Skip to content
Menu

AZBEST:
ZOSTAŁ I ZABIJA

Krzysztof Story
Zdjęcie: Emilia G. Morales

23 listopada 2022

Nowe dane pokazują, że azbest zabija nawet dwa razy więcej osób niż do tej pory sądzono. Usuwanie go to syzyfowa praca. Co można z nim zrobić?

Przez chwilę wydawało się, że znaleziono materiał doskonały – uniwersalny, tani, stworzony przez samą naturę. Znany ludzkości od paru tysięcy lat, dopiero w ubiegłym stuleciu doczekał się prawdziwej sławy. Grupę sześciu minerałów o wyjątkowej strukturze bardzo cienkich włókien nazwano azbestem. Miał być budulcem XX wieku.

Wiadomo było, że jest szkodliwy – pierwszy zgon spowodowany narażeniem na azbest udokumentował brytyjski lekarz Hubert Murray w 1906 r. (rok później powstała pierwsza fabryka eternitu w Polsce). W latach 60. potwierdzono naukowo, że wdychanie unikatowych mikrowłókien powoduje nowotwory opłucnej. Niewielu to przeszkadzało. Wykorzystywano kosmiczne właściwości materiału – odporność na ekstremalne temperatury, rozciąganie, zgniatanie, tarcie, kwasy i sole. Azbest wydawał się niezniszczalny, więc robiono z niego statki, klocki hamulcowe, sprzęgła, kleje, izolacje, uszczelki, a nawet ubrania i teatralne kurtyny. Polska między 1970 a 1990 r. importowała (głównie z ZSRR, Włoch i Kanady) średnio 78 tys. ton minerału rocznie. Szacuje się, że stosowano go przy produkcji około 3000 różnych wyrobów.

Nigdzie azbest nie zrobił takiej kariery jak w budownictwie. Do dziś w Polsce leży ponad 4400 km azbestowych rur (mniej więcej tyle dzieli Kraków od bieguna północnego), a rakotwórczy minerał daje Polakom, bardzo dosłownie, dach nad głową. Cement zmieszany z azbestem używany do produkcji płyt dachowych nazwano eternitem, od łacińskiego aeternitas, czyli wieczność.

Kilkadziesiąt lat później okazało się, że zamiast wiecznych dachów powstał wieczny problem. Azbest zaczął zabijać.

Jak z młyna

Polska ustawowo zabroniła stosowania azbestu w 1997 r. Osiem lat później to samo zrobiła cała Unia Europejska. Czy dekady po wprowadzeniu zakazów można uznać, że najgorsze już minęło? Ile kosztowała azbestowa rewolucja?

Ten artykuł to część międzynarodowego śledztwa prowadzonego równolegle w dziewięciu państwach Europy. Z dziennikarzami z całego kontynentu przez ostatnie miesiące dokumentowaliśmy historie ofiar, skalę problemu, strategie poszczególnych państw i nowe wyzwania. Co ustaliliśmy: azbest nie odszedł do przeszłości i  jest groźniejszy niż myślano.

Międzynarodowe śledztwo dziennikarskie „Azbest: zabójcze dziedzictwo” jest efektem współpracy dziennikarzy z Investigative Reporting Denmark w Danii, Knack w Belgii, Ostro w Chorwacji i Słowenii, IRPI we Włoszech, „De Groene Amsterdammer” w Holandii, Grupo Merca2 w Hiszpanii, Al Jazeera English w Wielkiej Brytanii oraz Fundacji Reporterów„Tygodnika Powszechnego” w Polsce.

Projekt powstał dzięki wsparciu Journalismfund.eu

Historie warte uwagi.
Zapisz się na nasz Newsletter
żeby żadnej nie przegapić

Eksperci potwierdzają, że właśnie obserwujemy rosnącą falę zachorowań i zgonów na choroby azbestozależne. – W największym stopniu narażone były osoby, które kilkadziesiąt lat temu pracowały z azbestem lub mieszkały w pobliżu takich zakładów. Okres latencji nowotworu płuc, czy międzybłoniaka, to nawet 30-40 lat – mówi dr hab. Beata Świątkowska, która kieruje programem Amiantus, zapewniającym opiekę zdrowotną byłym pracownikom fabryk wykorzystujących azbest w produkcji.

Właśnie te zachorowania widać teraz w statystykach. W 2000 r. na międzybłoniaka opłucnej zmarło w Polsce 70 osób, dekadę później – 190, a w 2019 r. (najnowsze dane) było to już 295 zgonów. Podobnie jest w całej Europie.

Gdyby Jesús Ropero Calcerrada z Beasáin w hiszpańskiej części Kraju Basków miał świadomość, że włókna o średnicy poniżej 3 mikrometrów (μm) mogą przedostać się do dolnych dróg oddechowych i po latach wywołać nowotwór, może by się na tamtą pracę nie zdecydował.

– Chmury pyłu otaczały nas za każdym uderzeniem młota, ale wtedy nie wiedzieliśmy o azbeście zupełnie nic – wspominał 73-latek w rozmowie z dziennikarzami z Grupo Merca2. 35 lat temu jego zadaniem było oczyszczanie z azbestu starych wagonów. Ani on, ani inni pracownicy nie mieli żadnej ochrony osobistej, dostawali jedynie młot i łom do wyrywania azbestowych płyt. 

Jesús Ropero Calcerrada dwa tygodnie po zrobieniu tego zdjęcia zmarł na międzybłoniaka opłucnej. Zdjęcie: B. Jimenez Tejero

Jesús należy do być może najbardziej rozpoznawalnej grupy ofiar azbestu: emerytowanych mężczyzn, którzy przepracowali w pyle pół życia. W Polsce, rozmawiając z byłymi pracownikami fabryk czy dekarzami, słyszymy podobne historie. – Wyglądaliśmy nieraz jakbyśmy właśnie wyszli z młyna, tak byliśmy obsypani tym pyłem – opowiadał jeden z emerytowanych dekarzy. Sam Jesús rok przed wywiadem usłyszał diagnozę: nowotwór, międzybłoniak opłucnej. Później podłączono go do aparatu tlenowego, a ból uśmierzano morfiną.

– Mam żonę, zobacz, jaka jest piękna, i siedmioro wnuków. Może chociaż dostaną jakieś odszkodowanie – mówił z nadzieją Jesús, który nadal próbował skłonić byłego pracodawcę do wypłaty jakiejkolwiek rekompensaty.

Jesús Ropero Calcerrada zmarł 5 listopada, dwa tygodnie po rozmowie do tego tekstu.

600 dziennie

Ile jest takich historii? W 2004 r.  Światowa Organizacja Zdrowia oceniała, że z powodu kontaktu z azbestem w pracy co roku umiera na całym świecie 107 tys. osób. Niestety, obecne szacunki operują liczbami ponad dwa razy większymi.

Nie bez powodu już kilka razy w tym tekście pojawił się międzybłoniak opłucnej. To agresywny (tylko 40 proc. pacjentów przeżywa pierwszy rok) rak atakujący błony otaczające nasze najważniejsze organy: serce, jamę brzuszną i – najczęściej – płuca. W odróżnieniu od innych nowotworów, przyczyną międzybłoniaka prawie zawsze jest azbest, dlatego naukowcy wykorzystują go jako najbardziej miarodajne źródło statystyk. Bez eternitu ta choroba by praktycznie nie istniała.

Ale to nie jedyne zagrożenie. W 2012 r. grupa badaczy wyliczyła, że w przypadku narażenia na chryzotyl (najpopularniejszy typ azbestu) na każdego międzybłoniaka przypada 6,1 przypadków nowotworu płuc. Kolejne badania potwierdziły te ustalenia – wśród nich praca „Światowa Katastrofa Azbestowa”. Jednym z jej współautorów jest Dr Jukka Takala z Finlandii, były prezes Międzynarodowej Komisji Zdrowia w Pracy (International Commission on Occupational Health), który mówi:  – Prawie wszyscy eksperci na świecie są dziś zgodni: azbest zabija około ćwierć miliona ludzi każdego roku.

Potwierdzamy te liczby w kilku różnych źródłach. Jednym z nich jest baza danych prowadzona przez Instytut Metryki i Oceny Zdrowia (Institute of Health Metrics and Evaluation) w Szkole Medycznej Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Wynik jest przerażający: prawie 240 tys. ofiar azbestu tylko w 2019 r., z czego aż 90 730 pochodziło z Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii.

Nawet tradycyjnie ostrożna Światowa Organizacja Zdrowia, współpracując z Międzynarodową Organizacją Pracy ONZ, uaktualniła swoje szacunki.  Wynik: 209 481 zgonów na całym świecie w 2016 r. Prawie 600 dziennie.

Program

W bazie Uniwersytetu Waszyngtońskiego szukamy danych dla Polski. Według amerykańskich naukowców przez azbest zmarło w 2019 r. 4043 osoby. To oczywiście szacunki, ale oparte na latach niezależnie od siebie prowadzonych badaniach. Zasada jest prosta: jeśli mamy 295 zgonów na międzybłoniaka, za które na pewno odpowiada azbest, to znaczy, że gdzieś są też wywołane przez rakotwórczy minerał nowotwory tchawicy, płuc i oskrzeli. 

Problem w tym, że nikt nie jest w stanie tych liczb ani potwierdzić, ani im zaprzeczyć. W diagnostyce i leczeniu nowotworu przyczyna jest nieistotna, nikt nie bada historii narażeń sprzed 40 lat. Nowotwór płuc często jest przypisywany wyłącznie papierosom, tymczasem badania potwierdzają, że ryzyko dramatycznie rośnie (nawet 50-krotnie), jeśli palacz oprócz substancji smolistych wdychał także azbestowe włókna. 

Wertujemy polski rejestr chorób zawodowych – niestety nie można uznać go za miarodajną statystykę. W Polsce chorobę zawodową stwierdza się na wniosek samego pracownika, lekarza lub pracodawcy. Wielu ludzi, lata po narażeniu na azbest, nie kojarzy choroby z dawną pracą, część po prostu nigdy nie przejdzie wyboistej, urzędniczej ścieżki.

W 2019 r. jako chorobę zawodową zakwalifikowano jedynie 23 przypadki międzybłoniaka (na 337 zdiagnozowanych). Widać jednak pewne prawidłowości: 69 proc. wszystkich zakwalifikowanych jako choroba zawodowa nowotworów spowodował azbest. W innych latach ta proporcja jest nawet wyższa. Do tego dochodzi 31 przypadków innych „azbestowych” chorób opłucnej i osierdzia oraz 114 przypadków pylicy.

Znajdujemy jeszcze inne, bardziej konkretne źródło informacji: państwo polskie zamykając 28 zakładów azbestowych, zaopiekowało się ich pracownikami. To dla nich powstał wspomniany wcześniej program Amiantus, kierowany przez Instytut Medycyny Pracy w Łodzi.

– Przed dwie dekady przebadaliśmy ponad 8 tys. osób, w większości mężczyzn – mówi Beata Świątkowska, koordynatorka programu. – U co czwartej osoby zdiagnozowaliśmy chorobę spowodowaną przez azbest. To pokazuje, jak bardzo szkodliwa jest ta substancja. 

Większość byłych pracowników choruje na pylicę azbestową, ale prawie 200 zachorowało na złośliwe nowotwory.  Zmiany w płucach ma 65 proc. pacjentów Amiantusa.

Jutro zabezpieczymy azbest

Los dawnej załogi eternitowych fabryk to tylko jedna strona problemu. Drugą stanowimy my – klienci, korzystający z pochodzących z tych fabryk produktów. Jak bardzo jesteśmy narażeni? Polski rząd najwyraźniej uznał, że sprawa jest wystarczająco poważna, żeby się nią zająć. Ponad dekadę temu ruszył „Program Oczyszczania Kraju z Azbestu na lata 2009-2032”. Założenia są proste: najpierw trzeba zinwentaryzować cały azbest w kraju, potem zachęcić obywateli do wymiany eternitowych dachów, rur i izolacji, a następnie za darmo odebrać truciznę, zawieźć na składowiska i zakopać. Całość pracy wykonują samorządy (głównie gminy) dofinansowane przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii oraz Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, wspierane przez Państwową Inspekcję Pracy i prywatne firmy, które na zlecenie gmin przygotowują inwentaryzacje i organizują utylizację azbestu.

Cel był jasny: pozbyć się całego azbestu do 2032 r. Polska była pierwszym krajem w Europie, który tak ambitnie podszedł do sprawy – i jak dotąd jedynym, bo strategię usunięcia azbestu ma oprócz nas tylko Flandria, jeden z regionów Belgii.  W 2013 r. chwalił za to Polskę Parlament Europejski i apelował do innych krajów, żeby szły tą samą drogą.

Po ponad 12 latach działania programu wiadomo, że się nie uda. Przez ten czas usunięto zaledwie 17 proc. zinwentaryzowanego azbestu. Statystyka jest jeszcze gorsza jeśli wziąć pod uwagę, że  zinwentaryzowano go niewiele ponad połowę. Wszyscy eksperci zajmujący się azbestem (także autorzy programu) szacują ilość wyrobów azbestowych w Polsce na około 15 mln ton. Przy obecnym tempie prac będzie się go można pozbyć dopiero za 121 lat. 

– Nie byłabym taką optymistką – mówi prof. Daniela Szymańska z Katedry Studiów Miejskich i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – Patrząc na różnice w postępach poszczególnych gmin to 120 lat może nam nie wystarczyć.

Nie jest zatem pewne, czy Polska upora się z azbestem przed nadejściem XXIII wieku. Dlaczego z azbestem idzie jak po grudzie? Realizacja programu była dwukrotnie pod lupą Najwyższej Izby Kontroli – w 2016 i 2022 r. Wnioski w obu przypadkach są podobne: program nigdy nie nabrał rozpędu, bo brakuje mu ustawowej obudowy i pieniędzy. Program usuwania azbestu nigdy nie doczekał się rangi ustawy, jest jedynie uchwałą Rady Ministrów. Z tego powodu wiele samorządów realizuje go po łebkach – na 31 skontrolowanych przez NIK w tym roku samorządów aż 16 nie robiło obowiązkowej inwentaryzacji azbestu nawet we własnych budynkach. Przez ostatnie pięć lat żaden burmistrz, wójt czy prezydent nie zdecydował się na zgłoszenie jakichkolwiek naruszeń związanych z azbestem np. na policję.

Sam program też ma swoje absurdy: jego sercem jest Baza Azbestowa. To tu wprowadza się wyniki inwentaryzacji i rejestruje usunięcie kolejnych kilogramów azbestu. Tylko że od 12 lat nadal są problemy z jej używaniem, interfejs jest toporny, przez co łatwo o błąd. W kontroli NIK błędne dane w bazie miało 18 z 23 badanych gmin.

By zobaczyć, jak usuwanie azbestu działa w praktyce, nie trzeba szukać – rakotwórczy minerał jest na polskiej wsi wszechobecny. 

Sterty eternitowych płyt leżące przy drodze krajowej nr 94. Zdjęcie: Krzysztof Story

Drogą krajową nr 94 wyjeżdżamy z Krakowa w stronę Olkusza. Na chodnikach, podjazdach i podwórkach widać stosy eternitowych płyt. Tylko w dwóch wsiach – Jerzmanowicach i Białym Kościele – można naliczyć 10 takich przydrożnych stert. Jedna co kilometr. Rozmawiamy z ich właścicielami, ich historie są do siebie podobne. Zrobili remont dachu, stary azbest zgodnie z przepisami ułożyli na palecie, owinęli folią, zgłosili do gminy i czekają. Jeden czeka trzy miesiące, drugi pół roku, trzeci półtora.

Gminy ustalają harmonogramy według własnej woli, nie obowiązują ich żadne terminy. Najczęściej odbierają truciznę gdy zbierze się więcej „zamówień”. Do tego czasu eternitowe płyty, często połamane, leżą na chodnikach. Folią z czasem zajmą się deszcz i wiatr.  Trafiamy tylko na jedną naprawdę dobrze zabezpieczoną paletę. 

Jedna z nich na utylizację – według sąsiadów – czeka już ponad rok. Metrowego stosu falistego eternitu nie zabezpiecza nic, resztki folii walają się na ziemi. Właściciela nie ma, wyjechał do Niemiec, dom wynajmuje rodzinie z Ukrainy. Z lokatorami kontaktuje się jego szwagier, ale o porzuconym azbeście rozmawiać nie chce. 

Do ponownej oceny

To, że gmina odbierze azbest za darmo, jest niewielką pomocą dla gospodarstw. Utylizacja toksycznych płyt to najwyżej 10 proc. kosztów nowego dachu, którym trzeba zastąpić ten eternitowy.

Brak finansowania to największa luka całej narodowej strategii. Poza funkcjonującym w zaledwie dwóch małopolskich gminach (Krzeszowice, Andrychów) Szwajcarsko-Polskim Programie Współpracy i niektórymi programami dla rolników nikt nie wspiera remontów dachów czy wymiany azbestowej izolacji. Efekt jest oczywisty: ludzie odnawiają tylko to, na co mają pieniądze i na czym im zależy. Jeśli parę azbestowych płyt przy okazji wyląduje na składowisku odpadów, to jest to zazwyczaj skutek uboczny.

Gospodarze, z którymi rozmawiamy, cieszyli się z nowych dachów w domach, ale równocześnie machali ręką na połamany eternit na stojącej obok szopie, składziku, czy garażu: „Na to przyjdzie czas”. 

Z perspektywy zdrowia czas jest kluczowy. Azbestowy dach jest w pełni bezpieczny dopóki jest w dobrym stanie. Kiedy zaczyna pękać, kruszyć się i rozpadać – wtedy należy go jak najszybciej  wymienić.

Teoretycznie podczas azbestowych inwentaryzacji każdemu materiałowi przypisuje się jeden z trzech stopni „pilności” – ale w 2010 r. normy rozluźniono. Uszkodzony dach Starostwa Powiatowego w Brzezinach, który na początku kwalifikował się do natychmiastowej wymiany, po aktualizacji programu nagle wymagał jedynie „ponownej oceny za 5 lat”.  Na dokładkę przepis jest od początku martwy, bo nie ma żadnego instrumentu, który nakłoni właściciela, żeby własne pieniądze przeznaczył na remont szopy na narzędzia zamiast na remont domu.

Nie tylko starsi panowie

Nasze śledztwo pokazuje, że pomimo wszystkich błędów i porażek, Polska i tak jest jednym z europejskich liderów w walce z azbestem. Wiele krajów, jak Słowenia, Chorwacja i Hiszpania, nie ma pojęcia, gdzie i ile azbestu dokładnie ma albo opiera się na danych organizacji pozarządowych. Rząd Holandii chciał nakazać wymianę wszystkich eternitowych dachów (o łącznej powierzchni odpowiadającej 11 400 boisk piłkarskich) do 2024 r., ale Senat odrzucił ten pomysł. 

Włosi szacują, że usuwanie azbestu zajmie im od 60 do 100 lat. Ezio Bonnano, prezes Narodowego Obserwatorium Azbestowego twierdzi, że w kraju zostało jeszcze 40 mln ton: – Narażonych jest 350 tys. uczniów z 2400 szkół – mówi. W Wielkiej Brytanii 90 proc. publicznych szpitali i 81 proc. szkół zawiera azbest, a kraj nadal nie uzgodnił żadnej strategii usunięcia go. Wiele z tych krajów właśnie teraz debatuje i rozważa podjęcie bardziej zdecydowanych działań – np. Hiszpania chce zinwentaryzować swój azbest do kwietnia przyszłego roku.

Jedynym wyjątkiem poza Polską jest Flandria – region Belgii. Na utylizację czeka tam 2,3 mln ton azbestu. W życie właśnie wszedł przepis, który nie pozwala właścicielowi sprzedać domu zbudowanego przed 2001 r., jeśli nie posiada on certyfikatu „wolny od azbestu”. Za 10 lat dokument stanie się obowiązkowy dla wszystkich.

Wszystkie te działania są podejmowane, bo coraz więcej danych wskazuje na to, że punktowe zagrożenie dla pracowników kilkudziesięciu zakładów przerodziło się w dużo szerszy problem. Jego symbolem jest historia Helen Bone, 40-letniej byłej pielęgniarki z Middlesbrough w Anglii. Rok temu wykryto u niej międzybłoniaka. Bone nigdy nie pracowała z azbestem, nie wdychała trującego pyłu. Po prostu spędziła w azbestowych budynkach większość życia – jako uczennica, pacjentka, pielęgniarka. 

Helen Bone, pielęgniarka z Wielkiej Brytanii. Rok temu zdiagnozowano u niej międzybłoniaka opłucnej Zdjęcie: Katharine Quarmby

– Myślałam, że to choroba starszych panów. Teraz na grupach wsparcia widzę, że choruje coraz więcej kobiet – mówi w rozmowie z Katharine Quarmby. Jej przypadek jest jednym z wielu sygnałów, że środowiskowe narażenie na azbest zaczyna być poważnym problemem.

W Szwecji, która zakazała azbestu już w 1982 r. (15 lat przed Polską), zachorowalność na międzybłoniaka rośnie. W Polsce w 2019 r. ten nowotwór zdiagnozowano u 104 kobiet. Najmłodsza nie miała nawet 35 lat.

BHP się nie przyjęło

Polska będzie się zmagać z azbestem jeszcze długie dekady. Błędów przeszłości nie uda się naprawić, ale w trakcie naszego śledztwa sprawdziliśmy, jak można uniknąć kolejnych. Bo usuwanie azbestu na wielką skalę wydarzy się niezależnie od tego, czy kraje UE opracują podobne do polskiej strategie, czy nie. Przyczyną będą zmiany klimatu i czas

Jednym z filarów rządowej „Polityki energetycznej Polski do 2040 r.” jest efektywność energetyczna. Do 2030 r. Polska ma zredukować zużycie prądu i paliw o 23 proc. Jeszcze dalej idące plany zakłada  unijny Zielony Ład. A to oznacza remonty, termomodernizacje, przerabianie domów na pasywne energetycznie. W myśl unijnej strategii Renovation Wave nawet 35 mln budynków będzie wymagało renowacji lub wyburzenia. Wiele będzie zawierać azbest. Dodatkowe miliony metrów kwadratowych eternitowych dachów będzie sięm rozpadało z biegiem czasu.  O bezpieczeństwo tych, którzy będą je utylizować trzeba zadbać już teraz

Jak dziś realnie utylizuje się azbest opowiada Rafał. Mieszka w Sąspowie pod Krakowem. Azbestowy dach wymieniał 12 lat temu: – Ten dom pamięta jeszcze komunę, więc cały eternit był przybity gwoździami, a zamiast podkładek były stare monety jednozłotowe. Dawniej się ich używało, bo były miękkie i tańsze niż zwykłe podkładki. Tylko ciężko było je podważyć. Co zrobiła ekipa budowlana? Wzięli szlifierkę i zaczęli je odcinać od płyt azbestowych.

Nic nie kurzy się tak jak azbest pod wirującą szlifierką. Dlatego według przepisów wszystkie prace przy azbeście trzeba wykonywać w kombinezonach i na mokro, żeby pył nie unosił się w wilgotnym powietrzu.

Rafał: – Było ciepło, oni robili ten dach rozebrani do pasa. Z góry zrzucali na ziemię płyty, łamało się wszystko. Pytam, czy nie zwariowali. Odpowiedzieli, że już 10 lat to robią.

Eternit z rozbiórki rok czekał na podwórku. Rafał  mieszka na skraju wsi, firmie mającej umowę z gminą nigdy nie było po drodze. Rafał: – Po roku zadzwonili, że przyjadą zabrać eternit. Ludzie z firmy, która miała wszystkie możliwe pozwolenia, certyfikaty. Wyobrażałem sobie gości w białych kombinezonach. A znów zobaczyłem gołych do pasa dwudziestoparolatków. Powiedzieli „dzień dobry” i po prostu zaczęli wrzucać te płyty na ciężarówkę.

Polskie podejście do azbestu potwierdzają statystyki Państwowej Inspekcji Pracy. W 2021 r. inspektorzy przeprowadzili 188 kontroli w firmach zajmujących się usuwaniem azbestu. 48 proc.  z nich źle magazynowało azbest, 42 proc. źle organizowało stanowiska pracy, 38 proc. nie zapewniało dobrych środków ochrony osobistej. Ta statystyka nie zmienia się przez lata, spada za to liczba kontroli – jeszcze w 2014 r. było ich 277, znacznie więcej niż rok temu.

W Polsce trwają prace nad ustawą azbestową z prawdziwego zdarzenia, projekt ma być gotowy w przyszłym roku. Regulacją usuwania azbestu po raz pierwszy zajmuje się też Unia Europejska, która zaraz będzie wypłacać miliardy euro na inwestycje w efektywność energetyczną i ograniczanie emisji (samo tylko KPO jest warte 724 mld euro). Do polityków docierają szacunki naukowców mówią ce o 90 tys. śmiertelnych ofiarach azbestu rocznie w Europie.

Parlament Europejski przeważającą większością głosów poparł projekt inwentaryzacji azbestu w całej UE, odszkodowań dla ofiar i 100-krotnie zmniejszenie dopuszczalnego poziomu narażenia pracowników na azbest. Komisja Europejska proponuje dużo mniej restrykcyjne rozwiązania. W tym samym czasie brytyjska pielęgniarka Helen Bone mówi w wywiadzie: – Tęsknię za swoją pracą i dawnym życiem. To jest niesprawiedliwe. Ciężko jest pisać testament w wieku 40 lat. 

Jak się tego pozbyć?

Wielu z Państwa ma azbest w swoich domach. Najwięcej informacji dotyczących jego inwentaryzacji, usuwania i możliwości dofinansowania wraz z listą prowadzonych przez samorządy programów znajduje się na portalu www.bazaazbestowa.gov.pl.

ZDEJMIJ

Pierwszy krok to inwentaryzacja. Informację przesyłamy do urzędu gminy (osoby fizyczne) lub marszałkowskiego (osoby prawne). Większość gmin prowadzi też własne inwentaryzacje. 

Tydzień przed rozpoczęciem prac musimy powiadomić nadzór budowlany, inspekcję sanitarną i pracy. Praca z azbestem powinna odbywać się w maskach, „na mokro” i wyłącznie za pomocą narzędzi ręcznych i wolnoobrotowych. Niezależnie, kto jest wykonawcą prac, przypilnujmy podstawowych zasad BHP, możemy uratować komuś życie.

ZAKOP

Zdemontowany azbest należy szczelnie owinąć grubą folią. Wywozem zajmie się wyspecjalizowana firma wynajęta przez naszą gminę. Rakotwórcze rury i płyty dachowe trafią na specjalne składowiska, gdzie zakopuje się je w dołach zwanych mogilnikami. W Bazie Azbestowej znajduje się 59 takich składowisk, ale tylko 34 są czynne – pozostałe już się wypełniły, a dwa są dopiero w planach.

ZAPOMNIJ?

Czy istnieją inne opcje niż zakopywanie azbestu? W 2012 r. naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie pod kierunkiem prof. Macieja Pawlikowskiego opatentowali technologię niszczenia azbestu. Rakotwórczy minerał miesza się z odpadami np. z hałd górniczych i podgrzewa do wysokiej temperatury. Otrzymany materiał nie zawiera rakotwórczych włókien, ma formę granulatu i można go ponownie wykorzystać, np. jako dodatek do betonu.

Polskie prawo zabrania przetwarzania azbestu, uznając to za zbyt niebezpieczne, więc technologia z Krakowa po udanych testach nigdy nie weszła w życie. Jak dotąd żaden kraj nie zdecydował się na unieszkodliwianie azbestu na większą skalę.

Międzynarodowe śledztwo dziennikarskie „Azbest: zabójcze dziedzictwo” jest efektem współpracy dziennikarzy z Investigative Reporting Denmark w Danii, Knack w Belgii, Ostro w Chorwacji i Słowenii, IRPI we Włoszech, „De Groene Amsterdammer” w Holandii, Grupo Merca2 w Hiszpanii, Al Jazeera English w Wielkiej Brytanii oraz Fundacji Reporterów„Tygodnika Powszechnego” w Polsce.

Projekt powstał dzięki wsparciu Journalismfund.eu

Avatar photo

Krzysztof Story

Niezależny dziennikarz, regularnie publikuje w „Tygodniku Powszechnym”. Wcześniej pracował m.in. dla „Gazety Wyborczej”, „Newsweeka”. Podróżnik i alpinista.

CZYTAJ WIĘCEJ