Skip to content
Menu

Polacy na usługach karteli

Mariusz Sepioło, Konrad Szczygieł
Wizualizacje: Anastasiia Morozova
Ilustracja: FRONTSTORY.PL

6 listopada 2023

  • Polacy w Holandii zorganizowali zamach na dziennikarza – świadka w procesie brutalnej mafii. Ujawniamy, jak trafili do centrum holenderskiego półświatka
  • Holenderskie walki o narkotyki to kawałek większej układanki. Polskie porty są jej częścią – tędy wiedzie jeden ze szlaków przemytu. Od wybuchu wojny w Ukrainie jeden z najważniejszych
  • Kolejna część narkotykowych puzzli to polskie laboratoria, które mieszają kokainę zanim narkotyk trafi na rynek

W marcu 2021 r. rusza w Amsterdamie proces tzw. Mocro Maffii. To marokański gang działający w Holandii i Belgii, specjalizacja – handel narkotykami. Oskarżonym numer jeden jest Ridouan Taghi, boss grupy przestępczej. To wyjątkowa i głośna sprawa, angażuje się w nią popularny dziennikarz Peter R. de Vries – wspiera świadka koronnego, który sypie w sądzie cały groźny gang. 

Kilka miesięcy później – 6 lipca – de Vries zostaje postrzelony w centrum Amsterdamu, chwilę po wyjściu z telewizyjnego studia. Zamachowców jest dwóch. Pierwszy to Delano G., holenderski raper antylskiego pochodzenia. Drugi to ten, który ma zabezpieczyć ucieczkę z miejsca zdarzenia, Polak Kamil E. To taksówkarz ze Śląska, którego wynajęła Mocro Maffia. W sprawę zamieszanych jest też dwóch innych Polaków związanych z holenderskim półświatkiem. 

Peter R. de Vries dziewięć dni po zamachu umiera w szpitalu. Morderstwo wstrząsa Holandią – pokazuje, że brutalni gangsterzy robią co chcą na ulicach.

Artykuł jest częścią #NarcoFiles: The New Criminal Order, międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa w sprawie globalnej zorganizowanej przestępczości, jej nowych metod i wpływów. Jest też opowieścią o tych, którzy z nią walczą. Projekt prowadzony przez Organized Crime and Corruption Reporting Project (OCCRP) we współpracy z Centro Latinoamericano de Investigación Periodística (CLIP) był możliwy dzięki wyciekowi mejli z kolumbijskiej prokuratury, które trafiły do FRONTSTORY.PL i ponad 40 mediów na całym świecie. Reporterzy OCCRP przeanalizowali i zweryfikowali te materiały z setkami innych dokumentów, bazami danych i relacjami świadków.

Gangster i powiernik

Mocro Maffia to zorganizowana grupa przestępcza, która od lat terroryzuje Holandię i Belgię. Powstała w latach 90., jej nazwa pochodzi od słowa „mocro”, którym w Holandii określa się osobę marokańskiego pochodzenia. Szczegóły jej działalności poznajemy m.in. dzięki raportowi kolumbijskiej policji, który trafił do dziennikarzy wraz z dokumentami kolumbijskiej prokuratury. 

Mocro Maffia przemyca narkotyki z Ameryki Południowej i Afryki, zleca porwania i morderstwa, działa bez skrupułów. W marcu 2016 r. przed knajpą z sziszą w Amsterdamie ktoś zostawia odciętą głowę 23-letniego dilera narkotyków. To gangsterskie ostrzeżenie niczym z „Ojca chrzestnego” – komentuje sprawę w telewizji reporter kryminalny Peter R. de Vries. W dziedzinie zorganizowanej przestępczości to w Holandii autorytet, sławę zawdzięcza m.in. książce o porwaniu piwnego magnata Freddy’ego Heinekena (1983) i śledztwom w autorskim programie „Peter R. de Vries, misdaadverslaggever” ( hol. reporter kryminalny). 

Tekst jest częścią międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego NarcoFiles: New Criminal Order przeprowadzonego przez Organized Crime and Corruption Reporting Project (OCCRP) we współpracy z Centro Latinoamericano de Investigación Periodística (CLIP), w które zaangażowane były ponad 40 mediów z całego świata, w tym FRONTSTORY.PL.

Wierzymy, że dziennikarstwo śledcze to dobro publiczne.
Zostań naszym patronem, wesprzyj nas na Patronite.

Wspieraj Autora na Patronite

W ostatnich miesiącach przed śmiercią, w lipcu 2021 r., de Vries postanawia pomóc wymiarowi sprawiedliwości zdobyć dowody przeciw Mocro Maffii. 

Jak do tego doszło? Najpierw w 2017 r. obszerne, liczące 1500 stron zeznania, składa Nabil B., były podwładny Ridouana Taghiego, bossa marokańskiej mafii. Za szczerość płaci słoną cenę: tydzień po tym jak wychodzi na jaw, że pogrąża kumpli z gangu, zastrzelony zostaje jego brat. Rok później, w 2019 r. zdjęcie Nabila B. omyłkowo trafia do akt, do których dostęp mają oskarżeni w procesie Mocro Maffii. Wkrótce zginie jego prawnik  – Derk Wiersum. 

Nabil B. jest zdesperowany – i jest fanem programu Petera R. de Vriesa. W 2020 r., jak relacjonuje m.in. brytyjski „The Guardian”, postanawia go zaprosić do zespołu pełnomocników sądowych w charakterze „confidanta”, powiernika, męża zaufania. Reporter zgadza się  – i trafia na celownik aresztowanego w Dubaju Ridouana Taghiego (specjalność: zlecanie morderstw i przemyt narkotyków). 

Peter R. de Vries w 2017 r. Zdjęcie: Wikimedia Commons, CC 3.0

Na tydzień przed zamachem dziennikarz spotyka się ze służbami w sprawie możliwej ochrony. Dostaje propozycję: dziesięciu uzbrojonych funkcjonariuszy, ochrona dniem i nocą. Uznaje, że to za dużo i nie zgadza się na żadną ochronę. 

„Wujek” zleca zabicie „psa”

Delano G. odbiera wiadomość: zdjęcie de Vriesa, a pod nim krótki tekst. Tego dziwnego SMS-a dostaje od Polaka, Krystiana M. „Tego psa musisz zabić” – pisze 27-letni M. Pochodzi z Hrubieszowa, jeszcze kilka lat temu grał w piłkę w lokalnym klubie i biegał w międzyszkolnych zawodach.

To Krystian M. stoi za organizacją zamachu na dziennikarza. Wiemy to z zeznań świadka koronnego o pseudonimie Eddy. To Polak, który dobrze znał Krystiana M. i zgłosił się na policję, kiedy usłyszał o zabójstwie. Dzięki pomocy Paula Vugtsa, dziennikarza holenderskiego dziennika „Het Parools”, poznajemy fragmenty zeznań „Eddy’ego”.

Z Krystianem poznali się w 2020 r. przez wspólnego znajomego, też Polaka. „Eddy” pomagał Krystianowi, np. rejestrując jego samochody na siebie. Jak to się stało, że Krystian M. zdobył zaufanie marokańskiej mafii? „Eddy” nie wie. „Krystian jest w Holandii bardzo popularny” – mówi tylko. Twierdzi, że jego kolega już wcześniej zabił kogoś na zlecenie marokańskiej mafii. „Powiedział mi kiedyś, że miał z tego powodu koszmary” – mówi „Eddy”.

Krystian M. mieszka w Ochten, niewielkiej wsi na zachodzie kraju. Do Niderlandów przyjechał z rodzicami jako nastolatek. Pewnego dnia mówi „Eddy’emu” o planach zabicia znanego dziennikarza. Za robotę można dostać 150 tys. euro – 100 dla strzelca, 50 dla kierowcy. Zlecenie pochodzi od człowieka zwanego „wujkiem” – relacjonuje Krystian M. O kogo chodzi? Na podstawie wiadomości przechwyconych z telefonu Krystiana M. śledczy ustalają, że „wujek” to Ridouan Taghi – szef Mocro Maffii. 

Chwilę po morderstwie Krystian M. wyjeżdża na miesiąc do Polski. Kiedy dowiaduje się, że zatrzymani w sprawie zabójstwa nie sypią, wraca do Holandii. Nadal pracuje dla przestępczego półświatka: załatwia broń, czuwa nad pieniędzmi. Do sprawy zabójstwa de Vriesa policja nie musi go szukać – gdy jesienią 2021 r. „Eddy” obciąża zeznaniami Krystiana, Polak siedzi już w areszcie za udział w gangsterskich, krwawych porachunkach.

Na rozprawach zawsze występuje w medycznej maseczce – nie chce, aby media publikowały jego wizerunek.

Napastnik i kierowca

Krystian M. kontaktuje się nie tylko z Delano G., ale także jego kierowcą, Polakiem Kamilem E.

E. lubi sporty walki i piłkę nożną, pochodzi ze Śląska. Wysoki, potężnie zbudowany, kozia bródka, tatuaże na szyi. W Holandii mieszka najpierw z rodzicami partnerki, potem z partnerką i dziećmi w miejscowości Maurik (4 tys. mieszkańców). Chodzi na tutejszą siłownię. 

Miejsca kluczowe dla sprawy zabójstwa de Vriesa - Narco-Files

Chwilę przed zamachem zostaje zatrzymany podczas jazdy samochodem. Policjanci podejrzewają, że w aucie może być broń. Niczego nie znajdują i Polak zostaje wypuszczony. Kilka dni później to właśnie on, Kamil E.,  będzie wiózł  Delano G. na miejsce planowanego zabójstwa.

„Ja nikogo nie zabiłem” – powie podczas pierwszego przesłuchania przed sądem. To prawda: jego zadaniem było zabrać mordercę jak najszybciej z miejsca zdarzenia, renault clio spalić i pozbyć się tablic rejestracyjnych – takie miał instrukcje. Plan się nie powiedzie: Delano G. i jego kierowca Kamil E. zostaną zatrzymani na autostradzie za Amsterdamem mniej niż godzinę po zamachu. 

Kiedy Kamil E. siedzi w areszcie, Mocro Maffia planuje zabić jego matkę (mieszkankę małego Tiel w środkowej Holandii) – jeśli zacznie zeznawać. 

Bez tłumika to lincz

Na Kamilu E. polskie ślady się nie kończą. We wrześniu 2022 r. do Ostrowa Wielkopolskiego przyjeżdża dwoje policjantów z Europejskim Nakazem Aresztowania. Razem z trojgiem polskich mundurowych, pod jednym z szarych bloków trafiają na młodego mężczyznę, którego mają zatrzymać. To Konrad W., wkrótce czeka go ekstradycja do Holandii i proces w sprawie zabójstwa Petera R. de Vriesa.

Policjanci wiedzą, kogo mają: na szyi, policzkach i czole mężczyzna ma tatuaże: „Love”, „Life”, „Chora psychika”. W mieszkaniu, do którego wchodzą policjanci, znajdują kilka telefonów komórkowych i 79 gram białego proszku. Policyjny tester zabarwia się na pomarańczowo: to amfetamina. 

Konrad W. (rocznik ’92, wykształcenie gimnazjalne, hydraulik) jest zaskoczony: przekonuje, że o morderstwie dziennikarza wie tylko z mediów. W dniu, w którym strzelano do de Vriesa, był w innym mieście. Do winy się nie przyznaje, nie ma pojęcia, dlaczego ci, którzy już zostali złapani, go pomawiają.

Holenderska prokuratura ma o Konradzie W. inne zdanie: uważa, że kontaktował się z zabójcą Delano G. i jego kierowcą Kamilem E. tuż przed zamachem. Przekazywał im kluczowe informacje. Miał też pomagać w załatwieniu broni i samochodu, a także był nawet brany pod uwagę jako strzelec. 

Jest jeszcze jedna poszlaka, która łączy go z holenderskim światkiem przestępczym: w Rotterdamie Polak, który aktywnie działa w półświatku, pracuje przy przeładunku kontenerów. W porcie, w którym tylko w 2020 r. w kontenerach przechwycono 70 ton kokainy.

Dlaczego to Polacy dostali zlecenie zabicia Petera R. de Vriesa? Czy to oznacza, że znajdują się wysoko w tamtejszej przestępczej hierarchii? Jeden z holenderskich dziennikarzy, dobrze znający lokalne realia opisuje ich raczej jako „żołnierzy gotowych pociągnąć za spust”. 

Dziś w tej sprawie oprócz trzech Polaków i rapera Delano G. na ławie oskarżonych siedzą dwaj inni Holendrzy, którzy mieli pomagać w zamachu. W przypadku Konrada W., dopiero na początku przyszłego roku prokuratura ma przedstawić swój wniosek dotyczący wysokości wyroku. W przypadku Krystiana M., Kamila E. i Delano G. wszystko jest jasne: za zabójstwo i udział w grupie o charakterze terrorystycznym każdemu grozi dożywocie.

Drogi przemytu

Kraje Beneluksu są kluczowymi punktami na mapie światowego przemytu kokainy, którym zajmuje się Mocro Maffia.  

Trasy przemytu narkotyków NarcoFiles

Jak czytamy w raporcie Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii i Europolu, tylko w 2020 r. w Europie skonfiskowano łącznie 213 ton kokainy (przeznaczonej do obrotu na starym kontynencie). Większość w portach zachodnich krajów UE. Największą ilość kokainy w UE przechwycono w portach belgijskich, holenderskich i hiszpańskich. Ważnym punktem dystrybucji kokainy w Europie są porty wschodnich Bałkanów: Albanii, Czarnogóry czy Chorwacji.

Polska od lat pozostaje jednym z krajów tranzytowych. Drogą morską do Gdyni, Gdańska i Szczecina – trzech największy międzynarodowych portów w Polsce – trafiają narkotyki, których nie znaleźli celnicy w Belgii, Holandii, Hiszpanii czy Francji. W 2020 r. skonfiskowano ich u nas 3,8 tony. 

Żeby przekonać się, jak walka z przemytem wygląda z bliska, jedziemy do Portu Gdynia. 

Jest początek października 2023 r. Zielony kontener z Wietnamu trafia do kontroli, bo z Dalekiego Wschodu do naszej części świata w takich 30–tonowych kontenerach mogą trafiać narkotyki. 

Kontrola kontenera w porcie w Gdyni. Zdjęcie: FRONTSTORY.PL

– W porcie w Rotterdamie udało się w 2021 r. przechwycić ponad 70 ton kokainy. To i tak dobry wynik, bo do kontroli trafia niewielka część kontenerów – tłumaczy Mariusz Majewski, zastępca naczelnika Wydziału Morskiego Zwalczania Przestępczości Pomorskiego Urzędu Celno–Skarbowego w Gdyni. – Według szacunków każdego roku w portach kontrolą objętych jest 2 proc. wszystkich przypływających kontenerów. A do Rotterdamu przypływa ich 10 mln rocznie. 

Do kontroli trafia niewielki odsetek ładunków, żeby nie zakłócać procesów logistycznych – nie ma możliwości, aby skontrolować sto procent.

Polska – hub przemytu

Do niedawna kokaina płynęła do Europy głównie z portów w Kolumbii (ciągle głównego eksportera tego narkotyku). Według Biura Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC), Kolumbijczycy coraz częściej przesyłają kokainę przez Amerykę Środkową i kraje Ameryki Południowej. Z kolei kokaina z pozbawionej dostępu do morza Boliwii i z Peru jest coraz częściej transportowana przez tzw. południowy stożek, czyli rejon najdalej wysuniętych na południe państw Ameryki Południowej. Stamtąd narkotyki płyną do Europy. 

– Polska zawsze była rodzajem „hubu” w przemycie narkotyków. Ostatnio ta rola jeszcze się wzmocniła przez to, co dzieje się za wschodnią granicą – mówi Mariusz Majewski. – Część portów ukraińskich została zamknięta, a dawniej tam docierały transporty z Ameryki Południowej, szły później szlakiem bałkańskim, a ostatecznie trafiały do Niemiec i dalej. Kiedy ta droga się zamknęła, przemytnicy zaczęli szukać alternatywy. 

O roli Polski w handlu kokainą mówią statystyki dotyczące przechwytywania kokainy w Polsce, które otrzymaliśmy z Centralnego Biura Śledczego Policji. Wskazują, że najważniejszym przemytniczym szlakiem jest droga morska i to na portach koncentrują się przestępcy. Ostatnie lata (z wyjątkiem 2022 r.) to skokowy wzrost ilości kokainy zatrzymywanej w portach.

Kokaina w Polsce - NarcoFiles

Kreda z wkładką

– Z jednej tony kokainy sprawny dystrybutor potrafi zrobić trzy – mówią nam celnicy. – Do Europy sprowadzana jest kokaina 80-, 90-procentowa. Na ulice trafia towar z 20-, 30-procentowy – dodaje Mariusz Majewski. Im dalej z Europy Zachodniej, gdzie kokaina trafia w czystszej postaci, tym niższa jest jej cena. 

W specjalnych laboratoriach czysty produkt z Kolumbii miesza się z przeróżnymi składnikami: proszkiem do pieczenia, mąką, kredą.

W grudniu 2019 r., CBŚP dostaje cynk – do gdyńskiego portu wpływa statek z kontenerem załadowanym workami z kredą. Najpierw do akcji rusza pies tropiący a następnie specjalistyczny skaner. Okazuje się, że w 74 workach – spośród 1600 – ukryte jest 1850 kg kokainy. Ich rynkowa wartość to ponad 2 mld zł.

Grupę odpowiedzialną za przemyt CBŚP rozpracowuje od dłuższego czasu. Dlatego równolegle do akcji w porcie funkcjonariusze wchodzą do magazynu i laboratorium w dwóch miejscowościach w Wielkopolsce. Czterech Kolumbijczyków oraz Irańczyk przyjechali tam kilka dni wcześniej z Niemiec. W oddalonych od siebie o kilkadziesiąt kilometrów magazynie i laboratorium, przestępcy gromadzą i przetwarzają narkotyki. 

Prokuratura Regionalna w Gdańsku prowadzi śledztwo w sprawie laborantów od czterech lat, ale nie chce ujawniać szczegółów – ani jakimi metodami służby tropiły przestępców, ani kiedy sprawa zostanie zamknięta, a przemytnicy trafią przed sąd.

Polska – mieszalnia narkotyków

Akcja CBŚP w gdyńskim porcie i podpoznańskiej wsi wpisuje się w szerszy kontekst i pokazuje, jaką rolę pełni Polska dla branży narkotyków. Jak wynika z raportu Europolu z 2022 r., Polska to również  miejsce, gdzie przestępcy zaopatrują się w chemikalia do rozrabiania kokainy:

„Wiele wskazuje na to, że środki chemiczne przejęte w laboratoriach kokainowych w Holandii zostały zakupione w krajach UE, w tym w Niemczech, Polsce i Hiszpanii. Oznacza to, że te środki chemiczne są prawdopodobnie wyższej jakości niż te używane w kolumbijskich laboratoriach kokainowych”. 

Dawniej kokainę mieszano z kredą. Dziś zdarza się karma dla ryb albo wapno rolnicze: – Żeby taki przemyt wykryć, potrzebne jest specjalne urządzenie, tzw. spektrometr. Za pomocą wiązki lasera wykrywa cząsteczki substancji narkotycznych. Ale wiązka musi na tę cząsteczkę trafić, więc prób jest bardzo dużo – mówią celnicy. 

Celnicy z Gdyni opowiadają o sposobach przemytu. Jednym z najciekawszych jest metoda „konia trojańskiego”: do portu, z którego narkotyki mają wypłynąć w świat, kartel wwozi swoich ludzi. Są ukryci w kontenerze.  W dogodnym momencie wychodzą, przepakowują narkotyki ze swojego kontenera do takiego, który popłynie do Europy. Po robocie wracają do kontenera, w którym ktoś wywozi ich za bramę. 

W kontenerach ludzie kartelu mają miejsca do spania, toalety. 

Skorumpowani, zastraszeni

Jak wynika ze wspólnego raportu Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii i Europolu z 2023 r., to głównie dzięki przekupstwu gangsterzy uzyskują dostęp do portów. Czasem sami zatrudniają się w porcie. 

Często spotykana metoda to „wrzutka” (lub z angielskiego rip-off): kartele zrywają oryginalną plombę, którą zabezpieczony jest kontener, pakują narkotyki pomiędzy legalny towar, zabezpieczają ją materiałami blokującymi skanery i zamykają kontener własną plombą. Za pionierów tej metody uważa się włoską ‘Ndranghettę. Jednym z pierwszych portów, w których włoscy przestępcy stosowali tę technikę, był położony w Kalabrii Gioia Tauro. Włoski patent szybko zaczęły powielać inne grupy.  

Narkotyki łatwo ukryć w kontenerach, w których przewożona jest żywność, czyli chłodniach. Przestępcy upychają kokainę w elementach mechanizmu chłodzącego. Taki ładunek trudno wykryć przy skanowaniu kontenera, bo otacza go stal. Tak samo – mówią nam polscy celnicy – jak narkotyki ukryte w maszynach rolniczych, gotowych przęsłach mostów czy silnikach transportowanych do naprawy. 

Panele narkotykowe

Największy ładunek przechwycony przez celników z Portu Gdynia? Cztery kontenery, w każdym po dziesięć 1-tonowych big bagów (dużych transportowych toreb), a w nich produkt w konsystencji przypominający glinę. Każdy big bag grubo owinięty taśmą – żeby podejrzanego towaru nie mógł wykryć skaner. Ale celnicy mieli już informację o podejrzanym transporcie. Rozładowywali „glinę” ręcznie przez cały dzień. Jej skład trzeba było sprawdzić w laboratorium. Kontenery nie dotarły do odbiorcy. Czekały w terminalu, kiedy z laboratorium przyszły wyniki: w big bagach była heroina. W sierpniu prawie pół tony kokainy znaleźli też w panelach podłogowych. 

Kontenery w porcie w Gdyni. Zdjęcie: FRONTSTORY.PL

Celnicy współpracują z innymi służbami: polskim Centralnym Biurem Śledczym Policji, Europolem, Interpolem, a także komórką amerykańskiej DEA (ang. Drug Enforcement Administration) z siedzibą w Gdańsku. Amerykanie wolą pracować po cichu. Kilka razy prosiliśmy DEA o rozmowę – bez skutku.

Gdyńscy celnicy kończą pracę nad kontenerem z Wietnamu. Zamykają i ryglują drzwi, zabezpieczają je nową plombą. Wypełniają raport. Tym razem nie znaleźli narkotyków. 

Niespodzianka w żołądku

Na przestrzeni ostatnich 20 lat rola Polaków biorących udział w działaniach międzynarodowych grup przestępczych sprowadzała się najczęściej do roli drobnych przemytników. 

W dokumentach z Kolumbii znajdujemy kilka potwierdzających to wątków. Jeden dotyczy Polaka zatrzymanego na lotnisku w Bogocie z prawie 3,5 kg narkotyku. Mężczyzna został aresztowany w 2021 r. Inna sprawa pochodzi sprzed 13 lat i dotyczy przechwycenia ładunku kokainy, przemycanej przez międzynarodową siatkę, w której był Polak. 

Polska prokuratura rzadko występowała do kolumbijskiej z wnioskami o pomoc prawną. „W latach 2011–2022 skierowano 17 wniosków o pomoc prawną do Kolumbii. W tym okresie organy Kolumbii skierowały jeden wniosek o pomoc prawną” – informuje nas biuro prasowe Prokuratury Krajowej. Najpoważniejsze sprawy dotyczyły nie narkotyków, lecz prania pieniędzy. 

W 2013 r., wrocławskie CBŚP tropi grupę handlującą narkotykami i nielegalnymi papierosami. Funkcjonariusze odkrywają, że na zlecenie grupy kilku ludzi wyjechało na Arubę. Na miejscu mają połknąć prezerwatywy nasączone substancją zawierającą kokainę. Po powrocie i wydaleniu prezerwatyw, chemicy pracujący dla grupy odzyskają kokainę. 

Przemytnicy z obawy o zdrowie nie decydują się na połknięcie prezerwatyw. Wracają bez towaru lub przemycają go w innej formie. Swoją działkę połyka tylko Zbigniew Z. Niedługo po powrocie z Aruby umiera w toalecie podłego hotelu w centralnej Polsce. Sprawa nie budzi podejrzeń, wygląda na nieszczęśliwy wypadek. Po latach śledczy łączą kropki, a prokurator zleca ekshumację ciała – w jelitach Zbigniewa Z. odkrywają prezerwatywy z kokainą.

Tekst jest częścią międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego NarcoFiles: New Criminal Order przeprowadzonego przez Organized Crime and Corruption Reporting Project (OCCRP) we współpracy z Centro Latinoamericano de Investigación Periodística (CLIP), w które zaangażowane były ponad 40 mediów z całego świata, w tym FRONTSTORY.PL.

 

CZYTAJ WIĘCEJ