Sebastian Klauziński, Daniel Flis, Maria Pankowska / OKO.press
Zdjęcie: episkopat.pl
1 września 2022
Ksiądz Mirosław N. miał przyznać się biskupowi Andrzejowi Dziubie, że molestował chłopca na letnim obozie. Biskup zawiesił księdza dopiero pięć lat później, gdy sprawa trafiła do prokuratury
Ksiądz Mirosław N., wpływowy duchowny diecezji łowickiej, w marcu tego roku dostał trzy lata więzienia za molestowanie 14-letniego chłopca. Ksiądz chwali się szerokimi wpływami a w jego obronie stają politycy i arystokraci. Sprawę opisaliśmy w ubiegłym tygodniu.
Choć ksiądz przyznał się do winy przed rodzicami dziecka, a także przed swoją wspólnotą, teraz domaga się uniewinnienia. Wpływowi przyjaciele duchownego, potomkowie polskiej arystokracji, bronią go w listach do sądu. Wśród nich są m.in. senator Jan Maria Jackowski oraz syn Konstantego Radziwiłła, wojewody z PiS. Księdza w drugiej instancji broni znany prawnik z Ordo Iuris.
Sprawdziliśmy, co w sprawie zarzutów wobec księdza N. robiono w jego macierzystej diecezji. Jak wynika z naszych informacji, biskup łowicki Andrzej Dziuba już w 2016 r. wiedział się o molestowaniu chłopca przez duchownego. Jego jedyną reakcją miało być wysłuchanie księdza i potraktowanie go „po ojcowsku”.
To nie jedyne „ojcowskie” podejście do pedofilii, jakie odnajdujemy na terenie biskupa Dziuby: gdy Mirosław N. był diecezjalnym psychologiem, brał udział w tuszowaniu sprawy innego księdza pedofila.
Ksiądz całuje dwa razy
Latem 2016 r. 14-letni Paweł* spędza wakacje na obozie rekolekcyjnym w Mikaszówce. Kolonie od kilkudziesięciu lat z ramienia łowickiego Caritas współorganizuje ksiądz Mirosław N. W czasie dwóch kolejnych wieczorów duchowny doprowadza do sytuacji, w których jest z Pawłem sam na sam. Wtedy nachalnie całuje go w usta.
„Byłem w szoku, usta miałem zamknięte, nie wiedziałem, co robić, czułem jego język, który 'chodził po moich ustach’” – zezna Paweł w sądzie.
Historie warte uwagi.
Zapisz się na nasz Newsletter
żeby żadnej nie przegapić
Księdzu za każdym razem przerywają koledzy Pawła. Kiedy słyszy zbliżających się chłopców, puszcza ofiarę i odchodzi.
Paweł nie wytrzymuje i opowiada o wszystkim koledze z namiotu. Następnego dnia prosi go o pożyczenie telefonu i dzwoni do rodziców. Ci od razu przyjeżdżają do Mikaszówki i zabierają chłopca do domu. Są wściekli, ale nie chcą wywoływać skandalu, więc tłumaczą, że zabierają syna ze względu na podróż służbową ojca.
Sprawa jednak szybko wychodzi na jaw. Ostatecznie prokuraturę zawiadomi kuria białostocka, na której terenie N. organizuje młodzieżowe obozy.
Trzeba powiedzieć biskupowi
O pocałunkach dowiadują się inni organizatorzy obozu, członkowie wspólnoty religijnej Jana Chrzciciela, do której należy również ksiądz Mirosław N. Niedługo po wydarzeniach w Mikaszówce, jeszcze w 2016 r., kilkoro członków wspólnoty organizuje na plebanii jednego z członków spotkanie z księdzem N.
Jedna z uczestniczek spotkania, wieloletnia znajoma duchownego, zezna potem w prokuraturze: „Powiedziałam, że należy podjąć stosowne kroki, księża również powiedzieli, że należy powiadomić o tym fakcie biskupa. Ksiądz Andrzej Sałkowski jako wieloletni proboszcz księdza N. miał pojechać z nim do biskupa łowickiego i przedstawić tę sytuację”.
Informacje o spotkaniu z biskupem Dziubą znajdujemy także w zeznaniach rodziców Pawła.
Ksiądz Mirosław N. pod naciskiem wspólnoty Jana Chrzciciela kilka razy ich odwiedza. Przyznaje się do molestowania. Za drugim razem jako zadośćuczynienie daje chłopcu niedziałający długopis z kamerką. Potem jeszcze wielokrotnie wydzwania do matki Pawła.
Nie drążcie, załatwiłem sprawę
Matka chłopca zezna w prokuraturze, że podczas jednej z rozmów N. powiedział jej, że poinformował biskupa o tym, co zrobił jej synowi a ten „potraktował go po ojcowsku”.
„Dowiedziałem się, że ksiądz poinformował wspólnotę, że załatwił z nami sprawę i z biskupem” – zezna z kolei ojciec chłopca.
Spotkanie z biskupem Dziubą potwierdza w rozmowie z OKO.press sam ksiądz Mirosław N. Szczegółów nie zdradza.
O molestowaniu w Mikaszówce biskup Dziuba miał się zatem dowiedzieć już w 2016 roku.
Dzwonimy do księdza Sałkowskiego, proboszcza N., który miał z nim pojechać do biskupa. Nie chce z nami rozmawiać, odsyła do kurii w Łowiczu. Rzecznika kurii księdza Zbigniewa Kielana pytamy m.in.:
- jaka była reakcja biskupa Dziuby, kiedy dowiedział się o molestowaniu;
- czy w związku z tym nałożył na księdza N. jakiekolwiek sankcje lub ograniczenia;
- co oznaczało potraktowanie duchownego „po ojcowsku”.
Rzecznik odpisuje, że kuria „nie posiadała żadnych informacji o czynach niedozwolonych ks. Mirosława N. wobec małoletniego” przed otrzymaniem zgłoszenia od kurii białostockiej. Kościelne dochodzenie wstępne w sprawie księdza Mirosława wszczęła dopiero 17 maja 2021 r. – miesiąc po otrzymaniu listu od kurii białostockiej, która o postępowaniu N. zawiadomiła prokuraturę.
N. buduje przedszkole
Skąd w tej sprawie kuria białostocka? Właśnie do niej w kwietniu 2021 r. zgłosił się pełnoletni już wtedy Paweł – na terenie tej diecezji leży Mikaszówka, w której odbywają się obozy księdza Mirosława. Kuria nadała bieg sprawie.
17 maja 2021 r. biskup Dziuba powołuje komisję, która ma przeprowadzić w sprawie duchownego wstępne postępowanie kanoniczne. Tego samego dnia zawiesza księdza N. w obowiązkach, zakazuje mu kontaktów z małoletnimi i przenosi do klasztoru — przynajmniej na papierze.
Półtora miesiąca później na stronie internetowej parafii, w której pracuje ksiądz N., pojawia się relacja z uroczystego pożegnania duchownego. Na zdjęciach tłum wiernych i dzieci z kwiatami. Parafia informuje, że:
- ksiądz N. odprawił pożegnalną mszę (choć od 17 maja miał być zawieszony w obowiązkach);
- został skierowany do parafii w innej miejscowości (chocć od 17 maja powinien być w klasztorze).
Wygląda na to, że sankcje biskupa to fikcja: latem tego samego roku ksiądz Mirosław daje wykład w seminarium franciszkanów w Łodzi, w którym mówi „o wypaleniu zawodowym i kryzysowaniu”. Jest przedstawiony jako duchowny „z Warszawy”. Z kolei we wrześniu bierze udział w uroczystym rozpoczęciu budowy przedszkola. Zawieszony ksiądz prawdopodobnie podpisuje się nawet pod aktem erekcyjnym budynku. Na jednym ze zdjęć widać, jak stoi przy stole z dokumentem i sięga po długopis.
Co dziś dzieje się z N.? Nieoficjalnie dowiadujemy się, że był w zakonie, ale obecnie przebywa w rodzinnym domu na terenie diecezji łowickiej.
Dlaczego mimo zakazu ksiądz dalej wykonywał obowiązki duszpasterskie? Dlaczego nie przebywał w klasztorze? Rzecznik kurii nie odpowiada.
Biskup złamał prawo?
Biskup Dziuba miał obowiązek zareagować na sprawę już wtedy, gdy się o niej dowiedział – czyli w 2016 r. Zgodnie z prawem kanonicznym powinien wszcząć kościelne dochodzenie i powiadomić o nim Watykan. Zgodnie z prawem świeckim powinien zawiadomić prokuraturę najpóźniej w lipcu 2017 r. – weszła wtedy w życie nowelizacja kodeksu karnego, która wprowadziła karę do trzech lat więzienia za niezawiadomienie organów ścigania o przestępstwach seksualnych. Od tego dnia osoby, które „miały wiarygodną wiadomość” o pedofilii mają obowiązek zgłoszenia ich policji lub prokuraturze.
Sankcje to fikcja: latem ksiądz Mirosław daje wykład w seminarium franciszkanów w Łodzi, w którym mówi „o wypaleniu zawodowym i kryzysowaniu”
Do dzisiaj prokuratura nie użyła tego przepisu przeciwko żadnemu biskupowi. Przede wszystkim dlatego, że według interpretacji Prokuratury Krajowej nie pozwala on na karanie osób, które o przestępstwie dowiedziały się przed lipcem 2017 r.
Innego zdania jest jednak Sąd Najwyższy. 1 lipca 2022 r. wydał uchwałę niekorzystną dla biskupów. Stwierdza ona, że niepodzielenie się z organami ścigania „wiarygodną wiadomością” o przestępstwie pedofilskim jest przestępstwem bez względu na datę zdobycia takiej wiadomości.
W świetle interpretacji SN wszystkie osoby, które zataiły wiedzę o zachowaniu księdza Mirosława N., mogą odpowiadać karnie.
Dlaczego biskup Dziuba nie zawiadomił prokuratury? Rzecznik nie odpowiada na to pytanie.
Czy biskup może się tłumaczyć tym, że nie zna prawa? Jak ujawniliśmy, w 2017 r. do kurii łowickiej wpłynęło pismo prokuratury w związku z zawiadomieniem o trzech księżach z tej diecezji, którzy wspólnie z ministrantami mieli pić wódkę i oglądać filmy pornograficzne. Karalność przestępstwa była przedawniona, ale prokuratura wykorzystała okazję do przypomnienia biskupowi, że o przestępstwach seksualnych wobec małoletnich trzeba zawiadamiać organy ścigana. Śledczy poprosili o „uwrażliwienie na te kwestie” wszystkich pracowników diecezji.
Narysuj mi ludzika
Rzecznik kurii nie odpowiedział na pytania o pracę księdza N. w diecezji. Tymczasem ten przez lata był jej psychologiem. Właśnie do niego biskup kierował ofiary innych księży. W jednym przypadku, zamiast pomocy psychologicznej, ksiądz N. pomógł w tuszowaniu sprawy księdza pedofila.
Dwa lata temu opisywaliśmy historię księdza Piotra S., którego przestępstwa seksualne łowiccy biskupi tuszowali 25 lat. Przy tej sprawie odnajdujemy nazwisko N.
Jedną z ofiar księdza S. był ministrant Janusz, nastolatek ze Skierniewic. Ksiądz wykorzystywał go seksualnie przez dwa lata. Mężczyzna zawiadomił kurię łowicką w 2012 r. Rok później kuria zaproponowała mu pomoc psychologiczną – i wysłała do księdza Mirosława N.
Janusz tak wspominał terapię: „Kazał mi narysować ludzika i robił psychoanalizę w oparciu o tego ludzika. Na koniec podsunął mi do podpisania oświadczenie, że jestem osobą homoseksualną”.
Niedługo potem z maila od kurii Janusz dowiedział się, że pomoc psychologiczna miała tak naprawdę służyć nie jemu, ale przygotowaniu opinii na potrzeby procesu kościelnego. Ksiądz N. miał opisać w niej Janusza jako „niedojrzałego i niezrównoważonego”.
Jak opowiadał nam Janusz, duchowny wiedział o przestępstwach księdza Piotra S.:
– Powiedział mi: „Janusz, my mamy taką wiedzę o S., że w połączeniu z tym, co mówisz, na pewno będzie ukarany”. Zapytałem, dlaczego wcześniej go nie odsunęli od dzieci. Odpowiedział: „Myśleliśmy, że jak raz go biskup ukarał, to on tego znowu nie zrobi”.
Inna ofiara księdza S., Kamil, był klerykiem łowickiego seminarium. W 2006 r. napisał do rektora list, w którym ze szczegółami opisał molestowanie przez S.
Efekt? Kleryka wezwano na spotkanie z rektorem, wicerektorem i wykładowcą — księdzem Mirosławem N. – Niedługo potem ktoś podłożył mi do plecaka alkohol i wyrzucili mnie z seminarium – wspominał Kamil.
Czy Watykan ukarze Dziubę?
Także w sprawie księdza Piotra S. biskup Dziuba nie powiadomił prokuratury. Zrobił to Janusz, ofiara księdza, wiele lat po ujawnieniu sprawy, gdy – jak twierdzi – stracił wiarę w kościelny wymiar sprawiedliwości. W 2021 r. prokuratura postawiła Piotrowi S. zarzut wykorzystywania seksualnego małoletniego (z art. 200 k.k.). Śledztwo w tej sprawie wciąż się toczy.
W tym samym śledztwie prokuratura bada też, czy biskup Dziuba lub pracownicy kurii zataili wiedzę o przestępstwach seksualnych Piotra S. Jak dotąd nie zdecydowała się jednak na postawienie im zarzutów. Sprawa jest na finiszu – prok. Agata Rybczyńska z Prokuratury Rejonowej Łódź-Górna poinformowała nas, że najprawdopodobniej jeszcze we wrześniu skieruje akt oskarżenia do sądu.
Równolegle, od 2020 r., trwa kościelne postępowanie dotyczące zaniedbań biskupa Dziuby w sprawie księdza Piotra S. Watykan stwierdził, że biskup Dziuba zbadał tę sprawę nierzetelnie i nakazał ponowne jej przeprowadzenie prymasowi Wojciechowi Polakowi. Dopiero w wyniku postępowania prymasa w 2021 r. Piotr S. został wydalony z kapłaństwa.
Równolegle wstępne dochodzenie w sprawie zaniedbań biskupa Dziuby przeprowadził arcybiskup Grzegorz Ryś, ale do dzisiaj Watykan nie ogłosił jego rezultatów.
W międzyczasie Watykan zbadał zarzuty wobec kilkunastu polskich biskupów i ukarał dziewięciu z nich. Część straciła stanowiska (Jan Tyrawa, biskup bydgoski i Zbigniew Kiernikowski, biskup legnicki), innych (np. abp. Sławoja Leszka Głódzia) papież zmusił do wyprowadzki z własnej diecezji i nałożył na nich karę finansową.
Sprawa księdza Mirosława N. może sprawić, że biskup Dziuba dołączy do grona ukaranych.
*imię zmienione