
„Nie daje znaku życia od pięciu dni”.
„Zaginął bez wieści”.
„Pomóżcie go znaleźć”.
Krewni publikują zdjęcia, imiona, nazwiska, daty urodzenia, numery jednostek, miejsca ostatniego kontaktu.
Dla rodzin takie ogłoszenia to często ostatnia deska ratunku. Dla Rosjan – cenne informacje, ważna zdobycz. Mogą posłużyć jako materiały wywiadowcze, mogą pomóc w przyszłości w nacisku psychologicznym.
Według Mykoły Bałabana, zastępcy szefa Centrum Komunikacji Strategicznej Ukrainy (Stratcom), doxing to jedno z kluczowych narzędzi rosyjskiej wojny informacyjno-psychologicznej. Ma tworzyć atmosferę strachu, osłabiać morale. Destabilizować zaplecze przeciwnika.
Potwierdza to Maria Pawena, pracująca dla ukraińskiego rządu specjalistka do spraw poszukiwania osób zaginionych w centralnym i północnym regionie Ukrainy. Pawena na co dzień pracuje z rodzinami, które straciły kontakt z bliskimi, pomaga zdobywać informacje i doradza, jak reagować w podobnych sytuacjach. Słyszy przerażające historie o ofiarach rosyjskiego doxingu.
– Oszuści znaleźli kontakt do jednej z kobiet w mediach społecznościowych i zażądali od niej 15 tys. dolarów – opowiada. – Grozili, że jeśli nie zapłaci, jej krewny, który przebywa w niewoli, spędzi noc nago na dworze. Przesłali nagranie, dowód. Po tym jak powiedziała im, że nie ma takich pieniędzy, kontakt się urwał.
Co można zrobić w takiej sytuacji? – Jedynym skutecznym działaniem jest natychmiastowe zgłaszanie sprawy na policję – uważa Maria Pawena.
Niewielu poszkodowanych idzie z szantażem na policję – ofiary wiedzą, że nie poprawi to ich sytuacji. Jedyne, na co liczy część z nich, to że sprawcy poniosą karę później.
Zbieramy dane, ale dla kogo?
Waleria, kolejna rozmówczyni FRONTSTORY, której mąż zaginął na wojnie w 2023 r., szuka go na wiele sposobów. Publikuje informacje w grupach na Facebooku i zostawia dane na portalach, które obiecują kontakt, gdy pojawi się informacja o zaginionym.
W maju 2022 r. znana prezenterka Kateryna Osadcza wspólnie z telewizją 1+1, uruchomiła w Ukrainie projekt „Znaleźć swoich” (“Знайти своїх” – ukr.) – osób, z którymi utracono kontakt na froncie. Inicjatywa działa w internecie i telewizji: codziennie widzowie mogą zobaczyć zdjęcia poszukiwanych przez rodziny – ale projekt koncentruje się wyłącznie na cywilach.

Po uruchomieniu oficjalnego kanału na Telegramie i bota o nazwie poshuk_znyklych (ukr. „poszukiwanie osób zaginionych”), w którym publikowane są profile zaginionych cywilów, w sieci pojawiły się fałszywe witryny zbierające informacje – ale o żołnierzach. Jedna z nich to (już nieaktywna) poshuk.space, z którym powiązany jest Telegramowy bot, podszywający się pod oficjalną stronę prezenterki. Bot podpowiada wprowadzanie prawdziwych danych o zaginionych żołnierzach.
Na kolejną z takich stron – Wartears[.]org – trafiła Waleria: – Aby zgłosić zaginionego trzeba było podać imię, nazwisko i datę urodzenia, a następnie opisać, jak wyglądał ostatni kontakt. Serwis obiecywał powiadomić nas przy pojawieniu się nowych informacji, w rzeczywistości zbierał dane o mężu. Nikt się ze mną nie skontaktował. Na portalu pojawiło się jedynie zdjęcie mojego męża i jego dane osobowe.
Serwis Wartears ruszył w maju 2022 r. po rosyjsku, ukraińsku i angielsku. Publikuje listy wymienianych jeńców i wiadomości z frontu. Według twórców baza zawiera dane 125 tys. ukraińskich kombatantów.

Baza jest co najmniej dziwna – liczby dotyczące zaginionych ukraińskich żołnierzy są weryfikowane w oparciu o oświadczenia Siergieja Szojgu, sekretarza rady bezpieczeństwa Rosji, a niektóre ukraińskie jednostki nazywane są tam „nacjonalistycznymi ugrupowaniami”.
Odpady z maszyny propagandy
Według rosyjskich mediów za projektem Wartears stoi Dina Szubina. Kim jest? Prawdopodobnie „słupem”. W sieci nie ma żadnych informacji o jej karierze, miejscu pochodzenia czy działalności.
Kto więc faktycznie stoi za stroną?
FRONTSTORY ustaliło, że zarejestrowano ją na nazwisko Rosjanina, Olega Makarowa. Zdobyliśmy dane RDAP (system do pobierania informacji o domenach internetowych) z których wynika, że strona była zarejestrowana na Makarowa, zanim te dane zostały ukryte. Dziś nie są oficjalnie dostępne.
Mężczyzna zawodowo zajmuje się cyberbezpieczeństwem, w rosyjskich mediach pojawia się jako ekspert od wykorzystania bojowych dronów. Prowadzi również wycieczki po moskiewskich schronach z czasów II wojny. Dwa lata temu wystąpił w programie Władimira Sołowjowa, głównego propagandysty Kremla, jako organizator (wspieranego przez ministerstwo obrony Rosji) forum militarnego.
Słuchaj Podcastu Śledczego
Masz esemesa od Putina
Artur, dowódca ukraińskiego batalionu (imię zmienione), informacje o sobie na rosyjskich kanałach wyłapał dopiero w 2022 r. – dopiero, bo w Donbasie walczył od 2014 r. Mężczyzna jest związany z jednostką Azow (powstała w 2014 r. w odpowiedzi na działania separatystów w Donbasie, dziś wchodzi w skład Sił Zbrojnych Ukrainy).
W lutym 2022 r. Artur trafił na informacje o sobie na stronie Nemezida, która publikuje dane ukraińskich żołnierzy. Zignorował je – numer telefonu, który podano, był błędny, część zdjęć przypisanych do niego przedstawiała zupełnie inne osoby. – Najczęściej ignorujemy takie zagrożenia – Artur wzrusza ramionami.
Według Mykoły Bałabana, zastępcy szefa ukraińskiego Centrum Komunikacji Strategicznej Ukrainy, doxing – kiedyś amatorskie wyszukiwanie informacji w internecie – to obecnie systematyczne kampanie, z wykorzystaniem otwartych źródeł i precyzyjnymi działaniami wymierzonymi w żołnierzy – i ich bliskich.
Od 2022 r. wzdłuż linii frontu masowo rozsyłane są wiadomości SMS. To jeden ze sposobów demoralizacji Ukraińcow i wywoływania paniki, który bazuje na danych osobowych. Jak to działa? Gdy telefony ukraińskich żołnierzy znajdują się blisko granicy, rosyjskie służby przechwytują dane z ich książek telefonicznych w aparatach i wykorzystują je do wysyłania pogróżek rodzinom.
Rosja atakuje w ten sposób także zagranicznych ochotników walczących na froncie.
W serwisie Reddit można znaleźć wpisy po angielsku, w których osoby planujące wstąpić do ukraińskiego wojska pytają, jak zminimalizować ryzyko wycieku danych do internetu.
Niepokój jest uzasadniony – jednym z kluczowych narzędzi wpływu psychologicznego w tej wojnie jest strona ForeignCombatants.
Podręczna wikipedia szkalowania
Na pierwszy rzut oka serwis przypomina Wikipedię. W rzeczywistości jest bazą danych, w tym prywatnych informacji o setkach osób z całego świata, które w jakikolwiek sposób wsparły Ukrainę. Są w nim dane m.in. 61 obywateli Polski oraz polskich organizacji, a także podobne profile obywateli Czech, Słowacji, Węgier i wielu krajów z całego świata.
Serwis opisywało w kwietniu OKO.press. Większość danych – w tym zdjęcia – pochodzi w nim z otwartych źródeł, przede wszystkim z mediów społecznościowych.
Za co można trafić na taką listę? Za każdą formę wsparcia udzielonego Ukrainie – niekoniecznie udział w działaniach na froncie.
Wśród polskich profili z listy dominują wolontariusze, dziennikarze, politycy. W bazie znalazł się m.in. redaktor naczelny Gazety Wyborczej Roman Imielski, generał Rajmund Andrzejczak, europosłanka PiS Małgorzata Gosiewska oraz były ambasador RP w Ukrainie Bartosz Cichocki. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski trafił na stronę po swojej wizycie w Kijowie.
Część osób z listy, z którymi się kontaktujemy, o jej istnieniu dowiaduje się od nas. – Nie miałem pojęcia, że istnieje taki mój biogram. Dane są z ogólnodostępnych źródeł, z wyjątkiem bzdury o moim stosunku do zachodniej Ukrainy (nie mam pojęcia, którą moją wypowiedź mogli tak przeinaczyć – znany byłem raczej z poglądów „jagiellońskich” niż nacjonalistycznych). Nie uważam też, że byłem „jednym z głównych instrumentów Polski na Ukrainie” – chociaż to akurat miło się czyta – odpisuje nam Robert Czyżewski, były dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie.
Była posłanka KO Hanna Gill-Piątek, radna łódzkiego sejmiku, ma inne doświadczenie: – Gdy byłam posłanką dostawałam maile z pogróżkami typu „obetnę ci głowę”. Zgłoszenia na policję nic nie dały. Nie dalej jak na początku zeszłego tygodnia odebrałam telefon z nieznanego numeru i usłyszałam wulgaryzmy z rosyjskim akcentem.
Na liście znajdujemy też Fundację Otwarty Dialog, która realizowała misje humanitarne na Ukrainie. W serwisie opublikowano dane wszystkich jej pracowników. – Regularnie spotykamy się z agresją w różnych formach, najczęściej w sieci. Nowych pracowników uczulamy na takie sytuacje – mówi Bartosz Kramek z fundacji. – Sami publikujemy informacje o naszych działaniach w Ukrainie i, o ile wiemy, serwis ForeignCombatants opiera się głównie na publicznie dostępnych źródłach.
Zapytaliśmy polskie instytucje (MSZ, MSWiA, NASK), czy podejmowały działania w związku z istnieniem stron ForeignCombatants i tribunal[.]ru. Odpisało nam MSZ: „Uprzejmie informujemy, że ze względu na kwestie bezpieczeństwa, MSZ nie przekazuje informacji na ten temat”.
Woń arystokracji i propagandy
ForeignCombatants to robota zawodowców. W czerwcu 2022 r. rosyjskie MSZ opublikowało post na Facebooku w którym zdradziło, że serwis jest bazą danych zagranicznych najemników i ochotników biorących udział w działaniach po stronie ukraińskiej, tworzona przez kanały Telegramu Rybar i Vatfor. Cel projektu? „Przekonanie żołnierzy najemnych, by porzucili swoją rolę mięsa armatniego, oraz pokazanie, że władze ukraińskie traktują ich jak jednorazowych pionków”.
Zatrzymajmy się na chwilę przy tych dwóch kanałach z Telegramu. Rybar to znany, prorosyjski kanał, z ponad 1,2 mln subskrybentów. Publikuje szczegółowe wojskowe raporty oraz mapy walk, a także współrzędne pozycji Sił Zbrojnych Ukrainy i ukraińskich obiektów strategicznych. Mimo jego oczywistej prorosyjskości na Rybara powoływali się tacy giganci jak CNN, Bloomberg czy Amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW).
Według niezależnej, rosyjskiej redakcji The Bell, Rybar może być powiązany z rosyjskimi służbami. The Bell ustalił tożsamość jednego z autorów kanału – Denis Szczukin sam siebie nazywa „strategiem politycznym”, przedstawicielem starej arystokracji”. W rzeczywistości to 44-letni, moskiewski programista.
Kolejny autor Rybara to Michaił Zwinczuk, były pracownik zespołu prasowego rosyjskiego MON. Obaj mężczyźni są powiązani z Agencją Badań Internetowych, legendarną farmą trolli – w 2019 r., mniej więcej rok po uruchomieniu, Rybarem zainteresował się Jewgienij Prigożyn, twórca Grupy Wagnera i Agencji Badań Internetowych. Zapewnił kanałowi finansowanie – a Rybar na portalu Prigożina dostał własną sekcję.
Prigożyna w 2023 r. razem z samolotem i ludźmi, z którymi podróżował, zestrzelił reżim Putina. Co w takim razie z Rybarem? Dziś zarabia na reklamach, publikując „posty od zweryfikowanych klientów”. Ceny – od 200 tys rubli (ok. 2 tys euro) za post. Kanał ma kontrakty informacyjne, m.in. z Russia Today oraz siecią anonimowych kanałów Z, powiązanych z Siergiejem Kirijenką, pierwszym zastępcą szefa administracji Putina.
Między Moskwą a Bratysławą
Co łączy stronę Wartears, gromadzącą dane o ukraińskich żołnierzach i ich rodzinach, doxingową wikipedię ForeignCombatants i telegramowe kanały wspierające Kreml?
To część infrastruktury wojny informacyjnej Kremla. Pentagon już w 2023 r. wskazywał je jako projekty rosyjskiej operacji, która zbierają dane o ukraińskich żołnierzach i ich rodzinach.
Śledztwo w sprawie doxingowych stron prowadzi nas na Seszele – i do Bratysławy. Odcyforwujemy siatkę połączeń między ludźmi i kanałami, które szczują na żołnierzy i ich bliskich. To misterna układanka, która ma zamaskować ich związki z reżimem Putina.
Domeny ForeignCombatants i Wartears (obie powstały w ciągu siedmiu dni w 2022 r.). korzystają z hostingu firmy Safe Value Limited z Seszeli (powiązanej z Rosją). Oraz z serwerów zarządzanych przez moskiewską firmę Stormwall.
– To, wspólnie z innymi poszlakami oznacza, że te podmioty są najprawdopodobniej zarządzane przez jeden ośrodek decyzyjny – twierdzą eksperci z Domaintools, firmy zajmującej się bezpieczeństwem sieci.
Adres, jaki Stormwall podaje w rejestrach, to adres tzw. inkubatora Skołkowo – obłożonego sankcjami rosyjskiego ośrodka, znanego jako „kuźnia technologiczna Kremla”. Eksperci z Domaintools podejrzewają, że skomplikowany system powiązań technicznych może celowo służyć zachowaniu pozorów braku powiązań z Rosją.

Firma informuje na swojej stronie, że zajmuje się „badaniami w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych oraz badaniami rynku i opinii publicznej”.
Stormwall ma od 2017 r. oddział na Słowacji. Siedziba firmy w Bratysławie kontrastuje z nowoczesnym wizerunkiem, jaki prezentuje w sieci. Znajduje się na skraju dzielnicy Podunajské Biskupice, na obrzeżach miasta, w sąsiedztwie pól i łąk. W środku dnia w biurze nikogo nie ma. W ubiegłym roku, jak wynika ze słowackich rejestrów firma miała 1,5 mln euro przychodu.
Co ciekawe, Stormwall zapewniał także hosting dla NewsFront, strony z rosyjską propagandą działającej w kilkunastu krajach Europy (o działalności NewsFront pisaliśmy w jednym ze śledztw FRONTSTORY).
Za StormWall s.r.o. stoją dwaj rosyjscy przedsiębiorcy: Ramil Сhantimirow oraz Aleksiej Szijan.Według danych z oficjalnych słowackich rejestrów właściciele Stormwall od maja 2025 r. deklarują stałe miejsce zamieszkania w Bratysławie.

Chantimirow, absolwent szkoły biznesowej w Petersburgu, działa w cyberbezpieczeństwie. O Szijanie, mniej widocznym publicznie, wiadomo niewiele, w przeszłości pracował w rosyjskim ministerstwie.
Poprosiliśmy Stormwall, a także Ramila Chantimirowa, żeby opowiedzieli nam o relacjach, jakie łączą opisywane przez nas strony.
Do czasu publikacji tego tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Jak walczyć z doxingiem?
Doxing jest wyzwaniem dla systemów prawnych. Zapytaliśmy instytucje w Polsce, a także sąsiednich Czechach i Słowacji, w jaki sposób podchodzą do tego problemu?
Polski resort sprawiedliwości tłumaczy, że doxing nie jest w polskim prawie odrębnym przestępstwem. Może jednak zostać zakwalifikowany jako stalking, zniesławienie lub nielegalne pozyskiwanie informacji. Najczęstsze działania w takich sprawach to wszczęcie postępowania karnego, zabezpieczenie danych w internecie, wymierzenie kary, a w niektórych przypadkach także zakaz kontaktu lub nakaz powstrzymania się od określonych działań.
W czeskim prawie również nie ma osobnego przepisu karnego dotyczącego doxingu. – To akt, który może mieć bardzo różnorodny charakter – tłumaczy Hanna Malá z departamentu komunikacji czeskiego MSWiA. – Dlatego każdorazowo kwalifikacja prawna zależy od konkretnego przypadku: może chodzić o przestępstwo nieuprawnionego dostępu do systemu komputerowego, naruszenie poufności przesyłanych informacji, czy też o naruszenie przepisów RODO [za egzekwowanie tych ostatnich odpowiada czeski Urząd Ochrony Danych Osobowych – red].
Podobnie odpowiada rzeczniczka słowackiej policji, Martina Sláviková. W odpowiedzi podkreśla, że termin „doxing” nie figuruje w kodeksie karnym, ale działania tego typu – w zależności od ich skali i konsekwencji – mogą być kwalifikowane m.in. jako niebezpieczne nękanie elektroniczne czy naruszanie praw innych osób.
Sláviková dodaje, że policja nie prowadzi odrębnych statystyk dotyczących doxingu. Przypadki te rejestrowane są w innych kategoriach przestępstw.
Dlaczego Telegram nie blokuje stron, które wprost nawołują do nienawiści i morderstwa?
Platforma od miesięcy nie odpowiada na nasze pytania. W sierpniu ubiegłego roku, policja we Francji zatrzymała właściciela Telegrama, Pawła Durowa. Francuscy prokuratorzy zarzucili mu brak wystarczających działań w zakresie moderacji materiałów na Telegramie.
Katarzyna Druga szczuje po godzinach
W marcu 2023 r. telegramowy kanał TrackANaziMerc (TaNM), który tropi zagranicznych najemników walczących dla Ukrainy, publikuje podziękowania za pomoc w ujawnieniu „setek najemników i ukro-nazistów”. Wymienia ForeignCombatants.
Skąd te podziękowania? Za bazą ForeignCombatants stoją doświadczeni gracze propagandy, ale żmudnym wykopywaniem danych z sieci zajmują się prawdopodobnie wolontariusze z rosyjskiego Telegrama.
Jeszcze w 2022 r. aktywność kanału TaNM ograniczała się do publikowania zdjęć i krótkich biogramów „wrogów Rosji”. To skoordynowana operacja – użytkownik, który chciał włączyć się w zbieranie danych, mógł uzyskać status administratora niższego szczebla. Dostawał dostęp do zamkniętego czatu, na którym koordynowano akcję doxingową.
Kanał TaNM stał się popularny rok po ataku na Ukrainę, wypromowany m.in. przez Władimira Sołowjowa, czołowego propagandystę Kremla. Dziś to duży, międzynarodowy kanał po angielsku, który śledzi blisko 60 tys. użytkowników. Jest jednym z głównych źródeł danych dla stron propagandowych Kremla. Zamknięty czat dla wolontariuszy, na którym wymieniane są informacje o ludziach wspierających Ukrainę, ma ponad 5 tys. uczestników.
Operacją zarządza nieformalna grupa o nazwie The Dirty Rats. Jej członkowie dbają o anonimowość, starannie maskują cyfrowe ślady. Ale tożsamość administratorów udało się odkryć niezależnej grupie OSINT The Unintelligence Agency (TUA): właścicielką kanału jest niejaka Daria Chałturina, publikująca pod pseudonimem „Katarzyna Druga”.
Po godzinach akcji w necie, „w cywilu”, Katarzyna Druga jest kierowniczką jednej z instytucji przy ministerstwie zdrowia Rosji. W sieci regularnie powiela narracje Kremla.
Kto napędzał Katów?
W 2021 r., w szczycie kryzysu migracyjnego, na Telegramie pojawia się anonimowy kanał „Polscy Kaci”, który zastrasza i dyskredytuje funkcjonariuszy Straży Granicznej.
Kanał powstaje w momencie, gdy na granicy obowiązuje stan wyjątkowy. „Polscy Kaci” publikują wizerunki strażników, numery ich telefonów, zdjęcia z mediów społecznościowych. Większość z obraźliwymi komentarzami i zarzutami o przestępstwa wobec migrantów.

Wiele z tych informacji okazało się nieprawdziwych lub zmanipulowanych, jednak część danych była autentyczna.
Raport komisji ds. badań wpływów rosyjskich wskazuje “Polskich Katów” jako operację białoruskich służb. Sprawę badała Prokuratura Okręgowa w Radomiu. Według prokuratury dane strażników pochodziły ze starych wniosków wizowych składanych przez funkcjonariuszy Straży. Prokuratura nie ustaliła jednak, ilu funkcjonariuszy dotyczyła ta sytuacja, w jakich latach składano wnioski ani w jakim celu – czy były to wyjazdy prywatne, czy służbowe. Nie wiadomo, w jaki sposób dane z białoruskich baz trafiły do „Polskich Katów”.
Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone 27 lutego 2025 r. z powodu niewykrycia sprawców.
Według Straży Granicznej oprócz tej jednej sytuacji funkcjonariusze nie spotykali się już z masowym doxingiem.
W przypisie do raportu komisji czytamy: „Nowe konto Polscy Kaci w sposób płynny przeszło od stalkingu wobec polskich funkcjonariuszy Straży Granicznej do atakowania Ukraińców w sposób zgodny z rosyjskimi narracjami po pełnoskalowej agresji w 2022 r.”
Gdy dziewięć lat temu w finale trzeciego sezonu serialu Black Mirror autonomiczne drony-insekty zabijały ofiary na podstawie danych z sieci, ta dystopia wydawała się być jedynie artystyczną, rozrywkową wizją.
Dziś staje się rzeczywistością. Z tą różnicą, że na podstawie danych z sieci na ofiary zamiast dronów polują rosyjscy ochotnicy z Telegrama.
Artykuł powstał przy współpracy z DomainTools Investigations.
Konsultacja: Maciej Broniarz (CERT.ngo)
Zapraszamy na webinar. Rejestracja pod tym linkiem.
Więcej o doxingu w raportach ICCT:
Wierzymy, że dziennikarstwo śledcze to dobro publiczne.
Zostań naszym patronem, wesprzyj nas na Patronite.