Mariusz Sepioło/Frontstory
Sebastian Klauziński/OKO.press
Ilustracja: Frycz i Wicha
5 kwietnia 2023
Lasy wydają miliony na prawicową prasę. Reklamy i materiały sponsorowane o Lasach Państwowych w prawicowych mediach z dwóch ostatnich lat były warte nawet 12,8 mln zł
Zlecenia Lasów zasiliły m.in. tygodniki „Sieci” i „Do Rzeczy”, tabloid „Super Express” oraz dzienniki Orlenu. Artykuły to albo promocja Lasów, albo trzymających je w garści działaczy Solidarnej Polski
Publikacje zlecano w taki sposób, żeby można było ominąć procedury przetargowe
Dotarliśmy do wewnętrznego raportu Lasów Państwowych opisującego szczegóły machiny promocyjnej i listę jej beneficjentów
Marzec 2020 r. Michał Woś, jeden z najważniejszych polityków Solidarnej Polski, zostaje ministrem środowiska. Wszystkie podległe mu instytucje – parki narodowe, Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i inne – dostają polecenie: udostępnić loginy i hasła do swoich profili w mediach społecznościowych.
Od tej pory, gdy Lasy na swoich profilach piszą o czymś, co zwiększa zasięgi (narodziny żubra, złapanie podpalacza) z ministerstwa przychodzą wytyczne: o takich wydarzeniach informować jako pierwszy ma sam minister.
Lasy Państwowe to w Polsce ważna instytucja, w przyszłym roku będzie obchodzić stulecie powstania. W ciągu ostatnich kilku lat stała się maszynką do robienia propagandy. Od kilku lat Lasami rządzą działacze partii Zbigniewa Ziobry. – Politycy zapowiedzieli, że w mediach będą szli szeroko – mówi nasz informator, przez lata związany z Lasami Państwowymi. – No i idą, wykupując artykuły sponsorowane w prasie.
Przykład? Z „Apostoła Miłosierdzia Bożego” można się dowiedzieć, co aktualnie rozpala wyobraźnię Polaków: to prawdziwki, kozaki, maślaki i gąski. Tak w artykule „Rzeczpospolita grzybiarzy” – przedrukowanym zresztą z darmowych „Ech Leśnych”, wydawanych przez Centrum Informacyjne Lasów Państwowych (CILP) – twierdzi Paweł Kosin, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Daleszyce (k. Kielc). Artykuł w katolickim kwartalniku opatrzono oficjalnym godłem Lasów Państwowych.
Płodnym leśnym publicystą jest też Andrzej Dąbrowski. Teksty jego autorstwa, o tej samej treści i tych samych tytułach przedrukowują m.in. tygodniki „Sieci” i „Do Rzeczy”, ale też portal Niezalezna.pl. Dąbrowski zostawia na boku maślaki i gąski – rozprawia się z wrogą Lasom „dezinformacją”, a cytuje przy tym Michała Gzowskiego, rzecznika prasowego firmy, byłego doradcę ministra Ziobry.
Podobnych publikacji naliczyliśmy setki. Z szacunków Instytutu Monitoringu Mediów (IMM) przygotowanych na zlecenie FRONTSTORY.PL i OKO.Press wynika, że tylko w latach 2021-2022 o Lasach Państwowych mowa była w ponad 700 publikacjach sponsorowanych i reklamowych, wartych łącznie prawie 12,8 mln zł. Co aż tyle kosztowało podatników? Najczęściej po prostu reklamy, czasem artykuły sponsorowane, czasem płatne ogłoszenia. Zazwyczaj dotyczyły bezpośrednio Lasów, dużo rzadziej innej państwowej instytucji lub spółki skarbu państwa (np. PGE, PZU, Enei).
Królują artykuły pisane przez pracowników Lasów czy wywiady z politykami Solidarnej Polski. W prawicowej prasie brylowali m.in. rzecznik Lasów Michał Gzowski, ich dyrektor Józef Kubica i Edward Siarka, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, pełnomocnik rządu do spraw leśnictwa i łowiectwa, działacz Solidarnej Polski.
Interesujące: mimo że materiały są zlecane przez regionalne jednostki Lasów, promowane w nich są głównie postaci z centrali LP.
Dla ludzi i dla tarcicy
Instytut Monitoringu Mediów (IMM) – opierając się na oficjalnych cennikach powierzchni reklamowych – szacuje, że tylko w 2021 r. łączna wartość sponsorowanych materiałów z udziałem Lasów Państwowych wyniosła prawie 2,4 mln zł.
Jednym z droższych materiałów sponsorowanych zleconych przez LP w 2021 r. był artykuł „Jeden las, trzy funkcje”, opublikowany w dwóch numerach tygodnika „Do Rzeczy”, 4 i 11 października. Opowiada o wielofunkcyjnym modelu lasów, który przemysłowi daje surowiec a dla ludzi jest miejscem odpoczynku. Obok niedługiego tekstu znajdujemy ramkę informującą, że publikacja powstała w ramach kampanii „Dla ludzi, dla lasu”, której ambasadorami są kolarka Maja Włoszczowska, dyrektor warszawskiego zoo Andrzej Kruszewicz i piosenkarz Sebastian Karpiel-Bułecka. Eksperci Instytutu Monitoringu Mediów wyceniają wartość jednej takiej publikacji na 69,7 tys. zł. Łącznie dwa takie same artykuły w „Do Rzeczy” mogły kosztować blisko 140 tys. zł.
Niemal równie wysoko wyceniane są materiały z cyklu „Fakty i mity o Lasach Państwowych”. Prawie identyczne publikacje ukazują się w 2021 r. w „Gościu Niedzielnym”, „Super Expressie” i dziennikach regionalnych grupy Polska Press. Mit? Np. taki, że w Lasach trwa masowa wycinka (według autorów – broń Boże). Materiały różnią się szatą graficzną, a przede wszystkim ceną: według IMM, ich wartość mogła wynieść od 2,2 tys. zł w dzienniku Polska Press do 54,3 tys. zł w „Super Expressie”. W sumie: 243,5 tys. zł.
„Las ma się dobrze” – zapewnia w tytule wywiadu „Gościa Niedzielnego” Edward Siarka, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, a drobny napis ułożony pionowo obok tekstu informuje, że to nie żaden wywiad, a płatna reklama. Pytania zadaje Mirosław Książkiewicz – próżno szukać jego dziennikarskiego dorobku. Wiemy, że jako autor pojawił się pod sponsorowanym przez PGE artykułem o oszczędzaniu energii i wykupionym przez Tauron wspomnieniem o powstaniach śląskich (oba na stronie katolickiego Gosc.pl). Jego wywiad z Siarką, w którym lasy mają się bardzo dobrze, według szacunków IMM mógł kosztować Lasy nawet 46,7 tys. zł.
54,3 tys. zł wart jest materiał sponsorowany o „leśnych śmieciarzach, którzy wpadli w pułapkę” z lipca 2021 r. w „Super Expressie”. Pułapkę zastawił nieustraszony Michał Woś z Solidarnej Polski, wówczas minister środowiska, który zaśmiecającym lasy wypowiedział „wojnę”. Na zdjęciu przy artykule Woś pozuje dumnie z rzecznikiem Lasów, Michałem Gzowskim.
Dwa razy więcej, bo aż 117 tys. zł, warta jest reklama z czerwca 2021 r. z „Gazety Bankowej” spółki Fratria, właściciela tygodnika „Sieci” braci Karnowskich. Materiał zajmuje aż trzy kolumny i mówi o rosnących cenach tarcicy. W tekście wypowiada się jeden ekspert: rzecznik Gzowski.
Treść ta sama tylko zdjęcie inne
Jeszcze więcej pieniędzy trafia do prawicowych mediów w 2022 r. Króluje tygodnik „Do Rzeczy”: szacowany przez IMM ekwiwalent reklamowy materiałów reklamowych o Lasach Państwowych, opublikowanych w czasopiśmie Pawła Lisickiego, to 2,94 mln zł.
Na co je wydano? Na przykład na wypełniony cytatami z Michała Gzowskiego artykuł pod tytułem „Aby drewno zostało w kraju” z października 2022 r. Z dwóch stron materiału płynie krzepiący dla każdego drwala przekaz, że Lasy dbają o to, aby drewno – „koło zamachowe polskiej gospodarki” – częściej trafiało do tartaków polskich zamiast zagranicznych.
Również w październiku „Do Rzeczy” informuje Polaków, skąd się bierze drewno. Autor – Andrzej Dąbrowski – znowu powołuje się na Gzowskiego i dyrektora Lasów. I zapewnia, że „zawirowania na świecie i rosnące ceny nośników energii zwróciły uwagę Polaków na drewno” (dzieje się to w chwili, w której ceny drewna przed pierwszą wojenną zimą osiągają rekordowe pułapy). Nie wspomina, że uwagę Polaków na braki drewna zwrócił minister Siarka, który już w czerwcu radził im zbierać w lesie chrust.
O Lasach Państwowych Dąbrowski pisze też w tygodniku „Sieci”. Tu rozprawia się z „drewnianą dezinformacją”. Według Dąbrowskiego to mit, że drewno w 2021 r. podrożało o 100 proc. Podrożało – przyznaje – ale tylko o 8 proc. Dokładnie ten sam artykuł, tylko z innym zdjęciem, ukazuje się w „Do Rzeczy” w tym samym tygodniu. Wszystkie takie publikacje, jak pokazują wyliczenia IMM, są warte po kilkadziesiąt tysięcy złotych.
To tylko kilka przykładów. W 2022 r. w prawicowej prasie (choćby niszowym, katolickim „Apostole Miłosierdzia Bożego”) ukazuje się tekst podpisany przez Gzowskiego o „pseudo-aktywistach proekologicznych” („palą sprzęt leśników, wbijają gwoździe w drzewa, by raniły pilarzy i stolarzy, a nawet gromadzą broń”) czy wspomnienie w „Sieci” o byłym ministrze środowiska, zmarłym w 2019 r. Janie Szyszko (miał być „prześladowany za nieugięty charakter”).
IMM szacuje, że w 2022 r. łącznie materiały sponsorowane z Lasami Państwowymi w roli głównej trafiły do co najmniej ok. 20,5 mln odbiorców. Instytut szacuje, że ich łączna wartość mogła wynieść nawet ponad 10 mln zł.
„Leśników bolą absurdalne oskarżenia”
Nasze źródła w Lasach Państwowych potwierdzają: publikacje w prasie zlecają nadleśnictwa, a Centrum Informacyjne (CILP) refinansuje poniesione przez nie wydatki. Chodzi o to, żeby omijać procedury zamówień publicznych: każde wychodzące z instytucji państwowej zlecenie o wartości wyższej niż 130 tys. zł netto musi być przedmiotem przetargu i musi zostać ogłoszone publicznie.
Potwierdzenie na masową promocję Lasów znajdujemy też w raporcie z działalności CILP w 2021 r. Z naszych informacji wynika, że tego rodzaju dokumenty są pilnie strzeżone, bo mogą znajdować się w nich dowody na refundowanie wydatków na promocję – a więc także na unikanie progu 130 tys. zł i omijanie procedury przetargowej.
W dokumencie, do którego dotarło FRONTSTORY i OKO.Press, CILP na 53 stronach wylicza, czym się zajmowało i z jakim skutkiem. Raport jest o tyle cenny, że wylicza wszystkie współprace podejmowane przez Lasy z mediami – publikacje, debaty, patronaty oraz imprezy.
Chociaż raport nie zawiera kwot poszczególnych umów, lista medialnych działań ciągnąca się przez kilkadziesiąt stron daje pojęcie o tym, jak bardzo Lasy poszły w autopromocję.
Wisienką na torcie jest kupowanie przez Lasy Państwowe tekstów sponsorowanych na Podhaleregion.pl – niewielkim regionalnym portalu z 13 tys. obserwujących na Facebooku i martwym od kilku lat Twitterem (według raportu, „łącznie do końca roku zanotowano około 3 tys. odsłon publikacji”). Wydaje go stowarzyszenie, na czele którego stoi Aleksandra Antolak-Rust, szefowa biura poselskiego Edwarda Siarki i jego prawa ręka w okręgu wyborczym.
Raport CILP za 2022 r. stanowi informację publiczną, poprosiliśmy o jego udostępnienie. W odpowiedzi Centrum stwierdziło, że „nie posiada żądanych informacji w oczekiwanej przez nas formie” i specjalnie dla nas musiałoby zebrać potrzebne dane. Pod warunkiem, że wykażemy ważny interes publiczny.
Pogromcy mitów w zielonych mundurach
Jednak i bez raportu CILP-u widać, że w 2022 r. na odcinku propagandy Lasy nie zasypiały gruszek w popiele.
29 grudnia należące do kontrolowanego przez Orlen wydawnictwa Polska Press „Gazeta Pomorska” i „Dziennik Polski” publikują w sieci debatę leśników. W studiu siedzą: jedna dziennikarka, jedna naukowczyni z SGGW i trzech pracowników Lasów Państwowych.
– Na samym starcie rozprawmy się z mitami, które nagromadziły się wokół Lasów Państwowych – zagaja prowadząca. Debata potrwa prawie półtorej godziny, ma chwytliwy tytuł „Promocja gospodarki leśnej wobec zachodzących zmian w środowisku przyrodniczym, oczekiwań społecznych oraz uwarunkowań ekonomicznych i prawnych”.
Z dyskusji można się dowiedzieć, że Lasy Państwowe nie prowadzą masowo wycinki drzew, nie eksportują drewna a drzewostanu nie ubywa.
Dzień później, 30 grudnia, inne gazety Polska Press – „Dziennik Zachodni” i świętokrzyskie „Echo Dnia” – publikują kolejną debatę leśników pod atrakcyjnym tytułem „Społeczne i ekonomiczne aspekty pozaprodukcyjnych funkcji lasu i gospodarki leśnej”. Tym razem dziennikarka – ta sama, co poprzednio – siedzi w towarzystwie już czterech (zamiast trzech) ekspertów z Lasów.
Z naszych informacji wynika, że jedna taka debata kosztowała Lasy ok. 120 tys. złotych.
Ile było takich debat, czy rzeczywiście kosztowały aż tyle? Zapytaliśmy o to CILP oraz Polska Press. Odpowiedzi na dostaliśmy. Ciekawiło nas też, dlaczego debaty były publikowane akurat w przerwie świątecznej? – Na koniec roku trzeba ratować budżety wielu redakcji – twierdzi nasz informator z Lasów Państwowych.
Rzeczywiście, na stronach gazet kontrolowanych przez Orlen pod koniec roku znajdujemy wiele tekstów np. o tym, dlaczego lasy są ważne, o szkółkach leśnych albo podsumowania roku okiem leśników.
Po co w ogóle Lasy puszczają takie materiały? – To oczywiste: żeby wspierać finansowo media przyjazne władzy. Lokalne jednostki nie mają nic do gadania, to akcje uzgodnione z wydawcami. Oni otrzymują z centrali informację, żeby wysłać ofertę do regionalnej dyrekcji, a nawet nadleśnictwa, a my potem dostajemy zwrot pieniędzy od CILP – mówi nam informator z jednej z jednostek. – To bardzo popsuło nasze relacje z lokalnymi mediami, które dawniej chętnie same publikowały informacje na nasz temat. Ale kto teraz za darmo puści jakiś materiał o nas gdy widzi, że LP wydają na to ciężkie pieniądze?
Ominąć przetarg, ukryć wydatki
O zlecanie publikacji w prawicowej prasie pytamy wszystkie Regionalne Dyrekcje Lasów Państwowych. Początkowo długo milczą. Potem na maile odpowiadają tylko trzy: lubelska, łódzka i szczecińska. Tylko ta ostatnia wychodzi przed szereg i przyznaje: zlecała publikację płatnych ogłoszeń w należącej do Orlenu „Gazecie Lubuskiej”. Łącznie 4 materiały w 2022 r., w sumie za 3,7 tys. zł.
Jednocześnie na naszą skrzynkę zaczynają seryjnie spływać odpowiedzi RDLP-ów z identyczną formułką: „Ustawowym obowiązkiem Lasów Państwowych jest prowadzenie jak najszerszej działalności informacyjno-edukacyjnej. Wykorzystywane są do tego m.in. media elektroniczne i prasa. Konkurencyjny charakter części ich usług marketingowych sprawia, że podlegają one ochronie tajemnicy handlowej. Lasy Państwowe są zobowiązane do jej przestrzegania”.
W marcu kolejne pytania o wydatki na promocję znów rozsyłamy do wszystkich Regionalnych Dyrekcji. W terminie, o jaki prosiliśmy, odpowiada tylko RDLP w Zielonej Górze. Informacje przekazane przez tamtejszą rzecznik prasową potwierdzają to, co mówili nasi informatorzy.
RDLP w Zielonej Górze w latach 2021-2022 zleciła w sumie 11 materiałów sponsorowanych, w sumie za 68 337 zł brutto. Były opłacane zarówno z pieniędzy Regionalnej Dyrekcji jak i CILP-u.
Co oznacza „zarówno”?
Rzeczniczka RDLP opisuje nam, jak wygląda ten mechanizm. Część materiałów, głównie reklamowych, opłaca Regionalna Dyrekcja. Druga część to propozycja „z góry”. Dyrektor Generalny informuje jednostki w regionach, że mają możliwość otrzymania pieniędzy na materiały sponsorowane. Żeby to zrobić, muszą złożyć wnioski o dofinansowanie do CILP-u, z którego potem dostają refundację.
Po co Lasom ta zabawa z wnioskami i refundacjami? Według naszych informatorów chodzi o omijanie konieczności ogłaszania przetargów. Jedno ze źródeł opowiada o nowej akcji „Drzewko za surowce wtórne”, ogłoszonej dosłownie kilka dni temu przez Lasy. Choć to ogólnopolska akcja samych Lasów, w dziennikach Polska Press jest reklamowana jako inicjatywa Lasów oraz danego dziennika.
O mechanizm refundowania zleceń przez CILP pytamy Krzysztofa Izdebskiego, prawnika, eksperta od dostępu do informacji. Według niego, Lasy Państwowe w ten sposób celowo „zaciemniają obraz” swojego budżetu. Jego zdaniem, to bardzo nieprzejrzysty na sposób na lansowanie całej instytucji przez regionalne placówki. – Dzięki temu traci się z pola widzenia rzeczywisty obraz wydatków Lasów Państwowych – mówi Izdebski.
Pytania w sprawie refundacji przesłaliśmy do CILP-u oraz do rzecznika prasowego Lasów Michała Gzowskiego. Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi.
Kampania wychodzi z lasu
Gdy w 2020 r. Michał Woś z Solidarnej Polski został ministrem środowiska, w Lasach – jak twierdzi nasz rozmówca – zaczęła się medialno-piarowa rewolucja. Wcześniej zbytnio nie ingerowano w treści w mediach społecznościowych. Pojawiły się pomysły, żeby Lasy kupowały posty sponsorowane na Facebooku. I naciski, by wrzucać posty z uroczystości z udziałem polityków Solidarnej Polski.
O tym, że Lasy Państwowe będą dla polityków narzędziem w kampanii wyborczej, wiadomo oficjalnie od 21 marca. Tego dnia dyrektor generalny Lasów Państwowych Józef Kubica deklaruje, że państwowa instytucja jest „gotowa, żeby wygrać tę wielką batalię wyborczą 2023-jesień”. W ten sposób razem Edwardem Siarką i Michałem Wosiem (obaj z Solidarnej Polski) promuje nową kampanię „W obronie polskich lasów”.
Akcja to odpowiedź na wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 2 marca, według którego Polska narusza przepisy unijne, prowadząc gospodarkę leśną zgodnie z wytycznymi Lasów Państwowych i nie dając organizacjom ochrony przyrody możliwości badania legalności planów urządzenia lasu (PUL). Partia Ziobry chce też działać w Sejmie: zebrać 100 tys. podpisów pod projektem ustawy, który „daje gwarancję polskiego zarządu nad polskimi lasami”. Dlaczego od razu nie złoży projektu ustawy? Prawdopodobnie dlatego, że obrona polskich lasów ma być jednym z motorów kampanii w najbliższych wyborach.
Komitet, który ma zbierać podpisy w obronie Lasów, został zarejestrowany w Szczecinie pod adresem, pod którym działa powiązane z Solidarną Polską i Dariuszem Mateckim Stowarzyszenie Przyjaciół Zdrowia.
Stowarzyszenie hojnie (7,7 mln zł) jest wspierane przez Fundusz Sprawiedliwości, nadzorowany przez Zbigniewa. Pod hasłem promocji Funduszu stowarzyszenie nachalnie promuje polityków Solidarnej Polski. Pod tym samym adresem do niedawna zarejestrowana była kancelaria Mateusza Wagemanna, wicewojewody zachodniopomorskiego z partii Ziobry.
Według informacji „Wyborczej”, dyrektor Kubica rozesłał ostatnio do podwładnych okólnik: każde z 429 nadleśnictw w Polsce ma wytypować 10 miejsc pod billboardy. „Mają to być miejsca, obok których przejeżdża jak największa liczba kierowców, a więc przy ruchliwych drogach” – pisze „Wyborcza”.
Teoretycznie billboardy mają promować Lasy, ale leśnicy szepczą już, że będą wykorzystywane do promocji Solidarnej Polski. Budżet całej akcji ma się zamknąć w 65 milionach.
Infografika: Mateusz Mirys/OKO.press
The Grey Green to dziennikarski projekt Fundacji Reporterów.
Sprawdzamy, jak wykorzystywane są publiczne pieniądze na programy klimatyczne w Polsce. Śledzimy szarą strefę w ochronie środowiska.