Skip to content
Menu

TOWARZYSZE BRONI

Julia Dauksza, Anastasiia Morozova, Mariusz Sepioło, Konrad Szczygieł
Zdjęcie: FRONTSTORY.PL

18 lipca 2022

Kiedyś z terrorystą-zamachowcem chcieli tworzyć słowiańskie bojówki, a w Bieszczadach polować na Ukraińców. Dziś głoszą, że ich ludzie walczą u boku Rosjan w Donbasie

Na początku czerwca polscy nacjonaliści, miłośnicy Putina i piewcy przyjaźni Słowian, ogłaszają: ich ludzie walczą w Donbasie po stronie Rosji. Źródłem tej sensacji jest Arwid Pływaczewski, nacjonalista związany z organizacją Zadrużny Krąg, były policjant (dekadę temu usunięty ze służby, skazany za skatowanie zatrzymanego). 

Rozmowę z nim nagrywa Krzysztof Tołwiński, były poseł PiS, dzisiaj rolnik i internetowy agitator. Pływaczewski występuje na nim w bojowym umundurowaniu. „Kilkudziesięciu Polaków tam służy. Może będzie ich więcej” – mówi. Nagranie ląduje na stronie Tołwińskiego na Facebooku.

W słowach narodowca jest niewiele prawdy. Dowodów czy nawet poszlak na obecność Polaków w Donbasie próżno szukać. Nie daje ich też sam Pływaczewski. Dopytywany przez nas przyznaje, że wywiad na Facebooku miał służyć rosyjskiej propagandzie. 

Przyjrzeliśmy się karierom i działalności ludziom z Zadrużnego Kręgu. Tropy organizacji zawiodły nas do akt śledztwa z 2014 r., które rzucają na sprawę rzekomej walki Polaków po stronie Rosji zupełnie nowe światło.

Argument z lufą i cynglem

Cofnijmy się do roku 2015. Trwa kampania prezydencka. Wojciech K., 56-letni kominiarz spod Olsztyna, ma na liście zakupów glicerynę, siarkę, rtęć i azotan potasu. Dzień po dniu skupuje kolejne substancje i szuka w sieci informacji, jak skonstruować bombę. Cel ataku? Najważniejsze osoby w państwie.

Oprócz chemikaliów, K. kompletuje w sumie w 25 sztuk broni i ponad 24 tys. sztuk amunicji. Wszystko pod okiem ABW, która od jesieni 2014 r. dyskretnie mu się przygląda.

Z biegiem czasu służby zaczynają traktować plany K. coraz poważniej. Dostają zgodę na kontrolę operacyjną – przez kilka miesięcy rejestrują i analizują wszystkie jego rozmowy telefoniczne i aktywność w sieci. W czerwcu 2016 r. zatrzymują kominiarza pod zarzutem przygotowania zamachu.

Historie warte uwagi.
Zapisz się na nasz Newsletter
żeby żadnej nie przegapić

Z akt śledztwa wynika, że Wojciech K. prowadził podwójne życie. W jednym był skromnym kominiarzem, który łapał się dorywczych zleceń. W drugim jako „Dariusz Orszański” znajdował ludzi, którzy tak jak on uważają, że w Polsce należy zaprowadzić porządek, rządy silnej ręki. 

K. publikuje odezwy: „(…) Musimy wszyscy razem wyjść na ulicę i obalić siłą istniejący reżim. To jedyne wyjście…”. Innym razem fotografie broni, z dopiskiem: „Siła argumentu czy argument Siły”. Marzy o patriotycznych legionach, które miałyby odzyskiwać województwo po województwie. 

W przeszłości K. był członkiem Unii Polityki Realnej, próbował angażować się w ruch Pawła Kukiza i inne inicjatywy „pokrzywdzonych przez system”. Zapisał się do Obozu Narodowo-Radykalnego, miał startować w wyborach samorządowych. W 2015 r. Wojciech K. wtajemnicza kilku znajomych we własną wizję geopolityki. A także w swoje plany. 

Wizja kominiarza spod Olsztyna jest taka: źle się dzieje, Duda został wybrany przez Kneset, Kukiz to banderowski szmul, Unia się wali, Grupa Bilderberg planuje wojnę światową, zbliża się jatka. Trzeba działać. 

Wojciech K. spędza czas na gromadzeniu broni i substancji wybuchowych oraz rozmowach telefonicznych z innymi radykałami. Chwali się znajomościami z działaczami Związku Słowiańskiego, członkami prorosyjskiego i prołukaszenkowskiego stowarzyszenia Wierni Polsce Suwerennej, a także z Nabilem Malazim, byłym wiceszefem prorosyjskiej partii Zmiana (opisywaliśmy go w marcu na FRONTSTORY.PL) .

Kogo będziemy kasować

„Trzeba być świadomym tego co się dzieje i się organizować, i to organizować się zbrojnie, już zbrojnie, Artur” – mówi K. koledze w podsłuchanej przez ABW rozmowie. „Nie ma co się proszę ciebie denerwować, trzeba się obserwować i nastrajać się optymistycznie, żeby proszę ciebie w razie czego przed kim się bronić, a kogo, kurwa, kasować” [skróty w cytatach z podsłuchanych rozmów pochodzą od redakcji].

Kolega to Artur Ć., wieloletni działacz neopogańskiej organizacji Zadruga, później skazany razem z Wojciechem K. za nielegalne posiadanie amunicji. To Arturowi Ć. niedoszły zamachowiec opowiada najwięcej o swoich planach. I to Artur Ć. jest jego głównym łącznikiem z środowiskiem prorosyjskich nacjonalistów, którym marzy się braterstwo słowiańskich narodów. 

Wojciech K. zdaje Arturowi Ć. sprawozdania z gromadzenia uzbrojenia. Spotykają się w Warszawie, w Bieszczadach, K. zaprasza go do siebie pod Olsztyn. W rozmowach obaj fantazjują o tworzeniu zbrojnych, radykalnych oddziałów.

W jednej z rozmów Wojciech K. stawia sprawę jasno: „Protest to powinno być wyjście i zrobienie z tymi kurwami porządku i powinni zawisnąć na latarniach, a nie proszę ciebie na ekranach telewizorów ich pokazują i autorytety robią”. 

W jednej z wiadomości pisze, że przyszedł czas, by uzdrowić naród i policzyć z wrogami. Zapowiada, że zbliża się „Czas Wielkiego Oczyszczenia”.

Artur Ć. podobnie jak Wojciech K. uważa, że szykuje się rzeź Słowian, a jedyną nadzieją jest wsparcie z Rosji. Nie od Putina, a od „generałów, Słowian, Rosjan prawdziwych”. 

Polski fanklub zbrodniarzy

Artur Ć. też ma swój plan. Nieco inny niż plan Wojciecha K.

Nie jest, jak K., samotnym wilkiem. Udziela się w Zadrudze, grupie odwołującej się do międzywojennego, rodzimowierczego ruchu nacjonalistycznego. Pod hasłami przywiązania do słowiańskich korzeni i staropogańskich wierzeń, Zadruga propaguje antysemityzm i neofaszyzm. 

Co zbliża K. i Ć.? Chęć akcji. W rozmowach z Wojciechem K. Artur Ć. frustruje się kondycją środowiska: „Rozpoznawalność czy Zadrugi, czy odsłowiańskiego jakiegoś ruchu, jest na razie za mała. (…) Rozpoznawalność większą mamy w Rosji niż tutaj”.

Artur Ć. ma pomysł, jak tę rozpoznawalność wykorzystać. Marzy mu się współpraca z radykalnymi rosyjskimi nacjonalistami. „Dajmy im [reszcie Zadrugi] się wykazać. My się wykazujemy. Z tym Ruskim mam zdjęcie, w Łazienkach. To jest ten Ruski z Moskwy, ten co się za ręce trzymamy. To on ma bezpośredni kontakt ze ‘Słowianinem’. Oni to są bardzo dobrzy znajomi, wiesz?” – opowiada Artur Ć. niedoszłemu zamachowcowi. „Będzie nas tam reklamował w Moskwie, chcą zespół jakiś polski zaprosić, zasponsorują im wszystko – wyjazd, przyjazd, wizę. Bardzo mądry chłopak, wiesz?”.

„Mądry chłopak” ze zdjęcia to Alexandr, wokalista zespołu Russkiy Styag, rosyjskiej, neonazistowskiej kapeli. W internetowych archiwach znajdujemy zdjęcie, o którym mowa. Artur Ć. – łysy pięćdziesięciolatek w okularach i w koszulce Zadrugi ściska naziście dłoń w łazienkowskim amifteatrze.

Z kolei „Słowianin”, do którego może ułatwić dojście rosyjski nazista, to Jan Petrovsky, współzałożyciel rosyjskiej Grupy Dywersyjno-Szturmowej Wywiadu Rusicz (jego pseudonim bywa też tłumaczony jako Sławian lub Slawian). Grupę stworzyli weterani specnazu i neonaziści z Sankt Petersburga. Chrzest bojowy przeszła w 2014 r. w Donbasie. Grupa ma fanów w skrajnych środowiskach w Polsce, które rozpowszechniają klipy z akcji Rusicza.

Śledczy nagrywają rozmowy wskazujące na to, że K. i Ć. żywo interesują się kontaktami z Rusiczem. „Co tam u Słowianina słychać, Artur?” – dopytuje Wojciech K. „Bo cisza jakaś taka z tym Rusiczem?.

Ć: „Słuchaj, tam u nich intensywne walki idą. Zajęci są.”

Moja osoba została zauważona

W styczniu 2016 r. spełnia się marzenie Artura Ć. Członkowie Zadrugi ściągają zespół Russkyi Styag na koncert w jednym z klubów na warszawskiej Woli. Wraz z nimi przyjeżdża „Słowianin” Petrovsky, już owiany sławą zbrodniarza wojennego. Na zdjęciach z koncertu „Słowianin” wraz z Arturem pozują trzymając flagę polskiej Zadrugi. 

„Byłem bardzo mile zaskoczony tym, jak dobrze zostaliśmy przyjęci przez Polaków, przez Zadrugę” – opowiada „Słowianin” w wywiadzie dla Dawida Hudźca (działający w Donbasie propagandzista Obozu Wielkiej Polski). „Moja osoba nie przeszła niezauważona, bardzo wielu ludzi życzyło mi wszystkiego najlepszego, siły. Zadrużanie stwierdzili nawet, że jestem dla nich legendą. To bardzo pokrzepiające, takie poparcie od bratniego słowiańskiego narodu”.

Jak na wycieczki do Polski zbrodniarzy wojennych reagują polskie władze? Jakie informacje mają służby o kontaktach „Słowianina” i Artura Ć. – nie wiemy. Podsłuch Wojciecha K. kończy się w listopadzie 2015 r., a powód zatrzymania podsłuchów nie jest znany. 

Dziesięć miesięcy po wizycie w Polsce, w październiku 2016 r., „Słowianina”, wychowanego i mieszkającego w Norwegii, aresztują tamtejsze służby i deportują do Rosji. Uznają go za zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Ekstremista znajdzie swoje miejsce w proputinowskim oddziale Wagnera walczącym w Syrii i Donbasie. 

Złapmy ich za gardło i do nas

Wróćmy jednak do Polski. Jest czerwiec 2015 r. Artur Ć. za wszelką cenę próbuje udowodnić znajomym z Rosji, że Zadruga to coś więcej niż grupa rekonstrukcyjna. Jego głównym kontaktem jest Rosjanin znany polskim nacjonalistom pod pseudonimem Arbatov. Polskie służby identyfikują go jako zamieszkałego od 2012 r. w Polsce adwokata z Kaliningradu, postawnego mężczyznę z wielkim tatuażem „Jestem Słowianinem” na ramieniu. Arbatov utrzymuje się z wynajmu nieruchomości w Kaliningradzie i drobnych usług prawniczych.

Śledczy ustalają, że Artur Ć. wspólnie z Arbatovem odwiedzają kominiarza Wojciecha K. we wsi pod Olsztynem.

Większość sympatyków organizacji to mężczyźni w okolicach pięćdziesiątki. Jak ustalamy, przynajmniej trzech z nich ma przeszłość w polskich organach ścigania.

W tym czasie Artur Ć. odkrywa potencjał mediów społecznościowych.

Pisze do Wojciecha K.: „Kontakty z Rosjanami będą coraz ściślejsze, i to z takimi poważniejszymi, coś planujemy poważniejszego zrobić (…). Do Ciebie przyjechać, filmik nagrać i puścić do ruskich, i znowu będzie efekt. (…)”.

Miesiąc później snuje wizje stworzenia szerszego frontu: „Słuchaj, z [Arbatovem] myślimy o czymś takim, żeby połączyć nasze siły ze wschodem, z południem. Chcę taką jakąś Ligę zrobić naszą, którą byśmy po prostu byli mocni (…) Jestem na tej ruskiej stronie, takim czacie, tam piszą Serbowie, jest ponad osiemdziesiąt osób w grupie (…). My to z [Arbatovem] próbujemy złapać za gardło i ściągnąć do nas, i zrobić coś wspólnego”.

W 2015 r. do Artura Ć. i Wojciecha K. odzywa się Piotr Stopa, związany z prorosyjską partią Zmiana. Przyznaje, że partia Zmiana „cienko przędzie”; potrzebna jest organizacja w stylu militarnym. Stopa chce zorganizować zlot sympatyków w Bieszczadach. 

Koperta z napisem Zadruga

W sierpniu 2015 r. na pogranicze rusza pierwszy „antybanderowski patrol” zorganizowany przez Falangę, nacjonalistyczną i prorosyjską organizację. Zamaskowani mężczyźni z flagami Falangi pozują z bronią na połoninach. Relacja z ich działań trafia do rosyjskiej telewizji. „Grupa wolontariuszy przeczesuje polskie lasy przy granicy z Ukrainą w poszukiwaniu bojowników ukraińskiego Prawego Sektora” – komentuje zdjęcia spikerka.

W tym czasie w Bieszczadach przebywa też Artur Ć. z Wojciechem K. Ich relacja, gdy z rozmów telefonicznych przechodzi do fazy rzeczywistej współpracy, wyraźnie się psuje. „Odsunęli mnie od spraw Bieszczad”, żali się Wojciech K. 

Z kolei Artur Ć. zostaje w Bieszczadach, by polować na „banderowców”. Jesienią 2015 r. zostaje zatrzymany za atak na Ukraińca w gospodzie w Ustrzykach Dolnych. 

Rok później ABW zatrzymuje go w związku tą samą sprawą, co Wojciecha K., u którego w domu funkcjonariusze znaleźli właśnie arsenał broni i magazyn materiałów wybuchowych. 

Wśród przesłuchiwanych w śledztwie jest Rosjanin Arbatov. W maju 2016 r. ABW przeszukuje jego mieszkanie w Elblągu. Szuka broni. W garażu funkcjonariusze znajdują kopertę z napisem „Zadruga”, w środku materiały o tematyce nacjonalistycznej i emblemat polskiej organizacji.

ABW chce wiedzieć, czy Rosjanin znał związki między Zadrugą a Arturem Ć.? Rosjanin zaprzecza. Czy miał kontakty z prorosyjskimi organizacjami w Polsce? Arbatov zaprzecza. Wie o Zadrudze, bo interesuje go historia Słowian, ale nie zna nikogo, kto do niej należy. Koszulkę z logo organizacji dostał na imprezie we Włoszech. 

We wrześniu 2018 r. sąd skazuje Wojciecha K. na karę 4 lat i 8 miesięcy bezwzględnego więzienia, Artur Ć. za nielegalne posiadanie amunicji zostaje skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i objęty dozorem kuratora.

Feniks i wilk

Rusov to międzynarodowy ruch skupiający prorosyjskich ekstremistów. Jako stowarzyszenie zarejestrowany został na Krymie w 2012 r. Jego liderem jest Andriej Rodionow, mieszkaniec Sewastopola, rekrutujący bojówkarzy do separatystycznych oddziałów walczących na wschodzie Ukrainy.

Sam był na froncie, a od czasu powrotu na Krym w 2015 r. zajmuje się budową międzynarodowego ruchu rodzimowierców-nacjonalistów. Regularnie jeździ do Serbii, Słowacji czy Bułgarii, gdzie szuka współpracowników.

W czerwcu 2017 r. w szeregi ruchu Rodionowa wchodzi polska Zadruga, z którą działa Artur Ć. Polak pojawia się na zdjęciu z flagą: na czerwonym tle rozpościera skrzydła żółty ptak (lub feniks) z symbolem solarnym nad głową. To emblemat Rusova. 22 czerwca organizacja Rodionowa oficjalnie ogłasza przystąpienie Zadrugi do sojuszu.

Ale na początku 2020 r. Artur Ć. idzie na swoje. Oddziela się od Zadrugi i tworzy własną grupę: Dywizja Słowiańska „Zadrużny Krąg”. To właśnie ta formacja paramilitarna w czerwcu po wybuchu wojny zasłynie na krótko w mediach jako „najemnicy walczący wśród neonazistów po stronie Rosji”.

Noszą flagi Rusova, naszywki Rusicza, obchodzą słowiańskie święta, obrzędy z pochodniami, pozują w mundurach, z bronią i flagami. Ich logo to wilk, kołowrót, skrzyżowane miecze. Większość sympatyków organizacji to mężczyźni w okolicach pięćdziesiątki. Jak ustalamy, przynajmniej trzech z nich ma przeszłość w polskich organach ścigania. Na nagraniach z wyjazdów integracyjnych – na strzelnicę i „treningi” – widać przede wszystkim, że dobrze się czują w swoim gronie. Z Rusovem wymieniają się zdjęciami świadczącymi o współpracy. To Rosjanie staną z flagą sojuszu Rusov pod polską ambasadą w Moskwie, to Zadrużanie pojawią się na cmentarzu żołnierzy radzieckich. Emblemat Rusova pojawia się nawet na demonstracji przeciwko uchodźcom organizowanej przez obecnie niechętne prorosyjskim środowiskom „Trzecią Drogę” i ONR.

Wschodzi słowiańskie słońce

Na początku czerwca Zadrużny Krąg znowu się uaktywnia. Krzysztof Tołwiński, były poseł z list PiS, zaprasza do na YouTube Arwida Pływaczewskiego – byłego policjanta, działacza Zadrużnego Kręgu. Pływaczewski występuje w mundurze. Na piersi ma symbol Rusova, na ramieniu emblemat batalionu Rusicz, na głowie czapkę z orzełkiem. Opowiada, że Polacy walczą u boku Rosjan w Donbasie. 

Pływaczewski i Tołwiński nie wymieniają nazwisk walczących, pada tylko wzmianka o Dawidzie Hudźcu, który wiele lat temu przeprowadził się do samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (pełni rolę korespondenta noworosyjskich mediów). Wspominają za to o Arturze Ć. I o jego zasługach dla organizacji Zadruga (według Pływaczewskiego Ć. wciąż odsiaduje wyrok za udział w bójce). 

Pytamy Tołwińskiego, po co nagrał rozmowę z Pływaczewskim? – Chodzi o to, żeby pokazywać też trochę inną prawdę o tym, co się dzieje na froncie – mówi. 

Nie podaje konkretów gdy pytamy o Polaków walczących w Donbasie. Sam Pływaczewski mówi, że współpracuje z organizacją Zadrużny Krąg Dywizja Słowiańska (ZKDS). Grupa ma się zajmować „krzewieniem filozofii słowiańskiej” i współpracą z organizacjami słowiańskimi od Serbii po Rosję. Wspólnie ćwiczą na strzelnicach i uczą się taktyki wojskowej.

Gdy pytamy o dowody  na obecność Polaków walczących w Donbasie, Pływaczewski przysyła nam propagandowe filmiki sprzed  siedmiu lat. 

Co myśli o tym, że jego informacje podchwyciła rosyjska propaganda? Pływaczewski jest szczery: przecież taki właśnie miał cel. 

Współpraca: Jakub Woroncow

Śledztwo jest częścią projektu „Od dezinformacji do nienawiści” realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG.

CZYTAJ WIĘCEJ